- Wiesz, Potrójny Kroku... - zaczęła w końcu niepewnie Fasolka, spoglądając kątem oka na pysk kocura, - Tak się zastanawiałam... nie chciałbyś mieć może ucznia? Tak tylko pytam, nie żeby coś, ale... no.
Zakaszlał, zasłaniając pysk łapą. On ucznia? Oczywiście, że w przyszłości chciał jakiegoś zdolnego młodzika, którego by szkolił. Pasja do roślin to powinno być to, co musiał jego uczeń posiadać. No i oczywiście dyscyplinę. Zamyślił się nad tym tematem tak bardzo, wyobrażając sobie siebie w roli mentora, że zapomniał o Fasolce. No bo w końcu, kto przejmuję się jakimś kocięciem?
- Potrójny Kroku? - Młodsza trąciła go w ramię.
O no tak... Dała o sobie znać.
- Czego?
- Moje pytanie...
- Ach... Tak... Tak, chciałbym mieć ucznia - powiedział wracając do segregowania ziół.
Młodsza kiwnęła tylko głową, najwyraźniej zadowolona z odpowiedzi. Wyglądała jakby coś knuła, ale nie przejmował się tym. W końcu co ta mała Fasolka mogłaby wymyślić?
***
Nie wierzył. Nadal nie mógł w to uwierzyć! Jak? Dlaczego? Czemu ona? Dziadek zwariował? Po co mu kolejny medyk w rodzinie? Z bólem serca musiał jednak, zaakceptować brutalną rzeczywistość. Fasolkowa Łapa, jego ciocia młodsza o pół wieku... Będzie jego uczennicą! Jego! Nie Strzyżykowej Pręgi, tylko jego! Nie wiedział czy płakać, czy może się śmiać. Za to drugie pewnie zostałby zamknięty w roli pacjenta, który na starość zwariował. Ale on wcale jeszcze nie był aż tak stary! A tu mu dają dziecko na wychowanie! Klanie Gwiazdy ratuj!
Podczas ceremonii próbował powstrzymać gorzkie łzy. Ale w końcu stuknął się z nią nosem i czując, że jego świat właśnie się rozpadał, zaprowadził ją do legowiska medyków. Teraz będzie tu mieszkała. Spała. Budziła. Istniała!
- Czy ty płaczesz? - O nie... Strzyżykowa Pręga to zauważyła.
- Nie. Tylko... coś wpadło mi do oka... - powiedział ocierając oczy.
- Wzruszył się, bo dostał ucznia - wyszeptała medyczka do Fasolkowej Łapy, negując jego kłamstwo.
Jak się bardzo myliła! To były łzy skończonej wolności! Będzie teraz cały dzień i noc z tą małą siedział w jednym miejscu! Na dodatek przez to, że nie miał jednej łapy, nie ucieknie przed nią szybko, bo ta go dogoni! To prawdziwa niesprawiedliwość!
Dzień po zrozumieniu bolesnej prawdy, wziął się za pracę. Musiał wprowadzić tą małą, we wszystkie tajniki bycia medykiem. Po jego smutku, nie było już śladu. Sam się dziwił, jak szybko zaakceptował swoją beznadziejną sytuację. Na dodatek, już jutro miało odbyć się zgromadzenie. Postanowił więc, przedstawić raz jeszcze młodej zioła, które już znała, by mieć pewność, że nie pomyli ich zastosowania. Fasolkowa Łapa wydawała się bardzo chętna do nauki i wręcz ociekała entuzjazmem. Strzyżykowa Pręga uważała ją za uroczą i słodką, zapewne jak cały klan. Dla niego jednak była kociakiem, który jeszcze nie poznał prawdziwego życia.
- A teraz pajęczyna... - powiedział.
- Tamuje krwotoki!
Bystra...
- Tak. Nie musimy jej zbierać, ponieważ mam kilka pająków w magazynie. One tworzą dla nas ten surowiec. Więc uważaj jak będziesz tam wchodziła. Muszą żyć dla dobra klanu.
Uczennica kiwnęła głową.
- Jutro odbywa się zgromadzenie, więc masz do tego czasu wolne.
<Fasolko?>
O biedny xD
OdpowiedzUsuń