Spojrzał na ptaka i kiwnął głową. Nie spodziewał się, aż tak wczesnej wizyty. Nadal miał małą nadzieję, że kocię zostawi go w spokoju. Jednak coraz bardziej czuł, że to chyba daremna wizja. Dobrze, że przynajmniej przyniosła coś do jedzenia. Na dodatek ptaka, a nie jakiegoś brudnego gryzonia.
- Poczekaj aż zjem, a następnie przejdziemy do pracy - powiedział łapiąc zwierzynę w pysk i zabierając się za jedzenie.
Przez to, że trwała pora nagich drzew trudno było o znośny posiłek, dlatego też nie marudził i zjadł całość, a następnie zabrał się za czyszczenie futerka. Przez ten czas obserwował jak Fasolka rozgląda się po posegregowanych roślinkach i mruczy ich nazwy pod nosem. No tak. W końcu Strzyżykowa Pręga, co niecoś jej naopowiadała.
- Dobra. Skończyłem. Chodź tu i słuchaj uważnie. To co robię i dlaczego to robię, jest nieprzeznaczone dla twoich uszu, więc nie pytaj o szczegóły. Jedynie inni medycy i lider naszego klanu mogą to znać.
- Dlaczego? - zapytała zaciekawiona.
- Ponieważ Klan Gwiazdy zabrania zdradzania snów zwykłym kotom. To wprowadziłoby niepotrzebny zamęt.
- Klan Gwiazd do ciebie mówi? - Zrobiła wielkie oczka.
- Tak. Oni istnieją, więc zapamiętaj to dobrze, ponieważ już raz widziałem ich potęgę. Są w stanie wywołać burze z piorunami, jeśli ktoś łamie święty pokój na zgromadzeniu. Ale nieważne. Twoim zadaniem, będzie rozcieranie płatków kwiatów na kamieniu. - Wziął kilka czerwonych, zasuszonych płatków w pysk i położył na kamień. - Robisz to tak. - Położył łapę na nich, a następnie zaczął trzeć. Kiedy podniósł kończynę, po barwnych kielichach pozostał tylko czerwony pył. - Następnie to przerzucasz na korę - Zepchnął pył na drewno. - Nie mamy tego zbyt dużo, jedynie kilka kiści, więc nie zmarnuj żadnego pyłu. Ja będę testował, czy są odpowiednie do dalszej obróbki. Coś powtórzyć?
Fasolka pokręciła łepkiem.
- No to do pracy.
Najpierw nadzorował pracę małej. Szło jej w miarę dobrze. Kiedy nazbierało się trochę pyłu, przyniósł mech z wodą i wycisnął z niego ciecz na korę. Następnie patykiem pomieszał. Było za wodniste. Musiał dorzucić coś lepkiego. Tylko co by się nadało? Pora nagich drzew nie sprzyjała na poszukiwaniach składników. Na dodatek ziemia zamarzła, więc kopanie dołów było dość trudne. Usiadł i zaczął intensywnie myśleć. W tym czasie Fasolka starła już wszystko co miała. Obserwował drobiny unoszone w kroplach wody. Zamoczył w tym łapę i trochę z barwnika osiadło na jego poduszkach łap. Wytarł ją jednak o mech. Nie... na to przyjdzie pora później.
- Dobra. To chyba na tyle - wyjaśnił.
- Poróbmy coś jeszcze! - Najwyraźniej młoda jeszcze się nie zmęczyła.
Co mógłby jej zlecić, by sobie poszła? Na pewno coś na zewnątrz. Hm...
- Może pouczysz mnie o ziołach? - dodała.
Co? Rzucił jej krytyczne spojrzenie. Dlaczego chciała się tego uczyć?
- Nie jesteś uczennicą medyka - powiedział tylko.
- Ale... ale... Nie bądź wredny! Ty też się kiedyś uczyłeś za kociaka! Tak mówiła Strzyżykowa Pręga!
Machnął ogonem. Czemu dziadek musiał na starość się rozmnożyć?
- Dobra. Posegregujemy zioła i coś ci o nich opowiem, dobrze?
<Fasolko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz