Nawet jeśli Kotewkowa Łapa była dla niego niemiła, i uważała go za nic niewartego robaka, on jej pomógł. W końcu był medykiem, dokładniej uczniem medyka, a medyk miał pomagać innym. Gdyby nie przypadłość kotki na pewno zwyzywała by go za to, że coś jej podał. Na pewno, zaczęłaby krzyczeć, że kocurek chcą ją otruć. A tak to milczała. Jej nieobecny wzrok błądził naokoło, jakby starała się czegoś odszukać. Coś czego nikt z nich nie widział, bo tego nie było. Istniało tylko w umyśle kotki.
Zdusił parsknięcie, bo w tym stanie jego niedoszła prześladowczyni nie różniła się od małego kociaka, który to co dopiero odkrywa świat. Kiedy miał już odejść od kotki, w końcu zadanie swoje wykonał, miał tylko podać jej lekarstwo, biała łapka dotknęła go za jego czekoladową sierść. W jego małej główce zrodziło się multum scenariuszy, był pewien że łapa uczennicy wojownika zaraz mocniej uczepi się jego futerka, wyrywając kępkę sierści. Zmrużył oczy będąc gotowy na doświadczenie bólu, jednak on nie nadszedł. Kotka kilkukrotnie delikatnie przyjechała swą biała łapka po jego sierści, a z jej pyska padło ledwo słyszalne zdanie, które sprawiły, że kocurek omal się nie zakrztusił.
— Też chciałabym być czekoladowa...
Wiedział, że nim zacznie działać lekarstwo trochę minie, jednak nie spodziewał się, że z Kotewką było tak źle. Bo w końcu z jej pyska padły takie słowa! Te halucynacje naprawdę musiały jej namieszać w głowie, byleby nie na stałe. Nawet jeśli w tym stanie koteczka była miła dla niego co go ucieszyło, to jej się bał. Oj bał i chyba wolał moment, aż wróci do normalności i znów będzie na niego krzywo patrzeć. Bo teraz vanka była niczym Rozbitek. Tylko, że bratu Śledzia dolegało chyba jednak coś innego.
— To ja pójdę po wodę. — oznajmił na tyle głośno oddalając się od kotki, by zarówno druga pacjentka, jak i główna medyczka go usłyszały. I faktycznie, zaraz powrócił z wodą w głębokim listku, chcąc się upewnić, że pacjentka będzie dobrze nawodnienia. Córka zastępczyni po skończonym piciu zmrużyła oczy. Lekarstwo powoli zaczynało działać.
Przez cały czas siedzenia obok vanki, czuł na sobie wzrok samej zastępczyni, którą zajmowała się właśnie Strzyżykowy Promyk. Wystarczyła chwila by z łapy bicolor został wyjęty kolec. Niebieskooka sprawnie nałożyła na ranę zioła przeciwko infekcji. Mimo, że siedział kawałek od nich, zdawał sobie sprawę z tego, jakich konkretnie ziół kotka mogła użyć do tego. Trybula bądź skrzyp, a przede wszystkim suche liście dębu, których dzięki porze opadających liści było od groma i kocurek sam kilka przyniósł do legowiska.
— Myślę, że Kotewkowa Łapa powinna zostać na obserwację do końca dnia u nas — podjął nieśmiało podchodząc do obu kotek, bo w końcu jego pacjent nie nadawał się do prowadzenia rozmów, gdyż spał i wracał pomału do zdrowia
Wyleczeni: Sroczy Lot
<Kotewko?>
[ trening med 446 słów]
[Przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz