— Szyszko? Masz może poroże, które kiedyś ci dałam?
Pytanie Iskry wybiło Szyszkę z tropu. Czarna kotka odwróciła w jej stronę pysk, nie ukrywając swojego zaciekawienia. Poroża? Jakiego znowu poroża?
— Czyli nie?
Czarnulka zmrużyła oczy, próbując sobie przypomnieć wszystko co działo się podczas podróży. Wszystkie deszcze, upały, wahania nastrojów pobratymców, oraz niekończące się zmęczenie i głód. Westchnęła, musząc cofnąć się jeszcze dalej, do kończącej się Pory Nagich Drzew, którą spędziła wraz z Iskrą, najpierw na lodzie, a potem...
— Chodzi o ten jeleni róg, który mi dałaś? — kiedy tylko czekoladowa koteczka pokiwała entuzjastycznie łebkiem, wypowiadając szybkie "tak", Szyszka poczuła jak łapy odmawiają jej posłuszeństwa, zmuszając kotkę, by usiadła. Jak mogła zapomnieć? W całej tej pogoni, kompletnie nie pamiętała o prezencie. — Przepraszam Iskro, ale musiał zostać w starym obozie. Naprawdę mi przykro!
Wpatrywała się błagalnym wzrokiem w kotkę, pochłonięta tysiącami czarnych myśli, które nie dały jej odpocząć i uspokoić. Naprawdę była już tak stara, żeby nie pamiętać o takich miłych gestach?
— Okej! — wojowniczka otworzyła już pysk, by zacząć jakiś długi monolog, swojej radosnej paplaniny, więc Szyszka jedynie odetchnęła z ulgą, zanim jej przerwała.
— Gdy nadejdzie kolejna Pora Nagich Drzew, wybierzemy się poszukać drugiego rogu. Obiecuję. — uśmiechnęła się delikatnie.
***
Czas leciał. Bardzo szybko i zanim jakiś członek Klanu Lisa mógł się zorientować, nadeszła Pora Nagich Drzew, a z nią kolejne zmiany, raz ciężkie, innym razem bardziej lekkie, wręcz nieodczuwalne. Odeszła Mucha, najstarsza członkini klanu, oraz Kogut, który zginął w okrutnych okolicznościach. Obłok stała się uczennicą, a Bazylia i Pszczółka mogły doczekać po kociakach. Klan więc z jednej strony rósł w siłę, z innej malał, to niosło powód do niepokoju. Po pamiętnym (dziwnym) Zgromadzeniu, na który wybrał się patrol Klanu Lisa z decyzji Horyzonta, Szyszka nie miała okazji porozmawiać z Iskrą o tajemniczym czekoladowym kocurku. Kim był? Znali się już wcześniej? Domyślała się emocji, które towarzyszyły Iskrze, gdy wracała do obozu, jeśli dobrze wyczytała relacje łączącą ją z kocurkiem nazwanym Jeżykiem. Sama je odczuwała, gdy stopniowo zbliżała się do Sokoła. Iskra była zakochana, a to bardzo podobało się wojowniczce, wręcz napełniało ją radością, oraz dumą, że ta malutka znajdka tak szybko dorosła.
Dreptając po gęstym, białym puchu, przy okazji mrożąc sobie porządnie łapki, zmierzała w stronę drzewa, które ostatnio zamieszkiwała Iskra. Wiatr muskał pysk czarnej kotki, a krajobraz śniegu na nowym terenie, był naprawdę piękny. Szkoda, że już nie mogła jak wtedy, gdy była jeszcze uczennicą, biegać gdzie ja łapy poniosły, bawiąc się w zaspach.
— Iskro! Iskro! Jest Pora Nagich Drzew, chodź poszukać ze mną tego jeleniego rogu! Będzie idealnie wyglądał w legowisku wojowników! — miauknęła spokojnym głosem, z błyszczącymi oczami, myśląc, że może tak poprawi kotce humor.
Nie doczekała jednak odpowiedzi. Iskry nie było ani na drzewie, ani w obozie, czy na całym terytorium. Szyszka biegała od jednego kota do drugiego, próbując dowiedzieć się, gdzie zniknęła czekoladowa, nawet będąc gotowa wejść na tereny Klanu Burzy i odszukać ucznia, z którym koteczka była w dobrej relacji, ale właśnie w momencie, gdy miała to zrobić, ze zjeżoną z nerwów sierścią, dowiedziała się od dawnej uczennicy, że Iskra po prostu odeszła. Ta wiadomość sprawiła, że oddech kotki na chwilę stał się mniejszy, a jej żółte oczy otworzyły się ze zdziwienia. Nawet mimo krótkiej sierści, nie czuła w ogóle zimna. Stała, nie wiedząc jak zareagować i będąc świadomą, że właśnie straciła pobratymkę, oraz cudowną, pełną energii Iskrę, która jednak odegrała ważny wpływ w życiu niejednego członka Klanu Lisa. To bolało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz