*Jakiś dłuższy czas temu*
— Myślisz, że była to dobra decyzja? — nagle odezwała się siedząca obok Kajzerka. Sówka podniosła lekko głowę, wytrącona ze swoich rozmyślań. Spojrzała na zmartwioną wojowniczkę, po chwili przenosząc wzrok przed siebie, dokładnie w miejsce, gdzie znajdowała się Ambrowiec. Czekoladowa domyślała się, że to właśnie ona jest źródłem zmartwień Kajzerki. Odkąd wróciła do Owocowego Lasu, sytuacja momentami stawała się napięta, a niepewność co do wcześniejszych gróźb kocicy w stronę nie tylko Sówki, a całego Owocowego Lasu, potrafiła być naprawdę stresująca. Nikt nie miał pewności, czy cała rodzinka jeszcze przed chwilą wygnanych owocniaków, nie knuje czegoś w ukryciu.
– Nie wiem Kajzerko – mruknęła w końcu Sówka, znów wlepiając wzrok w ziemię. – Ale właśnie z tego powodu są oni pilnowani przez naszych wojowników. Jak tylko coś się będzie działo, odpowiednio zareagujemy – powiedziała, choć sama nie była pewna swoich słów. Nie ufała Ambrowiec, można nawet powiedzieć, że odrobinę się jej obawiała. Już gdy ich wygnała, doprowadziło to do dużego pogorszenia jej stanu, ze względu na stres, jaki ciągnął się wraz z tą sytuacją. A teraz ta sama kotka, która groziła im wszystkim, wróciła błagać o litość. Sówka westchnęła cicho, co nie umknęło jednak uszom Kajzerki. Wojowniczka wlepiła w czekoladową swoje spojrzenie, lecz nie uzyskała żadnego wytłumaczenia.
***
*Przed ostatnim zgromadzeniem*
Coraz trudniej było jej nadążyć nad wszystkimi wydarzeniami w Owocowym Lesie. Miała wrażenie, że informacji z dnia na dzień przybywało, choć rzeczywistość była zdecydowanie inna. "Nie daje rady nawet orientować się w informacjach" – pomyślała zrezygnowana, spuszczając głowę. Czy to się nazywa starość? Jeśli tak, Sówka jednego była pewna - nie było to w żadnym stopniu fajne czy zabawne. Była to prawdziwa męka, zwłaszcza dla kota na stanowisku takim jak ona. Zwłaszcza dla niej. Nie umiała pogodzić się z faktem, że coraz trudniej wchodziło się jej na drzewa, nie tylko ze względu na obecnego w jej życiu zeza, ale również ze względu na stan zdrowia. Nie potrafiła zrozumieć, że sama podróż na zgromadzenia kosztowała ją więcej energii niż kiedykolwiek wcześniej. Miała wrażenie, że całe jej życie tylko się skomplikowało, jakby wcześniej nie było już wystarczająco trudne. Chociażby przez sytuację z Kaczką. Czekoladowa westchnęła cicho. Nie wiedziała ile czasu jej jeszcze zostało, a dalej nie potrafiła rozmawiać z własną "partnerką", jeśli w ogóle dalej mogła nazwać tak Kaczkę. Przez tak długi czas nie rozmawiały, co kroiło serce Sówki na mniejsze kawałeczki. Czy ich związek w ogóle jeszcze istniał? Czy tamta kłótnia była tylko cichym zerwaniem, którego akurat ona nie zrozumiała? Sama nie miała pojęcia i nie chciała rozkminiać tego tematu bardziej. Wolała podążać za swoją nadzieją, niż dać się złapać szponom rzeczywistości.
– Witaj Sówko – usłyszała nagle głos, należący do Pieczarki. Zastępczyni usiadła obok Sówki i uśmiechnęła się do niej życzliwie. Czekoladowa założyła swoją maskę i lekko odwzajemniła uśmiech, odwracając się w pełni do Pieczarki.
– Witaj, coś się stało? – zapytała przywódczyni, nieco zdziwiona nagłym pojawieniem się kotki.
– Zbliża się pełnia, za kilka wschodów słońca odbędzie się zgromadzenie – przypomniała Pieczarka, przyglądając się liderce. Ta tylko kiwnęła głową, czując już jak łapy odpadają jej z wysiłku. – Czy dasz radę nas poprowadzić? – spytała młodsza, wyrywając Sówkę z zamyślenia.
– Oczywiście Pieczarko. Dlaczego miałabym nie dać?
– Nie chcę cię urazić... – zaznaczyła na początku zastępczyni. – ...jednak ostatnio odnoszę wrażenie, że nie jesteś w formie.
– Wiesz jak to jest – westchnęła czekoladowa, niezręcznie się uśmiechając.
– Może zastanowisz się do jutra? My dostosujemy się do twoich rozkazów – zaproponowała Pieczarka. Widać było na jej pysku pewien rodzaj zmartwienia. Sówka spojrzała na nią, przez chwilę się nie odzywając. Domyślała się, co jej zastępczyni ma na myśli.
– Dobrze Pieczarko. Pamiętaj tylko, że nikt z was nie musi się o mnie martwić – oznajmiła. Pieczarka kiwnęła głową, znów uśmiechając się w stronę Sówki. Tym razem jednak nie uzyskała tego samego w odpowiedzi. Po chwili zostawiła przywódczynię samą, wracając do swoich obowiązków. Wtedy to Sówka wypuściła ciężko powietrze.
***
Siedziała obok Kajzerki. Głowę miała spuszczoną, a zrezygnowany wzrok jak zwykle wlepiony w twardą nawierzchnię ziemi. Choć wczoraj jeszcze się dziwiła, dlaczego ktokolwiek sugeruje, że nie da rady poprowadzić Owocowego Lasu na zgromadzenie, dziś padło na to, że zostaje w obozie, ponieważ właśnie nie da rady tego zrobić. Los potrafił jednak być okrutny.
– Kajzerko – odezwała się i podniosła lekko głowę, by było ją lepiej słychać. – Opowiedz mi proszę później, co działo się na zgromadzeniu.
<Kajzerko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz