Oddaliły się znacząco od obozu. Owocowy Las jak zawsze był bezpiecznym i spokojnym miejscem. Czarna kotka przeszła po leżących na ziemi liściach, które wydały z siebie cichy szelest. Uśmiechnęła się zadowolona, gdy przed nią i córką Leszczyny, pokazał się odpowiedni skrawek terenu, w sam raz do ćwiczeń. Nie zamierzała oczywiście wysuwać pazurów ani zbyt mocno uderzyć szylkretkę. To były tylko ćwiczenia, mające pokazać Cichej najważniejsze ruchy. Wraz z kolejnymi dniami oczywiście je bardziej udoskonalą.
Kiedy w końcu się zatrzymały, Cicha spojrzała na nią wyczekująco, a jej ogon drżał z radości. Była bardzo niecierpliwa. Mentorka spodziewała się, że ta niechętnie będzie słuchać jej słów, jednak musiała jej w skrócie przedstawić, czym się zajmą. W walce chodziło o ruchy fizyczne, zatem długiego wykładu nie strzeli.
- Ja też się cieszę. - poruszyła wąsami czarnulka. - Dobrze, Cicha, musisz zapamiętać przede wszystkim, że walka dzieli się na dwa etapy. Unik i atak. Możesz zapamiętać to w ten sposób: atak jest działaniem, unik ominięciem ciosu przeciwnika. Podczas walki musisz być cały czas uważna i czujna. W przeciwieństwie do polowania, tutaj nie liczy się poprawna pozycja, a instynkt. To on ostatecznie zadecyduje o wygranej. Jeśli nie daj przodkowie, będziesz kiedyś zmuszona do walki na śmierć i życie, nie pozwalaj zwyciężyć honorowi, ale zrób wszystko, by pozostać bezpieczną.
Cicha wywróciła oczami. No tak, albo zbyt dużo gadała, a szylkretka nie chciała tego słuchać, albo po prostu chciała już przejść do ruchów. Szyszka cicho westchnęła. Machnęła ogonem. Trafiła jej się niecierpliwa koteczka.
- Atakujesz lub unikasz ciosu. Musisz być szybka, zwinna, silna, ale również dobrze ocenić sytuację. Nie działaj jeśli spotkasz się w pojedynkę z siódemką silniejszych od ciebie. - pouczyła czarnulka, znając temperament swojej uczennicy. - To w sumie tyle. Nie będę cię więcej zanudzać.
Ostatnie zdanie wypowiedziała z rozbawieniem, chociaż była doskonale świadoma, że każde jej słowo jest ważne i liczyła, że Cicha wszystko zapamięta. Kotka widocznie była zadowolona, że to już koniec i przejdą do czynu. Napięła mięśnie, skacząc w stronę czarnej, pewnie chcąc ją powalić na ziemię. Szyszka szybko odskoczyła, na długo zanim łapki Cichej stanęły w miejscu, gdzie wcześniej wstała. Córka Leszczyny odwróciła do niej pyszczek, na którym malowało się oburzenie i wściekle uderzyła ogonem o ziemię. Szyszka pokręciła łebkiem.
- Przewidziałam z łatwością co zamierzasz. Nie spoglądaj w miejsce, gdzie chcesz wycelować. Gdy chcesz skoczyć na grzbiet przeciwnika, patrz gdzieś na bok, lub na jego łapy. Musisz używać elementu zaskoczenia. Pokaże ci jak to się poprawnie robi. - mruknęła dawna uczennica Płomykówki.
Szyszka obeszła powoli Cichą. Widziała jak uczennica uważnie śledzi każdy jej ruch, a dreszczyk podekscytowania przebiegł zapewne po jej sierści. Nie spodziewała się jednak tak prędkiego ataku ze strony mentorki. W jednej chwili Szyszka znalazła się na jej grzbiecie, przyciskając młodą do ziemi.
- Mówiłam ci już, jak masz się zachować w podobnej sytuacji. Kopnij w brzuch, lub inne wrażliwe miejsce i skorzystaj z nieuwagi. Teraz, gdy leżysz na brzuchu, możesz się jedynie wyczołgać spod moich łap. Najlepiej jeśli użyjesz kiełków. Pamiętaj Cicha, jeśli zostaniesz złapana za kark, już po tobie. To wrażliwe miejsce i łatwe do kontrolowania ruchów. - miauknęła Szyszka.
Zeszła z Cichej, pozwalając jej podnieść się na równe łapki. Odsunęła się spory kawałek od swojej uczennicy, bijąc ogonem po bokach, w oczekiwaniu na jej kolejny ruch. Będą ćwiczyć do skutku.
<Cicha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz