Podążał za mistrzem przed siebie, nie zważając specjalnej uwagi na towarzyszów. Słyszał głos Oszronionego Słońca, Trójokiej Wrony, Pustynnej Róży no i oczywiście Tchórzliwego Upadku, który towarzyszył mu kilka minut przed wyruszeniem. Było jeszcze więcej kotów, ale były cicho tak jak Aster. Czekoladowy strasznie go irytował. Nigdy nie sądził, że kot może być tak denerwujący, jak i mądry. Westchnął i jedynie szykował się na porządny wycisk. Nie musiał długo czekać, by ujrzeć polanę treningową. Ciekaw był, z kim będzie miał pojedynek. Jednak jego nieszczęście podążało za nim jak cień.
- No popatrz, jak się złożyło. To co? Rewanżyk?
Łasica stanął przed nim ze znaczącym uśmieszkiem. Czemu Klan Gwiazdy aż tak go nienawidzi, by spychać na niego karę w postaci upierdliwego kota, jakim był Tchórzliwy Upadek?
- Z wielką chęcią - mruknął znużony, omijając kocura. Już miał się oddalić, gdyby nie rozkaz Chłodnego Omenu. No i, jakże inaczej, musiał walczyć z Łasicą. Co za szok i niedowierzanie.
Przeciwnik ustawił się przed nim, a gdy mistrz dał sygnał do ataku, skoczył na Astra w celu przygwożdżenia go do podłoża. Na szczęście w porę odsunął się od napastnika, przez co Łasica upadł na ziemię. Jednak szybko wrócił do siebie i rzucił się na kocura. Tego jednak nie miał jak uniknąć, więc pazury przejechały mu po poliku. Syknął cicho i otrząsnął małą ilość krwi. Cętkowanego najwyraźniej to rozbawiło, a krótko po tym znów naskoczył na czarnego. Gdy wróg przez chwilę wznosił się w powietrzu, szybkim susem przybliżył się, a gdy jego klatka piersiowa znalazła się nad nim, wyciągnął łapę i jednym ruchem przeciął ją, chociaż lekko i nie była to poważna rana. Gdyby wbił się trochę głębiej, Tchórz by go rozszarpał.
- Dobrze ci idzie - mruknął serdecznie w stronę rozgniewanego kocura.
Łasica, po krótkiej przerwie na oddech, pobiegł do niego, tym razem nie skacząc, a taranując go łbem, wgryzając się ostro w jego kark. Czarny, chcąc nie chcąc, poleciał z nim, dostając nieźle w bok, przez co zacisnął zęby. Gdy już spadł na ziemię, czuł mocny nacisk na kończyny i nie było opcji wyrwania się z tego. Czas jego plan wdrożyć w życie.
- Wyglądasz na wkurzonego, przecież to tylko trening prawda? - Uśmiechnął się cwaniacko.
Tchórzliwy Upadek przycisnął go do ziemi, wisząc swoim pyskiem mysi skok od jego pyska. Zirytowane spojrzenie jego oczu wbijało się w te należące do kocura.
- Owszem, trening. Ale zagrywka była poniżej pasa. Mogłeś mnie wybebeszyć - prychnął.
- Rzeczywiście mogłem, ale nie uważasz, że to było za szybko? - Uśmiechnął się i przybliżył swój pysk do czekoladowej mordy. Liznął go po niej, chociaż w tym momencie chciało mu się już haftować. Położył łapy na jego plecach, przyciągając go do siebie, po czym wbił głęboko pazury. Chwilę odczekał, czując zdezorientowanie kocura, położył tylne łapy na jego brzuch i odepchnął przy tym, przejeżdżając mu pazurami po barkach, jednak nie było to bardzo mocno, tak jak można było się tego spodziewać. Uśmiechnął się i skoczył na cętkowanego, jednak nie spodziewał się tego, że przeciwnik, i nawet nie, że przechwyci ten ruch, a samego Astra chwytając go boleśnie za łapy i przyciągając go do siebie, przy tym wywalając go i wywracając go na plecy i przyszpilając do ziemi. Cicho stęknął, czując ból w łapach. Zaczął panikować, jednak nie widać było tego po nim.
Łasica najwyraźniej znerwicowany, jak i wkurzony wbił mocniej pazurska w jego futro.
- Odbiło ci?! Co w ciebie wstąpiło, pacanie?! Myślisz ty trochę?
- I tak nie mam, jak ci dorównać więc zwyczajne zdezorientowanie cię było jedynym wyjściem - mruknął, wzruszając ramionami. Uśmiechnął się skrycie, bo jego plan zadziałał, i chociaż na kilka sekund poczuł się silny, że pokonał Łasicę, i nie przeszkadzały mu dodatkowe rany na pysku. - No chyba nie myślałeś, że to było na serio. Typowa zagrywka, która i tak jest miętolona przez wieki. - Słysząc komendę mistrza wskazującą na zaprzestanie, wyślizgnął się z uchwytu kocura i odszedł, trąc ogonem o powierzchnie pola bitwy, zadowolony z siebie.
- Dobra przyznaję, że niezła sztuczka. Uwierzyłem aż przez chwilę, że na mnie lecisz, a walka to pretekst byś mógł sobie na coś pozwolić.- Usłyszał, jak kocur miauczał za nim, kulejąc obolały.
Zaśmiał się cicho.
- Dziwny jesteś. Ja, zakochany w takim czymś jak ty? Niestety muszę popsuć twoje marzenia, nie jestem zainteresowany nikim i niczym i najprawdopodobniej nie będę. - mruknął z przekonaniem i usiadł, obserwując następną walkę.
Usiadł mu na ogon z mściwym uśmieszkiem.
- Co takiego mówiłeś? Jakie „czymś"? Nie jestem rzeczą. Jak już to mówi się nie i tyle, bo jeszcze stracisz ten język, Migotku. Mama nie uczyła cię szacunku do starszych od siebie?
Już miał parsknąć śmiechem na „starszych od siebie”. Najwyraźniej Łasica coś brał przed treningiem. Może w tej myszy mu coś dosypali?
- A to niby czym jesteś? - mruknął i zmrużył oczy, ignorując ból w ogonie. - A poza tym wyrywanie języka... obrzydliwe...- Przybrał zniesmaczony wyraz pyska.
- Mówi się kimś! - poprawił go, prostując się. - A skąd wiesz, że obrzydliwe? Widziałeś już coś takiego, że oceniasz?
- Nie, ale sama myśl o tym, by włożyć pysk i wziąć do buzi język- eww… - syknął obrzydzony, że aż go zaczynało wykręcać.
- Taak. - Zielonooki zachichotał, widząc jego minę. - Delikatny jesteś, widzę. No, no, no. Interesujące. Ale muszę przyznać, że mnie nieźle skopałeś. Będę musiał zajść do medyka.
- To, że mnie coś brzydzi, to znaczy, że jestem delikatny? - Spojrzał na niego z nasuniętymi na oczy brwiami. - Dzięki - dodał, odwracając wzrok z lekkim uśmieszkiem. Czekał na jakieś słowa od kocura jednak cisza. - Co, pomóc ci czy czego oczekujesz?
- Nie potrzebuje pomocy - prychnął. - Bywałem w gorszym stanie i dawałem radę dojść sam. To były słowa uznania - powiedział oglądając kolejną walkę.
- Wiem.
Jeszcze chwilę oglądali walki innych wojowników, a gdy trening zakończył się, wszyscy ruszyli do obozu.
- No popatrz, jak się złożyło. To co? Rewanżyk?
Łasica stanął przed nim ze znaczącym uśmieszkiem. Czemu Klan Gwiazdy aż tak go nienawidzi, by spychać na niego karę w postaci upierdliwego kota, jakim był Tchórzliwy Upadek?
- Z wielką chęcią - mruknął znużony, omijając kocura. Już miał się oddalić, gdyby nie rozkaz Chłodnego Omenu. No i, jakże inaczej, musiał walczyć z Łasicą. Co za szok i niedowierzanie.
Przeciwnik ustawił się przed nim, a gdy mistrz dał sygnał do ataku, skoczył na Astra w celu przygwożdżenia go do podłoża. Na szczęście w porę odsunął się od napastnika, przez co Łasica upadł na ziemię. Jednak szybko wrócił do siebie i rzucił się na kocura. Tego jednak nie miał jak uniknąć, więc pazury przejechały mu po poliku. Syknął cicho i otrząsnął małą ilość krwi. Cętkowanego najwyraźniej to rozbawiło, a krótko po tym znów naskoczył na czarnego. Gdy wróg przez chwilę wznosił się w powietrzu, szybkim susem przybliżył się, a gdy jego klatka piersiowa znalazła się nad nim, wyciągnął łapę i jednym ruchem przeciął ją, chociaż lekko i nie była to poważna rana. Gdyby wbił się trochę głębiej, Tchórz by go rozszarpał.
- Dobrze ci idzie - mruknął serdecznie w stronę rozgniewanego kocura.
Łasica, po krótkiej przerwie na oddech, pobiegł do niego, tym razem nie skacząc, a taranując go łbem, wgryzając się ostro w jego kark. Czarny, chcąc nie chcąc, poleciał z nim, dostając nieźle w bok, przez co zacisnął zęby. Gdy już spadł na ziemię, czuł mocny nacisk na kończyny i nie było opcji wyrwania się z tego. Czas jego plan wdrożyć w życie.
- Wyglądasz na wkurzonego, przecież to tylko trening prawda? - Uśmiechnął się cwaniacko.
Tchórzliwy Upadek przycisnął go do ziemi, wisząc swoim pyskiem mysi skok od jego pyska. Zirytowane spojrzenie jego oczu wbijało się w te należące do kocura.
- Owszem, trening. Ale zagrywka była poniżej pasa. Mogłeś mnie wybebeszyć - prychnął.
- Rzeczywiście mogłem, ale nie uważasz, że to było za szybko? - Uśmiechnął się i przybliżył swój pysk do czekoladowej mordy. Liznął go po niej, chociaż w tym momencie chciało mu się już haftować. Położył łapy na jego plecach, przyciągając go do siebie, po czym wbił głęboko pazury. Chwilę odczekał, czując zdezorientowanie kocura, położył tylne łapy na jego brzuch i odepchnął przy tym, przejeżdżając mu pazurami po barkach, jednak nie było to bardzo mocno, tak jak można było się tego spodziewać. Uśmiechnął się i skoczył na cętkowanego, jednak nie spodziewał się tego, że przeciwnik, i nawet nie, że przechwyci ten ruch, a samego Astra chwytając go boleśnie za łapy i przyciągając go do siebie, przy tym wywalając go i wywracając go na plecy i przyszpilając do ziemi. Cicho stęknął, czując ból w łapach. Zaczął panikować, jednak nie widać było tego po nim.
Łasica najwyraźniej znerwicowany, jak i wkurzony wbił mocniej pazurska w jego futro.
- Odbiło ci?! Co w ciebie wstąpiło, pacanie?! Myślisz ty trochę?
- I tak nie mam, jak ci dorównać więc zwyczajne zdezorientowanie cię było jedynym wyjściem - mruknął, wzruszając ramionami. Uśmiechnął się skrycie, bo jego plan zadziałał, i chociaż na kilka sekund poczuł się silny, że pokonał Łasicę, i nie przeszkadzały mu dodatkowe rany na pysku. - No chyba nie myślałeś, że to było na serio. Typowa zagrywka, która i tak jest miętolona przez wieki. - Słysząc komendę mistrza wskazującą na zaprzestanie, wyślizgnął się z uchwytu kocura i odszedł, trąc ogonem o powierzchnie pola bitwy, zadowolony z siebie.
- Dobra przyznaję, że niezła sztuczka. Uwierzyłem aż przez chwilę, że na mnie lecisz, a walka to pretekst byś mógł sobie na coś pozwolić.- Usłyszał, jak kocur miauczał za nim, kulejąc obolały.
Zaśmiał się cicho.
- Dziwny jesteś. Ja, zakochany w takim czymś jak ty? Niestety muszę popsuć twoje marzenia, nie jestem zainteresowany nikim i niczym i najprawdopodobniej nie będę. - mruknął z przekonaniem i usiadł, obserwując następną walkę.
Usiadł mu na ogon z mściwym uśmieszkiem.
- Co takiego mówiłeś? Jakie „czymś"? Nie jestem rzeczą. Jak już to mówi się nie i tyle, bo jeszcze stracisz ten język, Migotku. Mama nie uczyła cię szacunku do starszych od siebie?
Już miał parsknąć śmiechem na „starszych od siebie”. Najwyraźniej Łasica coś brał przed treningiem. Może w tej myszy mu coś dosypali?
- A to niby czym jesteś? - mruknął i zmrużył oczy, ignorując ból w ogonie. - A poza tym wyrywanie języka... obrzydliwe...- Przybrał zniesmaczony wyraz pyska.
- Mówi się kimś! - poprawił go, prostując się. - A skąd wiesz, że obrzydliwe? Widziałeś już coś takiego, że oceniasz?
- Nie, ale sama myśl o tym, by włożyć pysk i wziąć do buzi język- eww… - syknął obrzydzony, że aż go zaczynało wykręcać.
- Taak. - Zielonooki zachichotał, widząc jego minę. - Delikatny jesteś, widzę. No, no, no. Interesujące. Ale muszę przyznać, że mnie nieźle skopałeś. Będę musiał zajść do medyka.
- To, że mnie coś brzydzi, to znaczy, że jestem delikatny? - Spojrzał na niego z nasuniętymi na oczy brwiami. - Dzięki - dodał, odwracając wzrok z lekkim uśmieszkiem. Czekał na jakieś słowa od kocura jednak cisza. - Co, pomóc ci czy czego oczekujesz?
- Nie potrzebuje pomocy - prychnął. - Bywałem w gorszym stanie i dawałem radę dojść sam. To były słowa uznania - powiedział oglądając kolejną walkę.
- Wiem.
Jeszcze chwilę oglądali walki innych wojowników, a gdy trening zakończył się, wszyscy ruszyli do obozu.
***
Był co prawda wieczór, jednak Aster nie miał potrzeby do odpoczynku. Wyszedł na zewnątrz legowiska i usiadł na skraju polany pod drzewem. Jedynymi kotami, które jeszcze gadały na polanie, były Sosnowa Igła i Błękitny Płomień. Powoli zaczynało się już robić ciemno, a ostatnie promienie słońca już zaczęły znikać. Wszedł mozolnie do legowiska wojowników i ułożył na posłaniu.
<Kruczek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz