- Co się dzieję? - zapytał zaniepokojony kocur.
- O-o-on... D-d-d-dziadek... O-o-on. JEST TRUPEM! ZABIŁEM GO, KLANIE GWIAZDY! A MÓWIŁEM, ŻE TO ZŁY POMYSŁ, BY ZWIERZAĆ MU SIĘ Z TRENINGÓW! ZANUDZIŁEM GO NA ŚMIERĆ! - pokręcił głową, a do oczu wezbrały mu łzy.
W niebieskich ślepiach pojawiło się zdziwienie. Kocur stał w szoku, podczas gdy Drżąca Łapa go wyminął, ze łzami w oczach gnając w stronę wyjścia z obozu. Jeżowa Ścieżka nawet za nim nie krzyknął, by się zatrzymał. Po prostu nie potrafił. Jego świat po raz kolejny zdawał się zawalić. Kolejny członek jego ukochanej rodziny, za którego oddałby życie, leżał martwy przed jego łapami. Nie zabił go morderca, jak Brzozowy Szept. Ani nie wykończyła wojna, jak w przypadku Psiankowej Szyi. Nie uciekł też z klanu, stawiając swój los pod niewiadomym, jak postąpiła Srebrna Łapa. Kucykowy Ogon... on... nie żył. Jego ukochany, jedyny tata, odszedł polować z Klanem Gwiazdy. Nie żył. Nie żył. Jeżowa Ścieżka zaczął się cofać, kręcąc głową i czując zbierające się w jego oczach łzy. Czemu znowu stracił kogoś bliskiego?! Za co spotykała go taka kara? Nawet nie pozbierał się porządnie po żałobie po swojej siostrze, a teraz nadeszła kolejna, boląca niczym cierń w sercu.
Kucykowy Ogon był cudownym ojcem. Wiele go nauczył. Pamiętał jak opowiadał jemu, Psiance, Rzeczce oraz Sreberku wspaniałe historię, uczył ich życia w klanie oraz wspierał w każdej decyzji. Czekoladowy zawsze mógł liczyć na jego wsparcie, pomocną łapę, nigdy też nie stracił zaufania do tego dobrego kota, jakim był szanowany przez klan wojownik. Kucykowy Ogon znaczył dla niego ogromnie dużo. Po śmierci mamy, to on starał się pocieszyć swoje potomstwo, mimo bólu jaki odczuwał. Jego życie nie było łatwe, a mimo to, uśmiechał się i nim cieszył najlepiej jak umiał. Tak wiele mu zawdzięczał. Nie zamieniłby swojego taty, na żadnego innego.
Pamiętał jego uśmiechnięty pysk, gdy bawił się z dziećmi swojego syna - Oślego Ucha, a także podekscytowanie na myśl, że Rzeczny Nurt również doczeka potomstwa. Nie dożyje już narodzin tych dzieci. Nie dane im będzie poznać dziadka. Będą znać tylko opowieści o jego dobru oraz odwadze.
Jeżyk został sierotą. Stracił oboje rodziców, którzy odegrali wielki wpływ w jego życiu, nauczyli go znaczenia miłości, przekazali mu ją. Cieszyli się, że obrał ścieżkę medyka i że jest szczęśliwy. Teraz będą jednymi z miliona gwiazd. Razem będą nad nimi czuwać. Pewnie już teraz czule się witali.
Ale go zostawili.
Los odebrał jemu dwoje tak bliskich kotów. Co miał czuć? Żal? Smutek? Gniew? Sam już nie rozumiał znaczenia swoich emocji, które siłą przechodziły przez całe jego ciało. Płakał. Czuł jak łzy same spływają po jego policzkach, nie powstrzymywał ich.
- T-tato?
Kucykowy Ogon leżał z zamkniętymi oczami. Wyniszczyła go ta dziwna choroba, przez którą dużo sił i z każdym dniem stawał się coraz słabszy. Jeżowa Ścieżka położył się obok niego, trącając go łapą, chociaż wiedział, że kocur nagle nie obudzi się i nie uspokoi syna śmiechem. Zalewając się łzami, wtulił się w czekoladowe futro. Wkrótce go pochowają. Już więcej nie usłyszy jego głosu, nie przytuli do pulchnego ciałka. Po tacie miał futro, takie samo czekoladowe.
Wtulał się w niego. Czuł jak futro starszego, robi się coraz bardziej mokre oraz zimne. Świadomy był upływającego czasu, ale nie próbował nawet wstać. W tej chwili nie potrafił robić nic innego.
- K-kocham cię, pa-pamiętaj o tym i pos-postaram się, ż-żebyś d-dalej był ze mn-mnie d-dumny. - wyszeptał Jeżowa Ścieżka, z coraz większym smutkiem.
Konwaliowe Serce weszła do legowiska. Widząc w jakim stanie jest jej dawny mentor oraz że Kucykowy Ogon się nie rusza, znalazła się od razu przy nim, tuląc do jego sierści, próbując zapewnić mu pocieszenie. Był jej za to bardzo wdzięczny. Czuł, że kolejnej straty już nie zniesie. To była jego rodzina. A teraz kolejny jej członek go opuścił. Jego sielankowe życie stało się nagle takie szare.
- Ż-żegnaj, tato.
<Dreszcz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz