W ciszy szli w stronę obozu, Guziczek rozmyślał nad tym, co strasznego mogło dziać się w tamtym miejscu… Kurka rozproszył go pytaniem:
— A … Guziczku?
— No?
— A byłeś kiedyś na śmietnisku?
— Byłem! — przyznał dumnie. Zaraz jednak skrzywił się na wspomnienie. — Ale tylko z daleka. Śmierdzi strasznie!
— No śmierdzi… — przyznał Kurka. — Ale wiesz. Znalazłem tam kiedyś naszyjnik. Taki co noszą miejskie koty.
— Naprawdę?! — Guziczek przeskoczył nad pniakiem, lubił takie przeszkody, bo jego młode łapy ciągle były w potrzebie ruchu. Tym bardziej z tymi nudnymi treningami z Miłostką… Nie umknęło mu jednak, że Kurka prawie się o niego potknął.
— Tak. Idzie tam znaleźć ciekawe ozdoby. Ale rzeczywiście, śmierdzi tam jak z pyska borsuka!
Temat się skończył, więc szli obok siebie w ciszy. Tylko z Kurką, Guziczek nie zaczynał nowego tematu co chwilę. Cisza między nimi była jedyną przyjemną i znośną ciszą. Czarno-biały dopiero teraz zauważył, że liliowy jest od niego trochę niższy. Jeszcze niedawno kocur musiał wskakiwać na kamienie, żeby spojrzeć mu prosto w oczy, a teraz… Musiałby się pochylić…
— Co będziemy robić w obozie? — zapytał w końcu, bo jednak cisza mu się znudziła. No i myśli poszły w dziwne rejony…
— Może być, że Czerwiec już wrócił! — zamiauczał podekscytowany Kurka. — Albo… możemy pójść na most z buku! Tam to dopiero jest śmiesznie. Tam mnie ciocia… twoja mama uczy pływać czasami.
Faktycznie… Kurka często wychodził z Kajzerką, bo ta uczyła go pływać. Czasem wybierał się z nimi, ale nigdy nie rozumiał, dlaczego przyjaciel tak lubi wodę. Przecież była mokra i nieprzyjemna! A jego długa sierść długo schła, więc potem Guziczek musiał czekać, nim znów się mógł w niego wtulać…
— A, no tak. Wodolubca! — pacnął go łapą i ruszył biegiem przed siebie.
— HEJ!! — Kurka ruszył za nim.
Biegli tak kawałek, dopóki Guziczek nie zauważył, że mocno przyjaciela wyprzedził, zatrzymał się wtedy i schował w krzaki, aby gdy Kurka wreszcie dobiegł do miejsca, w którym czekał, skoczyć na niego i przetoczyć się po ziemi.
— Chyba słabo ćwiczysz — wyszczerzył zęby, przytrzymując go przy ziemi. — Jestem już dużo silniejszy! Prawda? — zapytał dumnie, zeskakując z niego.
— Tak, chyba dużo ćwiczysz. — Liliowy się otrzepał.
— Większość na własną rękę. — przyznał. — Więc idziemy nad wodę? — zapytał, kontynuując wyprawę jakby nigdy nic.
<Kurko?>
[368 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz