Po ostatniej rozmowie z Jarząb Sówka dużo myślała o swoich relacjach z pobratymcami. Miała z kim rozmawiać, to jasne, ale brakowało jej kogoś, kto by jej pomógł we wszystkich, kogoś, kto by ją wspierał, wygłupiał się i inne takie. Brakowało jej prawdziwego przyjaciela, jakim był Mniszek. Ale on został wygnany i było duże prawdopodobieństwo, że po prostu nie wróci. Czekoladowa musiała się z tym pogodzić i zacząć rozmawiać z kimś innym, musiała znaleźć kolejnego przyjaciela, na dobre i na złe. Nie umiała czekać do zgromadzenia. Postanowiła tego dnia pójść i kogoś takiego poszukać. Co oczywiście wiązało się z przekroczeniem granic, czego robić nie chciała, więc musiała coś wymyślić. Myślała nad tym cały ranek, a rozmyślania przerwała jej Migotka, która znowu musiała jej przypominać o treningu. Na szczęście trening nie trwał długo tak jak zazwyczaj. Sówce, jeszcze bardziej niż ostatnio, przeszkadzał kaszel. Nie mogła prawie nic mówić, więc postanowiła wcześniej skończyć trening. Migotka się nie sprzeciwiała, więc razem wróciły do obozu, lecz Sówka do niego nie weszła.
- Zaraz przyjdę, muszę jeszcze coś załatwić - oznajmiła uczennicy i szybko pobiegła w stronę jednej z granic Owocowego Lasu. To był ten moment, teraz rozpocznie poszukiwania! Gdy zniknęła z zasięgu wzroku Migotki, przestała biec i spokojnym tempem zmierzała do Drogi Grzmotu. Robiło się zimniej, a chmury powoli zwiastowały większy deszcz, lecz kotka się tym nie przejmowała. Doszła do rzeki i zatrzymała się.
- Jest głębsza, niż poprzednio... - zadała sobie sprawę i zjeżyła nieco sierść. Rozejrzała się i znalazła Konający Buk. Jak ona tego nie lubiła, ale co mogła zrobić? To jedyne przejście.
- Po prostu muszę bardziej uważać, bo się utopię - powtarzała sobie na głos, spokojnie przechodzący przez drzewo. Kora była bardzo śliska, a pazury Sówki nie zawsze dawały radę się utrzymać, przez co kilka razy prawie zanurzyła się w ciemniej otchłani. Na szczęście udało jej się przejść przez drzewo i to po raz pierwszy!
- Udało się? Udało! Wreszcie! Widzisz buku i co teraz? - krzyknęła i zaczęła skakać z radości. Całe szczęście wyszło na zewnątrz, zarażając każdego wokoło swoim blaskiem. Po chwili uśmiechnięta kotka poszła dalej. Po drodze nic jej nie zatrzymywało. Może pogoda się nie poprawiła, ale kupa kolorowych liści na ziemi, jeszcze bardziej zachęcały Sówkę do dalszej drogi. "Może nowy przyjaciel też będzie lubić liście?" - zastanawiała się, zbierając kolorowe znaleziska. Nagle usłyszała warkot, a żółte ślepia przebiegły przed jej nosem. Wielki potwór Dwunożnych przebiegł po czarnej nawierzchni, omijając Sówkę i zostawiając za sobą ostrą woń spalenizny. Czekoladowa skrzywiła pysk, gdy odór doleciał do jej nozdrzy. Odsunęła się nieco od drogi i rozejrzała. Droga ciągnęła się dalej, mostem przez rzekę i dalej, dzieląc terytorium Owocowego Lasu od terenów Klanu Burzy. Skierowała się w stronę mostu, by przejść na drogą stronę rzeki bezpiecznie. Wskoczyła na metalowy płot, próbując utrzymać równowagę. Kolejny powrót przejechał, prawie zrzucając kotkę z płotu. Ta się jednak utrzymała i po chwili, szybko, przebiegła przez metalową konstrukcję i wylądowała na drugiej stronie rzeki. Odłożyła liście i poszła się napić wody z rzeki. Gdy skoczyła, odwróciła się i zauważyła latające liście.
- O nie! Moje liście! - krzyknęła. Zawiał silniejszy wiatr, który podrzucił resztę liści do góry. Kilka s nich poleciało nad Drogę Grzmotu, a jadące auta tylko mocniej podbijały je do góry. Sówka podążała za nimi wzrokiem, aż w końcu zatrzymały się po drugiej stronie, na terytorium Klanu Burzy. Niedaleko liści siedziała ruda kotka. Sówka spojrzała na nieznajomą. Wyglądała na uczennicę, ale niewiele młodszą od niej. Dzwonek było to, że siedziała sama i to jeszcze przy Drodze Grzmotu, gdzie było większe prawdopodobieństwo, że potwory ją zaatakują. Sówka jednak szybko zignorowała ten fakt i postanowiła porozmawiać z rudą. W końcu tak się tworzą nowe przyjaźnie. Owocniaczka rozejrzała się, by sprawdzić, czy żaden potwór nie nadciąga. Gdy droga była pusta, postawiła łapę na twardej powierzchni jezdni i pobiegła. Czuła osty ból w poduszkach łap, przemierzając drogę. Zatrzymała się na drugiej stronie i zaczęła dusić się kaszlem. Łapy ją bolały, zdarte, od kaszlu, gardło tak samo. W końcu się opanowała i postanowiła pójść do kotki. Schowała się w krzakach i wolno przybliżała się do rudej. Ta cały czas siedziała w bezruchu, więc nietrudno było do niej podejść. Gdy weszła odrobinę głębiej w terytorium Klanu Burzy, uderzył ją ich silny zapach. Patrol już tedy przechodził, więc Sówka była bezpieczna. W końcu wyszła z ukrycia i stanęła obok młodszej, mówiąc:
- Cześć! Nazywam się Sówka.
<Tajemnico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz