jakiś czas temu, późną Porą Opadających Liści, pewnego dnia pomiędzy treningami z Bylicą
W przeciwieństwie do swojego przyjaciela Cynamonka postanowiła zostać dzisiaj w domu. Nawet na chwilę nie wystawiła nosa na zewnątrz, od dobrych dwóch godzin wylegiwała się na kanapie, co jakiś czas zmieniając swoje ułożenie. Zdecydowanie ona potrzebowała odpoczynku od treningu, który z każdym dniem przynosił widoczne skutki. Z Bylicy była dobra nauczycielka. Zresztą dzisiaj padało, a treningi w czasie deszczu nie należały do ulubionych. Wolała ćwiczyć polowanie, gdy na niebie świeciło słońce i ślady zwierzyny oraz jej zapach nie były zacierane.- Cynamonka! Cynamonka! - Na dźwięk swojego imienia wskoczyła czym prędzej na oparcie kanapy i zerknęła przez okno na zewnątrz, dostrzegając przemokniętego burego kocura. Obok niego stała czarna kotka, wyglądała na zdenerwowaną.
- O co chodzi? - spytała, popychając przednimi łapkami okno, by je uchylić.
- Mój synek, Nemo...
- Wytłumaczę ci wszystko po drodze. Musisz jej pomóc, szybko! - Kocur skinął na czarną, która była roztrzęsiona
Cynamonka zdając sobie sprawę, że jest to sprawa niecierpiąca zwłoki, przecisnęła się przez uchylone okno i wylądowała na mokrej trawie. Ruszyła czym prędzej za kotami, które po drodze wyjaśniły jej sytuację. Syn czarnej kotki przez swoją nieuwagę wpadł w jedną z pułapek zastawionych na tyłach sklepu przy śmietnikach. Gala próbowała sama wykaraskać syna z potrzasku co nie przyniosło zamierzonego celu. Nie widząc skutków swoich działań, zaczęła prosić o pomoc każdego napotkanego kota i tak po pewnym czasie natrafiła na Nico i jego kumpli z czasów bycia samotnikiem. Kocur nawet nie podjął się próby otwarcia klatki, od razu ruszył po Cynamonkę, będąc pewny, że ta bez trudu poradzi sobie z otwarciem klatki. W końcu nie raz miał okazję widzieć, jak pieszczoszka otwiera drzwiczki klatek i nie tylko.
- Pomogę mu - powiedziała Cynamonka wpatrując się w smutne oczy matki. Na dźwięk jej deklaracji czarna lekko się uśmiechnęła, a w jej oczach można było dostrzec nadzieję
Po paru minutach dotarli na miejsce, wokół dużego kubła na śmieci dało się dostrzec parę kotów, w tym dwójkę kociąt, które starały się uspokoić znajdującego się w klatce kociaka. Cynamonka zbliżyła się do klatki-pułapki, jej wygląd zdziwił ją. Różniła się od wszystkich, jakie przyszło jej widzieć i w jakich miała się znajdować. Zawsze to były oczywiście zwykłe klatki, a te z łatwością kotką dawała radę otwierać. Ta zamiast z jednej strony, miała zatrzaski z dwóch. Ich na pewno nie będzie łatwo ruszyć, trzeba było znaleźć inne rozwiązanie.
- Mamo! Mamo! - załkał kociak na widok rodzicielki przyciskając pysk do krat. - Chcę stąd wyjść! Będę cię słuchać! Już zawsze, obiecuję!
- Nemo! - Łzy kociej matki spływały po policzkach, była bezsilna w tej sytuacji. Jej serce pękało na milion kawałów, widząc swoje jedno z kociąt w takim stanie. Sama nie była w stanie mu pomóc
- Spokojnie mały, zaraz cię wyciągniemy - powiedział Nico uśmiechając się przyjaźnie, po czym zbliżył się do Cynamonki, która intensywnie wpatrywała się w części, z których składa się klatka. - I co? - szepnął. - Dasz radę ja otworzyć, prawda?
- Mogę mieć mały problem... - stwierdziła z obawą w głosie. Zamiast bocznych drzwiczek klatka na końcu miała metalową płytę blokująca wyjście. - Ale wyciągnę go! - Musiała to zrobić, w końcu obiecała to jego matce
Wskoczyła na górę pułapki, badawczo przyglądając się metalowym prętom i szukając czegoś, co można byłoby podważyć. Chwilę jej to zajęło, gdy dostrzegła kilka prętów różniących się ułożeniem od pozostałych na samym środku ściany bocznej prostokąta. Bingo! Z boku klatki znajdowała się dodatkowy otwór, który uniemożliwiał otwarcie go od wewnątrz. Nawet otwarcie go od zewnątrz przez kota była nie lada wyzwaniem.
Kociak nerwowo kręcił się na dole, nie mogąc się doczekać, gdy znów znajdzie się na zewnątrz. To nieco rozpraszało cynamonową, dlatego też poprosiła kocię, by to przez dłuższą chwilę siedziało w bezruchu, dopóki nie da mu znać. Malec nie usłuchał jej od razu, dopiero wymieniając spojrzenie z matką, wykonał polecenie, uważnie obserwując pieszczoszkę.
- Będę potrzebować pomocy dwóch silnych kotów. - Zerknęła na burego kocura, po czym skierowała wzrok na dość pokaźnych rozmiarów kotkę, która sądząc po jej wielkości, prawdopodobnie miała za przodka kota rasy Maine Coon. - Spróbujcie łapą bądź pyskiem w tym samym czasie pociągnąć w swoją stronę tu i tu. - Wskazała łapą, instruując kolejne czynności. - Lekko do góry, tak by to coś się podniosło... i jak będzie takie klik pociągnijcie w swoją stronę
Chwilę to trwało, nim koty zrozumiały dokładnie, o co chodziło Cynamonce. Po paru minutach dało się usłyszeć kliknięcie, po czym metalowy fragment zabezpieczający dodatkowy dostęp do klatki otworzył się na zewnątrz. Już nie powinno być więcej przeszkód, żeby uwolnić Nemo, zresztą kociak od razu zaczął popychać łapkami drzwiczki. Przytrzymując je łebkiem, gdy się ten przeciskał, udało się bezpiecznie wyciągnąć łobuziaka.
- Mamo! - Rzucił się w objęcia kotki i reszty rodzeństwa. Rodzina w końcu była razem.
- Gdzie ty się tego nauczyłaś? - Zagadnęła duża kotka, szturchając abisynkę ramieniem.
- Jakoś samo wyszło, podpatrywałam swoich ludzi, co robili... - odparła, rumieniąc się. Dla niej to było coś naturalnego, ale dla większości kotów była to coś niesamowitego. - Teraz już wiecie, co robić, gdy któryś z was wpadnie znów do takiego typu pułapki... Ty tego już nie zrobisz, co kolego? - Schyliła się do kociaka, który niepewnym krokiem zbliżył się do niej po zachętach matki, kiwnięciem głowy podziękowała Cynamonce za ratunek.
- Już nigdy, obiecuję! I dziękuję! - Przerażenie wyparowało z kociaka, a na jego pysku widniał wielki uśmiech, tak jakby wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca. To dobrze dla niego, kociak żyjący na ulicy nie powinien się bać świata
Kotka odwzajemniła uśmiech, po czym wyprostowała się i zerknęła na kocura, który coś tłumaczył pozostałym kotom. Gdy ich spojrzenia się spotkały, wyszczerzył się do niej, by chwilę później robiąc jeden sus znaleźć się koło jej boku.
- Nico i spółka zawsze do usług - oświadczył, wypinając dumnie pierś. - W razie czego wiecie, gdzie nas znaleźć. A na nas już pora. - Popchnął lekko cynamonową, by ta ruszyła naprzód. - Idziemy, szybko, szybko - szepnął jej na ucho
Mimo że dzisiejszy dzień nie wyglądał tak, jak sobie zaplanowała abisynka, był to dobry dzień. Pomogła komuś, odpłacając się tym samym za pomoc, którą ona od innych kotów otrzymała.
- To do ciebie niepodobne, by mnie poganiać, żeby szybko wracać do domu... co ty kombinujesz?
- Ja? Nic. - Zrobił niewinną minę - Po prostu mam już dość tego deszczu - rzucił wymijająco. - Spójrz tylko na moje piękne futro. Najważniejsze, że uratowałaś malca. Gdyby nie ty myślę, że byłaby mała szansa, by go ktoś wyciągnął. O ile przetrwałby dzisiejszą noc, kolejne lata spędziłby w schronisku. Chyba że wcześniej...
- Nie kończ! - wykrzyknęła, zatrzymując się w miejscu i kręcąc głową, chcąc wyrzucić z głowy resztę części zdania, którą kocur chciał powiedzieć.
Nico tylko wywrócił oczami. Nie raz chciał otworzyć kotce oczy, że Dwunożni, których tak kocha nie zawsze są tacy jak ich właściciele. Niektórzy nawet byli nazywani kotobójcami i koty czmychały, gdzie pieprz rośnie, gdy tylko wyczuły ich zapach. Kotka nie potrafiła tego pojąć.
Stojąc na werandzie, otrzepali się z nadmiaru wody i weszli przez drzwiczki do ciepłego wnętrza domu. Przebiegli niezauważalnie do pokoju, gdzie znajdował się zapalony kominek. Zwinęli się w kłębki tuż przed nim, chcąc się ogrzać. Kot odpadł pierwszy, nie minęło pół godziny, gdy ten pod wpływem ciepła zasnął. Cynamonka wiedziała, że zbyt prędko jednak nie zaśnie. Wpatrywała się w języki ognia w kominku, a jej myśli krążyły wokół niedokończonego zdania przez kocura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz