Od niedawna w żłobku mieszkał Ogienek - dawny Ognista Łapa. Został on cofnięty do rangi kocięcia za wybryki. Wszystkie koty były już po śniadaniu. Orzeszce akurat trafiła się mała, ale tłuściutka mysz. Miała tak piękne, srebrzyste futerko, że kotka postanowiła je sobie zatrzymać. Gdy skończyła jeść wyczyściła skórkę od spodu i odłożyła do wyschnięcia. Jej posłanie znajdowało się przy wejściu, więc położone na nim futerko mogło złapać trochę słońca. Lecz przez większość czasu światło chowało się za chmurami, co było dość niepodobne do pory zielonych liści. Gdy skończyła potruchtała do mamy.
- Mamo? Mogę iść do medyków, zobaczyć się z Drobną Łapą? - spytała.
- Dobrze. Uważaj na siebie! - zgodziła się rodzicielka. Szylkretowa szybko wyszła na zewnątrz. Obóz pokrywały jeszcze kałuże błota po ostatnich deszczach. Przez ostatni księżyc bardzo dużo padało. Po kilku chwilach dotarła do szukanego przez nią miejsca. Przekroczyła ,,próg,, legowiska.
- Dobry dzień medykom! - przywitała się.
O dziwo w głównej części nikogo nie została. Po chwili usłyszała cichy głos.
- Zapraszam do składziku... - kotka niepewnie weszła tam. Do jej nosa od razu dotarło wiele interesujących zapachów. Zastała tam Smutną Ciszę. Był to jeden z pierwszych jej kontaktów z nią, więc była lekko poddenerwowana.
- W czym mogę ci pomóc? - spytała czarno-biała.
- Powiedz mi tylko, gdzie jest reszta?
- Wyszli pozbierać zioła, a ja zostałam aby zrobić dla nich miejsce.
- Acha, to do zobaczenia - odpowiedziała z mniejszym entuzjazmem. Czyli nie zobaczy się dziś z Drobną Łapą. Szkoda. Bardzo polubiła kocura. Wyszła z legowiska i skierowała się w stronę kociarni. Zaczął kropić deszcz, więc czym prędzej tam pobiegła. Szybko przesunęła swoje posłanie bardziej do środka, aby nie zamokło. Weszła w nie chcąc się przespać. Ułożyła się wygodnie, lecz nagle czarna kulka wpadła w nią. Syknęła z bólu. Odwróciła głowę. Zobaczyła Ogienka. Co ten dureń robił w niej posłaniu.
- Ty głupi śmierdzielu! Czemu nam nie wpadłeś! - wydarła się na całe gardło, nie zważając na wielką różnicę wieku między nimi. Jej matka natychmiast stawiła się przy nich, słysząc obelgi idące z pyska swojej córki.
- Co ty sobie wyobrażasz! Jak wiesz, on też nie jest zadowolony z powodu, iż musi tutaj przebywać. Zostaw go w spokoju! - zażądała.
Calico słysząc to, rzuciła mordercze spojrzenie czarnemu. Jeszcze się zemści! Przybrała zacięty wyraz pyska. Nie mogła pokazać swojego żalu i gniewu. Spięła się i ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia. Wyszła na deszcz. W ciągu kilku uderzeń serca jej półdługie futro zdążyło całkowicie przemoknąć. Wspięła się nad żłobek i buchnęła niekontrolowanym szlochem. Sama nie wiedziała czemu płacze. Miała tego dość. Jej łzy mieszały się z deszczem. Chwilę później usłyszała za sobą kroki.
Nie płacz, kochana Orzeszko!
OdpowiedzUsuńJabłuszko pocieszy