Zlepek w panice przyglądał się przyjacielowi. Co mu się dzieje? Czy on umiera? Czy liliowy może mu jakoś pomóc? Czemu kocur mu tak długo nie odpowiada? Przecież minęły już trzy, może cztery uderzenia serca, a on milczy! Zlepek miał już te około dziesięciu księżyców, zabił też parę zwierząt na swoich treningach, ale w tym momencie jakby zupełnie zapomniał, jak wygląda śmierć i był przerażony, że Kozia Łapa już z teraz umarł.
– Sokole Skrzydło! – zawołał panicznie uczeń, nawet nie zwracając uwagi na to, iż tym razem się nie zająknął. Niebieski zaraz pojawił się obok i przyjrzał się liliowemu, po czym uśmiechnął się lekko.
– Nic mu nie będzie, Zlepiona Łapo. – Przyjaźnie poklepał syna Księżycowego Pyłu po głowie. – Jest osłabiony i nic w tym dziwnego. Podam mu coś na odporność, a ty może idź się przejdź. Twoja panika mu teraz nie pomoże.
Zielone oczy kocura wbiły się w podłoże, kiedy doszedł do niego sens słów asystenta medyka. Miał rację. Będzie lepiej, jeśli kocur sobie pójdzie. Spuścił ogon i powoli pokiwał głową, po czym wstał.
– Trzymaj się, Kozia Łapo – rzucił jeszcze, nim opuścił leżę medyka. Jego przyjaciel potrzebował teraz spokoju, a nie paniki, jaką ten niewielki kocur siał z każdym oddechem. Odwiedzi go, jak się uspokoi.
– Sokole Skrzydło! – zawołał panicznie uczeń, nawet nie zwracając uwagi na to, iż tym razem się nie zająknął. Niebieski zaraz pojawił się obok i przyjrzał się liliowemu, po czym uśmiechnął się lekko.
– Nic mu nie będzie, Zlepiona Łapo. – Przyjaźnie poklepał syna Księżycowego Pyłu po głowie. – Jest osłabiony i nic w tym dziwnego. Podam mu coś na odporność, a ty może idź się przejdź. Twoja panika mu teraz nie pomoże.
Zielone oczy kocura wbiły się w podłoże, kiedy doszedł do niego sens słów asystenta medyka. Miał rację. Będzie lepiej, jeśli kocur sobie pójdzie. Spuścił ogon i powoli pokiwał głową, po czym wstał.
– Trzymaj się, Kozia Łapo – rzucił jeszcze, nim opuścił leżę medyka. Jego przyjaciel potrzebował teraz spokoju, a nie paniki, jaką ten niewielki kocur siał z każdym oddechem. Odwiedzi go, jak się uspokoi.
~*~
Ten Kozia Łapa miał po prostu talent do pakowania się w kłopoty. Dobrze, może i liliowy też miał tendencję często odwiedzać medyków, ale jego wizyty trwały zazwyczaj tylko chwilę, a potem wracał do szarej codzienności. Syn Głuszczowej Łapy, natomiast? Który to już raz dorobił się poważniejszej kontuzji? Liliowy łebek z białą plamką na nosku wsunął się do leżą medyków i rozejrzał po nim. Na szczęście, jego przyjaciel nie spał, ani nie było w jego pobliżu nikogo innego, więc Zlepek mógł mu potruć dupę.
No dobrze, nie oszukujmy się, nie zamierzał truć mu dupy, tylko porozmawiać. Ostatnio brakowało mu kocura.
– Ko-Kozia Łapo? Cześć. N-nie przeszkadzam? – zapytał, podchodząc trochę bliżej i uśmiechając się przyjaźnie.
No dobrze, nie oszukujmy się, nie zamierzał truć mu dupy, tylko porozmawiać. Ostatnio brakowało mu kocura.
– Ko-Kozia Łapo? Cześć. N-nie przeszkadzam? – zapytał, podchodząc trochę bliżej i uśmiechając się przyjaźnie.
<Kózko? Wybacz panie, że króciutko>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz