Początek Pory Nowych Liści
Podobnie jak nikt otwarcie nie komentował przedłużającego się treningu Świergotka, coraz częstszych wymówek oraz braku dawnego zapału. Iskry w oczach, która pchała go do przodu, ciekawości świata oraz pięknej w swej prostocie chęci sprawdzenia własnego ciała, poznania jego granic i możliwości. Klanowe życie sprawiło, że jego uroczy uśmiech zaginął, skryty pod smutkiem i żalem oraz zmęczeniem, którym próbował odciąć się od swoich emocji. Korzystał z każdej okazji do treningu, każdej wolnej chwili Ogryzka, który postawiony przed dylematem wspierania mentalnie kociaka, wypierającego własne problemy, a pozwalaniem mu na przedłużające się treningi, wybierał łatwiejszą opcję. Tym bardziej że on dźwigał na swoich barach śmierć własnej matki, wojnę oraz sprawy dorosłego, brutalnego świata.
Tym samym trenowali często. Czasami Świergocząca Łapa udawał, że są to jedynie zwyczajowe wypady, innym zaś razem otwarcie zmuszał swoje ciało do wysiłku ponad własne siły. Jego kocięcy tłuszcz zamieniał się w twarde mięśnie, a łapy rosły, pozwalając mu doskakiwać dalej i wyżej, jednak jego umysł wciąż tkwił w przeszłości. Ten właśnie element stał się największym wyzwaniem jego treningu. Jedynym drzewem, którego nie potrafił pokonać i nawet nie wiedział, że stoi mu na drodze. Drzewem, które zmieniło jego ćwiczenia w monotonną rutynę oraz cel, który codziennie wydawał się równie odległy, co dnia poprzedniego.
Czuł to tym boleśniej, im częściej wpadał na swoją siostrę. Płomykówka, obecnie znana jako Płomienne Serce, zawsze była drobna i wycofana, daleko w tyle za swoimi braćmi. Dzielnie broniła ich przed rodzicami, ale rzadko kiedy pozwalała zaciągnąć się do zabawy, pozostając na uboczu, czy też koło Drzemlika. Pamiętał, jak bardzo chciał ich chronić, jak wmawiał samemu sobie, że niczego się nie boi, gdy wypadek na drodze postawił ich u drzwi lasu. Teraz jednak, gdy patrzył na swoją siostrę, widział w niej kogoś innego. Wydawała się taka pewna siebie i otwarta, chętnie zagadująca wszystkich wokół. Pamiętał, jak z dumą patrzył na jej ceremonię, czując, jak jego serce ożywa po raz pierwszy od dłuższego czasu, wyruszając w pościg z sobie tylko wiadomym wrogiem. To była jego siostra. On zaś zamierzał stać u jej boku, jako wojownik.
Środek Pory Nowych Liści
Świergocząca Łapa wiercił się nieustannie, próbując znaleźć lepszą pozycję do snu. Kilka dni temu wydawało mu się, że jego posłanie stało się dla niego zbyt małe, ale uzupełnił je mchem, kilkukrotnie przeniósł, ale wciąż nie czuł on przyjemnej ciężkości powiek, która towarzyszy odpływającej świadomości. Sen nie nadchodził. Jego umysł wciąż tkwił w niespotykanie cichym legowisku uczniów, gdzie słychać było jedynie ciche oddechy kotów. Obóz spał, nikt nie wymieniał się językami, nikt nie rozmawiał, ciszy nie zakłócały żadne szmery. Sporadycznie czuł na swoim futrze silniejszy podmuch wiatru, przynoszący zapachy do jaskini, tak dobrze już mi znane. Czuł zapach wody, zapach wodnego życia, czasami nawet udało mu się wyczuć mewę lub inne stworzenie, które musiało zbłądzić w pobliże ich obozu. Nie było w nich nic niezwykłego, nic co powinno wybudzać go ze snu, a jednak ten nie nadchodził. Nieważne, czy umysł jego wypełniony był myślami, czy też patrzył się bezradnie w pustkę - wciąż pozostawał przytomny. Otoczony przez ciemność, uwięziony wśród szumu wody i spadających kropel w jaskini. Jego uszy drgały w miarę, jak śpiące koty przeciągały się przez sen, obracały czy mamrotały coś pod nosem. Woda wydawała się nagle niesamowicie głośna, podobnie jak myśli, których połowa nie była nawet istotna. Na zmianę zastanawiał się nad tym, gdzie pójdą na kolejny trening, kiedy z niego wróci, czy będzie próbował pogadać z rodzeństwem, czy też co jadł wczoraj. Czy była to może mysz, czy wiewiórka? Czy może mógłby przestać się nad tym zastanawiać i pójść spać jak każdy inny kot?
Kocur westchnął przeciągle, wstał i ruszył na krótki obchód po obozie, licząc, że lekki wysiłek przypomni mu o potrzebie snu. Albo też sprawi, że zmęczenie go dopadnie, oczy opadną mu bezsilnie, a ten padnie na pysk, odcinając się od świata zewnętrznego.
[735 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz