Znów to się działo! Rozejrzał się dookoła, chcąc znaleźć sprawcę, który stawiał za nim kroki. Niestety, nikogo nie dostrzegł. Jego rodzeństwo bawiło się przed nim, więc nie mogli to być oni! Drgnął, gdy skrzypnięcie się powtórzyło. Co to było? Co to za straszne odgłosy? Dlaczego mama, brat i siostra nie słyszą tych dźwięków? Musiał coś z tym zrobić! Ale co? Był mały, chudy i bardzo przerażony! Gdzie był tata, gdy go teraz bardzo potrzebował?
- Maluchu... Witaj... Nie masz się czego bać. Nie skrzywdzę cię. Jeżowa Ścieżka bardzo mnie lubi i... Uchronię cię przed mamą.
Spojrzał na wielkiego, białego kocura. Zrobił wielkie oczka. Pojawił się tak nagle, że aż przez chwilę myślał, że to jest, jak nazwała to mama, urojenie.
- Je-jesteś pra-awdziwy? - zapytał cofając się o krok.
- Tak. Najprawdziwszy.
- I... mówisz pra-awdę? Obronisz mnie, a nie zje-esz?
Orlikowy Szept wyglądał na zdziwionego pytaniem malucha.
- Spokojnie. Nie zjem cię. Możemy się w coś pobawić jak chcesz.
Pobawić... A co jeśli on chciał go porwać? Zerknął szybko na mamę, ale ta nie wyglądała na spiętą, więc nie musiał się obawiać. Chociaż... Przeczuwał, że może jednak robi to specjalnie, ponieważ chciałaby pozbyć się słabego potomka. Znów zatęsknił za tatą. On wiedziałby, czy pan biały jest dobry.
- Nie mogę się bawić. - w końcu wyznał dorosłemu.
- Dlaczego?
- Bo...bo... ktoś mnie zaczepia. - Może on usłyszy te dźwięki? Może pomoże mu znaleźć sprawcę?
- Kto taki?
- Nie wiem kto.- powiedział cichutko, znów drżąc.
Nagle do środka żłobka nawiało trochę śniegu. Od razu skoczył na łapy, jeżąc sierść i sycząc.
- Potwór! Mówiłem, że istnieje! Chce mnie zabić! - pisnął i szybko skrył się za mamą, gdzie biały puch go nie dosięgnie.
- Ale jesteś wkurzający - warknęła Piaskowa Ścieżka - To tylko śnieg, a nie potwór lisi bobku!
Śnieg? Ale... czym był ten śnieg? Spojrzał zza mamy na białe coś, co nagle na jego oczach zmalało i zniknęło. To był jednak potwór! Mama się nie znała!
- Spokojnie to nie potwór - powtórzył biały.
Nagle wszystko stało się jasne! Kocur miał identyczną barwę, co to magiczne stworzenie! On był... Szefem! Jego oczka zrobiły się jeszcze większe. Wielki biały sprowadził mniejszych kolegów, by ich zaatakowali! Czy teraz i on się zmniejszy i zniknie? Czy zrobi to, gdy dorwie go w swoje łapy? Wrzasnął na cały żłobek, rozglądając się za najlepszą kryjówką. Nagle ogon mamy znalazł się w jego pysku. To nieco go uciszyło i zdziwiło. Zaczął wypluwać jej sierść z pyska, posyłając jej pytające spojrzenie. Przecież powinna go bronić, a nie uciszać!
- Wybaczcie za niego. Jeżowa Ścieżka miał go leczyć, ale twierdzi, że do tego potrzebuje czasu. - prychnęła kremowa.
<Orlikowy Szepcie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz