— Proszę pana, czemu wydaje się pan zły? — zapytała Cis, naiwnie spoglądając na Potrójny Krok swoimi lekko zamglonymi ślepiami.
Spojrzał na to małe coś. Czy naprawdę dzieciarnia nie mogła dać mu spokoju? Nie miał ochoty na znajomości przeklętych kociaków. A, że było to jedno z dzieci Fasoli to czuł. Jej zapach unosił się w powietrzu, gdy to małe tylko do niego podeszło.
- Bo mam zły humor. - warknął w jej stronę.
Ostatnio miewał problemy natury umysłowej. Doskwierał mu smutek i brak chęci do wszystkiego. To jednak się zmieniło, kiedy ujrzał Huragana, czyli... tego fagasa Fasoli co zrobił jej bachory. Wtedy odżyła w nim chęć zemsty i wigor, który dawno już utracił. Chodził przez to zły i niezadowolony. No! Ale to już coś nowego, prawda? Dodatkowo wykorzystywał swoją siostrzenicę Płonącą Łapę, teraz Płonącą Waśń, do niecnych celów. Nigdy nie sądził, że rudo-czarna kupa futra może być tak użyteczna.
- Czemu pan ma zły humor? - dopytywała jak to kocię.
- Bo tak. Każdy może mieć zły humor bez powodu.
Mała najwidoczniej się zdziwiła. Pewnie spodziewała się rozczulającej rozmowy o jego problemach.
- Pachnie pan roślinkami - w końcu stwierdziła, węsząc.
No. Było to prawdą, w końcu przesiadywał w jaskini pełnej ziół.
- No to co? Nie mogę? Wracaj do matki - Odepchnął ją łapą.
Naprawdę nie miał chęci niańczyć nie swoje bachory. Od razu udał się w stronę legowiska medyków, tylko że... nie sam. Młoda nadal za nim podążała.
Zatrzymał się i odwrócił do niej pysk.
- Ślepa jesteś? To nie w tę stronę! Żłobek jest tam! - Wskazał kierunek łapą.
Co on takiego zrobił, że kociaki lgną do niego niczym do świeżego mleka? Nie był kotką, ani nikim z ich rodziny. No dobra był... W końcu Fasolowa Łodyga była jego ciocią, więc gówniaki byli jego kuzynostwem. Ale to i tak nie sprawiało, że chciał się z nimi integrować. Powinny znaleźć sobie znajomych w swoim wieku, a nie zawracać ogon.
- No już! Spadaj! - Ustawił ją w pozycji, wskazującej żłobek i popchnął łapą.
<Cis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz