Nic nie układało się po jego myśli od śmierci Ciernistej Łapy. Relacja z Cętkowanym Kwiatem nieco osłabła. Nadal ją kochał, lecz bura wojowniczka wydawała się nieobecna. Często myślała nad utratą siostry i nawet obecność najbliższych nie pomagała jej w powstrzymaniu napływu negatywnych uczuć. Konwaliowe Serce zachowywała się... Nieco niepokojąco. Miał wrażenie, że opuszczała obóz i... Znikała. Nie był tego do końca pewien, nakrył ją na tym tylko raz, a czarna mogła potajemnie iść zbierać zioła, albo w nocy przynieść nowy mech do legowiska. Nie chciał pochopnie oceniać. Mokra Gwiazda wydawał się przemęczony jak nigdy. Najgorszą rzeczą w tym wszystkim była rodzina.
Tak, coś, co dodawało mu najwięcej motywacji w życiu i to, co przyprawiało go o radość, nagle prowadziło go ku powolnej destrukcji.
Mniszkowy Kwiat nagle znienawidziła brata i odwróciła się od reszty po mianowaniu białego na wojownika. Słonikowa Łapa żył własnym życiem i nie zdawał się przejmować relacjami z najbliższymi. Bluszczowa Łapa zaczęła nazywać tego, kto przez cały czas pomagał jej zmierzyć się z lękami i niską samooceną, wrogiem i mordercą. Koniczynka trenowała i nie była w stanie poświęcić dzieciom tyle czasu, ile wcześniej starała się przekazać.
Tyle czasu spędzał z najbliższymi. Tyle czasu przeznaczył dla nich, aby tylko czuli się dobrze i aby on czuł się spokojny. A tu wszystko się sypie. Z dnia na dzień relacje z każdym z osobna. Czy to przyjaciele, czy to rodzina.
Czuł, że powoli zostawał sam. Sam ze sobą i swoim smutkiem. Kusiło go zażyć kocimiętkę, ale... Nie. Nie posunie się do tego. Zioła nie pomogą na poprawę relacji.
Obudził się dzień po mianowaniu Koniczynki na wojownika. Czuł dumę, że karmicielka nareszcie doznała zaszczytu uzyskania nowej rangi. Chciał pogratulować jej osobiście, ale kotka od razu udała się po ceremonii na nocne czuwanie.
Szukał kogokolwiek do rozmowy. Z przyzwyczajenia zbliżył się w kierunku wyjściu z obozu, aby udać się na patrol albo wspólne zbieranie ziół z medykami i Cętkowanym Kwiatem, ale... Był uczniem. Nadal ciążyła nad nim kara od Mokrej Gwiazdy. Poszedł do legowiska medyków, a w nim Zajęcza Stopa i Jeżowa Ścieżka ponownie tłumaczyli Konwaliowemu Sercowi właściwości ziół, które czarna doskonale znała. Postanowił poszukać Cętkowanego Kwiatu, ale bura bawiła się z kociętami Chabrowej Bryzy i wyglądała na szczęśliwą.
Usiadł w kącie, sam na sam z martwą wroną. Trącił ją łapą, a ta nie odleciała. Zimne ciało powoli zaczynało cuchnąć rozkładem.
Czy tak wyglądały dorosłe księżyce? Polegały na ciągłym cierpieniu? Smutku? Poczuciu winy?
Próbował wziąć się w garść, ale nie potrafił. Potrzebował czegoś, co pomoże mu zająć myśli. Położył się i zaczął liczyć pióra na ciele martwego zwierzęcia. Dotykał je delikatnie pazurem.
W którymś momencie w amoku zaczął wymyślać liczby, nieznane jemu samemu i liczył nie po kolei. Wrona miała bardzo dużo piór. Więcej niż jakikolwiek inny ptak.
- Skarbie... Synku, co się dzieje? Proszę... Powiedz... - usłyszał głos Koniczynki, która polizała go po uchu i położyła się obok niego. Skończyła czuwanie i, zamiast iść na odpoczynek, przybyła do niego. Do jedynego syna, który zabiegał o relację z nią.
Chciał odpowiedzieć nie wiem i wrócić do chaotycznego liczenia, lecz nie mógł pozwolić, aby mama dołączyła do niego. Położył głowę na ciele Koniczynki, dotknął ogonem jej ogona. Nie wie, że ją słucha, że z nią jest i... Nie opuści jej nigdy.
- Sam... Sam się nad tym zastanawiam - miauknął. - Wszyscy cierpią. Ty, Ja, Cętka. Z Konwalią jest coś nie tak. Mniszek emanuje wrogością. Bluszczyk... Ona... Ktoś nią zmanipulował. Nie zachowywała się tak nigdy wcześniej. To mądra kotka. Nie mogła od tak zmienić zdania. - W Orlikowy Szept wstąpiła nowa energia, która pojawiła się nagle. Smutek na chwilę zniknął, zastąpiony przez... Gniew i złość na tego, kto śmiał nastawić siostrę przeciwko niemu.
- Wiem to, kochanie - odpowiedziała mama cicho. Próbowała się nie rozpłakać, bo widział łzy w jej oczach już od dłuższej chwili.
- Nie płacz, proszę, mamo. To... To w tej chwili najgorsze, co możesz zrobić. Jak... Jak ty się popłaczesz, to ja również to zrobię i zmoczymy pióra tej wrony! - miauknął, dotykając nosem uszu cynamonki. - Porozmawiam z nią. Zrobię wszystko, aby było dobrze.
Nie potrafił uwierzyć, że jeszcze przed chwilą czuł się jak wrak kota
Tak, coś, co dodawało mu najwięcej motywacji w życiu i to, co przyprawiało go o radość, nagle prowadziło go ku powolnej destrukcji.
Mniszkowy Kwiat nagle znienawidziła brata i odwróciła się od reszty po mianowaniu białego na wojownika. Słonikowa Łapa żył własnym życiem i nie zdawał się przejmować relacjami z najbliższymi. Bluszczowa Łapa zaczęła nazywać tego, kto przez cały czas pomagał jej zmierzyć się z lękami i niską samooceną, wrogiem i mordercą. Koniczynka trenowała i nie była w stanie poświęcić dzieciom tyle czasu, ile wcześniej starała się przekazać.
Tyle czasu spędzał z najbliższymi. Tyle czasu przeznaczył dla nich, aby tylko czuli się dobrze i aby on czuł się spokojny. A tu wszystko się sypie. Z dnia na dzień relacje z każdym z osobna. Czy to przyjaciele, czy to rodzina.
Czuł, że powoli zostawał sam. Sam ze sobą i swoim smutkiem. Kusiło go zażyć kocimiętkę, ale... Nie. Nie posunie się do tego. Zioła nie pomogą na poprawę relacji.
Obudził się dzień po mianowaniu Koniczynki na wojownika. Czuł dumę, że karmicielka nareszcie doznała zaszczytu uzyskania nowej rangi. Chciał pogratulować jej osobiście, ale kotka od razu udała się po ceremonii na nocne czuwanie.
Szukał kogokolwiek do rozmowy. Z przyzwyczajenia zbliżył się w kierunku wyjściu z obozu, aby udać się na patrol albo wspólne zbieranie ziół z medykami i Cętkowanym Kwiatem, ale... Był uczniem. Nadal ciążyła nad nim kara od Mokrej Gwiazdy. Poszedł do legowiska medyków, a w nim Zajęcza Stopa i Jeżowa Ścieżka ponownie tłumaczyli Konwaliowemu Sercowi właściwości ziół, które czarna doskonale znała. Postanowił poszukać Cętkowanego Kwiatu, ale bura bawiła się z kociętami Chabrowej Bryzy i wyglądała na szczęśliwą.
Usiadł w kącie, sam na sam z martwą wroną. Trącił ją łapą, a ta nie odleciała. Zimne ciało powoli zaczynało cuchnąć rozkładem.
Czy tak wyglądały dorosłe księżyce? Polegały na ciągłym cierpieniu? Smutku? Poczuciu winy?
Próbował wziąć się w garść, ale nie potrafił. Potrzebował czegoś, co pomoże mu zająć myśli. Położył się i zaczął liczyć pióra na ciele martwego zwierzęcia. Dotykał je delikatnie pazurem.
W którymś momencie w amoku zaczął wymyślać liczby, nieznane jemu samemu i liczył nie po kolei. Wrona miała bardzo dużo piór. Więcej niż jakikolwiek inny ptak.
- Skarbie... Synku, co się dzieje? Proszę... Powiedz... - usłyszał głos Koniczynki, która polizała go po uchu i położyła się obok niego. Skończyła czuwanie i, zamiast iść na odpoczynek, przybyła do niego. Do jedynego syna, który zabiegał o relację z nią.
Chciał odpowiedzieć nie wiem i wrócić do chaotycznego liczenia, lecz nie mógł pozwolić, aby mama dołączyła do niego. Położył głowę na ciele Koniczynki, dotknął ogonem jej ogona. Nie wie, że ją słucha, że z nią jest i... Nie opuści jej nigdy.
- Sam... Sam się nad tym zastanawiam - miauknął. - Wszyscy cierpią. Ty, Ja, Cętka. Z Konwalią jest coś nie tak. Mniszek emanuje wrogością. Bluszczyk... Ona... Ktoś nią zmanipulował. Nie zachowywała się tak nigdy wcześniej. To mądra kotka. Nie mogła od tak zmienić zdania. - W Orlikowy Szept wstąpiła nowa energia, która pojawiła się nagle. Smutek na chwilę zniknął, zastąpiony przez... Gniew i złość na tego, kto śmiał nastawić siostrę przeciwko niemu.
- Wiem to, kochanie - odpowiedziała mama cicho. Próbowała się nie rozpłakać, bo widział łzy w jej oczach już od dłuższej chwili.
- Nie płacz, proszę, mamo. To... To w tej chwili najgorsze, co możesz zrobić. Jak... Jak ty się popłaczesz, to ja również to zrobię i zmoczymy pióra tej wrony! - miauknął, dotykając nosem uszu cynamonki. - Porozmawiam z nią. Zrobię wszystko, aby było dobrze.
Nie potrafił uwierzyć, że jeszcze przed chwilą czuł się jak wrak kota
<Koniczynko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz