Cały ten monolog pojawił się tak z nienacka, że córka Ciernistej Gwiazdy ani raczyła go przerwać, a każde słowo trawiła z osobna, powoli, aby nic jej nie umknęło. Właściwie nigdy się nie spodziewała usłyszeć czegoś podobnego od... Kogokolwiek. Nie była osobą, do której wylewano jakiekolwiek żale, raczej wręcz takiej osoby przeciwieństwem. Słysząc jednak to, co mówił Księżyc, poczuła ukłucie poczucia winy, to samo, które ostatnimi czasy było stałym lokatorem w jej popsutym, kamiennym sercu. Szylkretowa położyła uszy po sobie, czemu towarzyszyło ciche westchnienie.
– Żadna ze mnie bohaterka, mysi móżdżku – powiedziała półgłosem, spuszczając wzrok na swoje łapy. – Może ciężko w to uwierzyć, ale jestem tak samo zagubiona, jak ty. Przyprowadziłam ci wtedy Zlepka, bo... Musisz wiedzieć, że mój stan psychiczny w tamtym okresie to było istne szaleństwo. Właściwie, gdyby nie twoja matka, to skończyłabym pod potworem, jeszcze zanim kocięta przyszły na świat. – Kiedy później o tym myślała, wiele razy dochodziła do wniosku, że jej próba samobójcza w czasie ciąży była szczytem samolubności. Jak bowiem mogła zaryzykować życie niewinnych istot z powodu własnych porażek? Ta, jak i wiele innych rzeczy do dzisiaj ciążyły na jej sumieniu, niczym kula u łapy. Nosiła łańcuch, który sama sobie wykuła. – Nie postępowałam wtedy logicznie. Zostawiłam Niezapominajkę na terenie Klanu Burzy bo wiedziałam, że nie dam radę przeprawić się z dwójką kociąt aż do was i... Chyba było mi trochę głupio, że tak wystawiłam rodzinę. Co do Zlepka, naprawdę, sama nie wiem, co mną kierowało. Po prostu czułam, że musi trafić do ciebie. Był za dużą pierdołą, aby dotrwać do momentu, aż zabierze ich nasz... Znaczy się, Klanu Burzy patrol, nawet wtedy. No dobrze, może nie wyrósł na pierdołę... Właściwie, to nic o nim nie wiem. – Ponowne westchnięcie opuściło jej pysk, a ona uniosła wzrok i spojrzała na Księżycowy Pył. – Wiem, że nic, co powiem, nie poprawi twojej sytuacji i wiem, że namieszałam w twoim życiu. Kierowałam się emocjami, których sama nie rozumiałam i postępowałam irracjonalnie, a teraz nie jestem w stanie tego odkręcić, ale uwierz mi, że wcale nie chciałam takiego obrotu spraw. Gdybym teraz miała wrócić do tamtego okresu, wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, ale nie mogę, Księżycowy Pyle. Dlatego przepraszam, że tak wszystko spaprałam, a teraz jestem równie bezradna, co ty – zakończyła ten monolog, zdziwiona, że w ogóle była w stanie wypowiedzieć aż tyle słów. Ostatnio dużo milczała, a dłuższe przemowy, to były co najwyżej pouczenia w kierunku młodszych członków klanu. Wiedziała jednak, że Księżycowi nie należał się krótki, zbywający komentarz. Wpakowała go w zbyt głębokie bagno, aby teraz po prostu uciąć w pół słowa, podwinąć ogon i odejść. Zresztą, im więcej miała księżyców, tym bardziej gardziła ucieczkami. Wystarczająco się już w swoim życiu ukrywała.
<Księżycu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz