Patrzył jak krople obijają się o coraz to bardziej przemoczoną ziemię. Jego futro bardzo ciążyło od wody, ponieważ ledwo co zdołał dotrzeć pod drzewo, by schronić się przed ulewą. Słysząc czyjś głos, uniósł łeb, stając oko w oko z Gęgawą, który zdawał się tym faktem rozbawiony. Czy go ulewa zaskoczyła? Nie... Wcale. Przecież mówił uczniowi, że nadejdzie burza. To po prostu się czuło.
— Nie, nie... Musiałem dłużej zostać, by upolować więcej jedzenia dla Owocowego Lasu — wytłumaczył się przed młodszym od siebie.
To była owszem prawda. Jego unikanie Miodunki i strach przed konfrontacją powodował, że wolał chodzić w deszczu, gubiąc raz po raz tropy, niż mówić do ukochanej takie krzywdzące słowa. Gruszka za dużo od niego wymagała, lecz on nie potrafił się jej sprzeciwić. Tak samo jak nie potrafił tego zrobić z kolei przy Miodunce. Nie chciał łamać jej serca. Nie rozumiał dlaczego córka tak nie przepadała za swoją matką. Dała jej przecież życie. O Borówku to już nie chciał wspominać. Jego syn odciął się od nich, udając że nawet ich nie znał. Eh... Zawalił jako ojciec.
— Nie zawracajcie sobie mną głowy... Jestem tu tylko chwilę — dodał jeszcze, widząc że na drzewie byli też i inni uczniowie, którzy przysłuchiwali się ich rozmowie.
Jakoś tak... Spróbował wypatrzeć swojego syna, lecz z ziemi to było niewykonalne. Nie chciał jednak włazić na drzewo i robić mu siary...
— Kogoś szukasz? — Gęgawa znów zabrał głos, budząc po raz kolejny z myśli.
— Sprawdzam tylko czy wszystko w porządku... — rzucił pierwsze lepsze wyjaśnienie. — Strasznie wieje. Uważajcie tam na głowy. Gałęzie potrafią czasem mocno bujać.
— Jasne, dzięki za ostrzeżenie.
Skinął łbem do czarnego, wracając do obserwowania pogody. Gdy piorun rozświetlił niebo, jego sierść aż się zjeżyła. Jego ciało zareagowało wręcz instynktownie. Wskoczył na korę, po czym wspiął się na drzewo, siadając na najniższej gałęzi. Łapał szybko oddech, kładąc po sobie uszy, czując zaniepokojenie tym co czuł.
— Chyba boi się burzy — rozległy się głosy uczniów, którzy obserwowali jego panikę kilka gałęzi wyżej.
Skulił się, przytulając do gałęzi, jakby to miało uratować go przed demonami z przeszłości. Grzmot rozległ się ponownie, a wiatr bardziej nasilił. Modlił się do Wszechmatki o zakończenie tej tortury. Gdy otworzył oczy, widział ziemię zalewaną deszczem i coraz bardziej ciemniejące pod gęstymi chmurami niebo.
<Gęgawo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz