— A więc… jak tam dogadujesz się z Wiciokrzewem i Purchawką? — zapytała nagle starsza, biorąc kilka ostrych wdechów.
— Neutralnie… — odparła szybko Kruszynka, tak naprawdę nie mając nic ciekawszego do powiedzenia.
— Musicie być sobie bliscy… — wydyszała starsza, kładąc głowę na łapach — by w razie potrzeby przeprowadzać Owocowy Las przez epidemie…
Kruszynka zerknęła w dół i zmrużyła oczy, a potem przeniosła spojrzenie w stronę dziupli medyków. Nigdy tak naprawdę nie zamierzała mieć bliższych relacji z innymi kotami. Każdy był dla niej potencjalnym zagrożeniem, kimś, komu ufać nie można. W całym swoim życiu miała tylko jedno marzenie: poznać pozostałych medyków i uczestniczyć w ich spotkaniach tak naprawdę, na poważnie. Mimo iż nie wierzyła w Klan Gwiazdy, myśl, że może na tych spotkaniach przychodziłaby do niej Wszechmatka, sprawiała, że serce jej lekko zabiło. To zdecydowanie było coś, czego chciała spróbować. Słyszała o tym miejscu – było ukryte w tunelach. Może gdyby poszła za zapachem ziół, udałoby jej się je znaleźć? Poruszyła lekko łapami, spoglądając w stronę przywódczyni. „Może powinnam o to zapytać?” – pomyślała, lecz natychmiast spuściła wzrok. Czuła w kościach, że nawet jeśli udałoby jej się tam dotrzeć, czemu przodkowie mieliby rozmawiać właśnie z nią? Czy nie lepszą kandydatką byłaby Purchawka? To przecież Świergot zdradziła jej większe szczegóły dotyczące roli szamana, a taką rolę Purchawka zapewne przejmie.
***
Gdy tylko obie wróciły do dziupli, a Świergot położyła się w kącie, przyszedł pierwszy pacjent. Kruszynka odwróciła się i natychmiast zesztywniała. Był to jej brat, Sekrecik. Kocur wyglądał, jakby przebiegło po nim stado jeleni. Oparł się zmęczony o ziemię, ciężko dysząc.— Kruszynko! — wydał z siebie żałosny pisk. — Pomożesz mi z wymiotami? Musiałem zjeść coś nieświeżego — wymamrotał, jakby ta dolegliwość była dla niego wstydliwa.
Kruszynka nie odezwała się słowem. Jedynie skinęła łbem, odwróciła się na pięcie i kłusem udała się do wydzielonej części dziupli, gdzie składowane były zioła. Zgarnęła kilka liści wierzby i położyła je przed bratem.
— Zjedz i napij się wody, potem odpoczywaj. Picie jest ważne — odparła, siadając bokiem do Sekrecika. Nie chciała z nim rozmawiać. Kocur chyba to wyczuł, bo nie odezwał się już więcej i po prostu wyszedł. Nie minęło wiele czasu, gdy u jej boku pojawił się Żagnica. Kruszynka spojrzała na niego pytająco – na pierwszy rzut oka nic mu nie dolegało. Nawet zapach nie zdradzał choroby.
— Ambrowiec jest chora, skarży się na gorączkę. Sówka powiedziała, żebym przyszedł i cię o tym poinformował — oznajmił spokojnie, bez większych emocji.
Kruszynka przez chwilę patrzyła wokół, po czym chwyciła kilka kwiatów ogórecznika i skinęła do kocura, by zaprowadził ją do więźniarki. Dość szybko znalazła się w odpowiednim miejscu. Delikatnie dotknęła łapą czoła Ambrowiec i położyła przed nią liście.
— Musi pić wodę i odpoczywać w cieple — oznajmiła luźno, po czym wróciła do dziupli medyków.
Usiadła przed Świergot, wpatrując się w jej spokojny sen. Westchnęła ciężko, czując, jakby na jej barki spadła lawina kamieni. Nie czuła, by Owocowy Las był jej miejscem – nigdy wcześniej, i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Jednak obecność Świergot zawsze dodawała jej otuchy.
Wyleczeni: Sekrecik i Ambrowiec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz