Kiedy się obudził, po ulewie nie było ani śladu. Jedynymi dowodami jej istnienia, były olbrzymie kałuże. Ziewnął i rozejrzał się po żłobku. Wspaniale! Wszyscy spali. Wstał więc na łapy i wymknął się na zewnątrz. Całkowicie pewien, że nikt go nie obserwuje, zaczął rozglądać się po obozie, brnąc przez błoto i kałuże w stronę miejsca, gdzie odnajdzie spokój dla swojego wygłodniałego brzucha. Węch wskazywał mu, że się zbliża do celu i tak oto, odnalazł stos ze zwierzyną. Złapał jakąś mysz i zawlekł ją w jakieś suche miejsce. Patrzył na swoją ofiarę, którą właśnie zamierzał zjeść. Ciekawe jak będzie smakować. Ugryzł kęs i zdziwił się, jak mięso może być takie dobre. Nie minęła chwila, a pożarł gryzonia wraz z ogonem, napawając się metalicznym smakiem krwi. Pyszności. Oblizał pysk, w końcu zauważając Szkarłata, który najwidoczniej śledził go od wyjścia ze żłobka.
- A ty czego tu? - warknął, kładąc uszy po sobie.
Czy kiedykolwiek uwolni się od tego mysiego bobka?
- Chciałem sprawdzić, czy naprawdę stąd poszedłeś i czy już nigdy nie wrócisz.
Że co? Ten rudzielec twierdził, że on postanowił się wyprowadzić? Dobre sobie!
- Wrócę. Zwiedzam tylko obóz, jasne? Idź do mamusi, do ciepłego mleczka. Ja odnalazłem lepszy posiłek. - powiedział zadowolony z tego, że jest już jak dorosły kot, który żywi się prawdziwym mięsem.
- Niby jaki? Tego gryzonia? Ja zjem ptaka! - mówiąc to, ruszył w stronę stosu ze zwierzyną.
Nie mógł na to pozwolić! Jeśli tylko posmakuje tego, pysznego posiłku, zacznie wykradać i to!
- Nie będziesz jadł mięsa! To moje! Ty masz mleko mamy! - powiedział, strosząc sierść.
- Powstrzymasz mnie?
Zasyczał na niego i rozpoczęła się walka. Tarzali się w kałużach, a ich sierść oblepiało błoto. Po krótkiej potyczce, wyglądali jak błotne stwory.
- Czermień? Szkarłat? To wy? - Oboje spojrzeli na ojca, który patrzył na nich niezadowolony. - Nie możecie wychodzić ze żłobka! Muszelka o tym wie?
- Nie! Nie wie! I co mi zrobisz, co? - warknął w stronę czarnego żółtooki.
Szkarłat otrzepał się, posyłając błoto we wszystkie kierunki świata. Nie ominęły także Bursztyna, który strząsnął z nosa, większą grudkę ziemi.
- Do żłobka, już! - powiedział, popychając łapą synów w stronę zmartwionej matki, która właśnie rozglądała się za zagubionymi dziećmi.
<Szkarłat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz