Bławatek roześmiany uderzył Goździka łapą, chcąc zachęcić go do zabawy. Odkąd ostatnio siedział w legowisku medyka, nie miał zamiaru tego powtarzać. Wolał zostać w żłobku niż spędzać czas z Pluskiem. Od tego czasu wymyślił sporo rozrywek, do udziału, w których usilnie zmuszał braciszka. Mimo tego ten nie wydawał się na niego za to zły, więc niebieskooki zachęcony jego zachowaniem praktykował to coraz częściej, co zazwyczaj, pomimo protestów Mrówki, kończyło się ganianiem za mchem i tworzeniem ogólnego chaosu w legowisku, aż do północy. Bławatek nie rozumiał, że takie zachowanie może innym przeszkadzać. Szczęśliwie w żłobku obecnie przebywał tylko on, Goździk i Mrówka, czasem Perkoz wpadał na dłużej, kiedy jego partnerka prosiła o przypilnowanie kociaków, kiedy ona sama wychodziła na spacer lub po prostu miała zamiar wylegiwać się na konarze drzewa, korzystając z wiosennych promieni słońca. Dwu księżycowy kociak, usłyszawszy szczebiot jakiegoś ptaka dobywający się ze szczeliny w prowizorycznym dachu powstałym poprzez splątanie się gałęzi kaliny, zaprzestał zabawy z Goździkiem i skierował uszy w stronę ów śpiewu.
– Słyszysz? – spytał rozemocjonowany. Krótki ogonek Bławatka machał na wszystkie strony, wyrażając jego ekscytacje. Świat znów okazał się taki wspaniały i pełen niespodzianek! Syn Mrówki tylko czekał, aż będzie na tyle dorosły, aby wyjść, że żłobka bez wplątywania się co chwilę w te nieszczęsne ciernie, których kociak zdążył już znienawidzić.
Goździk pokiwał głową z wyrazem zamyślenia na pyszczku, po czym jego oblicze rozjaśniło się.
– Hej! Bławatku! Chciałbyś może wyjść z obozu, żeby go zobaczyć? – miauknął z uśmiechem na mordce. Czarny kociak rozpromienił się.
– Oczywiście, że tak! – krzyknął. Może tym razem nie wplącze się nigdzie? Jego zapał ostudziła jednak cynamonowa karmicielka, która westchnęła z rezygnacją.
– Bławatku, Goździku. Jesteście za młodzi, żeby wychodzić. Zresztą ty – Wskazała łapą na kociaka z oklapniętymi uszami – Ostatnio przekonałeś się, że takie zwiedzanie kończy się u medyka.
– Ale… – Syn Mrówki zaczął szukać wymówki, doszczętnie, plącząc fakty.
– Bez żadnego ale. Wychodzicie tylko i wyłącznie pod moją opieką, dobrze? – Polizała swoje kociaki czule. – Nie chcę, aby coś wam się stało. – Dodała łagodniej. Bławatek co prawda był teraz nieco zirytowany, jednak dla lepszego samopoczucia mamy postanowił nie wyrażać tego w jakiś szczególny sposób. Położył się na boku, wsłuchując w radosne kwilenie ptaka.
– Słyszysz? – spytał rozemocjonowany. Krótki ogonek Bławatka machał na wszystkie strony, wyrażając jego ekscytacje. Świat znów okazał się taki wspaniały i pełen niespodzianek! Syn Mrówki tylko czekał, aż będzie na tyle dorosły, aby wyjść, że żłobka bez wplątywania się co chwilę w te nieszczęsne ciernie, których kociak zdążył już znienawidzić.
Goździk pokiwał głową z wyrazem zamyślenia na pyszczku, po czym jego oblicze rozjaśniło się.
– Hej! Bławatku! Chciałbyś może wyjść z obozu, żeby go zobaczyć? – miauknął z uśmiechem na mordce. Czarny kociak rozpromienił się.
– Oczywiście, że tak! – krzyknął. Może tym razem nie wplącze się nigdzie? Jego zapał ostudziła jednak cynamonowa karmicielka, która westchnęła z rezygnacją.
– Bławatku, Goździku. Jesteście za młodzi, żeby wychodzić. Zresztą ty – Wskazała łapą na kociaka z oklapniętymi uszami – Ostatnio przekonałeś się, że takie zwiedzanie kończy się u medyka.
– Ale… – Syn Mrówki zaczął szukać wymówki, doszczętnie, plącząc fakty.
– Bez żadnego ale. Wychodzicie tylko i wyłącznie pod moją opieką, dobrze? – Polizała swoje kociaki czule. – Nie chcę, aby coś wam się stało. – Dodała łagodniej. Bławatek co prawda był teraz nieco zirytowany, jednak dla lepszego samopoczucia mamy postanowił nie wyrażać tego w jakiś szczególny sposób. Położył się na boku, wsłuchując w radosne kwilenie ptaka.
***
Obudził się dopiero następnego dnia, kiedy poczuł na łebku szorstki, ciepły język matki. Otworzył ślepia, podnosząc się do siadu. W powietrzu czuć było woń kwiatów i ogólnej świeżości, którą Bławatek tak bardzo uwielbiał. Otrząsnął się z ziemi, która razem z pojedynczymi trawami i listkami wypadła z jego sierści i opadła na posłanie. Cóż, najwidoczniej ktoś będzie dzisiaj spać w kupie ziemi. – Mruknął w myślach czarny kociak. Jego brat jeszcze spał, nie mógł więc zaproponować komuś zabawy. Niespodziewanie jednak nadarzyła się taka okazja, kiedy przed wejściem do żłobka mignęło mu szylkretowe futro. Bławatek podbiegł szybko jak na siebie do wyjścia z legowiska.
– Hej! – Wyszczerzył ząbki do nieznajomego.
<Kuliku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz