-Wyliż mi dupę. Jak będzie się świeciła jak gwiazdy, może wtedy uwierzę - miauknął płowy, uśmiechając się z drwiną.
Co? Co takiego? Jak on śmiał tak do niego się zwracać? Nastroszył sierść, patrząc gniewnie na kuzyna. Normalnie nie przypominał swojej radosnej i uczepionej do niego niegdyś wersji. Teraz przez brak połowy ogona odebrano mu i rozum?
- Trochę grzeczniej - fuknął na niego.
Nie pozwoli, aby ten go obrażał, a co najważniejsze, nie da obrażać świętego Klanu Gwiazdy! Jako że uważał się za ich powiernika i jedynego siewcę wiary, musiał bronić ich honoru. Świtająca Maska jednak dzisiaj mocno przegiął.
- Ah tak? Nie wierzysz? To niby kto twoim zdaniem rzuca pioruny na zgromadzeniu, gdy coś się dzieję? Kto usmażył liderów i kto zasłania księżyc chmurami?
- Zwykły przypadek. - odfuknął.
Jak to przypadek? On naprawdę był głupi i ślepy? Pomimo tylu dowodów na istnienie Klanu Gwiazdy, ten będzie zapierał się? Naprawdę muchy zasnuły mu chyba mózg. Musiał go wyleczyć, bo ten cierpiał chyba na chorobę umysłu. Może powinien podać mu jakieś ziarna maku na uspokojenie? Dziwnie tak się zachowywał.
- Poczekaj tutaj - miauknął i zniknął w składziku. Hm... Gdzieś tu musiały być. O! Są! Złapał lekarstwo i udał się z powrotem do "pacjenta", jednak... Okazało się, że zniknął.
Na Klan Gwiazdy! Zwiał mu! Nastroszył sierść. Zobaczymy więc jak złapie jakąś chorobę. Wtedy to będzie musiał go przepraszać!
***
Nastała Pora Zielonych Liści. No i bardzo lało. Nie podobało mu się to, ponieważ ziemia robiła się rozmokła i co najważniejsze, łapy się brudziły! Dlatego przez większość czasu nie wychodził z jaskini, zajmując się segregacją ziół i wymyślaniem nowych lekarstw. No... Przy okazji też leczył koty. Niestety nadszedł taki moment, że musiał się udać w las, aby uzupełnić zapasy. Krzywiąc pysk, z wielką niechęcią i bólem, wyszedł na zewnątrz. Dobrze, że mieszkali w lesie. Drzewa nieco chroniły od deszczu. Szybko pokuśtykał na swoich trzech kończynach w stronę wyjścia, gdy ktoś na niego wpadł. Liliowy upadł, mocząc zadek w kałuży.
- Uważaj jak chodzisz! - wrzasnął rozeźlony.
Okazało się, że to był nie kto inny, a Świtająca Maska! Co on oślepł już? Krzywiąc się wstał, czując jak woda ścieka mu po sierści wzdłuż łapy. Obrzydlistwo. Teraz musiał za to zapłacić.
- Idziesz ze mną. Za to coś zrobił, masz pomóc zbierać mi zioła.
<Świtająca Masko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz