Północ podeszła chwiejnym krokiem do pierwszej lepszej, napotkanej kocicy na swojej drodze - była bardzo zmęczona, nie przesypiała połowy nocy na rozmyślaniach. Dla niektórych wyda się to błahe i kompletnie nieistotne, ale naprawdę potrzebowała uwagi, nie była już tym samym kociakiem co kiedyś, ale i nie zdążyła jeszcze z tego wyrosnąć.
Kiedy wreszcie doszła do odwróconej od niej tyłem wojowniczki, okazała się nią być Cętkowany Liść, która potraktowała ją podróbką uśmiechu.
- Hej, czy byłabyś skłonna uraczyć mnie krótkim treningiem? - Północ odwzajemniła szczęśliwy grymas, no przynajmniej się starała.
- Zastanowię się, teraz mam dosyć sporo spraw na głowie i nie wiem, czy zdążę... - Cętka zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- Naprawdę nie jesteś w stanie znaleźć czasu? Może spodobałoby ci się, gdybym usłużyła ci pomocą? A może po prostu wolisz, abym sobie poszła i nie zawracała ci głowy? Czy może jednak mogę ci pomóc? No, chyba że wolisz mnie trochę dotrenować. Wszystko mi jedno, ale daj mi coś zrobić. - Pytania leciały z pyszczka tygryski szybciej niż z procy, znowu miała szansę powrócić do swojej dawnej osobowości.
- Znaczy, tak i nie. Sama zrozumiesz, a zresztą... Nieważne! - była pieszczoszka wydawała się wyraźnie zapracowana, ale nawet i to, nie zakończyło salwy pytań.
- Co oznacza „tak i nie”? W czym mogę ci pomóc? Mam sobie pójść? Mam na chwilę zamilknąć? Pomóc komuś innemu? - Północy przypomniało się, jak była kociakiem - zawsze chciała kogoś wspomóc, nawet jak tego nie oczekiwał, z naciskiem na starsze od niej koty.
- No dobrze, to skoro aż tak bardzo tego pragniesz, zabiorę cię na trening, prawdopodobnie udam się jeszcze z Turkawką pozbierać zioła, zawsze możesz pójść z nami.
- Najlepiej oba! - Uradowana aż podskoczyła ze szczęścia - wybierzmy się najpierw potrenować albo nie! Pozbierać zioła, tak. Naucz mnie trochę o nich, prooszę - wykrzykiwała co chwilę, coraz głośniej i z większą uciechą - To gdzie idziemy?
- A gdzie chcesz?
- Już sama nie mam pojęcia! Chcę nad strumyk, na Ogniste Trawy lub jak wolisz w okolice Wielkiej Polany!
- Dobrze, a więc chodźmy nad rzekę, na nowo zapoznam cię z naszymi południowymi granicami, trzeba czasem odświeżać pamięć - zaśmiała się.
Cętkowana zaczęła kierować się w głąb lasu, a za nią z wymalowaną szczerą radością kroczyła odważnie Północ, energicznie machając co rusz w tą, i w tamtą puchatym ogonkiem.
Cętka najwyraźniej zbytnio nie przejmowała się całym zajściem, bała się tylko, że nie zdąży z obowiązkami, ale takie niepotrzebne obawy ukazują się przecież każdemu. Ponadto miała jeszcze dużo czasu do zachodu słońca, więc czym się tu przejmować?
Podczas drogi kilka razy napotkały potencjalne ofiary, niestety spłoszone zamaszystym krokiem uczennicy zwiały, nawet zanim kotki zdążyły je ujrzeć. Już i same pytania córki Miodowego Nosa były tak głośne, że koty w zasięgu trzydziestu lisich ogonów mogły je spokojnie usłyszeć, bez jakiegokolwiek wysiłku. Co więcej, na prawie połowę zadawanych pytań, Cętka nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Jej wiedza ograniczała się do kotów, a nie, przepraszam bardzo ślimaków! Gaduła nieraz sama starała się wypowiedzieć na bliżej nieokreślone tematy, no jeszcze jakby wiedziała, co oznacza ich tytuł to, byłoby w miarę okej, gdyby także zaczęła sklecać coś, co miałoby sens, nawet ledwo widoczny, ale miałoby to wtedy najprawdopodobniej, przestałaby wypytywać o, podajmy na przykład, życie glonożujaczlioków, w których istnienie cicho wątpiła... Ale w końcu czemu by nie zapytać?
- A co masz ostatnio na głowie? Ja wiem, życie wojowniczki to doprawdy wyzwanie, na pewno masz masę problemów, ale to również zaszczyt, prawda? Służenie klanu oznacza w końcu ciężką pracę i pełno czasu włożonego, by poprawnie funkcjonował... Jak to jest? Rozumiesz, być wojownikiem... Pewnie wiesz, że okropnie bym chciała już walczyć tak jak ty, pomagać i chronić kocięta oraz uczniów. Nie musisz mi mówić, że powinnam się jeszcze wiele nauczyć, to już dawno do mnie doszło. To smutne, że muszę tyle na to czekać, a tak już bym chciała. Na pewno traktujesz to jako stereotyp, każdy uczeń o tym zawczasu marzył, tak jak ja teraz i raczej nic tego nie przyspieszy. - Pręgowana nie miała przeszkód w paplaniu, za każdym razem zastanawiała się tylko, czemu, po prostu CZEMU, koty po jakimś czasie jej słowotoku przestają jej słuchać i odpływają, by samotnie rozmyślać, udając, że jeszcze to robią. Uczennica Dzikiej Zamieci nie raz przyłapywała ich, gdy zasypiali podczas jej jakże górnolotnych i mądrych obwieszczeń, bo przecież takie były, prawda? Sama już nie umiała się w tym wszystkim połapać, zdarzało się także, że w trakcie, gdy (jak jej się zdawało) imponowania swojemu rozmówcy zaczynała się we wszystkim gubić i w końcu z jej pyszczka wychodziły pojedyncze zdania, takie jak „I wtedy tamto, no ten”, albo „lubię placki krowie, a jednak wolę te wilcze”. Bezsens, w dodatku wilki nie robią placków... Krowy też, ale pomińmy, zależy, jak kto to zrozumie.
Nareszcie dobiegły nad strumień, a podopieczna zakończyła wypytywanie i zapatrzyła się w las po drugiej stronie, wsłuchując się w niespieszny bieg wody.
Północnej Łapie poświęcona jej uwaga obecnie była wystarczająca, a kotka czuła się w tym aspekcie spełniona, na razie...
<Cętkowany Liściu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz