Pora Opadających Liści szybko przeminęła. Aż zbyt szybko, nikt nie mógł się na to przygotować.
Kiedy drzewa stały się całkowicie łyse, a biały puch osiadł na zamrożonej glebie, Milcząca Sadzawka wyszła z legowiska wojowników. Gdy oddychała, para uniosła się w górę, aż zniknęła. Wszędzie było biało, zimno i bardzo nieprzyjemnie. Zaczęła się pospiesznie myć, gdy usłyszała cichy kaszel, wyjątkowo mocno stłumiony. Niebieskawa kocica odwróciła łeb, widząc Sosnowy Ogon, który starała się powstrzymać kaszel. Podniosła brew, w wyrazie zdziwienia. Czemu wojowniczka nie chciała, aby ktoś wiedział, że jest chora? Nie zaprzeczy, iż jest Sosnowy Ogon bardzo chciała się wykazać, lecz ukrywanie choroby to zły znak. Milcząca Sadzawka wtargnęła do legowiska i zagrzmiała tuż nad uchem kaszlącej kotki.
- Może powinnaś przejść się do medyka, Sosnowy Ogonie? -jej ton głosu był lodowaty, jak śnieg na zewnątrz.- Co zrobisz, jak kogoś zarazisz?
Kotka spięła się na te słowa, splunęła na boku. Milcząca Sadzawka widziała w jej żółtych ślepiach odrazę oraz niewybaczalną złość. Niestety, wojowniczka o sierści koloru niebieskiego tortie, nie mogła nic innego zrobić, nic przejść się do legowiska medyka. Inni wojownicy obserwowali sytuację z pewnej odległości, co niektórzy marszczyli nosy, bojąc się o własne zdrowie.
- Wie ktoś, od kiedy była chora? -zapytała się zgromadzonych kotów zastępczyni Klanu Wilka.
Żaden z wojowników nie odpowiedział, ktoś z tłumu próbował stłumić kaszlnięcie. Każdy się rozstąpił, odsłaniając rudego pręgowanego kocura z białymi znaczeniami. Był to Dębowy Liść, wojownik, który często polował, a ostatnimi czasy wpadł do zimnego strumyka. Czy przez to się rozchorował?
- Ty również przejdź się do medyka, Dębowy Liściu. -niebieskawa kocica odsunęła się od wejścia legowiska, pozwalając kocurowi przejść.
Milcząca Sadzawka bała się o zdrowie pozostałych kotów, lecz już nikt ani nie kaszlnął, ani nie zrobił nic innego. Więc zastępczyni Klanu Wilka rozdzieliła patrole, wyznaczyła polowania i ruszyła do swojej liderki, aby powiadomić ją o stanie jej wojowników.
Gdy rozchylała bluszcze okalające jej legowiska, usłyszała ochrypnięty głos i głośny, mocny kaszel. Na zamszonym legowisku leżała Miodowa Gwiazda, zwijając się w spazmach kaszlu, wypluwała żółtą maź, a jej ślepia były całe zabrudzone. Złocista kocica rzuciła zbolałe spojrzenie na swoją zastępczynię, oczy rozchyliły się jej z przerażenia.
- Ode- odejdź, b-bł-błagam... -zdołała wydukać tylko te słowa, po czym zaczęła kaszleć, wypluwając krew.
Milcząca Sadzawka stała sparaliżowana, nie wiedząc co zrobić. Kiedy jej przywódczyni, którą miała za wzór, miotała się po brudnej ziemi, wszystko staje w miejscu. Kilka razy potrząsnęła łbem, nie wiedząc, jaki ruch dokładnie wykonać. W oczach Miodowej Gwiazdy odbijał się ból, cierpienie i upokorzenie, nigdy nie widziała jej w takim stanie. Jedno uderzenie serca później, już była na zewnątrz, otoczona śnieżnym puchem. Dwa uderzenia serca później, ciągnęła za sobą zdyszanego medyka.
/-/
- Wyjdzie z tego, prawda? -Milcząca Sadzawka zadała rzeczowe i lakoniczne pytanie Widmowemu Wilkowi.
Szary medyk w ciemne pręgi potrząsnął ze zrezygnowaniem łbem. Widziała, jak cały drży, nie wiadomo czy z powodu zimnego przeciągu, czy też z powodu obaw o Klan Wilka. Milcząca Sadzawka nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć- Miodowa Gwiazda może w każdej chwili umrzeć, tak samo jak Sosnowy Ogon oraz Dębowy Liść.
- W każdym razie, musimy oddzielić chorych, od zdrowych. -zaczęła zastępczyni Klanu Wilka, napinając mięśnie, i na zmianę je rozluźniając.- Przyprowadzę Ci wszystkich, abyś ich przebadał. Dobrze, Widmowy Wilku? Dasz radę?
Oczy medyka o kolorze zieleni lasu przez chwilę wyglądały, jakby miały wyjść z orbit. Medyk był przerażony, jego wzrok biegał do jednej ściany legowiska medyka, do drugiej. W końcu jednak, zrezygnowany, poruszył łbem na znak zgody.
Milcząca Sadzawka wyskoczyła na zewnątrz, wprost na biały puch, który zmoczył jej łapy i podbrzusze. Niebieskawa kocica otrząsnęła się ze wstrętem, ponieważ nienawidziła wilgoci, jak większość kotów. Następnie ponownie odbiła się od podłoża, wzniecając lekki, biały pyłek w powietrze. Po uderzeniu serca była już na Wielkim Głazie, stała na nim trochę niepewnie. Teraz czuła się jak prawdziwa liderka, chociaż sama nie wiedziała, czy chce nią być. Przełknęła narastającą kluchę w gardle, schylając niebieskawy łeb ku dołu. ''Teraz się nie poddam'' -zganiła siebie w myśli.
- Wszystkie koty, które potrafią same polować... -zaczęła niepewnie, gdzieś zniknął jej codzienny chłód. Doznała nowego uczucia... niepewności?- Wszystkie koty, niech się tutaj zgromadzą!
Wrzask obudził wszystkich śpiących wojowników, którzy wyleźli ze swoich legowisk. Popołudniowy patrol nawet nie zdążył wyruszyć, natychmiast zgromadził się pod skałą. Prawie wszystkie koty nadstawiły uszu, a ich oczy zaokrągliły się we wielkie spodki. Nietoperze Skrzydło wrzasnęła, ciut obrażona.
- A co Ty robisz tam na górze, Milcząca Sadzawko? Nie jesteś liderką!
Inne koty na znak zgody pokiwały głowami, niektórzy nawet zaczęli syczeć i pluć na ''zbyt pewną siebie'' zastępczynię. Milcząca Sadzawka starała się trzymać emocje na wodzy, chociaż nie było to proste.
- Teraz nie czas na to, moja droga Nietoperze Skrzydło. Miodowa Gwiazda jest śmiertelnie chora, może umrzeć. Każdy musi pójść do medyka, aby go przebadał. Czy wyraziłam się dość jasno? -ostatnie słowa wręcz wykrzyczała.
Wojownicy pokiwali łbami na ''tak'', wyjątkowo przejęci. Nawet Borsuczy Gońca, który często wdawał się w dyskusję z zastępczynią Klanu Wilka, jako pierwszy pomaszerował do legowiska medyka. Milcząca Sadzawka westchnęła ciężko, ciesząc się, że sytuacja związana z przemówieniem zażegnana. Teraz tylko modlić się do Klanu Gwiazdy, aby wspomógł koty w chorobie.
Jak się później okazało, nawet nie kiwnął łapą.
/-/
Widmowy Wilk wyleciał z legowiska medyka, jakby był wystrzelony z procy. Szary kocur w ciemniejsze pręgi, tak szybko biegł do Milczącej Sadzawki, że prawie wywrócił się w białym puchu. Ciężko dysząc, wyhamował tuż obok Pustułkowego Dziobu oraz niebieskawej, kościstej kotki.
- I jak, Widmowy Wilku? Wyjdą z tego? -miauknęła przyjaźnie zastępczyni, uspokajająco mrugając do medyka.
Zielone ślepia rozszerzyły się w wyrazie przerażenia, a medyk zaniemówił. Oddychał coraz ciężej, aż upadł na oblodzoną glebę. Postawny, szarawy wojownik, pomógł mu się podnieść, po czym otarł się przyjacielsko o jego bok.
- O-o-oni... Cz-czarny... -zaczął Widmowy Wilk, rzucając jakimiś kompletnie niezwiązanymi ze sobą słowami.
Gdy oba koty rzuciły sobie porozumiewawcze spojrzenia, Pustułkowy Dziób, zaczął zachęcać medyka, żeby sobie odpoczął, a Milcząca Sadzawka chciała go tylko dotknąć. Szary kocur w ciemne pręgi natychmiast ich odepchnął i wysyczał.
- Czarny kaszel!
Milcząca Sadzawka przełknęła z trudem ślinę, tak jak jej szarawy kompan. Koty zaczęły się trząść ze strachu, przytulając do siebie. Widmowy Wilk mówił dalej, coraz bardziej histerycznym głosem.
- Nic nie mogłem zrobić... Oni umarli... Wszyscy. Zaczęli... Z resztą Wam zaraz opowiem...
/-/
''Mieszałem jak zwykle zioła, gdy nie mam nic do roboty. Po starannym pomieszaniu ziół, zrobieniu z nich kupek i obejściu chorych, postanowiłem się trochę zdrzemnąć. Gdy już się wygodnie ułożyłem, zamknąłem ślepia i postanowiłem odpłynąć, usłyszałem kaszel. Ze zrezygnowaniem i ciężkim sapaniem podszedłem więc do legowiska Miodowej Gwiazdy. Była przewrócona na drugi bok, więc nie widziałem jej pyska, ani brzucha, łap... Zapytałem, trochę znużony.
- Może chcesz zioła maku...? Pomogą Ci zasnąć.
Nie doczekałem się odpowiedzi, więc przewróciłem ją na drugi bok i prawie zwymiotowałem. W jednym z jej złotych oczu była larwa, a sama kotka była zimna i martwa. Z kącka jej pyszczka leciała krew, która natychmiast skrzepła. Był to na prawdę obrzydliwy widok, więc odwróciłem wzrok. Do oczu naleciało mi mnóstwo łez, bo zrozumiałem, iż straciłem liderkę. Rozumiecie? Straciłem naszą przywódczynię! Co ze mnie za medyk! Przepraszam, nawet teraz, gdy już trochę ochłonąłem, jestem potwornie zły. Więc, Miodowa Gwiazda umarła, chciałem zawołać któregoś z wojowników, aby pomógł mi wynieść jej ciało.
W legowisku była potworna cisza, sam nie wiem, co mnie popchnęło do tego, aby sprawdzić co z innymi chorymi. Ich boki nie ruszały się, były nieruchome niczym posągi, ani nie słyszałem żadnych oddechów, nawet tych ciężkich. Przełknąłem ślinę, bardzo się bałem. W końcu przezwyciężyłem swój strach, w końcu nie jestem żadnym tchórzem. Jak zapewne się domyślacie, podobnie było z innymi wojownikami. Leżeli już całkowicie martwi, chociaż jeszcze ciepli, a do ich pysków wlatywały muchy, mrówki już zaczęły na nich ucztować. Był to obrzydliwy widok. Ta zakrzepnięta krew, te robaki... Brr. W tym momencie jednak już nie wytrzymałem i uciekłem, a resztą historii już znacie.''
/-/
Gdy szary kocur w ciemne pręgi skończył swoją historię, otrząsnął się z obrzydzenia. Mimo takiego potoku słów, jego głos się łamał, a w jego ślepiach lśniły łzy. Trząsł się, nie wiadomo czy z przeżytego stresu, kującego mrozu, czy też przerażenia, aż w końcu upadł na biały puch. Jego ciałem wstrząsnął szloch, a zastępczyni Klanu Wilka, i postawny szarawy wojownik, zaczęli go pokrzepiająco podtrzymywać. Milcząca Sadzawka polizała kocura szybko po uchu, w przyjacielskim geście, po czym przemówiła ciepłym głosem.
- Widmowy Wilku, jesteś bohaterem Klanu Wilka i jego największą chlubą. Czy wiesz, albo podejrzewasz, jaka jest to choroba...?
Widmowy Wilk podniósł na nią pytający wzrok. Wyglądał na rozbawionego, chociaż niebieskawa kocica, nie wiedziała, co go tak rozbawiło. Śmierć połowy Klanu? Nie wiedziała, że to może być powód do śmiechu. Albo chodziło o jej pytanie, kotka sama nie wiedziała. Nie chciała zaprzątać sobie umysłu tymi niepotrzebnymi pytaniami, ponieważ teraz miała na głowie ważniejsze rzeczy.
- Epidemia czarnego kaszlu, jestem tego pewien. Na szczęście, już się skończyła. -odparł medyk, z ciężkim westchnięciem.- Chociaż straciliśmy większość Klanu...
Pustułkowy Dziób rzucił Milczącej Sadzawce szybki spojrzenie, wziął medyka za kark i ruszył z nim do jego legowiska. Chwilę później zawołał swojego byłego ucznia oraz Motyle Skrzydło i zaczęli wynosić zmarłych, aby ich zakopać. Jaszczurzy Ogon ruszył za nimi, jako jeden ze starszych wojowników. Milcząca Sadzawka również uczestniczyła w pogrzebie. Z jej krystalicznie niebieskiego oka uleciała łza, a zimny podmuch wiatru odebrał jej dech. Biały puch otaczał jej niebieskawą sylwetkę, wiatr rozwiewał jej futro, a kotka zaciskała oczy. Podeszła do swoich zmarłych braci, o każdego z nich się otarła, a przed Miodową Gwiazdą pochyliła z namaszczeniem łeb, po czym rzekła poważnym tonem.
- Będę dbać o Klan Wilka, uczynię go wielkim. Nadejdą złote czasy. Obiecuję Ci.