— Pstrągowy Pysku, czy naprawdę musimy...
— Tak, musimy — przerwała swojej uczennicy Pstrągowy Pysk. — Jako wojownicy powinniśmy patrolować każdy skrawek granicy, szczególnie w takich czasach. Słyszałam plotki, że ten pomyleniec Lisia Gwiazda ma swoje korzenie w Klanie Burzy, więc bynajmniej nie będę zaskoczona, kiedy ci wychudzeni królikożercy nas zaatakują. A z którego miejsca najłatwiej zaatakować? Z takiego, którego nikomu nie chce się patrolować.
— Ale przecież nie mieliby jak przejść na drugą stronę... Koty z Klanu Burzy nie potrafią pływać, a strumyk w tamtym miejscu jest o wiele głębszy, niż przy, no, powiedzmy, Burzowym Drzewie — powiedziała Wronia Łapa marszcząc brwi.
Pstrągowy Pysk odwróciła się zamaszyście w stronę uczennicy i stanęła z nią oko w oko.
— Nigdy nie ufaj kotom z Klanu Burzy — warknęła stanowczo. — Ani kotom z Klanu Wilka. Ani z Klanu Klifu. Niektórym kotom z Klanu Nocy też nie ufaj. Nie ufaj nawet samej sobie.
— A tobie mogę ufać? — Wronia Łapa uniosła brew.
— Gdybym nie była warta zaufania, nie mówiłabym ci komu ufać a komu nie. Więc mi możesz — po czym nie czekając na odpowiedź uczennicy, ruszyła dalej.
Po swojej prawej stronie słyszała szum rzeki, a nieco dalej przed sobą odległy ryk potworów pędzących po Drodze Grzmotu. Kotki szły nieco przyspieszonym tempem, a promienie słońca przebijające się przez drzewa przyjemnie ogrzewało ich ciemne grzbiety.
— Pstrągowy Pysku? — odezwała się Wronia Łapa po pewnym czasie.
— Czego?
— Czy nie jesteśmy przypadkiem zbyt blisko Drogi Grzmotu?
Wojowniczka zarechotała.
— Dojdziemy do niej, a potem pójdziemy w prawo. Gdy dojdziemy do granicy lasu, wracamy.
— Czyli granica lasu to też granica Klanu Burzy, tak?
— No, powiedzmy — powiedziała Pstrągowy Pysk, jednak w tym samym momencie zatrzymała się, bo smród potworów stał się nie do zniesienia. To pewnie znaczyło, że znajdą się na Drodze Grzmotu gdy tylko wyjdą z krzaków rosnących przed nimi, w związku z tym wojowniczka bez słowa skręciła w lewo, a Wronia Łapa bez żadnych pytań podążyła za nią.
I pewnie ten patrol dalej upłynąłby im spokojnie, ale na granicy lasu, kiedy miały już wracać do obozu, Wronia Łapa zatrzymała się.
— Czuję coś. Kogoś — powiedziała w odpowiedzi na pytający wzrok swojej mentorki.
Pstrągowy Pysk również stanęła i wzięła głęboki wdech. Rzeczywiście, mimo smrodu potworów, dała radę wyczuć wyraźny zapach kota. Nie pachniał żadnym klanem, ale jego właściciel musiał być naprawdę bardzo blisko.
— Dzień dobry! — usłyszała nagle Pstrągowy Pysk, na co odwróciła się gwałtownie. Jakież było jej zdziwienie, kiedy ujrzała pulchniutką, niezwykle puchatą kotkę biegnącą w jej stronę bez cienia strachu. Nie wiedziała za bardzo jak zareagować, bo jeśli już spodziewała się intruza, to myślała, że będzie to żądny krwi samotnik, a nie... to. Toteż jedyne co zrobiła to wpatrywała się zmieszana w koteczkę, która podbiegła do jej łap. — Jesteście kotami z klanu? Och, oczywiście że jesteście, jesteście bardzo duże! Wiedziałam że w końcu was spotkam! — miauknęła entuzjastycznie, po czym podbiegła do równie zakłopotanej Wroniej Łapy. — Jestem Maniusia, znaczy, nie! Jestem Jemioła!
— Nigdy nie ufaj kotom z Klanu Burzy — warknęła stanowczo. — Ani kotom z Klanu Wilka. Ani z Klanu Klifu. Niektórym kotom z Klanu Nocy też nie ufaj. Nie ufaj nawet samej sobie.
— A tobie mogę ufać? — Wronia Łapa uniosła brew.
— Gdybym nie była warta zaufania, nie mówiłabym ci komu ufać a komu nie. Więc mi możesz — po czym nie czekając na odpowiedź uczennicy, ruszyła dalej.
Po swojej prawej stronie słyszała szum rzeki, a nieco dalej przed sobą odległy ryk potworów pędzących po Drodze Grzmotu. Kotki szły nieco przyspieszonym tempem, a promienie słońca przebijające się przez drzewa przyjemnie ogrzewało ich ciemne grzbiety.
— Pstrągowy Pysku? — odezwała się Wronia Łapa po pewnym czasie.
— Czego?
— Czy nie jesteśmy przypadkiem zbyt blisko Drogi Grzmotu?
Wojowniczka zarechotała.
— Dojdziemy do niej, a potem pójdziemy w prawo. Gdy dojdziemy do granicy lasu, wracamy.
— Czyli granica lasu to też granica Klanu Burzy, tak?
— No, powiedzmy — powiedziała Pstrągowy Pysk, jednak w tym samym momencie zatrzymała się, bo smród potworów stał się nie do zniesienia. To pewnie znaczyło, że znajdą się na Drodze Grzmotu gdy tylko wyjdą z krzaków rosnących przed nimi, w związku z tym wojowniczka bez słowa skręciła w lewo, a Wronia Łapa bez żadnych pytań podążyła za nią.
I pewnie ten patrol dalej upłynąłby im spokojnie, ale na granicy lasu, kiedy miały już wracać do obozu, Wronia Łapa zatrzymała się.
— Czuję coś. Kogoś — powiedziała w odpowiedzi na pytający wzrok swojej mentorki.
Pstrągowy Pysk również stanęła i wzięła głęboki wdech. Rzeczywiście, mimo smrodu potworów, dała radę wyczuć wyraźny zapach kota. Nie pachniał żadnym klanem, ale jego właściciel musiał być naprawdę bardzo blisko.
— Dzień dobry! — usłyszała nagle Pstrągowy Pysk, na co odwróciła się gwałtownie. Jakież było jej zdziwienie, kiedy ujrzała pulchniutką, niezwykle puchatą kotkę biegnącą w jej stronę bez cienia strachu. Nie wiedziała za bardzo jak zareagować, bo jeśli już spodziewała się intruza, to myślała, że będzie to żądny krwi samotnik, a nie... to. Toteż jedyne co zrobiła to wpatrywała się zmieszana w koteczkę, która podbiegła do jej łap. — Jesteście kotami z klanu? Och, oczywiście że jesteście, jesteście bardzo duże! Wiedziałam że w końcu was spotkam! — miauknęła entuzjastycznie, po czym podbiegła do równie zakłopotanej Wroniej Łapy. — Jestem Maniusia, znaczy, nie! Jestem Jemioła!
<Wrona? Jemioła?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz