Wiatr zadął, wprawiając gałęzie przysadzistej śliwy w ruch, powodując złowieszczy szum i odgłosy łamania się uschłych pnączy, które nie zdążyły jeszcze pobudzić się do życia razem z porą nowych liści. Oddech czarnego kocurka przyśpieszył się dwukrotnie, ogon drgnął nerwowo.
– Uspokój się, Bławatku, stój prosto. Nie ruszaj się. – Poczuł na poduszeczce szorstki język kotki, którą Mrówka nazwała „medyczka, która z pewnością Ci pomoże”. Kociak po raz pierwszy w swojej jakże krótkiej egzystencji czuł się tak bardzo niekomfortowo, że miał ochotę uciec z daleka od obozu. Obrócił delikatnie łebek, chcąc podejrzeć co „medyczka, która z pewnością Ci pomoże” wyczynia przy jego poduszeczce. Cała jego tylna łapa pulsowała swędzącym bólem, a dotyk rudej tym bardziej potęgował to uczucie. Po kilku uderzeniach serca wyrwał jej swoją nogę, gwałtownie stawiając uszkodzoną łapę na ziemi, powodując ogromny ból i swędzenie. Syknął cicho. Kotka popatrzyła na niego z rezygnacją na pysku.
– Bławatku, jeżeli nie dasz mi wyciągnąć tego ciernia, może się wdać zakażenie. Proszę, daj łapę, już prawie go miałam!
Kocur rzucił jej spojrzenie spode łba, jednak ponownie podał łapę, zaciskając mocno zęby. Po chwili z poduszeczki kota wytrysnął strumyczek szkarłatnej krwi, który szybko stracił na sile ciśnienia. Poczuł na skórze ciepłą, cuchnącą papkę. Bławatek zmarszczył nosek, aby smród nie docierał do jego nozdrzy. Plusk westchnęła.
– Dobrze, teraz musisz zostać tutaj do czasu aż maź się wchłonie. Nie chcę, aby wdarło się zakażenie. – Uśmiechnęła się łagodnie i powoli upuściła łapę czarnego.
***
Położył głowę na wyciągniętych łapach. Wydawało mu się, że czeka już 5 księżyców, jednak kiedy zapytał się Plusk o czas, odpowiedziała ze zdziwieniem na pysku, że siedzi tutaj tylko kilka minut. Odkąd Mrówka poszła opiekować się Goździkiem, tym bardziej nie miał co robić i kogo wypytywać o bezsensowne rzeczy, a z „medyczka, która z pewnością Ci pomoże” nie miał ochoty rozmawiać. U progu legowiska stanęła niebieska dymna kotka. Sierść na jej boku była skołtuniona, a w przetarciach między nią, widniały delikatne zadrapania.
– Uhm… przepraszam Plusk, miałabyś czas to opatrzyć? – Ruchem ogona wskazała poszarpaną prawdopodobnie przez kolce. Kolce. Bławatek już wiedział, że będzie ich nienawidzić do końca życia i dłużej.
Plusk kiwnęła głową. – Gęgawo, ty też się skaleczyłeś? – spytała, przyglądając mu się uważnie. Kociak dopiero teraz zauważył czarnego kocura, którego brązowe ślepia ginęły w krótkiej sierści.
– Nie. Przyszedłem tylko jej pilnować – odparł, wbijając wzrok w niebieskookiego. Bławatek zakłopotany odwrócił wzrok, gapiąc się na stosiki ziół medyczek.
<Gęgawo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz