Miło było, że po takim czasie, w którym jego kontakt z Piaskiem był znikomy, ten w końcu sam zrobił jakiś krok w stronę utrzymania ich znajomości na dobrym poziomie. Srebrnego jednak zaskoczył temat, jakiego kremowy się podjął. Czy ich niegroźna gra na zgromadzeniu aż tak weszła mu do głowy?
— Lubię, lubię cię — odparł, uśmiechając się lekko. — Ah, ciekawych rozmów się podejmujesz, wiesz? Chciałbym móc siedzieć w twojej głowie i wiedzieć, o czym myślisz, skoro pytasz mnie o takie rzeczy — dodał, unikając odpowiedzi na jego pytanie.
Tak naprawdę nie wiedział nawet, co mu powiedzieć. Przecież sam nie rozumiał, czym jest miłość, więc jak ktokolwiek miał mu się podobać w tym znaczeniu? Z tego co się zorientował po członkach Klanu Burzy, niektórzy nie byli zbyt wylewni w okazywaniu uczuć, a z drugiej strony, inni iskali się noskami na każdym kroku. To było niezrozumiałe dla jego młodzieńczego umysłu.
— Ja... Myślę wciąż o twoich słowach... Obawiałem się, że cię wtedy skrzywdziłem, dlatego wcisnąłeś mi kit, że tylko żartowałeś — westchnął, zerkając na niego niepewnie. — Lwia Łapa uważa, że bawisz się moimi uczuciami i mnie wykorzystujesz. Nie chcę w to wierzyć... Jesteś fajny i przy tobie czuję się wolny oraz szczęśliwy.
Skrzywił pysk z niesmakiem. Co ta ruda wywłoka mówiła na jego temat? Nietrudno było zauważyć, że się nie lubią, ale Piasek nie może winić go za ciągłe obrażanie jej, skoro ta robi to samo. Swoją drogą, co to za podwójne standardy, że ona mogła, a on dostawał za to burę?
— To dobrze, że jej nie wierzysz, bo nigdy nie chciałem dla ciebie źle — odparł. — Nie zraniłeś mnie, ja naprawdę nie jestem, póki co, na poważnie z takimi tematami. Jesteśmy młodzi, całe życie przed nami, jeszcze zrozumiemy, o co chodzi z tymi wszystkimi kwiatkami i uczuciami — stwierdził, podchodząc bliżej kremowego. Musnął ogonem jego przednią łapę. — Też uważam, że jesteś fajny. Miło słyszeć, że czujesz się tak w moim towarzystwie. Według mnie zasady klanowe dosyć mocno ograniczają nas od wolności, ale jestem w stanie zrozumieć, skąd wynika to w twoim przypadku — dodał. Na jego miejscu też czułby się wolny za każdym razem, gdy przewrażliwiona rodzinka nie siedziałaby mu na ogonie.
Piasek lekko uchylił pysk.
— N-naprawdę? — zamrugał zaskoczony. — To dużo dla mnie znaczy. Dziękuję. — Uśmiechnął się do niego, zaraz to jednak smutniejąc. — Lew i mama... nie pozwalają mi się z tobą spotykać... Jeśli nas nakryją... — Położył po sobie uszy. — Może być źle. Na zgromadzeniu siostra miała mnie pilnować, ale od niej uciekłem i widziałeś, że musiałem siedzieć w kącie... — mruknął. — Nie chcę wybierać pomiędzy tobą a rodziną. Nie rozumiem, dlaczego cię tak nienawidzą.
A więc to stąd to całe unikanie go przez kremowego. Jak zwykle głównymi sprawczyniami były te świruski.
Westchnął, przecierając łapą pysk. Nie mogłyby tak pójść sobie na spacer, zgubić się na nim i nigdy nie wrócić? On ich nie lubił, Różana Przełęcz też wydawała się nie być ich zwolenniczką, toteż wątpił, by ktokolwiek miał uronić łzę w tęsknocie.
— Bo są głupie — stwierdził wprost. Nie zamierzał owijać tego w bawełnę.
— Chyba się martwią... — Kremowy widząc jego wyraz pyska, przybliżył się bardziej, ocierając się o niego łbem. Srebrny lekko zesztywniał na ten ruch. — Ale nie zrezygnuje z naszej przyjaźni. Wiele dla mnie znaczy. Mogę przy tobie być sobą.
Poczuł przyjemne ciepło w okolicy klatki piersiowej. Zależało mu na ich znajomości, bo nie wiedząc czemu, samo towarzystwo Piaska wprawiało go w dobry nastrój. Nie był tak irytujący jak jego bracia, ani całkowicie drętwy jak inni w obozie.
— Nie możesz ugryźć swojej siostry w ogon, jak cię przyłapie i będzie chciała naskarżyć waszej starej? — zagadnął. — Albo ja mogę to zrobić, tylko istnieje wtedy ryzyko, że skończy bez ogona...
Kremowy natychmiastowo odsunął się i niespodziewanie pacnął go lekko łapą po głowie. Jego pysk jednak nie zdradzał, by był zły. Raczej dla niebieskiego wydawał się rozbawiony.
— Nie. Żadnego gryzienia. Nie chcę, żebyś wpakował się w kłopoty, bo wtedy będziemy w jeszcze gorszej izolacji niż teraz — wyjaśnił. — Ale jak będziemy mieć wspólne treningi, to nie mogą nam zabronić się spotykać. Chyba że twoja mama zrobi nam pod górkę — skrzywił nos, wzdychając głośno, po czym oparł ponownie łeb o futro przyjaciela. — Chciałbym być niebieski tak jak ty. Wtedy nie byłoby takiego z tym problemu...
— Sądzę, że kolor futra nie powinien mieć tu żadnego znaczenia. Moja mama bywa jakaś uprzedzona do różnych spraw, ale to pewnie przez to, że jest już stara i zwyczajnie głupieje — stwierdził. — Jeśli się nie uda, to przebolejemy ten okres bycia uczniami i jak obaj dorośniemy, to nikt nam nie zabroni wychodzić na jakiekolwiek polowania tylko we dwójkę — zapewnił. Wierzył w to, co mówił. Starał się być dużym optymistą i nie zamierzał się tak łatwo poddawać w walce o ich przyjaźń.
[811 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz