BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

30 czerwca 2017

Od Pustułkowego Dziobu CD Kwiecistego Śpiewu

  – Dziękuję ci za tę gałązkę. Jest śliczna. – wyszeptała Kwiecisty Śpiew do ucha Pustułkowego Dziobu, a ten aż poczuł dreszczyk, przebiegający przez jego ciało.
  – Skąd wiesz, że była ode mnie? – spytał kocur z uśmiechem i spojrzał prosto w oczy kotki. Ta cicho zachichotała.
  – Czułam na niej twój zapach. A wcześniej jakoś czułam, że to od ciebie...
  Pustułek zaczął lizać wojowniczkę po szyi szorstkim językiem z mruczeniem, a ta w odpowiedzi umyła głowę miętowookiego. Ten spojrzał nagle w bok, zauważając swojego byłego ucznia, siedzącego z miną poważną, i chyba nawet zapełnioną bólem.
  – Chciałabyś się przejść? – zadał pytanie kot, odwracając wzrok na, chyba już, ukochaną koteczkę. Ta go liznęła w nos z uśmiechem i wstała, zgadzając się tym samym na wspólny spacer.

* * *

  Szli obok siebie nie w milczeniu, jedbak pogrążeni w rozmowie. Rozmawiali o wszystkim - Pustułek gadał o swojej rodzinie, zaginionym ojcu, ślepym bracie-medyku i smutnej matce. Natomiast Kwiatuszek mówiła coś o sobie tak, jakby jakiś fakt ukrywała. Kocur nie chciał jej tego wypominać, skoro nie chce o tym rozmawiać, to niech nie rozmawia. Jednak wciąż go trapiło te zachowanie lekko.
  Usiedli pod zwykłym drzewem i zaczęli patrzeć się w niebo, delikatnie ukrytego za gałęziami drzew. Pogoda nie była najwspanialsza - wiadomo, wszędzie pokrywał powierzchnię biały puch, a powietrze mroźne, od czego, gdy Pustułkowy Dziób chuchnął, z pyska leciał par. Kwiecisty Śpiew, zobaczyw to, cichutko zachichotała i również tego doświadczyła z uśmiechem. Miętowoki patrzył na to z uśmiechem i zbliżył się do koteczki, by ją ogrzać.
  – Myślę, że dzisiaj jest bardzo ładna pogoda. – szepnął kocur do jej ucha.

<Kwiecisty Śpiewie? AaaaSaaAaAAA nareszcie odpisalam>

Od Szkarłatnego Wichru CD Pszczelego Miodu

Szkarłatny był przerażony. Mimo, że bezpośrednie zagrożenie już minęło, dalej przed jego oczami pojawiał się obraz Pszczelej płynącej wraz z nurtem rzeki. Pamiętał jej zimne, mokre futro, całe drżące z mrozu. Pamiętał te krople wody, które pod podmuchem zimnego wiatru zmieniały się w twarde okruchy lodu. Pamiętał ciepły, szybki oddech szylkretowej kotki. Pamiętał, jak niósł ją do obozu. A teraz kotka wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Po paru zamienionych zdaniach i spojrzeniach kotki kocur zrobił coś, od czego wojowniczka wstrzymała oddech, jakby chciała zatrzymać tę chwilę na dłużej. Wojownik powoli wtulił się w już jedynie zimne futro Pszczelej.
- Będzie ci cieplej. - powiedział, ciesząc się dobrą wymówką
Leżeli tak w milczeniu, oboje ciesząc się ciepłem drugiego. Po chwili Pszczela przestała drżeć z zimna, jedynie wtuliła pysk w futro Szkarłatnego. Po chwili jej oddech się wyrównał, a kocur zrozumiał, że zasnęła. Nie chciał jednak wstawać i to nie tylko dlatego, żeby nie obudzić kotki. Było mu po prostu bardzo przyjemnie.
Nie mógł jednak pozbyć się czarnych myśli. Miał głęboką nadzieję, że kotka po dzisiejszej kąpieli na nic nie zachoruje. Byłaby to wtedy prawdziwa tragedia, zwłaszcza, że w klanie nie było medyka. Nim się zorientował, już poszedł w ślady kotki i zasnął, wtulony w jej krótką, piękną sierść.

<Pszczeli Miodku? Zdrowiej mi tu>

Od Kwiecistego Śpiewu CD Motylego Skrzydła

Od ostatniego spaceru, Pustułkowy Dziób nieco przestał zwracać na nią uwagę, jakby się ją znudził, zaś Borsuczy Gońca chyba się na nią obraził. Kotka więc, nie chcąc jeszcze bardziej irytować panów swoją egzystencją, wypatrywała kogoś, z kim mogłaby zjeść posiłek. Do Borsuczka i Pustułka z pewnością by się nie dosiadła, tak samo do Milczki. Lawendowy Płatek była zbyt załamana śmiercią matki, żeby rozmawiać, Jaszczurczy Ogon nie wyglądał na kogoś chętnego do dyskusji, a Liliowa Łodyga trajkotała nad uchem Łososiowego Pyska, któremu w sumie to nie przeszkadzało. Nagle Kwiecista dostrzegła samotnego, czarno-białego kocura, jedzącego jakiegoś ptaka. Chyba miał na imię Motyle Skrzydło, tak? Wojowniczka wstała z miejsca, wzięła nornicę ze stosu zwierzyny i położyła się obok zielonookiego. Wzięła gryz nornicy, po czym musnąwszy kota nosem po policzku spytała się nieśmiało:
- Byłeś dzisiaj na polowaniu?
Czarno-biały spojrzał na nią nieco zaskoczony pytaniem, po czym odrzekł:
- Tak. W sumie, całkiem dobrze mi poszło jak na Porę Nagich Drzew, ale myślę, że mógłbym złapać więcej.
Kotka zamruczała pocieszająco:
- Och, nie przejmuj się. Nastał trudny okres dla klanów, myślę, że gdyby pogoda była korzystniejsza, poszłoby ci o wiele lepiej. Ja złapałam tylko wychudłą srokę i zająca, to moje najgorsze polowanie od długiego czasu! - westchnęła, a następnie wzięła kolejny kęs jedzenia. Kiedy przełknęła, otuliła długowłosego wojownika swoim nastroszonym ogonem, aby trochę go ogrzać. Miała wrażenie, że nieco peszyła młodego kocura swoim zachowaniem, ale przecież tak powinien zachowywać się klan, pomagać sobie kiedy tylko może, nawet, jeśli pomoc to tak niewiele znaczący gest jak ocieplenie...
- Jak ci się podoba życie wojownika? - kotka chcąc rozluźnić atmosferę, na nowo spróbowała zacząć rozmowę.
<Motylku?>

Od Motylego Skrzydła do Kwiecistego Śpiewu

Wyszedłem na polowanie. Tak po prostu. Bo mogłem. Właściwie, życie wojownika nie była aż takie ciekawe, jakie się wydawało. Było fajnie, ale nie aż tak bardzo, jak się wydawało. Można było prowadzić patrole i nie trzeba było tak wcześnie wstawać, żeby iść na trening. No ale były też minusy, jak wszędzie. Ciągle te patrole. To robiło się już nudne. Patrole,patrole, patrole i patrole. Szedłem przez las, węsząc. Zaczęła się pora nagich drzew, dlatego zwierzyny było coraz mniej. Nagle z nieba zaczęły spadać białe płatki. Padał śnieg. Pierwszy śnieg tej pory roku. Po chwili biały puch pokrył już ziemię wokół mnie. Z polowaniem trzeba było się śpieszyć. Po chwili poczułem mysz. Poleciałem w tamtym kierunku. Zaczaiłem się na nią w krzakach. Niestety, mysz usłyszała mnie. Zacząłem za nią biec. Już miałem ją załapać... ale wtedy wbiegła do norki. Włożyłem w nią łapę, z nadzieją, że jeszcze ją wyciągnę, ale ta zdążyła już wejść głębiej.
Reszta polowania poszła mi nawet nieźle, jak na porę nagich drzew. Złapałem dwie zdobycze. Drozda i Nornicę. Mogło pójść mi lepiej no ale trudno. Będzie jeszcze mnóstwo okazji. Słońce powoli zachodziło, wiec zacząłem wracać do obozu.
Wszedłem do obozu. Szybko odłożyłem zdobycze i wziąłem ze stosu niedużego wróbla. Usiadłem przed legowiskiem wojowników i zacząłem jeść. Po chwili dosiadła się do mnie jasna kotka.


< Kwiecista? >

Od Białej Gwiazdy cd. Lamparciego Kroku

   Z niecierpliwością tak potężną, że bolał ją brzuch, liderka siedziała przy wyjściu z obozu i wyczekiwała powrotu patrolu. Jej niepokój wzmagała dodatkowo szalejąca dookoła burza, jakby Gwiezdni próbowali powiedzieć jej, że Lamparci Krok nie wróci z dobrymi wieściami. Zerwała się ze swojego miejsca, gdy tylko wyczuła zapach powracającej grupy i wybiegła im na spotkanie, nie mogąc czekać aż sami dotrą do obozu. Chciała wiedzieć tu i teraz. Udało im się?
   Kiedy biegła w ich stronę, uczuciem przeważającym w jej umyśle była nadzieja. Rozpaczliwa nadzieja, że zobaczy terminatora ich klanu całego i zdrowego. Albo jeszcze lepiej, zobaczy i Sztormową Łapę i Deszczyka, obojga (internet mówi że tak jest poprawnie, ja się nie znam) całych i zdrowych, i szczęśliwych, że wrócili do domu bezpiecznie. Tymczasem ujrzała jedynie Sztormową Łapę, ku jej obawom, martwego, niesionego przez Lamparciego Kroka i Sowiego Szpona. W pierwszej chwili zatrzymała się, mimo swojego złego przeczucia wciąż zszokowana tym widokiem,  zrezygnowana jednak podeszła do grupy. Miała ochotę otrzeć się pyszczkiem o czarnego kocura, żeby samą siebie pocieszyć, odrzuciła jednak ten pomysł i po prostu zaczęła iść wraz z nimi do obozu jako coś w rodzaju eskorty, która zapewne potrzebna nie była. Skoro już jednak liderka do nich wybiegła, to przecież nie wróci szybciutko do obozu i nie będzie udawać, że cały czas na nich czekała. W drodze do obozu Biała Gwiazda nie odezwała się, gdyż wolała dowiedzieć się wszystkiego już zna miejscu, przy wszystkich członkach Klanu Burzy.
   - No - zaczęła, gdy już pokonali wejście do obozu. - Co się stało? - spytała patrol, gotowa słuchać tego, kto odezwie się jako pierwszy.
   - Znaleźliśmy jego ciało przy Siedlisku Owiec - odezwał się Sowi Szpon smutnym głosem.
   - Koło granicy z Klan Wilka - wtrącił Lamparci Krok. Bury wojownik rzucił mu beznamiętne spojrzenie, skinął głową i zaczął kontynuować:
   - Chyba został uduszony, biedny Sztormowa Łapa... Pewnie chciał odnaleźć Deszczyk.
   - W pobliżu czuć było wczorajszy zapach patrolu Klanu Wilka. Sądzimy, że zabili go, bo uznali że jest już za duży by go porwać. Deszczyk jeszcze nie rozumiała, że narodziła się w innym klanie, ale Sztormowa Łapa mógłby ich zdradzić - odezwał się ponownie zastępca.
    Biała liderka przez chwilę rozważała to, co właśnie usłyszała. Wynikałoby z tego, że faktycznie to Klan Wilka porwał ich kocię. Teraz ważniejszy był jednak Sztormowa Łapa.
   - Musimy wyprawić Sztormowej Łapie - stwierdziła, zerkając przez chwilę z miejsce z którego przemawiają przywódcy Klanu Burzy. - Resztą... resztą zajmiemy się później.
    Mimo wielu sprzecznych myśli w umyśle, z gracją wskoczyła na przeznaczone jej podwyższenie. Nawet po całkiem długim czasie sprawowania funkcji przywódczyni nadal czuła się na swoim miejscu nieco niepewnie, widać było jednak, że stopniowo jej pewność siebie rosła. Może nawet można było dostrzec w jej postawie coś w rodzaju dumy? Chociaż pewnie to tylko czyjaś imaginacja.
   - Niech zbierze się cały Klan Burzy! - oznajmiła głośno, by każdy kot przebywający w obozie usłyszał jej wołanie. Poczekała chwilę, aż wszyscy zgromadzą się dookoła, po czym kontynuowała: - Jak pewnie wiecie, jakiś czas temu podczas zgromadzenie jedno z naszych kociąt, Deszczyk, została porwana. Ten oto dzielny Sztormowa Łapa, którego ciało tu widzicie, wyruszył samotnie aby ją znaleźć i uratować, przez co spotkał go smutny koniec - na chwilę przerwała, spuszczając głowę na znak głębokiego smutku i szacunku do małego. - Mimo, że był jedynie terminatorem, to jego odwaga była godna podziwu i naśladowania. W pojedynkę stanął twarzą w twarz z wrogi... - przerwała na chwilę, gdy coś przyszło jej do głowy. Jak mogła wcześniej na to nie wpaść?! Ale później to załatwi, teraz musi dokończyć swoje przemówienie do klanu. Udała, że kaszle, po czym zaczęła kontynuować: - Twarzą w twarz z wrogiem, i chociaż nie wygrał walki, to zachował się jak prawdziwy wojownik. Dlatego do Gwiezdnego Klanu odejdzie już nie jako Sztormowa Łapa, ale Sztormowa Chmura, z tytułem, na jaki zasługuje. Kto zechce, może przez dzisiejszą noc czuwać przy jego ciele i pożegnać się po raz ostatni - powiedziała, starając się zachować spokój i powagę, po czym zeskoczyła na ziemię i szybkim, niecierpliwym krokiem podeszła do zastępcy.
    - Lamparci Kroku! - zaczęła w połowie szeptem, w połowie pełnym głosem. - Czy na ciele Sztormowej Łapy czuć było Klanem Wilka? - spytała tonem naglącym do odpowiedzi.
    - Nie... Ale przecież ich patrol był tam niedawno - odparł Lamparci Krok zmieszany, najwyraźniej nie widząc, do czego Biała Gwiazda zmierzała.
    - Jednak to nie Klan Wilka zabił Sztormową Łapę - kontynuowała z przejęciem, licząc, że może czarny kocur zrozumie, co jej chodzi po głowie.
    - Nie, przecież do porwania Deszczyka też wykorzystali samotników - powiedział, najwyraźniej wciąż się nie domyślając.
    - Ale czy mogliby wołać po nich, kiedy tylko zbliżył się do granicy? Przecież nie zdążyliby pobiec tam i z powrotem! Samotnik był tam zanim zdążyliby go o tym w ogóle powiadomić! A to może oznaczać, że Klan Wilka o niczym nie wiedział! - wyrzuciła z siebie, podekscytowana swoim odkryciem.
    - A co z tym patrolem? - dopytywał się czarny kocur, widać było jednak, że rozmyśla nad słowami liderki i może nawet bierze je pod uwagę.
    - Może po prostu byli tam wcześniej. Wtedy, kiedy Sztormowa Łapa jeszcze żył - powiedziała Biała Gwiazda z nadzieją, że to przekona Lamparciego Kroka. Nie była pewna, czy jeśli zastępca znajdzie jeszcze jeden argument przeciw jej teorią będzie w stanie jakoś go odeprzeć. Liczyła jednak, że to wystarczy. Bo co niby jeszcze mogła przegapić?

< Lamparci Kroku, mój drogi Watsonie? mam nadzieję że ta teoria ma sens :v >

Od Mrocznego Serca

Czarno-biały kocur razem ze swoją siostrą - podobną do niego kotką także czarno-białą już któryś dzień z rzędu. Ojciec tłumaczył im jak dostać się do legendarnego według nich Klanu Nocy. Miał być on jednym z najpotężniejszym klanem z czterech klanów, a na jego czele miała stać Malinowa Gwiazda. Rodzeństwo wiedziało o nim wszystko, znali jego historię, a także niektóre więzy krwi. Słyszeli o przepowiedni "Krwawej Rzeki", ataku na Klan Klifu jako zemstę za zabójstwo ich babki oraz o ataku na Klan Burzy, za przywłaszczenie sobie dwóch kociaków Klanu Nocy. Znali historię ich wujów - Błękitnej Burzy i Wodnej Gwiazdy. O pozostałym rodzeństwie ojca wiedzieli mało, znali ledwie ich imiona. Wiedzieli wszystko o swoim dziadku - Czarnej Gwieździe, a Mrocznemu szczególnie przypadł on do gustu. Od kociaka starał się do niego upodabniać. Jego kocięcym marzeniem było odnaleźć ten klan i zostać jego liderem. Teraz jego część miała się spełnić.
Nagle usłyszeli huk. Obydwoje podskoczyli, a do ich nozdrzy dotarł okropny swąd. Spojrzeli na siebie.
- Może to ta Droga Grzmotu, czy jak tam ojciec mówił? - zapytała z wyraźną nadzieją w głosie Zamglona Ścieżka.
- Daj spokój. Już trzeci raz przejdziemy przez taką ścieżkę. - Mroczne Serce najwyraźniej stracił większość nadziei. Wątpił czy po prostu Wieczorny Blask im nie nakłamał by uważali go za kogoś lepszego niż był naprawdę. - Klan Nocy pewnie wogóle nie istnieje.
Siostra spojrzała na niego dziwnie.
- Ojciec nie okłamałby nas. A poza tym, te wszystkie historie mówił z takim przekonaniem... - nie dokończyła, bo kolejny huk przerwał jej wypowiedź. Dwójka kotów doszła do czarnej ścieżki. Rozejrzeli się uważnie na boki. Nagle coś przykuło ich uwagę. Zapach kotów, mnóstwa kotów. Może nareszcie dotarli? Może jednak Klan Nocy to nie zwykłe bujdy? W Mrocznym Sercu zapaliła się lampka nadziei. Przebiegli przez drogę potworów i byli już po drugiej stronie. Trzymali się blisko rzeki. Tak radził im ojciec. Powiedział, że powinniśmy wtedy znaleźć koty z jego klanu. Po niedługiej wędrówce nareszcie Zamglona Ścieżka zauważyła jakąś sylwetkę na horyzoncie.
- Mroczne Serce! Patrz! To kot, Klan Nocy musi istnieć. - uśmiechnęła się do brata. Kocur podążył za jej wzrokiem. Przyznał jej rację.
- Jeszcze niczego nie wiadomo. To może być samotnik. - Brat nie dawał za wygraną. - No co glonie, będziesz tak stała i patrzyła? - zaśmiał się i potruchtał w kierunku nieznajomego. Siostra dobiegła do towarzysza. Kiedy byli bliżej zobaczyli kocura o białej sierści w szare pręgi. Zatrzymali się dość daleko. Jakiś czas we trójkę patrzyli na siebie.

<Szkarłatny Wichrze?>

Od Pszczelego Miodu C.D Szkarłatnego Wichru

Kotka płynęła wraz z nurtem rzeki, a jej ciało przeszywało okropne zimno. Zacisnęła na chwilę powieki, niepewna swego losu. Była przerażona, ale po części też zła na siebie, że musiała za wszelką cenę popisać się przed Szkarłatnym Wichrem. Dlaczego to zrobiła? Zawsze czuła w sobie ukłucie zazdrości, gdy kocur rozmawiał z jakąś inna kotką z klanu. Wiadomo, życie nie kręci się wokół zarozumiałej szylkretki ale myślała, że ta niezręczna (tylko dla niego?) sytuacja pod świerkiem powie mu wystarczająco dużo. A on owszem, nadal chodził z nią na polowania, ale ona myślała że traktuje ją jak kumpelę, jak spoko gość może traktować ładną kotkę z dzielni, ale nic poza tym. Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie? Zaraz i tak utonie...
Nagle poczuła mocne walnięcie w okolicy brzucha. Otworzyła oczy i zobaczyła, że obiła się o jakiś wystający korzeń. Było to dziwne, ale Pszczoła spostrzegła w tym jedyną szansę ratunku. Kurczowo trzymała się korzenia (czy czegoś tam), a tylne nogi bezwładnie chciały płynąć wraz z rzeką, aż do samego końca, który mógł być wieeeele długości lisa stąd...
Miała coraz mniej siły, czuła, że zaraz puści to, co trzyma, że puści koło ratunkowe i utonie, popłynie z prądem do Klanu Gwiazd...
-Trzymaj się, Pszczeli Miodzie! - usłyszała głos. To Szkarłatny Wicher pędził zdyszany w jej stronę. Sprawdził łapą czy korzeń jest stabilny i delikatnie szedł na niego, łapiąc za kark Pszczelą, a tej przebiegł miły skurcz po całym ciele. Biały kot powoli i mozolnie wciągał osłabioną kotkę na brzeg. Gdy tylko szylkretka poczuła twardy, zaśnieżony grunt, położyła głowę na śniegu i zemdlała z wyczerpania.
Obudziły ją wonne zapachy różnych ziół i innych medykamentów, które jakimś cudem były, choć klan nie miał medyka. Otworzyła oczy i ujrzała zmartwiony pysk kocura.
-Wszystko dobrze?- zapytał cicho.
-Nie mam nawet siły rzucić jakiegoś podłego tekstu, więc chyba nie.- kotka uśmiechnęła się blado.
-Nie mamy medyka, ale przyciągnąłem cię tu, by było ci trochę cieplej. Niestety nie znam się na leczeniu, więc więcej nie mogłem zrobić.
-Trudno, myślę, że dam radę. Tylko módlmy się do Gwiezdnych, bym nie dostała jakiegoś Kaszlu, czy czegoś tam.

<Szkarłat?>

Od Milczącej Sadzawki (Gwiazdy) C.D Płomiennej Pręgi

Drugi raz poszła w miejsce ich ulubionej schadzki. Czekała na swoją rudo- pręgowaną miłość już długi czas, lecz nie poddawała się. W końcu zrezygnowana zaczęła starannie pielęgnować swoje niebieskawe futerko, ponieważ ostatnio się zaniedbała. Mycie skutecznie zajęło jej czas, aż w krzewach zobaczyła dwójkę przenikliwie świecących, żółtych ślepi.
- Płomienna Pręgo! -Milcząca Sadzawka nie wytrzymała i rzuciła się na kocura, dziko się o niego ocierając.
Zastępca Klanu Nocy wyglądał na bardzo zdziwionego jej niecodzienną reakcją. Lecz nie protestował, pozwolił jej na chwilę czułości, a potem odsunął się, ze spuszczonym łbem. Niebieskawa kocica poczuła, że kocur również do niej czuje miętę, a przynajmniej chociaż troszkę. Chyba, że udawał. Kotka stała przez chwilę, w akcie desperacji, nie wiedząc co zrobić. Płomienna Pręga nadal patrzył się na swoje rudawe łapy, aż głęboko westchnął.
- Wiesz, Milcząca Sadzawko... -zaczął dość niepewnie, drżąc na całym ciele.- Mam takie dziwne wrażenie, że Ty mnie kochasz...
Krystalicznie niebieskie ślepia kotki zalśniły. Skąd się dowiedział? Faktycznie, zachowywała się bardzo podejrzanie, ale przecież to raczej niemożliwe. Płomienna Pręga już wie, więc nie ma co ukrywać. Zastępczyni Klanu Wilka nabrała powietrza w płuca i na jednym wdechu zadeklarowała.
- To prawda, najczystsza ze wszystkich prawd, Płomienna Pręgo! Kocham Cię miłością żarliwą, już od pierwszego wejrzenia, kiedy zobaczyłam Cię podczas ataku lisów!
Rudo-pręgowany kocur skrzywił swój pysk, w grymasie. Kotka przechyliła łebek, nie wiedząc, co kocur ma na myśli tą miną. Przysunął się tylko bliżej, aż Milcząca Sadzawka poczuła jego oddech przy jej uchu. Po pewnym czasie, zapewne głębokiego namysłu kocura, Płomienna Pręga przemówił ciepłym tonem.
- Milcząca Sadzawko, wiesz, to dość skomplikowane. Również na Twój widok, w moim brzuchu latają motyle -przez chwilę nabrał powietrza w płuca, po czym odparł.-, lecz kocham Malinową Gwiazdę.
Te słowa mocno zabolało kotkę, aż schyliła niebieskawy łeb.
Wiedziała doskonale, że Płomienna Pręga kocha tylko i wyłącznie swoją partnerkę, wiedziała, iż jest mocno rozdarty pomiędzy nimi obiema.
- Płomienna Pręgo... -zaczęła niepewnie zastępczyni Klanu Wilka.- Respektuję Twój wybór, ale... chciałabym ostatni raz, przeżyć z Tobą coś niezwykłego i...
Kocur dostrzegł zmieszanie niebieskawej kotki, już pewien tego co powie. Chciała mieć z nim kocięta, ponieważ to jedyny kocur, którego darzyła tak silnym uczuciem. Nie chciała przeszkadzać Pustułkowemu Dziobu w jego relacjach, lecz jeżeli zastępcza Klanu Nocy się zgodzi na tę propozycję.
- Dobrze, zgadzam się. Lecz obiecaj, że będziesz się nimi dobrze opiekować, i nikomu nic nie powiesz... -liznął ją czule po łbie, a łzy nabiegły jej do krystalicznie niebieskich ślepi.
Płomienna Pręga czule się o nią otarł, a po sekundzie oba koty poturlały się na polanie. Stado świetlików wzbiło się ku czarnemu, aksamitnemu niebu, a rudawy zastępca złapał Milczącą Sadzawkę za kark.

/-/

Minęło wiele wschodów słońca od tego zdarzenia.
Jednak Milcząca Gwiazda ostatnio źle się poczuła, i natychmiast sobie przypominała o Płomiennej Prędze. Kochali się, tej gwiaździstej i zimnej nocy, a ona nie wiedziała, iż nosi w sobie nowe życie. Ta myśl napełniała ją strachem i jednocześnie przerażeniem, gdy poddawała się badaniom Widmowego Wilka.
- Gratulacje, Milcząca Gwiazdo. -zamruczał szary medyk, uśmiechając się.- Jesteś w ciąży. Kto jest ojcem, jeśli mogę wiedzieć?
Niebieskawa kocica odwróciła łeb i zamknęła ślepia. Wiedziała, iż może domówić udzielenia tej informacji, i chętnie skorzysta z tego przywileju.
- Mam prawo nie powiadamiać nikogo, kto jest ojcem kociąt. -odparła trochę zbyt oschle kotka, przepraszająco schylając niebieskawy łeb.
Oczy medyka, o kolorze zieleni lasu, uważnie przypatrywały się ciężarnej kotce. Schylił jednak tylko łeb, pozdrowił ją i poszedł mieszać zioła.
Milcząca Gwiazda jak z procy wystrzeliła z legowiska medyka i zaczęła biec w kierunku miejsca schadzek. Akurat przechodził tędy patrol Klanu Nocy, i dziwnym trafem, wyczuła tam Płomienną Pręgę. Kocur chyba poczuł to samo, bo chwilę później, jego rudo-pręgowany łeb wyjrzał zza krzewów.
- Mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość... -oznajmiła liderka Klanu Wilka, zdyszanym i szczęśliwym tonem

<< Płomienna Pręgo? >>

Od Szramy

Sowa wygoniła szarawego kocura na poszukiwania Kryształki, której nie było od przeszło tygodnia. Szrama niechętnie ruszył swój wielki tłusty zad, lecz w końcu ruszył, na poszukiwania ślepotki. Bał się znowu nawinąć partnerce, ponieważ zdjął Widoczka i dostał wielkie manto. Brr, to było okropne.
Przechadzał się terenami Klanu Nocy, bo tutaj przyprowadziły go ślady małej kotki. Była sprytna, chowała się za krzewami, jednak przy tym rozdrożu jej zapach mieszał się z jakimś kotem, właśnie z tego Klanu. Kocur, młody, zapewne wojownik, bo nie pachnie uczniem.
- Zabrał ją do obozu, cholera. -warknął pod nosem kocur, jeżąc brudne futro.
Nagle krzewy zaszeleściły, a z nich wyszedł kocur i... Kryształka! Ta malutka koteczka rozmawiała z nim, jak gdyby nigdy nic. Dreptała wesoło, lecz uśmiech zszedł jej z pyska, widząc swojego ukochanego ojczulka. Przystanęła, patrząc mu głęboko w ślepia, pochyliła posłusznie łebek i podeszła do niego. Wojownik spojrzał się na kocię i na brudnego samotnika, a w jego oczach pałał gniew bojowy.
- To Ty ją tak skrzywdziłeś?
Kocur przechylił łeb, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. Faktycznie, koty z Klanów są dziwne, ale żeby rzucać jakieś bezsensowne oskarżenia tak na wiatr? Szrama napiął się jak wojownik, stał się dwukrotnie większy, przez jego grubą sierść i wysyczał, spluwając na kocura.
- Uważaj sobie, mysi bobku, bo zaraz przerobię Cię na wronią strawę.
Takie ostrzeżenie nie zniechęciło kota, wręcz przeciwnie, skoczył wprost na samotnika. Szrama, jednak, spodziewał się tego ataku i płynnie odsunął się w bok, posyłając kota w piasek. Gdy wojownik kaszlał, dusząc się na glebie, szarawy kocur złapał kocię za kark i zaczął uciekać. Za sobą słyszał tylko odległy tupot łap i dyszenie wojownika na karku. Przyśpieszył.

(Szkarłatny Wicher? Kryształka?)

Nowa wojowniczka Klanu Nocy!

Zamglona Ścieżka | Wojowniczka | Klan Nocy

Mroczne Serce! (Klan Nocy)

Mroczne Serce|wojownik|Klan Nocy

29 czerwca 2017

Od Szkarłatnego Wichru CD Srebrnego Pyska/Malinowej Gwiazdy

W obozie panowała cisza. Nikt się nie poruszał, ani nawet nie śmiał odezwać. Szkarłatny widział, że niektórzy nawet wstrzymali oddech. Wszystkie oczy były skierowane na Srebrny Pysk, stojącą dumnie nad ciałem liderki, wodzącą wzrokiem od kota do kota.
Jednak ten szok nie trwał długo. Płomienna Pręga nagle, w dwóch szybkich susach, napędzanych wściekłością, rzucił się na wojowniczkę. Widać było, że z chęcią to jej skręciły kark. Za to mina kotki wyrażała, że mu na to nie pozwoli.
Zanim jednak oba koty zdążyły zacząć walkę, kilku wojowników podbiegło by ich powstrzymać. Szkarłatny z początku myślał, że po to, aby zapobiec większemu rozlewowi krwi. Jednak gdy zauważył syczące do siebie wrogo koty, zrozumiał, że sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana niż mu się wydawało. Kocur należał już do klanu jakiś czas i czuł się jego częścią. Jednak dopiero teraz zauważył jak jego klan jest podzielony. Nic nie było takie, na jakie się wydawało.
Płomienna Pręga podbiegł do wstającej już liderki. Nastał gwar, koty zaczęły się sprzeczać. Każdy zaczął obrzucać innych podejżliwymi spojrzeniami, nie wiedząc kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Niektórzy jednak nie ukrywali swojego zdania, pokazywali je wyraźnie i głośno. Zbyt głośno.
Szkarłatny nie chciał wyrażać się po żadnej ze stron. Chciał zachować neutralność tak długo, jak to możliwe. Wiedział jednak, że za neutralność się płaci, a cena niekiedy jest bardzo wysoka. Czasami wręcz niemożliwa do spłacenia.
Skąd miał jednak wtedy wiedzieć, że ta kłótnia to dopiero początek? Tego, co wydarzyło się dalej nie spodziewał się. Nie był na to przygotowany. Nikt nie mógł być przygotowany na coś takiego.

<Klanie Nocy?>

Od Malinowej Gwiazdy CD Pszczelego Miodu, Srebrnego Pyska

Ostatni raz obrzuciłam spojrzeniem dwoje młodych kotów. Wojowników, którzy nie byli zbyt długo na tej ważnej randze, a mimo wszystko to ich wybrałam na towarzyszących mi do Księżycowej Zatoczki, a nie kogoś starszego, doświadczonego. Powoli traciłam nadzieję, że ktokolwiek jeszcze jest mi lojalny, ale wiedziałam, że jej rodzina z pewnością nic nie będzie do niej miała. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Powoli wkroczyłam do ciemnej jamy czyjnie patrząc na łapy by nie przewrócić się na tej kamienistej drodze wiodące mnie w dół, w dół i dół. Nagle oślepił mnie błękitny blask, który tak bardzo był mi znany. Mimo wszystko się bałam. Bałam się tego co przekaże mi Gwiezdny Klan. Bałam się... najgorszego. Powoli podeszłam bliżej do blasku i usiadłam przy nim, zamykając oczy. Nie wiedziałam, że jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane poczuć uczucie towarzyszące snu z Gwiezdnymi...
Wokół mnie rościągał się las, a wśród niego wysokie sosny i mniejsze świerki. Między nimi rosła wysoka trawa i krokusy, więc nie byłam w teraźniejszości. Po co Klan Gwiazdy przywlókł mnie w dobrze znane miejsce?
Przedemną pojawiła się jednak szara postać, której nie widziałam dokładnie przez panującą tu mgłę. Łkała cicho, jednak kiedy ktoś przybiegł nad rzekę ona szybko uciekła. Zanim zdążyłam nad tym pomyśleć przed moimi oczami pojawiło się kolejne znane mi miejsce, czyli... obóz. Tyle, że tym razem prosto do moich nozdrzy szedł od niego zapach strachu i śmierci, a przed obozem krew. Nagle mignęły mi przed oczami żółte oczy i obudziłam się. Znowu byłam w tym samym miejscu co najgorsze było to, że nic z tego nie zrozumiałam. Płacz, śmierć, oczy? To razem zupełnie nie miało sensu. Potrząsnęłam głową i szybko wstałam z zawiedzeniem ruszając w górę. Gdy zobaczyli moje zażenowanie dwójka wojowników od razu spojrzeli po sobie.
- Czy to coś złego? - Spytał niepewnie Palący Piorun, a ja nieodpowiadając na jego pytanie kazałam iść na przód ponownie podnosząc głowę do góry. Nie powinnam mówićo moim niezwykłym śnie... Im.
Kiedy szliśmy przypomniało mi się, jak kilkadziesiąt księżyców temu szłam do tego miejsca z Lodowym Sercem. Wtedy wszystko było w jak najlepszym porządku. Czarna Gwiazda, Wodna Gwiazda wszyscy rządzili lepiej, oni... Nagle przystanęłam i zerknęłam delikatnie w górę. Czy po to Gwiezdny Klan mnie tu ściągnął? Po to bym stała sobie sprawę co tak naprawdę robiłam źle?
Wierzyłam szczerze w swój klan. Lojalnych wojowników, którzy zmierzali do potęgi, a tak naprawdę... Nielojalnych? Tylko złość i aroganckość trzymała ich na wodzy, a teraz poczuli, że nie mam co im zrobić.
Spojrzałam na moich towarzyszy podróży, ale szybko spojrzałam znowu na Srebrną Skórkę. Bzdura!
Powoli weszliśmy do obozu, gdzie powitał nas tłum, chcący się dowiedzieć wszystkiego co tam się działo. Kiedy zobaczyłam jednak szare futro Srebrnego Pyska szybko wyszłam z tłocznego miejsca zostawiając wojowników przy wyjściu z obozu. I wtedy usłyszałam krzyk, więc przyśpieszyłam i wbiegłam do legowiska starszyzny, a nakrapiane ciało upadło do moich łap. Gdy ze strachem zerknęłam na szarą kotkę zupełnie nie pasowała mi do moich wcześniejszych myśli. Wtedy moje całe przeczucia wyparowały i moim ciałem zaczął władać smutek i strach.
- Oj, nie! - pisnęłam nagle i odskoczyłam do tyłu - Nakrapiany Kwiecie... Czy ona?...
- Nie żyje - wydusiła w końcu Srebrny Pysk. Odwróciła zapłakane oczy w kierunku liderki. - ONA NIE ŻYJE!
I wtedy wszystko zaczęlo toczyć się samo. Wypełniała się przepowiednia. Przed obozem była plama krwi, a wokół niej unosił się zapach śmierci. I wtedy Srebrny Pysk skoczyła na mnie, a ja poczułam okropny ból na szyi.
- TO ONA! TO PRZED NIĄ OSTRZEGAŁ MNIE GWIEZDNY KLA...
To jedyne co zdążyłam powiedzieć przed nastaniem ciemności.

<Klan Nocy?>

28 czerwca 2017

Od Fioletowej Chmury do Wichrowej Łapy

Uśmiechnięta podreptałam do legowiska uczniów. Chyba pierwszy raz byłam w tak dobrym humorze! Leżeli tam tylko Burzowa Łapa, i czarna kotka, Wichrowa Łapa. Był też oczywiście Gradowa Łapa, tylko że został uczniem Kwiecistego Wiatru, a więc spał w legowisku medyka.
-Wichrowa Łapo, pora na trening!- trąciłam uczennicę nosem. Kotka patrzyła na mnie swoimi żółtymi, na wpół otwartymi oczami.- Rozbudź się do końca, czekam na ciebię przed obozem.
Wyszłam rozglądając się po obozie. Z legowiska wojowników wyszła Iskra. Napięła się i ziewnęła otwierając szeroko pysk pokazując białe zęby.
-Hej, Iskra!- zawołałam kotkę podchodząc do niej. Od razu odwróciła swój rudy, pręgowany pysk w moją stronę.- Co tam?
-Eh, nic. Widzę, że jesteś w wyjątkowo dobrym humorze.- miauknęła na mój widok.
-Przecież trening ze świeżo upieczoną uczennicą to sama przyjemność!- uśmiechnęłam się. Kotka zaśmiała się lecz po chwili stanęła jak wryta. Pobiegła do kąciku ogrodzonym jałowcem. Dało się słyszeć też ,,Burzowa Łapo, wstawaj!". Westchnęłam, poczym usłyszałam tupot łapek. Czarna uczennica podbiegła do mojego boku.
-Szybka jesteś.- uśmiechnęłam się.- No to choć.
Kierowałam się w stronę wyjścia, a Wichrowa Łapa poszła za mną. Kiedy już wyszliśmy, patrzyła na wszystko szeroko otwartymi oczami. Znalazłam miejsce, w którym postanowiłam poduczyć kotkę teori i usiadłam. Wichura popatrzyła na mnie, a ja dałam jej znak, żeby usiadła.
-No dobrze... Wiesz, jakie są rangi w klanach?
-Lider, zastępca, medyk, uczeń medyka, wojownik, uczeń, królowa, kocię.
-I starszy.- dokończyłam.- Miałaś prawo zapomnieć, zwłaszcza, że w naszym klanie nie ma starszych. Nie we wszystkich są starsi. Królowe i kocięta zresztą też nie, ale to często się zmienia. No to teraz coś co powinnaś wiedzieć. Jak nazywa się liderka twojego klanu?
-Biała Gwiazda.- odpowiedziała pewnie.
-A zastępca?
-Lamparci Krok.
-A medyk i jego uczeń?
-Kwiecisty Wiatr i Gradowa Łapa.
-Bardzo dobrze! Wojowników nie będę ci kazała już wymieniać, ale kto jeszcze został w żłobku?
-Mama i Nocek!
-Teraz coś trudniejszego. Wiesz jak nazywa się lider Klanu Klifu?
-Agrestowa Gwiazda?
-Tak. A wiesz jak ma na imię liderka Klanu Wilka?
-Chyba Miodowa Gwiazda.
-A Klanu Nocy Malinowa Gwiazda. Bardzo dobrze ci idzie!
<Wichrowa Łapo?>

Od Lawendowego Płatka CD Milczącej Sadzawki (Gwiazdy)

Lawendowy Płatek, po krótkiej chwili, spojrzała na siedzącą obok Milczącą Sadzawkę. Czuła, iż jej przyjaciółka odczuwa to samo, po stracie Księżycowej Łapy, co ona.
- Tęsknisz za nią? - Zapytała, podejrzewając jednocześnie odpowiedź. Milcząca Sadzawka pokręciła twierdząco głową.
- Chciałabym, żeby tu była, uśmiechając się szeroko, jak to robiła zawsze... - w oczach nowej wojowniczki pojawiły się łzy.
- Kiedyś ją razem zobaczymy, ty i ja, gdzieś na Srebrnej Skórze w księżycową noc, bo tak właśnie chciała mieć na imię jako wojowniczka. Tobie, Milcząca Sadzawko, szybciej będzie ją zobaczyć. Zobaczysz ją na pewno w Księżycowej Zatoczce, mianowana tam na liderkę Klanu Wilka. Łączy was przecież silna więź, której nikt nie zerwie...
Po policzku Lawendowego Płatka przepłynęła słona łza. Ponownie zamknęła oczy, próbując nie popaść w rozpacz.Tak bardzo za nią tęskniła... Jednak kiedyś ją zobaczy, kiedyś się razem spotkają, pośmieją, zrobią rzeczy, które nie dane im było zrobić tutaj.
Niebieskooka czuła obecność swojej siostry. Ona tutaj była, patrzyła się na dwie wojowniczki, siedzące skarpie klifu, rozmyślające nad ukochaną kotką. Lawendowy Płatek była tego pewna. Jednak nie zapytała o to.
- Co byś chciała się o niej dowiedzieć, Milcząca Sadzawko? - spojrzała na byłą mentorkę, uśmiechając się lekko do niej.

Milcząca Gwiazdo?

Od Lamparciego Kroku C.D. Białej Gwiazdy

Lamparci Krok zmrużył oczy. Biała Gwiazda miała jednak rację. Klan Burzy nie jest przecież Klanem Nocy, żeby bezpodstawnie atakować inne klany. Potrzebna była pewność, że Klan Wilka naprawdę zasłużył na atak.
- Wyślę patrol na poszukiwania - powiedział w końcu. - Ale obiecuję ci Biała Gwiazdo, jeżeli znajdą choćby jeden dowód, że Deszczyk jest na ich terytorium poprowadzę do ataku grupę, nawet bez twojej zgody.
Biała Gwiazda skinęła głową.
- Powinnaś porozmawiać o tym z Kwiecistym Wiatrem - dodał na koniec zastępca.
- Miałam właśnie zamiar to zrobić - mruknęła i odeszła w kierunku legowiska medyka. Lamparci Krok tymczasem zebrał grupę na poszukiwania...

Patrol nic nie znalazł. Ani dowodów, ani tropów samotniczki. Co gorsza ich wyprawa powiązała się ze spotkaniem z psami. Sowi Szpon został poważnie ranny, ale dzięki staraniom Kwiecistego Wiatru jego rana szybko się zagoiła. Co więcej nieszczęsne kociaki wyprawiły się poza obóz. Wywołało to panikę całego klanu. Lamparci Krok nawet nie czekał, tylko od razu wyruszył na poszukiwania kociaków. Znalazł grupkę dość daleko od obozu, gdzie maluszki drażniły się z broniącą ścierwa wroną. Kocur spanikował, gdy zobaczył jak szary ptak rzuca się na jednego z kociaków. Ruszył do ataku, a przerażona wrona odleciała.
Jej ofiarą okazał się być mały Gradzik, chyba najbardziej narwany z kociaków. Ptaszysko podrapało jego kark i okolice oka. Lamparci Krok, zły na siebie, ze sam wyruszył na poszukiwania starał się jak najszybciej zaprowadzić maluchy do obozu, aby kociaka mogła obejrzeć Kwiecisty Wiatr. Gdy obóz był już w zasięgu wzroku kazał pozostałym iść prosto przed siebie, a sam, poganiając Gradzika jak tylko się da popędził do obozu.
Medyczka zajęła się młodzikiem. Gradzik miał spędzić u niej kilka dni, ale jego rana nie była poważna. Lamparci Krok został bohaterem klanu, a maluszki otrzymały surowe upomnienie. Wszystkie jednak otwarcie przyznawały, że cała wyprawa byłą pomysłem Gradzika, który miał dwa ambitne plany; chciał zapolować dla klanu, aby zdobyć uznanie i odnaleźć samotniczkę, która porwała Deszczyk.
Biała Gwiazda, choć była zła uznała, że kociaki nie zasługują na karę. Miały nieco racji, ponieważ były już bardzo duże i zdolne do polowań, ale trochę zbyt mało cierpliwe. Zaledwie dzień wcześniej Biała Gwiazda skonsultowała ze swoim zastępcą ich pasowanie na uczniów i powiadomiła o tym potencjalnych mentorów. Teraz z dumą powitała kocięta nie jako Wichurkę, Sztormka i Burzyka, a jako Wichrową łapę, Sztormową Łapę i Burzową Łapę. Gradzik niestety nie został uczniem, ponieważ nie pozwalały na to ani rany, ani moralność klanu.
Gdy w końcu wyzdrowiał Biała Gwiazda gotowa była poprowadzić ceremonię jego pasowania.
- Gradziku, ukończyłeś sześć księżyców, nadeszła pora, abyś został uczniem - zaczęła liderka. - Od teraz będziesz znany jako Gradowa Łapa, twoim mentorem zostanę ja.
Jednak wtedy do Białej Gwiazdy podbiegła Kwiecisty Wiatr i szepnęła liderce coś do ucha. Zaskoczona Biała Gwiazda zastrzygła uszami.
- Eh... - westchnęła w końcu Biała Gwiazda. - Gradowa Łapo, Kwiecisty Wiatr poinformowała mnie, że chciałeś wybrać inną drogę?
Młody uczeń skinął nieśmiało głową.
- Powinniście byli poinformować mnie o tym wcześniej! - Liderka była wyraźnie oburzona. - W takim razie, za przeproszeniem dla Klanu Burzy i Klanu Gwiazdy, oczywiście, muszę powiedzieć, że mentorem Gradowej Łapy zostanie Kwiecisty Wiatr, szkoląc go na ścieżce medyka.

Szczęście z nowego ucznia medyka nie trwało jednak długo. Uczniowie często denerwowali swoich świeżych mentorów i działali im na przekór. Właśnie podczas jednego z takich działań stała się tragedia. Cały dzień nikt nie widział Sztormowej Łapy. Klan zwrócił na to uwagę dopiero wieczorem, kiedy uczniowie kładli się spać. Blady Świt poleciła wyprawić grupę na poszukiwania ucznia, była bardzo zmartwiona o syna. Lamparci Krok już zebrał grupę poszukiwawczą, kiedy z nieba zaczął padać śnieg. Powolne opady szybko zmieniły się w burzę, podczas której na zmianę padał śnieg i lodowaty deszcz. Zastępca nie mógł ryzykować życia i zdrowia wojowników, dlatego postanowiono zostawić eskapadę na następny ranek.
Zastępca przewodził porannemu patrolowi. Szli wzdłuż granicy z Klanem Wilka, szczególnie obserwowanej w ostatnim czasie, kiedy wyczuli zapach młodego ucznia. Od razu popędzili jego tropem i nieopodal granicy, bardzo blisko siedliska owiec odnaleźli jego martwe ciało. Cały patrol był w szoku. Lamparci Krok polecił jednak wojownikom nic nie dotykać. Uważnie obejrzał ciało ucznia. Młodzik był po walce z wyraźnie silniejszym kotem. Nigdzie nie było krwi, ale łatwo można było dostrzec, że kociak zmarł w czasie walki. Jego oczy było otwarte szeroko. Miał też wyraźne ślady po ugryzieniu na szyi, więc łatwo się domyślić, ze został uduszony.
- Lamparci Kroku... Wyczuwam zapachy patrolu Klanu Wilka, wczorajsze - odezwała się Iskrzące Futro. - Możliwe... możliwe...
- Minęło sporo czasu od zniknięcia Deszczyka - powiedział Sowi Szpon, który był z nimi. - Była mała i nie rozumiała, że jest częścią Klanu Burzy, ale Sztormowa Łapa... Lamparci Kroku, sam dobrze wiesz, na czym polega należenie do jednego klanu i bycie częścią drugiego.
- Rozumiem co masz na myśli - westchnął czarny. - Sztormowa Łapa był dla nich za duży, wiec go zabili. Wracajmy do obozu. Sowi Szponie, razem poniesiemy Sztormową Łapę. Przysięgam, ze zaraz po jego pochowaniu Klan Burzy wyruszy do ataku! Nie pozwolimy tym nędznym mysim bobkom z nami zadzierać!

<Biała Gwiazdo? Iskrzące Futro?>

Od Nocka

- Naprawdę? – oczy Nocka rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Tak – Fioletowa Chmura uśmiechnęła się do swojego przybranego syna.
- To znaczy... to znaczy, że ponad... – tu zrobił krótką przerwę na przeliczenia – że ponad połowa Klanu Burzy pochodzi z zewnątrz! – spojrzał wielkimi jak spodki oczami na wojowniczkę.
- Widzisz, nie jesteś jedyny – uśmiechnęła się do kociaka. – To nie jest takie złe.
- Złe? Nigdy nie mówiłem, że to złe – uśmiechnął się szeroko.
Kotka spojrzała na niego zdziwiona.
- Ale przecież mówiłeś, że nikt nie rozumie jak to jest i...
- Co? Przecież połowa Klanu jest taka jak ja!
W tym momencie Fiolet była naprawdę zbita z tropu.
- A-ale ty p-przecież... – zamknęła pyszczek z niedowierzaniem. Nocek patrzył na nią swoimi jasnymi oczami, uśmiechając się bez wyrazu.
Wojowniczka zmusiła się do uśmiechu, polizała Nocka po głowie i wyszła, prawdopodobnie nie rozumiejąc o co chodziło kociakowi.
Bo w rzeczywistości zalewał go wstyd i poczucie winy, które próbował ukryć za uśmiechem.
W tym momencie coś sobie postanowił.
Spełni życzenie Fiolet.
Stanie się najlepszym wojownikiem Klanu Burzy.

27 czerwca 2017

Od Szkarłatnego Wichru CD Kryształki

Liderka głośno westchnęła. Szkarłatnemu wydawało się, że zaraz coś powie, jednak zamiast niej głos zabrał Płomienna Pręga.
- W takim razie zabierz proszę tego kociaka do żłobka, bo chyba nic nam nie powie.
Po tych słowach oba koty odeszły, a Szkarłatny znów został sam na sam z kociakiem.
- Słyszałaś. Chodź. - polecił, ale widząc niechęć kociaka dodał - Chyba, że mam tam cię zanieść.
Mała kotka mruknęła coś pod nosem i bardzo niechętnie, ale ruszyła za nim.
- Nie bądź taka naburmuszona. Nawet jakbyśmy cię puścili, zamarzłabyś. Zresztą, skoro tak jak mówiłaś, takie złe i trudne jest życie samotnika, Malinowa Gwiazda pewnie nie miałaby nic przeciwko, gdybyś zechciała zostać w klanie. Mogłabyś sobie wybrać nowe imię, skoro tak nie chcesz zdradzić starego.
W końcu dotarli na miejsce.
- Przemyśl to - dodał Szkarłatny - i nie próbuj uciekać, dobrze? Wszędzie są wojownicy pilnujący obozu, poza tym jest tak zimno, że zamarzłabyś.
Mała kotka przez chwilę na niego patrzyła, jednak chyba nie uznała go godnego jej odpowiedzi, więc wiedząc, że Szkarłatny nie odejdzie, posłusznie weszła do żłobka.
Wojownik przez chwilę jeszcze tam stał, jednak w końcu odszedł, zająć się innymi sprawami.

<Kryształko? Zdradź Sowę, będzie ciekawie xD>

Od Szkarłatnego Wichru CD Fioletowej Chmury

Szkarłatny sam do końca nie wiedział dlaczego tam wrócił. Z samego rana wyruszył w to samo miejsce, gdzie przeddzień spotkał czarnego kociaka i niebieską kotkę. I o dziwo właśnie ta sama kotka nagle pojawiła się między drzewami.
Na jej widok od razu syknął.
- Chciałam cię przeprosić - podjęła - Nie chciałam, by coś się stało małemu. Gdyby nie chodziło o niego, nie zachowałabym się tak.
Szkarłatnego zaskoczyły te słowa. Przepraszała go?
- Nie przejmuj się. Gdybym też miał dziecko i o nie chodziło, pewnie też bym się tak zachował.
Przez chwilę trwali tak w milczeniu.
- To twój syn, tak? - zaczął w końcu Szkarłatny
- Tak... to znaczy, nie do końca... - przerwała, więc Szkarłatny musiał ją zachęcić do dokończenia.
- Nie do końca...?
Wojowniczka westchnęła.
- Nie jest moim rodzonym dzieckiem, jednak... jest dla mnie jak syn.
- Rozumiem.
Kotka spojrzała na niego wzrokiem mówiącym, że wcale nic nie rozumie. Szkarłatny wyraźnie widział, że coś ją dręczyło. Chciał zapytać o co chodzi, jednak zawahał się w ostatnim momencie, myśląc, że pewnie nie będzie chciała mu, obcemu kotu z innego klanu, się zwierzać. Dlaczego w ogóle z nim rozmawiała? Wtem przypomniał sobie o zasadach dobrych manier.
- Tak w ogóle - zaczął - nazywam się Szkarłatny Wicher.
- Ja Fioletowa Chmura. - odparła

<Ratuj akcję, Fiolet...>

Od Wrzosowej Łapy CD Szkarłatnego Wichru

Terminator pędził do obozu, trzymając w pysku rybę, a mina jego wyrażała więcej, niż można sobie wyobrazić. Kolorowe oczy ciasno ściśnięte w szparki nie okazywały w tej chwili złości, tylko niezwykłą dumę. Był zadowolony z udanego polowania, ale w większej części z tego, jak łatwo udało mu się uciec zaspanemu wojownikowi! Jako, że z natury był dosyć wredny, pomyślał, że zabawnym będzie narobić Szkarłatnemu trochę problemów. W końcu, tamten miał za zadanie upilnować niesfornego ucznia, co niekoniecznie mu się udało. Z tą myślą Wrzosowa Łapa wparował do obozu. Rzucił upolowaną ofiarę na stos zwierzyny, po czym długim susem podskoczył do legowiska Malinowej Gwiazdy. Krótkim miauknięciem wywołał liderkę i zaraz kremowa kotka stanęła u jego boku. Z początku nie zwróciła uwagi na nieobecność białego, ale szybko się zorientowała. Nim czekoladowy zdążył zacząć, sama zapytała:
- Przyszedłeś sam? Gdzie Szkarłatny Wicher? - końcówka jej ogona drgała ze zdenerwowaniem. 
- Usnął nad rzeką, gdy polowałem - parsknął rozbawiony Wrzos.
W tej chwili oboje zobaczyli owego wojownika, który zdyszany wbiegł do obozu. Pewnie szedł śladami Wrzosowej Łapy. Uczeń uśmiechnął się pod nosem tak, by przywódczyni tego nie zauważyła. Liczył na to, że pręgowany otrzyma jakąś karę za niedopełnienie obowiązku. 

<Szkarłatny Wichrze? Malinowa Gwiazdo?>

Od Szkarłatnego Wichru CD Pszczelego Miodu

Kotka zaskoczyła Szkarłatnego tym nagłym gestem. Nie protestował jednak i to nie tylko ze względu na ogromne zimno. Wtulił się w jej piękne, szylkretowe futro, takie ciepłe w tym mroźnym dniu.
Tak też resztę dnia, czekając na koniec deszczu, spędzili na pogawędkach i dogryzaniu sobie nawzajem.
***
Przez następne dni, a może nawet księżyce, gdy Szkarłatny tylko wychodził z legowiska, Pszczela już na niego czekała. Lub on na nią. Chodzili razem na polowania, niekiedy też na patrole, a czas wydawał się płynąc wolniej, gdy byli razem. Niestety, mimo częstych polowań, coraz rzadziej wracali ze zdobyczą w pysku. Dni robiły się coraz krótsze i coraz zimniejsze. Zielony niegdyś las, teraz otulony był białym puchem, nawet rwąca rzeka niemalże cała zamarzła. Kocur i kotka jednak zdawali się nie zauważać tej nieprzychylnej pogody i pomimo ogromnego mrozu, czasami wręcz drżąc, i tak wychodzili wspólnie na łowy.
Tego dnia nie było inaczej. Rano, a że ranki były już późno, to o wschodzie słońca, razem ruszyli nad rzekę.
- Pięknie! - krzyknęła Pszczela, gdy dotarli. Nie zachwycała się jednak zbyt długo widokiem, tylko podbiegła do lodu okalającego rzekę.
Szkarłatny przyjrzał się widokowi. Wschodzące słońce pięknie barwiło niebo na kolor róż i jasne złoto, które wydawało mu się piękne, niczym oczy Pszczelej.
Podszedł do wchodzącej na lód kotki.
- Chyba nic z tego - powiedział, patrząc na niemalże całą zamrożoną rzekę - chodźmy gdzieś indziej.
- Aż tak ci się śpieszy?
Wojownik już przyzwyczaił się do takich kąśliwych uwag kotki. Pszczela, nie czekając na jego odpowiedź, szła ostrożnie po lodzie, zbliżając się do jedynego niezamarzniętego centrum, gdzie rzeka miała zbyt silny nurt, by całkowicie zamarznąć.
- Uważaj, bo jeszcze się lód załamie... - ostrzegł Szkarłatny
Jednak, jak to na złość bywa, nim jeszcze skończył wypowiadać te słowa, lód trzasnął głośno, a na jego tafli pojawiły się pęknięcia. Pszczela nie zdążyła nawet krzyknąć, bo nagle lód się załamał, a ona znalazła się w wodzie. Szkarłatny, przerażony nie na żarty, w jednej chwili znalazł się na skraju lodu, tylko po to, by widzieć jak wojowniczka płynie wraz z nurtem rzeki.
Co robić!?
Wojownik wiedział, że kotka umie dobrze pływać, jednak w takiej zimnej wodzie i to jeszcze o takim silnym nurcie, nawet najlepszy pływak nie miał szans. Kocur był rozsądny, więc nie rzucił się za nią do wody, bo to sprawiłoby jedynie, że oboje by zamarzli.
Jednak te wahania trwały zaledwie ułamek uderzenia serca.

<Pszczeli Miodku?>

Od Fioletowej Chmury C.D. Szkarłatnego Wichru

-Ty Lisi Wrzodzie, zaatakowałeś mojego syna!- wrzasnęłam i ponownie walnęłam kocura łapą, tym razem w jego pręgowany pysk, a dokładniej w czoło. Kocur syknął ukazując białe zęby, jakby chciał mnie nastraszyć.
-Nie atakowałem go, Borsuczy Bobku!- krzyknął. Najeżyłam się tak, że miałam sierść niczym Rozmyty Pył. Ugryzłam go w ucho, chociaż znając moje kły zapewne poczuł jedynie ukłucie. Szarpnął się, a ja szybko je puściłam. Kocur udrapnął mnie w pysk, a po moich krótkich wąsikach spłynęła krew. Fuknęłam uchylając się przed następnym atakiem. Najbliżej była jego łapa więc próbowałam także ją ugryźć, co poskutkowało. Nagle między nas wszedł Nocek.
-Błagam was, przestańcie!- krzyknął. Odetchnęłam i cofnęłam się o krok.
-Masz rację, chodźmy.- Delikatnie chwyciłam Nocka za kark, chcąc zanieść go do obozu.
-Na przyszłość radzę pilnować dzieciaka!- powiedział na koniec, a ja podniosłam wysoko ogon.
~|~
Położyłam czarnego kociaka na miejscu ułożonym mchem. Zlizałam z jego szyi to, co wyciekło z mojej rany.
-Nocku, nie możesz wychodzić sam z obozu...
-A wojownicy mogą?- Kociak usiadł podwijając pod siebie łapki.
-Wojownicy przeszli szkolenie, umieją walczyć w razie niebezpieczeństwa, a ty jesteś kociakiem. Jeszcze zdążysz się tego nauczyć.
-Ty mnie nauczysz?
-Nie mogę, jako ucznia mam już Wichrową Łapę... A poza tym, matki nie uczą dzieci, chyba że klan jest bardzo mały.
-Ale ty nie jesteś moją mamą!
-Tak jakby jestem... Posłuchaj Nocku, przyniosłam cię tutaj byś mógł być wielkim wojownikiem, i na pewno nim będziesz. Byłeś bardzo odważny, kiedy skoczyłeś mu na pysk.
-Dziękuje... Ale co z moimi rodzicami? Tymi prawdziwymi?
-Nie wiem. Nie wiem czy w ogóle żyją. Ale czuć było jakiegoś kocura, najprawdopodobniej był to twój ojciec.
-Czyli żyje!- ucieszył się.
-Niewiadomo, czy coś już go nie zabiło. A co do moich rodziców... Nie urodziłam się w klanie, jestem pieszczoszką i to na dodatek hodowlaną, ale uciekłam do lasu. Mamę zabił samotnik, tata nas zostawił, a najpewniej z rodzeństwa została mi tylko Iskra, ale i tak jest moją siostrą przyrodnią.
-Przykro mi.
-E tam. No, kładź się już spać. Ja muszę iść.
Wstałam i poszłam jeszcze do legowiska uczniów, by przekazać uczennicy, że trening rozpoczynamy o szczytowaniu słońca. Miałam jeszcze coś do załatwienia.
~|~
Był zimny poranek, zbliżałam się do granicy z Klanem Nocy. Chciałam porozmawiać z tamtym kocurem, na szczęście znalazłam go tam. Na mój widok od razu syknął.
-Chciałam cię przeprosić. Nie chciałam, by coś się stało małemu. Gdyby nie chodziło o niego, nie zachowałabym się tak.
<Szkarłat?>

Od Szramy C.D Mysiego Nosa

''O w tyłek, niezła z niej kotka, może nie jak ta syjamka wczoraj, ale dobra'' - pomyślał szarawy kocur, napinając mięśnie.
Musi zgrywać twardego samotnika, żeby ta zajęco- podobna kotka nie spróbowała go nigdzie szukać. Bał się cholernie, że znajdzie stodołę i kocięta, i będzie miał wpiepsz od Sowy. Więc syknął, splunął, a ta kocica również. Natychmiast ją zaatakował, zlał, kotka się broniła, ale już leżała na ziemi.
- Kochanie ty moje, uciekaj do Klanu, a ja sobie pójdę, dobra? -warknął Szrama, udając poważnego i silnego.
- Nigdy, nigdy, nigdy! -miotała się kotka w glebie.
Drapnęła go w zdrowe oko, aż zawył z bólu. Odskoczył od kotki, a ta stanęła na łapy. Trochę się chwiała, ale była gotowa do walki. Po chwili, kocur usiadł sobie na ziemi i uśmiechnął się przymilnie do kotki.
- Wiesz, mogę sobie pójść... -zaczął zalotnie, mrugając.
Kotka podniosła do góry brwi, nie wiedząc co się dzieje. Kocur zaczął się rozciągać, przeciągać, mrugać do kotki, polizał ją (prawie tracąc przy tym język). Miał ochotę ją dymać, ale raczej się nie da. Chyba, że ją zgwałci. Może nie, za bardzo bał się Sowy. Więc, korzystając z chwili nieuwagi, postanowił przykuć kotkę do ziemi.
- Przykro mi, ale teraz muszę Cię zabić, nie martw się. -powiedział do niej wesoło.
Kocica miotała się, coraz drapiąc go, ale ignorował pieczący ból. Gdy już zbliżał swe kły do gardła tej nieszczęśniczki, ona sama zaczęła szybciej i gwałtowniej oddychać, a jej oczy nabrały wyrazu przerażenia, coś zaszeleściło w krzakach.
- Hę? -warknął kocur.- Co znowu?

(Mysi Nos?)

Od Milczącej Sadzawki (Gwiazdy) '9 żywotów'

Kolejne dni mijały Milczącej Sadzawce szybko i raczej przyjemnie.
Mimo, że nadeszła Pora Nagich Drzew, zwierzyny ubywało i było niebywale zimno, a epidemia czarnego kaszlu wyniszczyła połowę Klanu.
Lecz były również dobre wieści- Liliowa Łodyga oraz Łososiowy Pysk zostali partnerami, a po pewnym czasie Liliowa Łodyga wybierała się do medyka. Czyżby to oznaczało, że biała przyjaciółka Milczącej Sadzawki jest w ciąży?
Tego ranka Milcząca Sadzawka miała zostać nową liderką Klanu Wilka. Wstała jako pierwsza, czyli jak zwykle i wyszła z ciepłego, zamszonego legowiska. Zimne powietrze uderzyło w nią całą mocą, aż kotka się zachwiała. Gdy oparła się mroźnemu podmuchowi, weszła na miejsce przemów. Jeszcze raz odtworzyła sobie całą mowę, kilka razy policzyła do dziesięciu uderzeń serca, aby się uspokoić i czekała na poranny patrol. Mimo wszystko, na dworze nadal było ciemno, chociaż na horyzoncie zaczęło się rozjaśniać, więc jutrzenka nadchodziła. Niebieskawa kocica poczekała jeszcze kilkadziesiąt uderzeń serca, aż zobaczyła Łososiowego Pyska, który miał dzisiaj prowadzić poranny patrol.
- Wszystkie koty, niechaj zbiorą się pod Wielkim Głazem! -Milcząca Sadzawka wrzasnęła uroczyście, aby być pewną, że wszystkie koty ją usłyszą.
Wojownicy zaczęli wygrzebywać się ze swoich legowisk, patrząc na byłą zastępczynię, teraz przyszłą liderkę. Niektórzy stali, marznąc, natomiast inni usiedli na śnieżnym puchu, ignorując wilgoć futra. Rzeczą pewną jest, że wszyscy ją uważnie słuchali, zadzierając łby do góry.
- Jak zapewne wiecie, niedawno zginęła nasza waleczna liderka, Miodowa Gwiazda. -niebieskawa kotka zaczęła powoli, mówiąc swoim dystyngowanym tonem.- Doprowadziła Klan Wilka na sam szczyt, a ja mam zamiar kontynuować jej plany. Nasza droga liderka zapewne jest już w Klanie Gwiazdy i poluje z naszymi walecznymi przodkami. Tymczasem, ja ruszę do Księżycowej Zatoczki i odbiorę dar dziewięciu żywotów. Zostawiam Klan pod opieką dwóch kotów- Liliowej Łodygi oraz Pustułkowego Dziobu.
Pomarańczowo-oka skinęła białym łebkiem, tak samo, jak szarawy, postawny kocur. Obaj wojownicy skinęli na siebie łbami, na znak szacunku, a kocur mrugnął przyjacielsko do Milczącej Sadzawki. Kotka była bardzo podekscytowana, chociaż trzymała emocję na wodzy. Potem zeskoczyła z Wielkiego Głazu i skierowała się do legowiska medyka, a odsuwając bluszcze, uderzył w nią smród choroby i lekki, słodki aromat ziół. Szczerze mówiąc, przez tą nieprzyjemną mieszaninę zapachów, chciała się zwymiotować. Zignorowała nieprzyjemne uczucie i zwróciła się do szarego, w ciemniejsze pręgi, medyka.
- Witaj, Widmowy Wilku. Mam nadzieję, iż będziesz mi towarzyszył w podróży do Księżycowej Zatoczki. -po tych słowach, niebieskawa kotka skinęła łbem, na znak szacunku.
- Będzie to zaszczyt i obowiązek. -kocur odparł poważnie, odwracając się do stosika ziół.- Nie zapomnij, aby zjeść zioła maku, nie zgłodniejesz podczas podróży.
Milcząca Sadzawka natychmiast połknęła malutkie zioła, oblizując przy tym pysk. Nie były jakiegoś wybitnego smaku, lecz nie były aż takie obrzydliwe.
- No, to ruszajmy w drogę.

/-/

Gdy niebieskawa kotka dotarła do Księżycowej Zatoczki, Widmowy Wilk się rozpłynął. Powiedział, iż musi zostawić ją samą, aby mogła skontaktować się z dziewięcioma, bliskimi jej kotami, które dadzą jej dziewięć żywotów. Milcząca Sadzawka ułożyła się wygodnie, próbując zamknąć krystalicznie niebieskie ślepia. Nie było to łatwe, ponieważ było zimno, wilgotno i nieprzyjemnie, więc kotka co jakiś czas, marszczyła szary nos. Płatki śniegu wirowały wokół jej niebieskawej, leżącej sylwetki. Wtedy poczuła jakiś zastrzyk niezwykłej energii, który postawił ją na nogi. Śnieg wirował coraz szybciej i szybciej, a mróz ulatniał się, a na jego miejsce przyszło rodzinne ciepło. Milcząca Sadzawka otworzyła swe oczy, dziko rozglądając się dookoła. Była w środku kręgu, otaczały ją dziewiątka kotów, których sylwetki były przezroczyste i lekko zamazane. Wtedy jeden kot wystąpił do niebieskawej kocicy, a ona, mrużąc oczy w zacinającym śniegu, dokładnie mu się przyjrzała. Był to gigantyczny, biały kocur, który uśmiechał się od ucha, do ucha. Milcząca Sadzawka nie mogła uwierzyć, w to, co widzi. To przecież Zimowy Szron, jej ukochany ojciec!
- Tato! -kotka krzyknęła, a w jej krystalicznie niebieskich oczach pojawiły się łzy. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek go zobaczy.
- Witaj, moja droga córko. -zaczął rozbawionym tonem, liżąc ją przyjaźnie w ucho.- Wiem, że się niecierpliwiłaś, aby mnie spotkać. Cierpliwość nigdy nie była Twoją mocną stroną, więc moim darem, będzie właśnie cierpliwość. Chciałbym, żebyś miała nerwy na budowanie Twojego Klanu.
Postać ojca niebieskawej kotki ponownie się zamazała i stała przezroczysta. Gdy kotka ponownie zamknęła oczy, przed nią pojawiła się postać byłej liderki Klanu Wilka, Miodowej Gwiazdy. Złocista kotka pochyliła przed nią z szacunkiem łbem, po czym podeszła bliżej, ukazując się w całej okazałości.
- Milcząca Sadzawko... -zaczęła uroczystym tonem, chociaż trochę niepewnym.- Nie wiedziałam, czy mogę Ci ufać, lecz udowodniłaś swoją lojalność. Moim darem, będzie zaufanie, które będzie Ci potrzebne, w wielu sytuacjach w przyszłości. Czasem warto zaufać obcemu kotu, niż swojemu przyjacielowi.
Milcząca Sadzawka nie za bardzo wiedziała, co znaczy ta przestroga, lecz tylko skinęła z powagą łbem. Miodowa Gwiazda szybko zniknęła, ustępując miejsca... Księżycowej Łapie! Niebieskawa kocica miała ochotę się rozpłakać, lecz tylko mocno przytuliła smukłą kotkę do siebie, zalewając ją potokiem łez.
- Księżycowa Łapo! -wrzasnęła byłej uczennicy prosto do jej ucha.- Nie wiedziałam...
- Też za tobą tęskniłam. -Księżycowa Łapa otarła się o bok swojej byłej mentorki.- Chciałabym dać Ci moc wytrwałości. Wiedz, iż koty odchodzą, a na ich miejsce przychodzą kolejne, więc musisz wytrzymać, Milcząca Sadzawko.
Wtedy po raz ostatni zobaczyła swoją uczennicę, która wróciła na swoje miejsce w kręgu. Nagle przypłynął kolejny duch, czarny jak noc, o jadowicie zielonych ślepiach. Natychmiast poznała swoją byłą przyjaciółkę, Wilczą Duszę! Minęło już tyle czasu...
- Milcząca Sadzawko. -samotniczka przywitała się z kotką chłodno.- Dziękuje Ci, za opiekę nad moim jednym synem. To był prawdziwy akt odwagi, więc dam Ci ten dar. Odwaga. Chcę, byś miała odwagę przyjmować do swojego Klanu, nie tylko koty z Klanów, ale również pozostałe koty, które chciałyby mieć drugą szansę. Odwaga to klucz do sukcesu.
Czarna samotniczka rozpłynęła się ustępując miejsca kolejnemu straconemu kotu. Złota Skórka, była zastępczyni Klanu Wilka, wyszło z okręgu, schylając złocisty łeb Milczącej Sadzawce.
- Cieszę się, iż będziesz liderką Klanu Wilka. -powiedziała przyjaźnie Złota Skórka, bez nuty agresji w głosie.- Chciałabym dać Ci dar sprawiedliwości, ponieważ bardzo to Ci się przyda. Bądź sprawiedliwa i wydawaj sprawiedliwe wyroki.
Złota Skórka rozpłynęła się, ustępując miejsca jej zmarłej siostrze, Słonecznej Łapie. Piękna i zgrabna siostra Milczącej Sadzawki powitała się z nią chłodno, lecz z miłością. Po dotknięciu się pyskami, Słoneczna Łapa przemówiła.
- Dar rozwagi, to dar ode mnie. Musisz podejmować decyzje uważnie, patrzeć na nie z boku, neutralnie. Musisz być rozważną liderką -po tych słowach zniżyła głos do szeptu i pacnęła ją w ucho.- i musze być z Ciebie dumna, kumasz?
Po tych słowach, które rozbawiły przyszłą liderkę Klanu Wilka, siostra znikła. Tak samo były z trzema pozostałymi kotami, które dały jej następujące dary- strategii, inteligencji oraz dyskrecji.
Kotka obudziła się późnym wieczorem, napełniona dobrą energią. Teraz nosiła miano liderki Klanu Wilka, posiadała dziewięć żywotów i zwała się Milczącą Gwiazdą. Duchy zniknęły, ruszając na łowy, na Czarnej Skórze i przy świetle księżyca. Kotka znalazła Widmowego Wilka, uzupełniającego zioła, tak na wszelki wypadek i ruszyła z nim do Klanu Wilka.

Teraz była najprawdziwszą liderką Klanu Wilka. I nadejdą dla niego złote czasy.

Od Szkarłatnego Wichru CD Porannej Łani

Poranna Łania lekko zachęciła Szkarłatnego do podzielenia języków. Z chęcią zaczął więc wylizywać jej futro. Zaczął od grzbietu i powoli przesuwał językiem w górę, po karku, a następnie pysku. Kocur był zachwycony tym, jak furo kotki jest niezwykle czyste. Łania zamknęła oczy, w pełni oddając się cichej rozkoszy. Dlatego też zdziwiła się gdy nagle Szkarłatny zwolnił.
- Coś się stało? - zapytała
- Nic, po prostu masz takie czyste futro... - odparł
Gdy już skończył, kotka wstała i leniwie przeciągnęła się, po czym spojrzała na kocura.
- To korzystając z okazji, że jeszcze tu jesteś, może wybierzesz się ze mną na polowanie? - zaproponowała
- W takim towarzystwie? Z przyjemnością. - odpowiedział szarmancko
Ruszyli razem nad rzekę, jednak w połowie drogi Łania odezwała się.
- A więc teraz złapiemy każdy po 2 ryby i wracamy, dobrze?
Szkarłatny nie ukrywał zdziwienia.
- Zawsze planujesz ile złapiesz, zanim jeszcze zaczniejsz polować? - zaśmiał się
- Tak - odrzekła śmiertelnie  poważnie - a coś ci nie pasuje?
Wojownik zamrugał oczami.
- Skądże! - szybko odparł - tylko nie wiem czy nam się to uda. Jest teraz Pora Nagich Drzew, rzeka co prawda nie zamarzła, bo ma silny nurt, a nie jest na tyle zimno, jednak...
Łaciata kotka nie wyglądała na zadowoloną.
- W dodatku - kontynuował Szkarłatny - teraz dni są coraz to krótsze, więc niedługo zacznie się robić ciemno...
Po tych słowach Łania stanęła jak wryta.
- Coś się stało? - zapytał zdziwiony Szkarłatny
- Wracamy - odparła
- Co? Ale przecież nawet nie dotarliśmy. A rzeka jest już niedaleko.
Wojowniczka pokreciła przecząco głową.
- Wolę żeby nie zastała nas noc...
Szkarłatny prychnął. A więc o to chodziło!
- Aa tam, nie narzekaj, zdążymy wyłowić te twoje upragnione ryby przed zmierzchem!
- Przed chwilą mówiłeś...
- Zapomnij co mówiłem. - uśmiechnął się do niej - Chodź.
Co prawda trochę niechętnie,  ale kotka ruszyła za nim.

<Poranna Łanio?>

26 czerwca 2017

Od Kryształki CD Szkarłatnego Wichru

Kryształce trudno było ukryć zażenowanie i gniew całą tą sytuacją. Jednak nie pozwoli sobie na takie dziwne traktowanie, jakie teraz doświadczyła
- Nie jestem przecież niema - rzekła obojętnie, jednak chwilę później wybuchnęła - W ogóle co was tak interesuje moje życie? Co was obchodzi jakiś samotnik, który ma trudne życie, ale jest mu wszystko jedno, bo co by zrobił i tak tego nie zmieni...
I ten groźny ton przerwało słodkie kichnięcie, przez chłód, który nastał. Biała kocica, jak i dwa kocury uśmiechnęły się. Kryształka westchnęła obojętnie odwracając wzrok na inną rzecz. Właściwie, nic tam nie zobaczyła, bo nie mogła. Nie dała rady, choćby tak bardzo chciała. Ale tego bardzo pragnęła.
- To może chcesz dokończyć rozmowę w jakimś ciep... - Biała kotka nie dokończyła zdania
- Nie chce - syknął kociak, próbując być groźnym
Ale jednak, Kryształce było wszystko jedno czy zaniosą ją w ciepłe miejsce, czy zostawią ją tu, by zdechła z głodu i zimna.

<Szkarłatny Wichrze?>

Od Kwiecistego Śpiewu CD Pustułkowego Dziobu

Kwiecisty Śpiew wtulała się w długie, ciepłe futro wojownika, rozkoszując się jego zapachem. Jego sierść była taka miękka, chciała poczuć na swoim pysku każdy szary włos. Otuliwszy kocura ogonem, liznęła go parę razy po policzku. Kątem oka dostrzegła, że obserwuje ich Borsuczy Gońca. Odwróciła głowę i spojrzała na niebieskookiego kota zachęcająco, jednak ten tylko uśmiechnął się słabo. Czyżby uraziła go tym? W sumie, miała wrażenie, że dawny uczeń Pustułkowego Dziobu jest w niej nie tyle co zauroczony, ale zadurzony na granicy zakochania. Kwiecisty Śpiew jeszcze bardziej zasmucona ponownie zwróciła łeb w stronę szarego wojownika. Zamknęła oczy, wchłaniając ciepło płynące z jego ciała. Chciała teraz po prostu tak zostać, trwać w takiej pozycji jak najdłużej, tylko oni, w ciszy i spokoju. Nawet nie uświadomiła sobie, kiedy zaczęła mruczeć - nie było to mruczenie takie, jak na widok przyjaciela lub krewnego. Dźwięk, jaki teraz wydawała, był ciepły, ledwie słyszalny i przeznaczony tylko dla tego jednego wybranka. Wybranka, który właśnie leżał obok niej, przytulał się do niej. Kwiecisty Śpiew właśnie zdała sobie sprawę, jaka jest szczęśliwa. Jej serce mogło przecież teraz bić dla jakiegoś samotnika, kota z innego klanu lub kogoś, kto nie wie o jej istnieniu. A tymczasem Gwiezdni ulitowali się nad nią. Zesłali jej tego ładnego, miłego kocura, który z resztą darzy ją tym samym uczuciem. Po tych wszystkich nieszczęściach, jakich doświadczyła... Po odrzuceniu przez jej pierwotny klan przez jej charakter i bojaźliwość. Po śmierci ukochanej rodziny. Po tym, co zrobił jej okropny mentor. Gwiezdny Klan okazał się na tyle dobry, żeby nie robić z jej życia czegoś okropnego. Pręgowana wojowniczka w myślach podziękowała przodkom. Nagle kocur drgnął lekko i odsunął się od Kwiecistego Śpiewu. Kotka otworzyła oczy i spojrzała pytająco na miętowookiego.
- Idę po coś do jedzenia, Kwiatuszku - mruknął kot, po czym oddalił się do stosiku zwierzyny.
Mimo, że nie było go dosłownie chwilkę, żółtooka już zdążyła zmarznąć i znowu posmutnieć. W momencie, gdy kocur wrócił, poczuła się, jakby zobaczyła najukochańszą na świecie osobę po kilku latach rozłąki. Pustułkowy Dziób ponownie położywszy się obok niej, zaczął jeść przyniesioną łasicę. Pręgowana uśmiechając się potarła nosem o łopatkę kocura i wyszeptała mu do ucha:
- Dziękuję ci bardzo za tą gałązkę. Jest śliczna.
<Pustułku? ;;;))))>

Od Szkarłatnego Wichru CD Kwiecistego Śpiewu

Szkarłatny przyjrzał się kotce z uwagą.
- Cóż, ja sądzę, że raczej nie ma się co nad tym rozwodzić. - zaczął rzeczowo - Jest jak jest i nic tego nie zmieni. Nie ważne, czy liście będą umierać, czy żyć dalej, i tak będą spadać, czy tego chcesz czy nie. Nikt nie ma na to wpływu. Nie ma więc żadnego sensu myślenie o tym i przejmowanie się tym.
Kotka przez chwilę przyglądała się mu, zapewne nie spodziewając się po nim takiej wypowiedzi.
- M-może masz rację...
- Oczywiście, że mam. - odparł, uśmiechając się do niej
Przez chwilę tak trwali w milczeniu.
- A cz-czy... - zaczęła kotka
- Czy...? - dopomógł jej
Przez dłuższą chwilę czekał na jej odpowiedź, tylko po to by usłyszeć:
- J-już nic.
Aha.
Przez chwilę znów trwali tak w niezręcznym milczeniu, po czym kotka znów rozpoczęła rozmowę.
- B-bo ja się tak zastanawiam...
- Tak? - szkarłatny słuchał z zaciekawieniem
Kotce jednak nie dane było dokończyć, gdyż nagle zdarzyło się coś, czego oboje, ani Szkarłatny Wicher, ani Kwiecisty Śpiew się nie spodziewali...

<Kwiecisty Śpiewie?>

Od Pszczelego Miodu C.D Malinowej Gwiazdy

Kotka była niezwykle z siebie dumna, że Malinowa Gwiazda wyznaczyła ją do towarzyszenia jej w podróży do Księżycowej Zatoczki. Gdy liderka skończyła przemawiać skinęła głową Palącemu Piorunowi i jej. Poszła do opuszczonego legowiska medyka i wyciągnęła potrzebne zioła.
-Musimy je zjeść, by nie odczuwać głodu w trakcie wyprawy.- koka bez słowa zaczęła żuć to, co podała piękna kotka. Nie smakowało jej to, co właśnie miała w buzi ale uznała, że tym razem nie ma się co sprzeczać. Gdy reszta kotów zniknęła w swych legowiskach lub wyszła na polowanie czy coś w tym guście, a oni skończyli jeść to dziwne zielsko, wyszli z obozu.
Droga przez tereny Klanu Nocy przebiegła bardzo szybko. Nic ich nie zatrzymywało, więc już po kilku dłuższych chwilach byli na terenach Klanu klifu. Tam też nic ich nie spotkało, ale mimo to nieco zwolnili kroku. Natomiast problem pojawił się, już przy samiusieńkiej granicy.
- Co wy tutaj robicie? To nie wasze tereny!- warknął jakiś bliżej nieznany Pszczole kocur.
-Spadaj, mamy misję do wykonania.- odparła bezceremonialnie. Kot zbił w nią zdziwiony wzrok, jednak zaraz obnażył kły i wysunął pazury.
-Pszczeli Miodzie, jak możesz być tak nieuprzejma!- zganiła kotkę matka, po czym zwróciła się do rozeźlonego Klifiaka -Idziemy do Księżycowej Zatoczki. Chyba Klan Klifu przestrzega Kodeksu i przepuści nas, prawda?- spytała uprzejmie, ale chłodno.
-Na to wygląda.- mruknął zrezygnowany, chowając pazury i odchodząc. Widać, że to był zadziorny typ, który szykował się na walkę. Malinowa Gwiazda ponownie odezwała się.
-Mam nadzieję, że to był ostatni raz, moja droga! Nie możemy się narażać na konflikty z żadnym Klanem, zwłaszcza w naszej sytuacji. Palący Piorunie, proszę, idź przodem.
Kotka była wielce zdziwiona. Dlaczego mama nagle chce iść na samym końcu? No cóż, normalnie każda szylkretka ciekawa świata i musząca wszystko wiedzieć dociekałaby zachowania liderki, ale dzisiaj tylko zrezygnowana potrząsnęła łbem. Będzie na to czas później.
W końcu dotarli do Zatoczki.

Od Szkarłatnego Wichru CD Kryształki

Gdy Płomienna Pręga odszedł, Szkarłatny został sam na sam z kociakiem.
- No, kociaku, zostaliśmy sami. - zaczął, udając troskliwy ton - może powiesz mi chociaż jak się nazywasz, hmm?
Milczenie.
- No weź, przecież cię nie zjem. A jeśli się zgubiłaś, zawsze mogę ci pomóc...
Milczenie.
- Co za uparty kot!
Na szczęście jego przedłużający się monolog, który lada chwila mógł przerodzić się w coś innego przerwał powracający zastępca wraz z Malinową Gwiazdą u boku. Spojrzeli na Szkarłatnego, po czym skierowali wzrok na kociaka.
- Co z nią? - powiedziała liderka
- Przybłąkała się, znalazłem ją w krzakach nad rzeką. - odpowiedział biały kocur
- Ciekawe co tam robiła. - Te słowa były wyraźnie skierowane w stronę małej kotki, która jednak nie odpowiedziała jej nawet spojrzeniem.
Szkarłatny wiedział, że to na nic. Trzeba będzie wymyślić inny sposób, żeby ją przekonać, pomyślał.
- Już próbowałem ją wypytać, nic z tego.
Liderka głośno westchnęła.
- Naprawdę, możesz nam powiedzieć, nic ci nie zrobimy. - przerwała na chwilę, zapewne wciąż z nadzieją, że kociak coś powie. - Nie jesteś może głodna?
- Nie. - odpowiedziała cicho, ale stanowczo kotka
- Czyli jednak potrafisz mówić - Malinowa Gwiazda uśmiechnęła się triumfalnie.
I wtedy Kryształka zabrała głos.

<Kryształko? Weź poprowadź akcję>

Od Pszczelego Miodu C.D Szkarłatnego Wichru

Spojrzeli po sobie. No tak, łaskawy świecie, musisz zabronić wrócić dwóm kotom do obozu, bo czemu by nie? Kotka spojrzała w niebo i zlizała z pyska wilgoć, którą pozostawiły krople pierwszego deszczu.
- Och, Klanie Gwiazd, dlaczego skazałeś mnie na siedzenie pod tym jakże cudnym świerkiem z kimś tak nieodpowiednim jak Szkarłatny Wicher?- jęknęła głośno, oczekując na odpowiedź nie Klanu Gwiazdy, a właśnie stojącego obok niej kocura. Wiadomka, nie sposób było nie przepuścić okazji do odgryzienia się tej zarozumiałej koteczce.
-Och, Gwiezdni, dlaczego skazaliście mnie na siedzenie pod tym jakże cudnym świerkiem z tą arogancką szylkretką, która tak beznadziejnie łowi ryby?
-Ej, już mi lepiej idzie!-odparła rozeźlona.
-Jedna ryba o niczym jeszcze nie świadczy.- puścił oko do Pszczoły, a ta tupnęła nogą o mokrą ziemię pod świerkiem. Co jak co, ale iglaste gałęzie średnio chroniły przez deszczem.
-Już ja ci pokażę, co potrafię! Upoluję tyle myszy i nornic że ci szczena opadnie!
-Chciałbym to zobaczyć.-rzekł. Kotka zmarszczyła brwi i otworzyła pysk, chcąc się odgryźć, ale ten ją powstrzymał.- To nie była ironia.
Przez długą chwilę milczała, patrząc się w niewiadomy punkt w lesie. Gdy kocur zaczynał myśleć, że jest już spokojnie, ta ni z gruszki ni z pietruszki wypaliła:
-Na osty i ciernie, zimno mi!
-I cóż ja ci poradzę? Jest Pora Nagich Drzew, mi też jest zimno!- warknął rozeźlony kocur. To co mówił było prawdą- od jakiegoś czasu dygotał z zimna a deszcz wcale nie pomagał.
Po tych słowach stało się coś dziwnego. Pszczeli Miód jakby nigdy nic wtuliła się w krótkie futro biało-szarego kocura. Zanim wcisnęła głowę w jego szyję zdążyła mu tylko rzucić radosne spojrzenie.

<Szkarłat? *lenny*>

Od Szkarłatnego Wichru CD Pszczelego Miodu

- Oczywiście - odpowiedział Szkarłatny
Po tych słowach oba koty rozeszły się.

***

Następnego dnia na nieszczęście słońce było schowane na ciemnymi, szarymi chmurami, co nie zwiastowało ładnej pogody. Szkarłatny wyszedł, przed wejściem już czekała na niego Pszczela.
- To co, idziemy? - powiedziała
- W drogę!
Szli powoli lasem, wypatrując jakiejś nornicy, czy innej myszy.
- Stop! - powiedział nagle Szkarłatny
- Cicho, bo ją spłoszysz! - szepnęła Pszczoła - Gdzie jest?
Kocur pokręcił łbem.
- Nigdzie. Zaczyna padać.
Niestety miał rację. Ciężkie krople deszczu zaczęły kapać im na pyski. Po chwili jednak krople zaczęły się mnożyć i mnożyć, przez co powstała jedna wielka ściana deszczu. Sytuacji nie poprawiał również zimny, silny wiatr.
- Chodź. - Szkarłatny pociągnął kotkę za sobą i oboje stanęli pod świerkiem.
W oddali było grzmoty, a po parunastu uderzeniach serca było również słychać głośny dźwięk. Pszczela westchnęła. Szkarłatny widział, że miała ochotę na to polowanie.
- Zapolujemy innym razem - stwierdził
Jednak wielka fala deszczu mówiła, że chwilę jeszcze sobie razem posiedzą pod tym świerkiem.

<Pszczeli Miodku?>

Nowy członek Pustki!


 Widoczek
Powód odejścia: decyzja właściciela
Przyczyna Śmierci: Zdenerwował swojego tatusia, Szramę
Odszedł do pustki.

Od Lawendowej Łapy (Płatka) CD Motylej Łapy (Skrzydła)

Jeszcze przed epidemią czarnego kaszlu

Lawendowa Łapa spojrzała na biało-czarnego kocura, na jego czuły uśmiech. Szczerze mówiąc, nie miała go dosyć. Nie wiedziała do końca dlaczego. Nie mogąc teraz z siebie nic wyrzucić, tylko uśmiechnęła się. Co do spokoju... nie zgodziłaby się. Widząc Motylą Łapę codziennie, przyzwyczaiła się do jego obecności. I odrobinę się bała tej ceremoni, ponieważ co będzie dalej? Będzie przy wojownikach, przy Liliowej Łodydze, Milczącej Sadzawce, Pustułkowym Dziobie, Nietoperzym Skrzydle... lecz bez Księżycowej Łapy. Mimowolnie po jej policzku spłynęła łza, którą jednak zauważył Motyla Łapa.
Nagle, biało-czarny uczeń przytulił się do Niebieskookiej. Lawendowa Łapa leżała nieruchomo, nie wiedząc co myśleć. Przez pierwsze sekundy nie rozumiała tego gestu. Czy miało to ją pocieszyć? Chyba tak... Lawendowa Łapa odwzajemniła ten gest, nie wiedząc czemu. Czuła się przy nim tak... bezpiecznie...
~~*~~
- Lawendowy Płatek! Lawendowy Płatek! - brzmiały okrzyki innych klanowiczów.
Stało się. Lawendowa Łapa została mianowana Wojownikiem, dostając nowe imię - wcześniej wspomniane - Lawendowy Płatek. Obiecała sobie z dumą nosić nowe imię oraz miano.
Parę minut później, gdy miała już iść do swego nowego legowiska, zobaczyła Motyla Łapę, który szedł samotnie do swojego legowiska.
- Motyla Łapo - rzekła, podchodząc do niego - Odprowadzę cię
Kocur uśmiechnął się.

Motyla Łapo?

Od Pszczelego Miodu C.D Szkarłatnego Wichru

Chwilkę Szkarłatny objaśniał Pszczole tę bardzo trudną sztukę łowienia ryb. Po chwili spojrzał na nią swoimi żółtymi ślepiami i rzekł:
-No, teraz twoja kolej.
-Cocococo? Miałeś mi tylko objaśnić, nie mam zamiaru już dziś więcej łowić!- powiedziała oburzona kotka, świdrując go wzrokiem.
-Ej, praktyka czyni mistrza. To zajmie tylko chwilkę.- mrugnął do niej porozumiewawczo, jednak ta dumnie odparła, że "mistrzem może zostać jutro". Kocur mruknął zrezygnowany i odwrócił się, zaraz usłyszał plusk i zaskoczony spostrzegł, że Pszczela ma już ładną sztukę na brzegu. Uśmiechnął się.
-A więc jednak chcesz już dziś zostać mistrzem, co? Szczerze, to mnie zaskoczyłaś. Nigdy nie spotkałem jeszcze kotki o tak... ekhem... Skomplikowanym i absolutnie bezsensownym i nielogicznym sposobie myślenia. Ale jakoś mi się to podoba.- ta zaczęła go świdrować spojrzeniem, po czym zmarszczyła śmiesznie nos i rzekła, bardzo cicho:
- Naprawdę musisz tak bardzo mi to utrudniać?- po czym zaczęła się śmiać i spowodowała pojawienie się na pysku białego kota miny pod tytułem "WTF man". - No dobra, chyba czas na nas, nie uważasz?
-Jasne, prowadź, silna i niezależna Pszczoło.- ta "silna i niezależna Pszczoła" miała teraz taki wyraz pyska, jakby chciała uściskać kocura i jednocześnie zastanawiała się, czy to nie będzie obciach. W końcu chyba jednak powstrzymała się od tego szalonego pomysłu. Gdy dotarli do obozu i zanieśli ryby na stos zdobyczy, kotka przejechała delikatnie swoim ogonem po głowie Szkarłatnego.
-To co, jutro powtórka?- zapytała.
-Czego, twojego beznadziejnego polowania na ryby?- zaśmiał się.
-Nie, jutro pójdziemy na coś bardziej...przyziemnego. Oczywiście, jeśli pogoda nie popsuje nam planów- odparła szylkretka. - To co, pasi ci?


<Szkarłat?>

Od Kryształki C.D Szkarłatnego Wichru

Kryształka usiadła, bijąc końcówka ogona o ziemię. Patrzyła na dwie postury kocurów, czując na sobie ich wzrok. Nie miała zamiaru nic im opowiadać, bo niby co? Aż tak ich interesuje, skąd przybyła, dlaczego ją ścigali? Bo ją nie, ale ich widocznie tak.
Biały kocur z każdą sekundą coraz głośniej syczał, widocznie zniecierpliwiony.
- Dobrze, napatrzyłaś się, a teraz gadaj! - zazgrzytał, chcąc rzucić się na kociaka, jednak powstrzymał go rudy kot.
- Spokojnie, Szkarłatny Wichrze - powiedział ze spokojem w głosie, za chwilę patrząc na małą kotkę - Cierpliwości...
- Wspominali coś o Kociakach Samotników i Klanie Wilka - Kryształka wymamrotała niechętne, patrząc się gdzie indziej.
Jednak czuła, jak dwa kocury spoglądają teraz na siebie, a nie na nią. Teraz miała szansę. Stała, cichutko zawracając, po czym przyśpieszyła, biegnąc w stronę krzaka, z którego została wyciągnięta. Za sobą usłyszała krzyk, potem szybkie kroki. Przyśpieszyła jeszcze bardziej, lecz niestety, Szkarłatny Wicher chwycił ją za ogon. Kryształka nawet nie próbowała się wyrwać, nie dałaby rady. Kocur z powrotem przeniósł ją w to samo miejsce, gdzie czekał rudy kot. Postawił ją, po czym chrząknął nieprzyjaźnie.
- Szkarłatny Wichrze, ja idę powiedzieć o tym Malinowej Gwieździe - rzekł rudy kocur - Ty przypilnuj kociaka.
Złotooki skinął łbem, po czym ten drugi odszedł. Zostali tylko we dwójkę...

<Szkarłatny Wichrze? Spadający Liściu?>

Od Pustułkowego Dziobu

  Ta noc nie była wcale taka ciężka. Śpiąc u ciepłego boku mniejszej Kwiecistego Śpiewu, Pustułkowy Dziób obudził się dopiero o świcie i wstał, opuszczając legowisko jako pierwszy, po drodze polizaw Kwiecisty Śpiew po uchu. Uśmiechnął się i leniwie wybiegł z obozu, kierując się po zimnym pokrowcu ze śniegu. Już nadeszła Pora Nagich Drzew, to było czuć. Praktycznie wszystkie liście już wypadły i pokryły się czernią, a na drzewach już tkwiły jagódki jarzębiny. Kocur zwolnił i zaczął się przechadzać, szukając ładnej gałązki, trzymając nos u góry. Zimne powietrze mroziło mu uszy z rana, a ciepło boku zauroczonej przez niego kotki już minęło, jednak wciąż czuł, że w środku jest ogrzany. Jejku, ale on się zadurzał w niej! Owszem, może i bardzo lubił jej białą, wypełnioną rudymi pręgami sierść, i owszem, może i kochał jej głos, ale dziś jemu się śniła nawet gromadka kociąt, podejrzanie podobnych do wojowniczki z klanu wilka...
  Kocur nagle się zatrzymał, gdy znalazł idealną, nisko umiejscowioną gałązkę z krwistoczerwonymi jagódkami jarzębiny. Uśmiechnął się szeroko i wstał na tylnich łapach, i, już gdy tracił równowagę, złapał kłami gałąź i pociągnął do siebie. Stanął na czterech łapach, dumnie z udanego "łowu" pociągnął pierś do przodu, patrząc na złapaną w pysku jarzębinę. Śnieg na nosie, oczywiście, wytrzepał z chrząknięciem. Szybko i ostrożnie pokroczył do obozu, i, gdy już tam był, usłyszał przeraźliwy kaszel. Zjeżył futro i wszedł cicho do legowiska, kładąc na łapach śpiącej Kwiecistego Śpiewu gałązkę. Patrzył na to z umileniem i wyszedł z legowiska. Pokroczył do Widmowego Wilka, spodziewając się ujrzeć miły obraz, jak medyk z łatwością pokonuje słabą chorobę Sosnowego Ogona. Lecz obraz wyglądał całkiem inaczej.
  Zmęczony Widmowy Wilk, również co jakiś czas chrząkając, przechadzał się leniwie obok traw, a na posłaniu leżała kotka, tym razem już coraz mocniej kaszląc. Kocur bardzo się martwił o zdrowie jego klanu. Ostrożnie omijając chorą kotkę, kocur podszedł do Widmowego Wilka, pytając się, czy może w czymś pomóc, na co ten odpowiedział cicho, że co najwyżej mógłby przynieść więcej mięty, która już się kończyła.
  – Niech Klan Gwiazdy z tobą będzie. – mruknął wojownik do Sosnowego Ogona z wyrazem współczucia i smutnie wyszedł z legowiska. Na polance napotkał obudzoną już Kwiecisty Śpiew i parę innych kotów, a tym i Milczącą Sadzawkę, która właśnie przeprowadzała selekcję wśród kotów. Dębowy Liść również poszedł do medyka, a kotka skierowała się do liderki, a po krótkiej chwili wybiegła z niego, szybko przemierzając do Widmowego Wilka.

* * *

 Po pogrzebie nastąpiła cisza. Każdy kot smutnie siedział na polance, śmierci kotów w  ich klanie totalnie im zniszczyło nastroje. Szary westchnął i, gdy znalazł w tłumie Kwiecisty Śpiew, podszedł do biało-rudej wojowniczki i liznął ją po uchu na przywitanie. Spojrzała na niego szklanymi, żółtymi oczami, a ten uśmiechnął się, chociaż sam miał ochotę się rozpłakać. Jego klan powoli upadał. Mocno się przytulił do kotki, napuszając się, by się rozgrzać.

<Kwiatuszku moj kochaniutki?>

Nowi członkowie Klanu Gwiazdy!



MIODOWA GWIAZDA
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Czarny kaszel
Odeszła do Klanu Gwiazdy.
SOSNOWY OGON
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Czarny kaszel
Odeszła do Klanu Gwiazdy.
ROZDARTY PAZUR
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Czarny kaszel
Odeszła do Klanu Gwiazdy.

NIETOPERZE SKRZYDŁO
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Czarny kaszel
Odeszła do Klanu Gwiazdy.
DĘBOWY LIŚĆ
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Czarny kaszel
Odeszła do Klanu Gwiazdy.
CHUDY OGON
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Czarny kaszel
Odeszła do Klanu Gwiazdy.

Od Milczącej Sadzawki ''Czarny kaszel''

Pora Opadających Liści szybko przeminęła. Aż zbyt szybko, nikt nie mógł się na to przygotować.
Kiedy drzewa stały się całkowicie łyse, a biały puch osiadł na zamrożonej glebie, Milcząca Sadzawka wyszła z legowiska wojowników. Gdy oddychała, para uniosła się w górę, aż zniknęła. Wszędzie było biało, zimno i bardzo nieprzyjemnie. Zaczęła się pospiesznie myć, gdy usłyszała cichy kaszel, wyjątkowo mocno stłumiony. Niebieskawa kocica odwróciła łeb, widząc Sosnowy Ogon, który starała się powstrzymać kaszel. Podniosła brew, w wyrazie zdziwienia. Czemu wojowniczka nie chciała, aby ktoś wiedział, że jest chora? Nie zaprzeczy, iż jest Sosnowy Ogon bardzo chciała się wykazać, lecz ukrywanie choroby to zły znak. Milcząca Sadzawka wtargnęła do legowiska i zagrzmiała tuż nad uchem kaszlącej kotki.
- Może powinnaś przejść się do medyka, Sosnowy Ogonie? -jej ton głosu był lodowaty, jak śnieg na zewnątrz.- Co zrobisz, jak kogoś zarazisz?
Kotka spięła się na te słowa, splunęła na boku. Milcząca Sadzawka widziała w jej żółtych ślepiach odrazę oraz niewybaczalną złość. Niestety, wojowniczka o sierści koloru niebieskiego tortie, nie mogła nic innego zrobić, nic przejść się do legowiska medyka. Inni wojownicy obserwowali sytuację z pewnej odległości, co niektórzy marszczyli nosy, bojąc się o własne zdrowie.
- Wie ktoś, od kiedy była chora? -zapytała się zgromadzonych kotów zastępczyni Klanu Wilka.
Żaden z wojowników nie odpowiedział, ktoś z tłumu próbował stłumić kaszlnięcie. Każdy się rozstąpił, odsłaniając rudego pręgowanego kocura z białymi znaczeniami. Był to Dębowy Liść, wojownik, który często polował, a ostatnimi czasy wpadł do zimnego strumyka. Czy przez to się rozchorował?
- Ty również przejdź się do medyka, Dębowy Liściu. -niebieskawa kocica odsunęła się od wejścia legowiska, pozwalając kocurowi przejść.
Milcząca Sadzawka bała się o zdrowie pozostałych kotów, lecz już nikt ani nie kaszlnął, ani nie zrobił nic innego. Więc zastępczyni Klanu Wilka rozdzieliła patrole, wyznaczyła polowania i ruszyła do swojej liderki, aby powiadomić ją o stanie jej wojowników.
Gdy rozchylała bluszcze okalające jej legowiska, usłyszała ochrypnięty głos i głośny, mocny kaszel. Na zamszonym legowisku leżała Miodowa Gwiazda, zwijając się w spazmach kaszlu, wypluwała żółtą maź, a jej ślepia były całe zabrudzone. Złocista kocica rzuciła zbolałe spojrzenie na swoją zastępczynię, oczy rozchyliły się jej z przerażenia.
- Ode- odejdź, b-bł-błagam... -zdołała wydukać tylko te słowa, po czym zaczęła kaszleć, wypluwając krew.
Milcząca Sadzawka stała sparaliżowana, nie wiedząc co zrobić. Kiedy jej przywódczyni, którą miała za wzór, miotała się po brudnej ziemi, wszystko staje w miejscu. Kilka razy potrząsnęła łbem, nie wiedząc, jaki ruch dokładnie wykonać. W oczach Miodowej Gwiazdy odbijał się ból, cierpienie i upokorzenie, nigdy nie widziała jej w takim stanie. Jedno uderzenie serca później, już była na zewnątrz, otoczona śnieżnym puchem. Dwa uderzenia serca później, ciągnęła za sobą zdyszanego medyka.

/-/

- Wyjdzie z tego, prawda? -Milcząca Sadzawka zadała rzeczowe i lakoniczne pytanie Widmowemu Wilkowi.
Szary medyk w ciemne pręgi potrząsnął ze zrezygnowaniem łbem. Widziała, jak cały drży, nie wiadomo czy z powodu zimnego przeciągu, czy też z powodu obaw o Klan Wilka. Milcząca Sadzawka nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć- Miodowa Gwiazda może w każdej chwili umrzeć, tak samo jak Sosnowy Ogon oraz Dębowy Liść.
- W każdym razie, musimy oddzielić chorych, od zdrowych. -zaczęła zastępczyni Klanu Wilka, napinając mięśnie, i na zmianę je rozluźniając.- Przyprowadzę Ci wszystkich, abyś ich przebadał. Dobrze, Widmowy Wilku? Dasz radę?
Oczy medyka o kolorze zieleni lasu przez chwilę wyglądały, jakby miały wyjść z orbit. Medyk był przerażony, jego wzrok biegał do jednej ściany legowiska medyka, do drugiej. W końcu jednak, zrezygnowany, poruszył łbem na znak zgody.
Milcząca Sadzawka wyskoczyła na zewnątrz, wprost na biały puch, który zmoczył jej łapy i podbrzusze. Niebieskawa kocica otrząsnęła się ze wstrętem, ponieważ nienawidziła wilgoci, jak większość kotów. Następnie ponownie odbiła się od podłoża, wzniecając lekki, biały pyłek w powietrze. Po uderzeniu serca była już na Wielkim Głazie, stała na nim trochę niepewnie. Teraz czuła się jak prawdziwa liderka, chociaż sama nie wiedziała, czy chce nią być. Przełknęła narastającą kluchę w gardle, schylając niebieskawy łeb ku dołu. ''Teraz się nie poddam'' -zganiła siebie w myśli.
- Wszystkie koty, które potrafią same polować... -zaczęła niepewnie, gdzieś zniknął jej codzienny chłód. Doznała nowego uczucia... niepewności?- Wszystkie koty, niech się tutaj zgromadzą!
Wrzask obudził wszystkich śpiących wojowników, którzy wyleźli ze swoich legowisk. Popołudniowy patrol nawet nie zdążył wyruszyć, natychmiast zgromadził się pod skałą. Prawie wszystkie koty nadstawiły uszu, a ich oczy zaokrągliły się we wielkie spodki. Nietoperze Skrzydło wrzasnęła, ciut obrażona.
- A co Ty robisz tam na górze, Milcząca Sadzawko? Nie jesteś liderką!
Inne koty na znak zgody pokiwały głowami, niektórzy nawet zaczęli syczeć i pluć na ''zbyt pewną siebie'' zastępczynię. Milcząca Sadzawka starała się trzymać emocje na wodzy, chociaż nie było to proste.
- Teraz nie czas na to, moja droga Nietoperze Skrzydło. Miodowa Gwiazda jest śmiertelnie chora, może umrzeć. Każdy musi pójść do medyka, aby go przebadał. Czy wyraziłam się dość jasno? -ostatnie słowa wręcz wykrzyczała.
Wojownicy pokiwali łbami na ''tak'', wyjątkowo przejęci. Nawet Borsuczy Gońca, który często wdawał się w dyskusję z zastępczynią Klanu Wilka, jako pierwszy pomaszerował do legowiska medyka. Milcząca Sadzawka westchnęła ciężko, ciesząc się, że sytuacja związana z przemówieniem zażegnana. Teraz tylko modlić się do Klanu Gwiazdy, aby wspomógł koty w chorobie.
Jak się później okazało, nawet nie kiwnął łapą.

/-/

Widmowy Wilk wyleciał z legowiska medyka, jakby był wystrzelony z procy. Szary kocur w ciemniejsze pręgi, tak szybko biegł do Milczącej Sadzawki, że prawie wywrócił się w białym puchu. Ciężko dysząc, wyhamował tuż obok Pustułkowego Dziobu oraz niebieskawej, kościstej kotki.
- I jak, Widmowy Wilku? Wyjdą z tego? -miauknęła przyjaźnie zastępczyni, uspokajająco mrugając do medyka.
Zielone ślepia rozszerzyły się w wyrazie przerażenia, a medyk zaniemówił. Oddychał coraz ciężej, aż upadł na oblodzoną glebę. Postawny, szarawy wojownik, pomógł mu się podnieść, po czym otarł się przyjacielsko o jego bok.
- O-o-oni... Cz-czarny... -zaczął Widmowy Wilk, rzucając jakimiś kompletnie niezwiązanymi ze sobą słowami.
Gdy oba koty rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenia, Pustułkowy Dziób, zaczął zachęcać medyka, żeby sobie odpoczął, a Milcząca Sadzawka chciała go tylko dotknąć. Szary kocur w ciemne pręgi natychmiast ich odepchnął i wysyczał.
- Czarny kaszel!
Milcząca Sadzawka przełknęła z trudem ślinę, tak jak jej szarawy kompan. Koty zaczęły się trząść ze strachu, przytulając do siebie. Widmowy Wilk mówił dalej, coraz bardziej histerycznym głosem.
- Nic nie mogłem zrobić... Oni umarli... Wszyscy. Zaczęli... Z resztą Wam zaraz opowiem...

/-/

''Mieszałem jak zwykle zioła, gdy nie mam nic do roboty. Po starannym pomieszaniu ziół, zrobieniu z nich kupek i obejściu chorych, postanowiłem się trochę zdrzemnąć. Gdy już się wygodnie ułożyłem, zamknąłem ślepia i postanowiłem odpłynąć, usłyszałem kaszel. Ze zrezygnowaniem i ciężkim sapaniem podszedłem więc do legowiska Miodowej Gwiazdy. Była przewrócona na drugi bok, więc nie widziałem jej pyska, ani brzucha, łap... Zapytałem, trochę znużony.
- Może chcesz zioła maku...? Pomogą Ci zasnąć.
Nie doczekałem się odpowiedzi, więc przewróciłem ją na drugi bok i prawie zwymiotowałem. W jednym z jej złotych oczu była larwa, a sama kotka była zimna i martwa. Z kącka jej pyszczka leciała krew, która natychmiast skrzepła. Był to na prawdę obrzydliwy widok, więc odwróciłem wzrok. Do oczu naleciało mi mnóstwo łez, bo zrozumiałem, iż straciłem liderkę. Rozumiecie? Straciłem naszą przywódczynię! Co ze mnie za medyk! Przepraszam, nawet teraz, gdy już trochę ochłonąłem, jestem potwornie zły. Więc, Miodowa Gwiazda umarła, chciałem zawołać któregoś z wojowników, aby pomógł mi wynieść jej ciało.
W legowisku była potworna cisza, sam nie wiem, co mnie popchnęło do tego, aby sprawdzić co z innymi chorymi. Ich boki nie ruszały się, były nieruchome niczym posągi, ani nie słyszałem żadnych oddechów, nawet tych ciężkich. Przełknąłem ślinę, bardzo się bałem. W końcu przezwyciężyłem swój strach, w końcu nie jestem żadnym tchórzem. Jak zapewne się domyślacie, podobnie było z innymi wojownikami. Leżeli już całkowicie martwi, chociaż jeszcze ciepli, a do ich pysków wlatywały muchy, mrówki już zaczęły na nich ucztować. Był to obrzydliwy widok. Ta zakrzepnięta krew, te robaki... Brr. W tym momencie jednak już nie wytrzymałem i uciekłem, a resztą historii już znacie.''

/-/

Gdy szary kocur w ciemne pręgi skończył swoją historię, otrząsnął się z obrzydzenia. Mimo takiego potoku słów, jego głos się łamał, a w jego ślepiach lśniły łzy. Trząsł się, nie wiadomo czy z przeżytego stresu, kującego mrozu, czy też przerażenia, aż w końcu upadł na biały puch. Jego ciałem wstrząsnął szloch, a zastępczyni Klanu Wilka, i postawny szarawy wojownik, zaczęli go pokrzepiająco podtrzymywać. Milcząca Sadzawka polizała kocura szybko po uchu, w przyjacielskim geście, po czym przemówiła ciepłym głosem.
- Widmowy Wilku, jesteś bohaterem Klanu Wilka i jego największą chlubą. Czy wiesz, albo podejrzewasz, jaka jest to choroba...?
Widmowy Wilk podniósł na nią pytający wzrok. Wyglądał na rozbawionego, chociaż niebieskawa kocica, nie wiedziała, co go tak rozbawiło. Śmierć połowy Klanu? Nie wiedziała, że to może być powód do śmiechu. Albo chodziło o jej pytanie, kotka sama nie wiedziała. Nie chciała zaprzątać sobie umysłu tymi niepotrzebnymi pytaniami, ponieważ teraz miała na głowie ważniejsze rzeczy.
- Epidemia czarnego kaszlu, jestem tego pewien. Na szczęście, już się skończyła. -odparł medyk, z ciężkim westchnięciem.- Chociaż straciliśmy większość Klanu...
Pustułkowy Dziób rzucił Milczącej Sadzawce szybki spojrzenie, wziął medyka za kark i ruszył z nim do jego legowiska. Chwilę później zawołał swojego byłego ucznia oraz Motyle Skrzydło i zaczęli wynosić zmarłych, aby ich zakopać. Jaszczurzy Ogon ruszył za nimi, jako jeden ze starszych wojowników. Milcząca Sadzawka również uczestniczyła w pogrzebie. Z jej krystalicznie niebieskiego oka uleciała łza, a zimny podmuch wiatru odebrał jej dech. Biały puch otaczał jej niebieskawą sylwetkę, wiatr rozwiewał jej futro, a kotka zaciskała oczy. Podeszła do swoich zmarłych braci, o każdego z nich się otarła, a przed Miodową Gwiazdą pochyliła z namaszczeniem łeb, po czym rzekła poważnym tonem.
- Będę dbać o Klan Wilka, uczynię go wielkim. Nadejdą złote czasy. Obiecuję Ci.