*jesień*
Podała Błotnistemu Zielu zwierzynę ze stosu.- D-dziękuję – powiedziała do niej wdzięczna kotka, zaczynając zjadać podaną mysz.
- Nie ma za co – miauknęła Jeż, siadając. – Jak sądzisz, czemu niebo jest niebieskie? – spytała.
Błoto na chwilę przestała jeść zdziwiona pytaniem kotki.
- N-n-n-nie w-w-wiem – odparła po chwili milczenia liliowa.
- Ja też nie wiem. A chciałabym wiedzieć – odparła Jeżyk. Zastanawiało ją to. Czemu akurat niebieskie? Czemu nie na przykład nie wiem, pomarańczowe, fioletowe?
- M-m-może… M-może dlatego… ż-że ptaki l-lubią ni-niebieski? M-może to i-ich ulubiony kolor? – zasugerowała pomarańczowooka.
- To ciekawa teoria – mruknęła Jeżyk.
Po chwili podeszła do niej Skowronek.
- Hej, przeszkadzam? – zapytała.
- Nie – odparła Jeżyk.
- Powinniśmy się wybrać na polowanie – powiedziała ciotka z uśmiechem.
- Racja – mruknęła Jeż, zaraz wstając – Do zobaczenia, Błotniste Ziele – zawołała do kotki, która cichutko również się z nią pożegnała, po czym wyszła wraz z drugą szylkretką z Drewnianego Gniazda.
Obrały drogę w stronę jeziora. Pożółkła trwa rozwiewana przez delikatny wiatr przykuła oko Jeż, która obserwowała ją z zaciekawieniem. Czemu trawa żółkła i usychała? Wiedziała w końcu, że niektóre drzewa, konkretnie te iglaste poza modrzewiem nie zrzucały swych igieł. Czemu inne drzewa za to to robiły przed porą nagich drzew? Często się nad tym zastanawiała.
- Tutaj się rozdzielimy – wyrwał ją z zamyślenia głos ciotki. Młodsza skinęła jej głową po czym ruszyła w swoją stronę, zaczynając szukać tropu zwierzyny. Po jakimś czasie wyczuła zapach nornicy i dostrzegła jej ślady na ziemi. Poszła jej tropem.
Dostrzegając przed sobą zwierzątko, podkradła się do niego. Dostrzegła wtedy właśnie, iż nie była to jedna nornica, a aż dwie!
Oblizała pysk po czym skoczyła w ich stronę. Jedno zwierzątko przybiła do ziemi, zabijając poprzez złamanie karku. Drugie zaczęło uciekać… ale dorwał je kto inny. Jeż aż odskoczyła, widząc innego kota, którego się tu nie spodziewała. Jednak już po chwili uspokoiła się, rozpoznając w nim znajomego jej babci, Pleśniaka.
- O hej! - przywitał się z młodą kocur. - Nie chciałem wystraszyć.
- N-nic się nie stało. Nie bałam się, tylko cię w pierwszej chwili nie poznałam - powiedziała drugie zdanie już pewniej. Mimo tego, dobrze wiedziała, iż to nie była prawda. Czuła wstyd, że tak się wystraszyła, ale nie chciała tego przyznać. W końcu co by było, jakby pomyślał, że jest strachajłą!
- Ah... Ty jesteś córką Bylicy, tak? Się zestarzała... A kiedyś była z niej taka zgrabna kocica... - rozmarzył się kocur wracając pamięcią do tamtych czasów.
- Wnuczką - poprawiła go. Wyglądała aż tak dorośle, że uznał ją za jej córkę? Schlebiało jej to nawet. Wiedziała, że wyrosła… - Ale i tak trzyma się dobrze jak na to, że ma sto piętnaście księżyców...
Babcia była naprawdę stara. Wiedziała to. Nie chciała nawet myśleć o tym… że kiedyś może jej zabraknąć… i dlatego o tym nie myślała.
- O rany... Nieźle. A nie wiesz może czy nie szuka sobie kogoś... No nie wiem... Do pomocy w leczeniu stawów?
- Jeszcze jej jakoś mocno nie strzykają - odparła. - Szkoli mnie.
Bylica była w formie. Jeż cieszyła się, iż stara samotniczka miała takie dobre zdrowie.
- No, no... Mocna i krępa z niej babka - zagwizdał. - Gdyby czegoś potrzebowała to wiesz... Kręcę się to tu, to tam. Zawsze mogę wpaść z wizytą.
Skinęła głową, uśmiechając się lekko. To było miłe z jego strony, że to proponował… Choć nie była pewna, czy nie chciał po prostu poderwać jej babki albo od niej wysępić jakiegoś ptaka…
- Ty też mieszkałeś dawniej na starych terenach… Teraz już moja babcia przez tę przeprowadzkę nie ma tu tak wielu dobrych znajomych... - mruknęła.
- A tak... Mnie wyniosła w te rejony piękna i poraniona kocica. Ah... Nie żałuje tego. Kto wie co by mnie spotkało na starych terenach? - Pokręcił głową, patrząc na mysz. - Tu jest dobrze. Idealne miejsce, by się zestarzeć.
- To prawda. Już się tak nie głoduje... - przytaknęła, przypominając sobie tamte czasy - Nasza rodzina jest taka duża, że to aż dziw, że w ogóle udało nam się to przeżyć - stwierdziła.
Pamiętała ten ból. Ściskający się żołądek. To, jak rzuciła się do karmy ukradzionej pieszczochom przez Bylicę i jej ciocię.
- Ciesz się! Mało kto miał tyle szczęścia. No nic... Miło się gadało. Musze jednak wracać do siebie, a ty musisz dalej polować - zauważył, chwytając swoją zdobycz w pysk.
- Racja - odpowiedziała, po czym chwyciła drugą nornicę, którą dorwała - Dofidzenia - powiedziała jeszcze przez ramię z pełnym futra pyskiem.
Wróciła tam, gdzie miała czekać na ciotkę. Ta była już na miejscu spotkania.
- Coś cię zatrzymało? – zapytała.
Jeż odłożyła piszczkę na ziemię, by móc spokojnie odpowiedzieć.
- Spotkałam Pleśniaka.
- Pleśniaka? Tego uzdrowiciela?
- Tak – potaknęła.
Porozmawiały jeszcze chwilę, po czym wróciły do obozu ze swoimi zdobyczami, a córka Krokus, gdy tylko znalazła liliową członkinię ich grupy, wróciła do ich przerwanej rozmowy.
Postacie NPC: Błotniste Ziele, Skowronek, Pleśniak
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz