Kiwnęła niemrawo łebkiem, po czym pociągnęła nosem. W duszy uśmiechała się zwycięsko i zapewne gdyby mogła, wykrzyczałaby kremowemu kocurowi prosto w pysk, jak wielkim frajerem jest. Jej serce biło jak oszalałe z tych wszystkich kumulujących się emocji, aczkolwiek nie narzekała. Nawet nie śmiała. Wszystko szło tak, jak planowała. Ona była uznana za biedne i pokrzywdzone maleństwo, zaś Truskawkowa Łapa za parszywego potwora, który chciał złamać kodeks, krzywdząc kocię. Wtuliła się w łapę Jesionowego Wichru, przy czym korzystając z okazji, że czekoladowy kocur jest zbyt zajęty wylizywaniem jej ran, wytknęła język w stronę kremowego kocura, który na ten widok dostał kociokwiku.
- Ta mała! - wrzasnął - Ona jest prawdziwym demonem! - uderzył ogonem o pięty, wykrzykując wściekle pełne nienawiści słowa skierowane prosto do Zboża. Mimo wszystko, nie wyszedł ze swojego sanktuarium ani na krok. Najpewniej było to spowodowane wściekłym spojrzeniem syna Oblodzonej Sadzawki. Uśmiechnęła się cichcem, wymuszając drżenie całego ciała.
- D-dlac-czego t-ten p-pan j-jest t-taki b-be d-dla m-m-mnie...? M-mówi be rz-rzecy o-omnie... - pisnęła, zalewając się łzami. Z początku zszokowany Jesionek nieśmiało przytulił do siebie drżącą kotkę, szepcząc uspokajające słowa.
- Shhh... pamiętaj, jeśli zrobi ci krzywdę, masz od razu do mnie przyjść, zgoda? - pokiwała łebkiem niemrawo.
Cel osiągnięty.
* * *
- Sbosze, słaś na siemję! - krzyknął Biały Kieł, wskakując zaraz za kotką na wierzbę. Bengalka jednak ani myślała, by posłuchać starszego kocura. Gdzie tam! Założyła się z Wieczornikiem, że to zrobi i miała zamiar dotrzymać słowa. Wbiła pazurki w następną gałąź, podciągając się. Odetchnęła ciężko cała zdyszana. Nie sądziła, że wchodzenie na te wielkie rośliny może być tak wyczerpujące!
- H-hej! Jesionowy Wichrze! - miauknęła donośnie, zwracając na siebie uwagę czekoladowego kocura - Patrz jak wysoko jestem! - napuszyła futerko, uśmiechając się z dumą.
Przysiadła na gałęzi, napawając się widokiem zachodzącego słońca przebijającego się zza gałązek. To było... zwyczajnie piękne, bengalka jednak nie miała w zwyczaju siedzieć na tyłku wystarczająco długo, by podziwiać ten oszałamiający widok chociażby kilka uderzeń sekund dłużej.
Spojrzała w dół.
Oh crap...
Nie wiedziała za bardzo jak zejść. Zakręciła się w kółko, cały czas obserwując niskie gałęzie i wspinającego się w jej stronę Białego Kła, który chyba nie wyglądał na zadowolonego z faktu, iż musi włazić po tą małą cholerę niemalże na sam czubek drzewa.
- Jak ty żeś tam weszła?! - miauknął uczeń Białego Kła, spoglądając od dołu na córkę Pliszkowego Kroku. Futro na jej karku uniosło się delikatnie, pazurki wysunęły, wbijając się w korę. Machnęła ogonem kilkanaście razy, zastanawiając się przez kilka uderzeń serca
- Wieczornik powiedział, że ponoć słyszał, jak Truskawkowa Łapa mówi, że jeśli nie uda mi się wejść tak wysoko, to mnie wyrzucicie albo zabijecie - odparła, starając się najbardziej niewinny wyraz mordki, na jaki tylko było ją stać. Ukradkiem rzuciła kocurkowi spojrzenie mówiące jasno i klarownie "Nie sprzedaj mnie, konfidencie'. I chyba zadziałało. Bowiem syn Deszczowej Gwiazdy skinął łbem na potwierdzenie jej słów.
- Wieczornik powiedział, że ponoć słyszał, jak Truskawkowa Łapa mówi, że jeśli nie uda mi się wejść tak wysoko, to mnie wyrzucicie albo zabijecie - odparła, starając się najbardziej niewinny wyraz mordki, na jaki tylko było ją stać. Ukradkiem rzuciła kocurkowi spojrzenie mówiące jasno i klarownie "Nie sprzedaj mnie, konfidencie'. I chyba zadziałało. Bowiem syn Deszczowej Gwiazdy skinął łbem na potwierdzenie jej słów.
- Jesteś ze mnie dumny, Jesionku? - zawołała entuzjastycznie, czując jak płowy kocur chwyta ją za skórę na karku i zaczyna znosić na ziemię.
< Jesionowy Wichrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz