W miocie dwójki jej przyjaciół, przyszły na świat trzy śliczne kotki oraz jeden uroczy kocurek, o wdzięcznych imionach na cześć miejsca, w którym się urodzili. Jeszcze nie byli świadomi sytuacji, która rozgrywała się od czasu ataku. Chyba, że Leszczynka już się podzieliła z maluchami wydarzeniami, oszczędzając jednak przykrych szczegółów.
— Wtedy wdrapała się na drzewo! Rozumiecie? Leszczyna mi prawie uszy wyrwała, gdy się dowiedziała! Po kim ona tak ma?
— Przypomnieć ci jak się zachowywaliśmy będąc kociakami? — zwrócił się do brata Sokół.
Myszołów jedynie prychnął, natomiast Szyszka wybuchła śmiechem.
— Musieli posłać za wami patrol. Napędziliście Płomykówce strachu.
Widziała ich wywrócenie oczami oraz poruszenie z rozbawieniem wąsami. Potem jednak cała trójka umilkła. Płomykówka nie żyła od bardzo dawna. Tęsknili za nią. Szyszka zapomniała już jej zapachu, tonu głosu, ale spokojne spojrzenie i uśmiechnięty, pełen dumy pyszczek, został w jej pamięci na zawsze.
— Cicha też jest małym łobuzem. — miauknęła. — Ale z wiekiem zrozumie, że świat kryje też swoje niebezpieczeństwa.
— A jeśli sobie nie poradzi? W końcu jest niema. — wyrzucił Myszołów.
Westchnęła.
— Ale nie głupia. — mruknęła czarna kotka.
Pożegnała się z synami Krogulca, machnięciem ogona, zanim zeszła z drzewa. Podążyła od razu w stronę kociarni, wcześniej chwytając tylko nornicę, którą zamierzała dać Leszczynce. Weszła pewnie do żłobka, zatrzymując się jednak równie szybko, gdy na swojej drodze dostrzegła kotkę. Malutką szylkretkę. Rozpoznała od razu Cichą. Przeniosła spojrzenie żółtych oczu na Leszczynę, myjącą właśnie Śliwkę. Nie zwróciła na początku uwagi na przyjaciółkę, dopóki nie wychwyciła znajomego zapachu. Widząc szykującą się do wyjścia córkę, westchnęła z niezadowoleniem.
— Cicha, co ja ci mówiłam? — mruknęła stanowczo.
Szyszka ogonem zagrodziła drogę małej. Lepiej żeby nie wychodziła na śnieg. Jeszcze się rozchoruje. To byłby ogromny cios. Obserwowała jak szylkretka tupie łapką w geście protestu, zanim zgromiła wzrokiem liderkę. Łapką pokazała na wyjście ze żłobka.
— Oj, nie możesz wychodzić. Ale w żłobku jest równie fajnie co na zewnątrz! Możesz pobawić się w super zabawy, alboo wysłuchać historii. — uśmiechnęła się szeroko, wpatrując się w znudzone ślepka Cichej. — Słyszałaś już historię, jak twoja mama i ja spotkałyśmy ogromnego lisa? To było jeszcze na starych terenach.
Usiadła, dalej pilnując, by kociak się nie wymknął. Zachowała czujność.
<Cicha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz