Czuł jak ktoś go obracał. Poznawał ten zapach. Przychodził z jakimiś pachnącymi rzeczami, które później magicznie znikały. Nie wiedział gdzie. Było ciemno. Ciemno i cicho.
Kiedy w końcu pierwszy raz usłyszał, miał ochotę wyć. Te dźwięki... Były przerażające! Drżał wtedy jeszcze bardziej, szukając mamy, mimo tego, że ta znajdowała się pod jego nosem. Bał się tych miauknięć, które układały się w słowa, ponieważ nie były to miłe dla ucha wibrację. Wręcz przeciwnie! Raz wznosiły się, a raz opadały, coś szumiało, a nagle wszystko było w porządku, by znów rozległ się dziwny pisk w uszach. Zakrywał wtedy łapkami uszy, ale dziwne piski i trzaski nadal był słyszalne, jakby pochodziły z jego głowy. Bał się.
Kiedy minął jakiś czas otworzył oczy, ale obraz był zamglony, a kształty niewyraźne, dlatego postanowił nie patrzeć. Bał się tego co mógłby zobaczyć. Skoro świat brzmiał tak przerażająco, to co za potwory w nim przebywały?
- Kochanie... Przyszedł Jeżowa Ścieżka cię zbadać. - usłyszał głos taty, który prawie zawsze przychodził do żłobka.
Jego głos brzmiał niespokojnie, ale nie myślał o tym dużo, ponieważ od razu był przytulany do jego ciepłej sierści. Wtedy wszystko było dobrze. Tym razem również przytulił synka, który zamruczał ze szczęścia. W jego sierści było tak przytulnie! Mama też miała miłą sierść, ale nie taką długą jak tata!
No i Jeżowa Ścieżka. Pachniał ziołami. Otworzył powoli oko i spojrzał na kocura. Od czasu, kiedy wszystko było zamglone, jego wzrok się polepszył i ze zdziwieniem otworzył pyszczek w niemałym szoku. Więc tak wyglądali jego najbliżsi? Chyba nie potrzebnie się obawiał. Wyglądali... chyba normalnie.
- Witaj mały. Jak się czujesz? Słyszałem, że nadal nie masz apetytu.
- B-bo... B-b-b-oje się. - pisnął cichutko.
- Czego się boisz?
Pokręcił łepkiem. Co miał mu powiedzieć? Że bał się ostrych zębów brata? Że mama zawsze warczała pod nosem, a raz po raz dziwne piski nawiedzały jego główkę? Już raz mama go popchnęła, zmuszając do jedzenia. Słyszał jej niemiłe słowa. Że jak nie będzie jadł to umrze. On nie wiedział co to zbytnio znaczy, ale złość w jej głosie była straszna.
Znów zadrżał, a wzrok pana medyka spoczął na nim
- Nadal masz dreszcze?
- Pewnie to przez zimno. W końcu trwa pora nagich drzew - wyjaśnił ojciec, otulając bardziej syna futerkiem. - Kochanie. Tak w ogóle to jest twój wujek. Ocalił ci życie, kiedy byłeś jeszcze malusi.
Niebieskie oczy kociaka spoczęły na medyku. Ocalił go? To może... może ocali go od tego niepokoju, który w nim był? Może jednak warto było zwierzyć się wujkowi? Powoli wyszedł spod futra taty i stanął przed kocurem.
- Ocalis mnie znów?
Jeżowa Ścieżka najwyraźniej nie zrozumiał.
- W czym mam cię ocalić?
- Bo... Bo... boję się mamusi... - wyjawił sekret dużemu.
- Dlaczego się jej boisz? - dopytywał zaniepokojony Ośle Ucho.
- Bo...bo... jest zła. Ma... głos stlasny. Taki... zły. I... i... Casami jej się zmienia. Na taki niski... stlaszny, a laz wysoki, piskliwy... i wtedy coś tsaska dookoła, a później mówi tak wolno, se słowa się zlewają i nic nie lozumiem i się boję, a wtedy... mama się słości... mówi, se mam ulojenia. Co to ulojenia?
<Wujku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz