Położył po sobie uszy.
— Przecież to nic... — zmieszał się, bo nie spodziewał się takiej wylewności po kotce. Sam się dziwił, że w ogóle ją... tolerował. Ale... ale była jedyną osobą w klanie, która starła się mu jakakolwiek pomóc. To było miłe. Nie oceniała go przez te plotki, które wygadywała na jego temat trzoda Zając. — Też dużo dla mnie robisz... Może cię to zadziwi, ale poniekąd ratujesz moje życie...
Ile to razy w głowie miał głupoty, które doprowadziłyby go... w zasadzie nie wiedział gdzie. W Klan Gwiazdy przecież nie wierzył, mimo tego, że matka wciąż zmuszała go do tych chorych modlitw.
— Przecież to nic... — zmieszał się, bo nie spodziewał się takiej wylewności po kotce. Sam się dziwił, że w ogóle ją... tolerował. Ale... ale była jedyną osobą w klanie, która starła się mu jakakolwiek pomóc. To było miłe. Nie oceniała go przez te plotki, które wygadywała na jego temat trzoda Zając. — Też dużo dla mnie robisz... Może cię to zadziwi, ale poniekąd ratujesz moje życie...
Ile to razy w głowie miał głupoty, które doprowadziłyby go... w zasadzie nie wiedział gdzie. W Klan Gwiazdy przecież nie wierzył, mimo tego, że matka wciąż zmuszała go do tych chorych modlitw.
Kocica jednak wydawała się zaskoczona tym wyznaniem. Nie dziwił się. Sam też nie uwierzyłby w to, że miał coś nie tak ze łbem.
— Tak sądzisz? — podsunęła cicho, bo jej zmrożone ciało nie pozwalało na więcej. — Miło mi to słyszeć, ale to chyba nic wielkiego. Nie mam władzy, żeby ukarać koty, które postępują wobec ciebie nieodpowiednio. A to, czego cię uczę to długi proces, który wymaga wiele wysiłku, żeby przynieść rezultaty.
Tak... Ten proces był strasznie ciężki. Ale dawał jakieś efekty, co go zaskakiwało. Naprawdę chciał przerosnąć taką Zajęczą Troskę i pokazać jej, że jej głupie, szczeniackie zachowanie nie robi na nim wrażenia. Tak! To był jego cel.
— Tak... Dajesz mi nadzieję na to, że nie zrobię głupstwa, którego później będę żałować — westchnął ciężko. — Więc to już jest wiele. Może i twoje rady są dziwne i dla mnie niepojęte, ale udało ci się mnie uspokoić i nawet nie jestem na ciebie o to zły! A to już wyczyn, bo... niezbyt jak wiesz, dogaduje się z innymi kotami
Ruda uśmiechnęła się pod nosem.
— Więc wychodzi na to, że dzięki moim radom będziesz mógł ze mną konkurować w pozycji bycia najspokojniejszym kotem w lesie — rzuciła. — No i może znajdziesz sobie więcej kolegów lub miłość na całe życie. Kto wie?
Tak... Ten proces był strasznie ciężki. Ale dawał jakieś efekty, co go zaskakiwało. Naprawdę chciał przerosnąć taką Zajęczą Troskę i pokazać jej, że jej głupie, szczeniackie zachowanie nie robi na nim wrażenia. Tak! To był jego cel.
— Tak... Dajesz mi nadzieję na to, że nie zrobię głupstwa, którego później będę żałować — westchnął ciężko. — Więc to już jest wiele. Może i twoje rady są dziwne i dla mnie niepojęte, ale udało ci się mnie uspokoić i nawet nie jestem na ciebie o to zły! A to już wyczyn, bo... niezbyt jak wiesz, dogaduje się z innymi kotami
Ruda uśmiechnęła się pod nosem.
— Więc wychodzi na to, że dzięki moim radom będziesz mógł ze mną konkurować w pozycji bycia najspokojniejszym kotem w lesie — rzuciła. — No i może znajdziesz sobie więcej kolegów lub miłość na całe życie. Kto wie?
Nastroszył się na te słowa. On i koledzy? Ugh... Już widział w wyobraźni jak te wstrętne kółeczko adoracji córki Zdradzieckiej Rybki, naśmiewa się z niego dla swojej chorej satysfakcji. Owszem... Chciał mieć znajomych. Czasem nawet starał się być miły dla Krukowej Łapy, ale... Ale wciąż w głowie miał jedno, co nie pozwalało mu znacząco zbliżyć się do jakiegokolwiek kocura.
— Nie mogę mieć kolegów... bo... bo od razu mówią, że jestem gejem. — Wykrzywił z odrazy pysk. — Nie wiem co musiałoby się stać, abym nie widział tego wciąż przed nosem.
Uczennica milczała przez moment, jak gdyby szukając odpowiednich słów.
— Cóż, sądzę, że jeśli ktoś utożsamiał by cię z gejem tylko dlatego, że spędzasz czas z kocurami, to byłby wyjątkowo niedojrzały. Nie musisz zwracać uwagi na plotki, bo nie jest ich warta. A gdy będą się ciebie wścibsko pytać, zgasisz ich spokojnym zaprzeczeniem.
— Wiem! Ale to nie takie proste jak myślisz! Ciężko jest ignorować coś co wręcz godzi w twoją dumę. A one jeszcze chcą bym to słyszał! Z chęcią rozerwałbym je na strzępy — z jego gardła wydobył się warkot. — Nienawidzę ich. Tak bardzo.
Uczennica milczała przez moment, jak gdyby szukając odpowiednich słów.
— Cóż, sądzę, że jeśli ktoś utożsamiał by cię z gejem tylko dlatego, że spędzasz czas z kocurami, to byłby wyjątkowo niedojrzały. Nie musisz zwracać uwagi na plotki, bo nie jest ich warta. A gdy będą się ciebie wścibsko pytać, zgasisz ich spokojnym zaprzeczeniem.
— Wiem! Ale to nie takie proste jak myślisz! Ciężko jest ignorować coś co wręcz godzi w twoją dumę. A one jeszcze chcą bym to słyszał! Z chęcią rozerwałbym je na strzępy — z jego gardła wydobył się warkot. — Nienawidzę ich. Tak bardzo.
To uczucie. Palące, trawiące jego trzewia szybko w nim zapłonęło. To była chwila moment, a już wyglądał niczym rozwścieczona wiewiórka. I jak niby miał być spokojny, gdy tyle czuł? Gdy tyle działo się w jego wnętrzu? Aż zazdrościł tego opanowania Strzyżykowej Łapy. Zdawała się nie mieć problemów z czymś takim przyziemnym.
Kotka skinęła głową.
— Czasem ciężko jest mi wejść w skórę innego kota. Dla mnie powstrzymywanie emocji jest łatwe. Po prostu, jeśli ktoś poświęca ci uwagę, to pokazuje w ten sposób, że go obchodzisz. Więc ty musisz zachowywać się dojrzalej, a ta osoba zacznie powątpiewać w siebie i swoją słuszność. Po prostu się sobą zażenuje.
Kotka skinęła głową.
— Czasem ciężko jest mi wejść w skórę innego kota. Dla mnie powstrzymywanie emocji jest łatwe. Po prostu, jeśli ktoś poświęca ci uwagę, to pokazuje w ten sposób, że go obchodzisz. Więc ty musisz zachowywać się dojrzalej, a ta osoba zacznie powątpiewać w siebie i swoją słuszność. Po prostu się sobą zażenuje.
Ugh... Miał taką nadzieję... Mimo wszystko nerwy wciąż go trzymały. No bo co jeśli mu się nie uda? Co wtedy? Co jeśli nie wytrzyma i pęknie, znów zostając pośmiewiskiem całego obozu? Nienawidził Klanu Nocy. Nie cierpiał ich wszystkich. Jedynie to, że nie chciał zawieść rodziny sprawiało, że jeszcze nie okazał się zdrajcą. Nie chciał jednak o tym mówić kocicy. Powinni wrócić szybko do obozu i sprawdzić jej stan.
***
Trochę poszalał. Nie krył się z tym, ale co miał zrobić? Odmówić, gdy Paskuda wręcz zgodziła się na rodzicielstwo? Cieszył się z tego. Bardzo. Widział jak jej brzuch urósł i był wielki. Uwielbiał się do niej przez to tulić. Była taka mięciusia, a pod uchem zawsze czuł małe łapki swoich dzieci, które wyżerały wnętrzności kotki. Wspaniałe uczucie.
Teraz szedł z głupim uśmieszkiem, ciesząc się z tego, że udało mu się w końcu dopiąć swego i zdominować samicę. To było jego jedyne osiągnięcie, z którego był dumny.
— Strzyżykowy Promyku! — zawołał do legowiska medyków, szczerząc się niczym głupek. — Będę tatą! Słyszałaś? Ale moja matka miała minę! A żebyś to widziała! — zaśmiał się pod nosem, siadając na mchowym posłaniu, by podzielić się tą nowiną z medyczką. Chociaż... W zasadzie musiała już o tym wiedzieć. Muchomorzy Jad na pewno jej powiedział.
<Strzyżyk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz