BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

17 września 2023

Od Lwiej Łapy CD. Piaskowej Łapy

tw: krew, śmierć

 Posłusznie wykonała polecenie matki zbliżając się do brata odsiadującego karę. Dziwnie się czuła, gdy to ona właśnie nie tak dawno temu osobiście go karała za to czego się dopuścił na zgromadzeniu. Nie tylko od niej uciekł, ale również spędził czas z srebrnym uczniem. Wiedział co Lew myśli o jego chęci i próbach zaprzyjaźnienia się z kotami należącymi do niższej hierarchii. Gdyby jeszcze Srebrny robił jakieś pozory, chcąc dopasować się do nich to może by mu pozwoliła na kontakt z nim, gdyby pamiętał, że to on ustala zasady w ich relacji. A tutaj wychodziło na to, że to Srebrny ciągnął za sznurki i sprowadzał jej brata na złą drogę. A ona jako jego siostra miała obowiązek przypilnować, aby Piasek nie zszedł z drogi, którą miał podążać.
— Wybaczysz mi kiedyś?
Lew nie odezwała się ani słowem. Zmrużyła oczy zirytowana. Ile razy słyszała tę śpiewkę z jego pyska? Ciągle obiecywał poprawę, ciągle prosił o drugą szansę. Dostawał ją, by już po chwili znowu postąpić głupio, niegodnie. Takie zachowanie jakie prezentował Piasek uwłaczało rudym kotom. Ich dziadek, gdyby widział, jak ten się zadaje z niebieskim kocurem, padłby na zawał, zawczasu odchodząc z tego świata. Nie wspominając o przewracającej się praprababce w grobie, niech jej ziemia lekką będzie.
— Tak. Wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem. Już nigdy, przenigdy nie zbliżysz się do Srebrzystej Łapy, rozumiemy się braciszku? — szepnęła mu do uszka — Masz go unikać, jak zarazy. Bo w końcu jest zarazą, która skaziła twój umysł. To jego wina, że się ode mnie oddaliłeś na zgromadzeniu. Jest złem, którego powinieneś się wystrzegać. Chyba, że chcesz skończyć jako zdrajca krwi i zdrajca naszej rodziny, doprowadzając do naszej przedwczesnej śmierci. Chcesz tego Piasku?
Kremowy zrobił wielkie oczy, czując się tak jakby zaraz miał tu paść na zawał, gdy tylko usłyszał te słowa. 
— N-nie chcę tego. A-ale... To nie jego wina. — poczuł jak po policzkach spływają mu łzy. — Lewku proszę. Ja... On... On wcale mnie nie skaził. Naprawdę. Błagam. Pozwól mi się z nim spotykać. T-to mój przyjaciel. Ja... ja nie mogę ci tego obiecać. — Cofnął się do tyłu, kręcąc łbem. — To za wiele. Tylko nie on. Błagam. Nie on. Nie każ mi wybierać. Nie możesz mi tego robić. To niesprawiedliwe!
"Przyjaciel"
Słysząc to słowo chciała dać Piaskowi w pysk. Jedyne co ja powstrzymało to, że o jej zachowaniu mogłyby donieść liderce bękarty, które w każdej chwili mogłyby wejść do legowiska jak i matce na pewno to by się nie spodobało.
— Przyjaciel? Ty siebie słyszysz? — uniosła nieco głos, po czym się historycznie zaśmiała. — Naprawdę uważasz to coś za swojego przyjaciela? Braciszku, nie wiedziałam, że tak nisko stawiasz poprzeczkę dla innych kotów, by mogły się z tobą zaprzyjaźnić. I mówisz mi, że on cię nie skaził… Dziadek padnie na zawał jak usłyszy, że zaprzyjaźniłeś się z nierudym. Nie wspominając o tym co sobie pomyśli mama… złamiesz jej serce. Moje też w tej chwili łamiesz.
— Ja... — Spuścił wzrok. — Ja go lubię. Pozwala mi być sobą. Czemu kolor futra ma nas poróżniać? — Spojrzał na siostrę. — Rudzi także nas nie lubią. Zwiędły Hiacynt kłóci się z dziadkiem i patrzy na mnie z pogardą, bo jestem prawnukiem tyranki. Nie na nikogo innego w naszym wieku, a on nie patrzy na mnie jak większość Klanu Burzy. Nie łamię wam serca. To wy łamiecie moje, bo nie pozwalacie mi na posiadanie przyjaciół. Proszę. Lewku. Tylko on. Nikt więcej. Żaden inny nie rudy. Jeden wyjątek. Błagam. On powoduje, że jestem szczęśliwy. A przecież zależy ci na moim szczęściu, prawda?
— Zależy Piasku. Dlatego chcę cię uchronić przed rozczarowaniem. On się tobą bawi. Uwierz mi. Wykorzystuję twoje dobre serce i to, że wierzysz w to, że nierudzi też są dobrzy. Miałeś przykład do czego zdolny był Tropiący Szlak. Srebrny też się stanie kimś takim... — zeszła nieco z tonu — Zwiędły Hiacynt to wyjątek. Ponoć za czasów uczniowskich uderzył się w głowę i dlatego jest taki dziwny i gada głupoty. Pamiętasz jak cię straszył za kociaka? No i zobacz, został mentorem Srebrzystej Łapy. Może to nawet i on zaproponował mu żeby się z tobą zaprzyjaźnił i cię wykorzystał... Pobawi się tobą, a poniżej znudzony rzuci w kąt, niczym kulkę mchu za którą chciałeś tak bardzo ganiać, gdy byliśmy w żłobku. Chcę byś był szczęśliwy, dlatego chcę cię przed nim chronić.
Wpatrywał się z szokiem w siostrę.
— Co? Nie... Srebrny nie jest taki... — zmarszczył brwi, przypominając sobie to co powiedział na zgromadzeniu. Czy się nim bawił? Jego sylwetka straciła na całej pewności siebie. Zawahał się co było widoczne. 
— Ja... ja sam to ocenię... — w końcu miauknął. — Jeżeli mną się bawi i wykorzystuje to... To wtedy nie zaufam już żadnemu nierudemu — postawił sprawę jasno. — Dowiem się jaka jest prawda…
— Tylko nie płacz, jak okaże się, że miałam rację. Im nie można ufać. Będzie cię mamił słodkimi słówkami. A później, gdy się będziesz tego najmniej spodziewał pokażę swoje prawdziwe oblicze. — przestrzegała naiwnego brata — Dziwne, że ze mną  czy Iskierką nie próbuje się zaprzyjaźnić, upatrzył sobie tylko ciebie... Ciekawe czemu. Może dlatego, że nie spodobało mi się to, że rzuca we mnie kulką mchu? I nie pozwalam mu sobie wchodzić na głowę?
— Um... — Potarł łapką o łapkę. — O-on was nie lubi. Jesteście niemiłe — uzmysłowił to siostrze. — I mnie ograniczacie... Tak mówił…
— Mam nadzieję, że zaprzeczyłeś na te dyrdymały. — pokręciła głową — Jesteśmy niemiłe? No proszę, czy ja cię ograniczam? Albo mama?
— N-no... tak...? Kazała ci mnie pobić, nie pozwalacie mi się przyjaźnić ze Srebrnym, nie mogę być brudny i nie idealny... Teraz pewnie mama będzie ci kazała za mną chodzić jak za kociakiem — burknął niezadowolony. — Sama w końcu ją słyszałaś…
— A czyja to wina, że musiałeś zostać ukarany? Srebrnego! Naprawdę tego nie widzisz, że on cię krzywdzi? Gdyby naprawdę uważał cię za przyjaciela to by cię zostawił w spokoju. A tak to wszedł pomiędzy nas, nasza rodzinę i ... Piasku, ja cię nie poznaję... Naprawdę odpowiada ci to, że kot którego uważasz za przyjaciela obraża ci rodzinę? Rumianek na twój temat czy Iskierki nigdy się tak nie odezwała jak on. Ona was szanuje. Jej brat mógłby się sporo od niej nauczyć.
— Nie odpowiada... Nie lubię, gdy was obraża. On o tym wie. Już przestał mówić te straszne rzeczy, bo wie, że się na niego obraże. To bardziej ja go naprawiam, aby miał do mojej rodziny szacunek. Różana Przełęcz pewnie mu nagadała głupot i nie wie co robi. Nie mów tak Lewku, że wszedł pomiędzy nas, bo boli mnie serce. Wiesz, że mi zależy bardzo na rodzinie. Jesteście dla mnie wszystkim. — Dotknął jej łapy. — Kocham was tak mocno, że wybaczam wam to, że mnie krzywdzicie, bo wiem, że robicie to dla mojego dobra. Troszczycie się. Ale... ale jestem już dorosły. Chcę dzielić się miłością. Znaczy... — poczuł jak czerwienieją mu uszy. — Nie w takim sensie. T-tylko takim przyjacielskim sensie.
— I nikt ci nie broni. Możesz się dzielić miłością. Będę przeszczęśliwa jak będziesz się nią dzielić z Tajemnicą bądź właśnie Rumiankiem. Z każdym innym byleby nie ze Srebrnym czy Szeptem — uśmiechnęła się, miał tyle innych kotów z którymi się mógł zaprzyjaźnić, a musiało paść na tego kocura — Mógłbyś chwilowo ograniczyć z nim kontakt? Na razie proszę cię tylko o to. Chciałabym wiedzieć jak zareaguje na to, czy będzie zły... czy może jednak będzie mu to obojętne. Przeprowadzimy taki mały test by sprawdzić, czy masz rację co do niego i jego intencji względem ciebie.
— N-no dobrze... — zgodził się na pomysł siostry, przysuwając się na powrót bliżej, wtulając się w jej bok. Zaraz jednak uderzyły w niego jej wcześniejsze słowa. — J-jak to z Tajemnicą i Rumianek? One są kotkami... Nie rozumieją męskich spraw. Ja potrzebuje kolegi. Jak rozmawiam z kotkami to czuje się jakbym rozmawiał z tobą czy Iskierką. Tata nas nie odwiedza, a dziadek mnie przeraża. Chce mieć kumpli. Takich męskich i silnych. Też chce być taki jak oni. Teraz czuje się jak baba... — burknął.
— Och, rozchmurz się Piasku. Ja dostrzegam to jaki jesteś silny i męski, nawet jeśli wychowujesz się z dwoma przeuroczymi kotkami jak my. Drugiego tak męskiego kota jak ty nie ma w żadnych klanach. W końcu jesteś moim ukochanym braciszkiem.
Uśmiechnął się lekko pod nosem. 
— Czy ja wiem... Tropiący Szlak śmiał się, że poruszam się jak kotka i jestem zniewieściałym samcem... — Położył po sobie uszka. — Ale dzięki, że tak myślisz. Chociaż chciałbym być odważniejszy i mniej płakać.
— Bo Tropiący Szlak to skończony mysi móżdżek. On nie wie sam co mówi, myśli, że jest śmieszny, a nikogo nie bawi to co robi. No może tylko tych co mają nierówno pod sufitem jak on. Na całe szczęście już nie jest twoim mentorem. Różana Przełęcz dobrze postąpiła — Chociaż ten jeden raz. Jednak Lew nie podobało się że to sama liderka trenowała jej brata. — Mam pomysł Piasku, co powiesz abyśmy w trójkę, ty, ja i Iskierka wybrali się może i nawet jutro na wspólne polowanie? Pokazałbyś mi jak polować na króliki. Spędzimy miło razem czas.
— Chętnie. — Wtulił się bardziej w siostrę, łaknąc jej ciepła. — Dawno nie robiliśmy nic we trójkę. A ja świetnie poluje na króliki — pochwalił się dumnie.
— To jesteśmy umówieni — zaszczebiotała tuląc brata
Niedługo po tym, do legowiska wróciła matka z jedzeniem dla jej brata. Lew przyglądała się jak jej brat pałaszuje swój wyczekiwany posiłek, a gdy go spożywał ruda poinformowała matkę, że brat zrozumiał swój błąd. 

***

Chciała spędzić czas ze swoim rodzeństwem przy granicy, jednak plan, aby wybrali się tylko w trójkę nie był do zaakceptowania przez Różana Przełęcz. Tak też więc liderka przydzieliła im Gepardzi Mróz, samą mentorkę Lwiej Łapy. Ulżyło jej, że liderka nie zdecydowała się z nimi iść , była ostatnim kotem, z którym ruda chciałaby przebywać w bliższym towarzystwie. A od czasu śmierci jej córki do której się przyczyniła, wręcz chciała jej unikać jak ognia. Dobrze więc, że Róża była pochłonięta przez obowiązki lidera.
— Gepardzi Mrozie, chcielibyśmy wspólnie poćwiczyć polowanie na króliki. — Tu już Gepard chciała się odezwać, jednak Lew jej przerwała kontynuując swą wypowiedź. — W sensie, my. Sami. Zależy nam na porównaniu naszych umiejętności. — Spojrzała na swoją siostrę i brata, którzy znajdowali się tuż za nią — Mogłabyś tylko nas obserwować? Proszę? Będziemy się trzymać od Drogi Grzmotu — skinęła jej łebkiem, Gepard od razu zrozumiała co jej uczennica ma na myśli 
Może i obie za sobą nie przepadały, ale potrafiły przystać na swoje propozycje. Tak też udało im się przetrwać jakoś te księżyce, w trakcie których szynszylowa dzieliła się z rudą swą wiedzą. Marną, jednak coś tam ruda zdołala przyswoić. W głównej mierze swoje umiejętności zawdzięczała rodzeństwu i innym kotom, ale na pewno nie Gepard. I to nie chciała wypomina do końca życia.
Lwia Łapa dostrzegała zmęczenie wymalowane na jej pysku. Nic zresztą dziwnego. Miała wręcz wrażenie, że po śmieci Stokrotki z jej mentorką było gorzej, niż wcześniej? Widać było, że się trochę podłamała, ale również jakoś  bardziej skupiała się nad tym co robi Lew, z kim i o czym rozmawia. Miała wręcz wrażenie, że kotka ją non stop obserwuje. I skoro to robiła, to czemu by nie i tym razem.
— Dobrze. — westchnęła
Ruszyli w stronę terenów, na których kilka księżycu temu roiło się od zajęczaków. Tym razem polana świeciła pustkami, na ziemi unosił się ledwo wyczuwalny zapach wskazujący na obecność królików.
— Cóż, to chyba sobie nie potrenujemy razem polowania... — westchnęła z żalem Iskrząca Łapa spoglądając na swoje rodzeństwo
Tak naprawdę to całe polowanie miało być pretekstem, by mogli w trakcie trwania niego ze sobą na spokojnie porozmawiać z dala od innych kotów. Gepardzi Mróz miała ich z daleka doglądać, tak też raczej nie usłyszała ich wymiany zdań. 
— Piasku, zbyt często polowałeś na zające z Tropiącym Szlakiem i wszystkie wybiliście. Mogłeś mi chociaż jednego zostawić, żebym mogła potrenować — zaśmiała się Lew zerkając na swojego brata, który na samo wspomnienie o byłym mentorze położył po sobie uszy — No, już braciszku. Przecież wiesz, że żartuję. — mówiąc to przylgnęła do jego boku, otulając go kitą — Jestem z ciebie tak dumna, że udało ci się tyle królików w tak krótkim czasie upolować. Jesteś najlepszym z najlepszych wojowników, nikt ci nie potrafi dorównać umiejętnościami. Nawet my — Uśmiechnęła się słodko do siostry, znajdująca się za kremowym kocurem
— Tak. W końcu jesteś Piaskową Gwiazdą, Piasku — rzekła, zbliżyła się do rodzeństwa i tak jak Lew przylgnęła do boku brata
Piasek najwidoczniej nie miał już sił by wykłócać się z siostrami na temat jego przyszłości. Nie przekrzyczałby ich, w końcu one były dwie, a on sam jeden.
Mimo wszystko zdecydowali się spróbować znaleźć zwierzynę. Uczennica Gepard nie miła zamiaru wchodzić do nor, tak też stojąc z tyłu z niesmakiem na pysku przyglądała się jak jej brat zagląda do jednego z zajęczych tuneli. I gdy tak zaglądał, węsząc, zajęczak wybiegł prosto na niego, tak że w ostatniej chwili udało mu się umknąć, aby nie dostać po pysku jego silnymi łapami.
Kremowy kocur obruszył się, jednak od razu przystąpił do pościgu. Lwia Łapa spojrzała na Iskrząca Łapę wymieniając z nią uśmiechy. Kochały to w Piasku, że tak brał sobie wszystko do serca. Wprawdzie czasami zaliczał również upadki, jednak dzięki nim i matce były przekonane, że wyrośnie na lidera, o którym wszystkie rude koty marzyły.
Korzystając z idealnej chwili, w końcu na otwartym terenie znajdowali się tylko oni i Gepard kawałek dalej, również i Lew podjęła próby polowania na zające. Wizja, że jako jedyna od rodzeństwa odstawałaby przez brak upolowanej zdobyczy, będąca rarytasem w Klanie Burzy nie podobała jej się. Przystąpiła do biegu, pędząc za bratem, który był na przodzie. Nie potrafiła go jednak dogonić, zbyt bardzo skupiała się na tym, by prezentować się mimo wszystko elegancko. Chyba nigdy nie wyzbędzie się nauk wpojonych przez matkę i wyssanych z jej mlekiem.
— Złapałem go! Złapałem! — usłyszała krzyki brata, który zdając sobie sprawę, że jest za głośno ściszył głos. Posłał siostrą uśmiech. W końcu mogli razem miło i beztrosko spędzić czas.
— Brawo Piasku!
Buro-biała sylwetka dość szybko znalazła się w zasięgu wzroku Lew i nim ta zdążyła zareagować, nieznajomy przewrócił jej brata na ziemię. Stała sparaliżowana strachem wpatrując się jak samotnik przyszpilił jej brata do ziemi. To były setne sekundy. Jej brat jeszcze chwilę temu stał z upolowanym królikiem trzymając go w pyszczku uśmiechając się do sióstr, a po chwili został zaatakowany. Uczeń próbował się wydostać spod cielska kocura machając swymi łapami. To było na nic, wciąż znajdował się pod nim, a bury z łatwością przechwycił ich zdobycz. Najgorsze w tym wszystkim było to, że niebieska wojowniczka nie pałała chęcią interwencji i pomocy synowi Leśnego Pożaru.
— Rusz się! Jesteś wojowniczką czy nie?! — wydarła się na Gepardzi Mróz, a widząc, że kotka nie zamierza pomóc jej bratu sama rzuciła się w wir walki — Iskierko! — krzyknęła dostrzegając jak siostra znalazła się na plecach samotnika, starając się skupić na sobie uwagę wgryzając się mu w kark
Gniewne emocje buzowały wewnątrz niej, pałała żądzą mordu. Nie mogła dopuścić, aby coś stało się Piaskowi i Iskierce. Nie mogli zostać zranieni, a tym bardziej zginąć. Nie, gdy ona była obok. 
Wraz z siostrą wbijały pazury w ciało kocura, a nawet decydowały się go kąsać. Arlekin w końcu wypuścił spod siebie wystraszonego Piaska, skupiając się na dwóch przeciwniczkach. Nawet jeśli były wciąż uczennicami, nie bały się stawić mu czoła. W końcu podniósł łapę na ich brata.
Nie rozumiała jednak czemu kremowy kocur wahał się zranić przeciwnika mocniej. Bronił się, atakował, jednak nie tak zajadle jak jego siostry. Właściwie to wcale nie chciał zranić tego cholernego samotnika, dostrzegła strach w jego oczach, gdy ten lekko drasnął go pazurami po pysku. 
Ona się nie wahała. Wpadła w jakiś szał, machając pazurami na prawo i lewo, chcąc odpędzić samotnika z terenów Klanu Burzy. Chociaż nie, on nie zasługiwał na okazanie serca. Dla kotów takich jak on Lew go nie miała. Był nierudym ścierwem, który dopuścił się zaatakowanie jej brata. Brata, który był jej największymi skarbem, razem z jej siostrą. Myśl, że któreś z nich mógłby zabić była istnym koszmarem.
Piaskowa Łapa przyglądał się z bezpiecznej odległości, jak jego siostry raz za razem coraz bardziej raniły kocura. O dziwo, nawet jeśli ten był starszy o sporo księżyców od kociąt Zięby, i wyglądał na silnego kota, już po chwili zaczął ledwo stać na łapach. Był wychudzony, tak jakby od co najmniej księżyca nie odżywiał się prawidłowo. Jego sierść z każdym uderzeniem serca była brudzona przez krew wypływająca z ran. Lwia Łapa dostrzegła, że bury ciężej zaczął oddychać, jak i jego ruchy, również spowolniły się. Był chory?
To jednak nie ostudziły jej gniewu, a wręcz zwiększyły, wiedząc, że jest bliska wyeliminowania wroga. Kocur zdając sobie sprawę, że to są jedne z jego ostatnich chwil, również zaczął agresywniej walczyć. W szczególnie po tym, gdy został zawołany przez kotkę, która stała kawałek dalej i przyglądała się walce. Wyglądała jakby rozważała dołączenia do niego, mimo to została z tyłu.
W momencie, gdy chciała przeorać pazurami po jego szyi, chcąc zakończyć żywot burego, została przez niego odepchnięta, a jej siostra została zrzucona z grzbietu kocura. Ruda już miała podnieść się z ziemi i przystąpić, do ostatecznego ataku, gdy ponownie została uderzoną łapa przez przeciwnika. Raz za razem popychał ją, nie pozwalając się podnieść. Całą swą uwagę skupił na jednej uczennicy. I wtedy ku zdziwieniu uczennicy Gepardzi Mróz stojąca przez cały czas z boku zaatakowała, raniąc kocura i pozostawiając głęboka ranę na jego pysku ciągnąca się od oka aż do pyska. Ta śmiałość szynszylowej rozjuszyła kocura. Oblizał pysk z krwi ukazując nowej przeciwniczce kły. 
To były ostatnie chwile życia jej mentorki.
Cierniste Splątanie z łatwością zakończył żywot wojowniczki, tak jakby walczył z kociakiem, a nie dorosłą kotką. W końcu czego można było się spodziewać po niedoszłej medyczce, która z litości została wojownikiem.
Zatopił swe kły w szyi Gepardziego Mrozu, pozostawiając w miejscu ugryzienia jedną wielką dziurę. Splunął w dół pozbywając się fragmentu skóry i sierści, które trzymał w pysku. Odgłosy, które Gepardzi Mróz wydawała w tamtym momencie mroziły krew w żyłach uczennicy. 
Z pyska obcego również wydobywał się charkot, z każdym kolejnym uderzeniem serca wojownik opadał z sił i ledwo co trzymał się na łapach. Krew wyciekająca z ran zabrudziła jego białe futro, tworząc krwiste plamy, do złudzenia sprawiając, że kocur wyglądał na szylkreta. Powolnym spojrzeniem omiótł polanę, po czym zrobił krok w stronę królika. Nie zdołał go jednak pochwycić, tuż przed nim padł martwy.
Minęła chwila nim uczennica zbliżyła się i nachyliła do pokonanego przeciwnika. Już nikomu nie mógł zagrozić, udało się go pokonać. Upewniwszy się, że faktycznie dokonał żywota, od razu zerknęła na swoją siostrę, chcąc mieć pewność odnośnie tego czy nic jej się nie stało podczas walki. Na całe szczęście, Iskrząca Łapa była cała i zdrowa. Tak samo jak i Lew, nie licząc drobnych zadrapań i otarć, które do wesela się zagoją. Pozostawało się dowiedzieć, co z Piaskiem. Ten z przerażeniem w oczach siedział skulony wpatrując się w pręgowaną klasycznie, tak jakby była jakimś potworem. Nie podobał jej się wzrok brata, ale nie dziwiła mu się. Zabiła na jego oczach kota wraz z siostrą. Z jej łapy i pazurów wciąż ściekała brudna posoka plebsu. Nie wspominając o martwej Gepard, która swym pustym wzrokiem przeszywała uczniów.
W przeciwieństwie do brata, na jej pysku gościło zmartwienie i strach, ten typ strachu, gdy wie się, że życie bliskiej osoby jest lub było zagrożone.
— Piasku, och Piasku! — wykrzyknęła wtulając się w kremowe futro brata, który ledwo co zdołał wydusić z siebie jakieś słowo — Jesteś cały, braciszku? Proszę, powiedz mi. Zranił cię ten paskudny samotnik? Pokaż łapki, daj mi przejrzeć twoje futerko... bo jeśli jesteś ranny musimy szybko udać się do Wiśniowej Iskry!
— N-nie... — wydał z siebie zdławiony głos, gdy Lew uważnie taksowała jego sierść w poszukiwaniu zadrapań. Gdy dotknęła jego łapki ten skrzywił się. Uniosła spojrzenie na jego pysk, po czym znowu skupiła wzrok na łapie. Rana. Ten plebs nim padł martwy zranił jej ukochanego braciszka! — Lewku spokojnie. To jest tylko draśnięcie. Nic mi nie jest. No może tylko tyle, że to za dużo dla mnie... 
Dostrzegła, że brat omijał wzrokiem martwego samotnika, jak i również unika spojrzenia na wojowniczkę ich klanu. Nic dziwnego, rozumiała go dobrze. Z trudem sama mogła przyglądać się tym obu śmieciom.
— Nie rozumiem, dlaczego on nas zaatakował...
Cała trójka zerknęła na leżącego zająca niedaleko nich. To on był powodem ataku, z jego powodu doszło do walki.
Gdy atmosfera w miarę się uspokoiła, a na pewno udało się uspokoić Piaska słodząc mu i mówiąc, żeby się niczym nie martwił, że już go nikt nie skrzywdzi, Lew zbliżyła się do martwego ciała swojej mentorki.
— Jakim cudem ty zostałaś mianowana na wojownika? Ty się do niczego nie nadajesz... — spytała przyglądając się z obrzydzeniem dziurze w szyi kotki
Wronia strawa, a nie mentorka. Takie miała o niej zdanie Lwia Łapa. I nie myliła się o niej zbyt dużo. Może i obroniła Lew, ale tak nieudolnie, że dokonała żywota. Zasługiwała na to. To była dla niej kara, za to że była w stanie pozwolić na skrzywdzenie Piaska. Lwia Łapa była wdzięczna samotnikowi, może i zaatakowała jej brata, ale również uwolnił ją od paskudnego Gepardziego Smrodu. To pewnie przez nią nie mogą zostać mianowani na wojowników, bo nagadała jakieś głupoty Różanej Przełęczy. Kurza Pogoń też pewnie babrała w tym swoje łapy. A przecież mieli już skończone dziesięć księżyców! I fakt, że udało im się razem pokonać samotnika świadczył o tym, że posiadali umiejętności pozwalające na ich mianowanie na wojowników. A teraz skoro była martwa, to się to zmieni. Nikt już nie będzie stał im na drodze, aby zostali wojownikami.
— Cofnij się! — usłyszała głos siostry, która chroniła swym ciałem brata, gdy zbliżyła się do nich calico
Kotka jednak nawet nie raczyła spojrzeć na uczniów. Z niedowierzaniem wpatrywała się w poległego walce kocura, lekko dotknęła pyskiem jego pozbawionego życia ciała roniąc kilka łez. Następnie zbliżyła się do piszczki, która pochwyciła w zęby ignorując trójek uczniów.
— T-tak, nie można... To jest nasz królik... Iskierko, szybko, musimy ją zaciągnąć do medyczek...
— Piasku, ona nie żyje! Najpierw ty musisz udać się do medyka!
Lew miała ochotę zatkać pysk bratu, który zaczął moralizować samotniczkę. Zamrugała wpatrując się w kremowego ze złością i niedowierzaniem.
— Piasku, cicho! — skarciła brata — Możesz sobie wziąć tego królika, tylko masz więcej tu się nie pokazywać, słyszysz?! Bo skończysz tak jak i on... — syknęła na nieznajomą. Powinna się cieszyć, że nie podzieliła losu towarzysza. Tylko dlatego wciąż dychała, że nie zdecydowała się zaatakować jej siostry bądź brata. Wpatrywała się w odchodzącą kotkę, gdy w międzyczasie Iskierka uspokajała Piaska. 
— Iskrząca Łapo? Piaskowa Łapo? Słyszałem wasze krzyki. Co się...
Drozdowy Szept przeniósł wzrok na samotniczkę, będąc wściekły widząc do czego tu doszło. Krew zalegała na trawie wokół uczniów, jak i ich futra. Nie była to jednak ich krew. No może nie licząc rany Piaska na łapie. Skąd jednak starszy mógł to wiedzieć? Znalazł się przy kotce, tym samym rozpoczynając kolejną walkę. Może i calico przez cały czas trzymała się z boku, nie decydując się na zranienie żadnego z Burzaków, to naruszyła granicę. Jednak dostrzegając starszego kocura, który nie bał się zamachnąć na nią pazurami, sama zaczęła się bronić. Iskrząca Łapa niemal wręcz od razu ruszyła na pomoc kocurowi. Lew nim do nich dołączyła, zerknęła jeszcze na brata. Wpatrywał się przed siebie, nawet nie racząc spojrzeć na swoją siostrę. Jego sierść całą się zjeżyła, upaćkana była od brudu i krwi. Wyglądał okropnie.
— Już Piasku. Spokojnie. Nikt cię już nie skrzywdzi, zadbamy o to. — rzekła patrząc się na brata z troską
Calico w końcu padła, wciąż jednak zachowywała przytomność. To była kwestia czasu, jak i również ona umrze, a to wszystko przez odniesione w walce rany. Nim jednak zasnęła snem wiecznym, zaczęła coś majaczyć niezrozumiałe. Z jej oczu spływały łzy, dopóki jej ciało nie zesztywniało.
— Hej, wszystko z wami w porządku? Jesteście ranni? Na Gwiezdnych...
Czwórka pozostałych przy życiu kotów siedziała w ciszy, dopóki Drozdowy Szept nie poprosił o opis przebiegu tego, co tu miało miejsce. Byli w szoku. Nikt nie spodziewał się, że zostaną zaatakowani od tak, przez dwóch jakiś samotników. Już sam fakt, że zaczęło się od królika był komiczny. I przez to życie straciły trzy koty. Najgorsze jednak z tego wszystkiego było to, że jej brat został ranny.
Gdy już mieli wrócić do obozu, by oddać brata w łapy medyków, i poinformować o całym zajściu, które miało miejsce, Lwia Łapa dostrzegła w zaroślach dwie pary małych, przerażonych oczek. 
Cholera.

<Piasek?>
[3977 słów + polowanie na króliki]
[Przyznano 45%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz