Moja ciekawska natura obudziła się, gdy po pierwszym spotkaniu odeszła z naszego terytorium. Ciekawe, dlaczego pobiegła aż do nas?
Dlatego też sam postanowiłem wybrać się na zwiady. Tylko takie małe, żeby nikt mnie nie złapał.
Wyraźnie Klan Gwiazdy mi nie sprzyjał, bo po paru uderzeniach serca coś niemiłosiernie mocno złapało mój biedny cienki ogonek.
To była ona, ta z rana, traf chciał, żeby mnie znowu wyśmiała.
Wytknęła mi, iż wciąż mam mleko pod nosem, na co prychnąłem gniewnie. Odprowadziła mnie do strumienia dzielącego nasze terytoria. Widziałem pływające w nim ryby.
- Jeśli chcesz odegrać się za tego królika, zabiorę cię na polowanie do Wielkiego Drzewa. - Mruknęła po chwili.
Spojrzałem na Burzowe Drzewo, rosnące niedaleko za strumieniem, a następnie na mój pyszczek wszedł delikatny uśmiech. Będę mógł tutaj zapolować z jednym z wojowników! Co się może stać?
Na powrót przywołałem kamienny wyraz pyska, jaki lubiłem najbardziej. Co prawda, nie zapomniałem jej poturbowania mnie, ale powinienem ustąpić, bo ona na pewno nie była uczniem. Strzyknąłem uszami, wzrok przenosząc na wyskakującą z wody rybę.
- A...czy nauczyłabyś mnie łowić? - Zapytałem, chociaż jakby tak pomyśleć, moczenie mojego pięknego futerka byłoby straszną decyzją. - Albo...n-nieważne.
- To idziemy? - Mruknęła obojętnym tonem, wchodząc w głąb lasów.
Idąc za nią, oczy i uszy miałem cały czas otwarte, wręcz wyczulone. Wszędzie unosił się zapach obcych kotów. Wyszliśmy na polanę, cały czas trzymając się strumyka. Wiedziałem, że obóz Klanu Nocy jest niedaleko, ale nie śmiałem pytać o nic tej kotki.
Nagle usłyszałem pojedynczy trzask gałęzi, zjeżyłem futro, szukając kryjówki.
- Patrole już były. - Rzuciła tylko, idąc dalej, ale przyspieszając kroku.
Nie odzywałem się, podążając za nią. Ogromny teren pochłonęło zachodzące słońce, a na nas zaczęły padać ostatnie ciepłe promienie.
Bycie tu w nocy jest nawet bardziej niebezpieczne niż za dnia. Spiąłem się.
- Cii, chyba ktoś idzie - mruknęła liliowa, po czym rozejrzała się wokoło. - Skacz do wody.
Kiwnąłem głową, a robiąc krok, dotarło do mnie, czego żądała.
- Chyba żartujesz - rzuciłem bez namysłu, po chwili słysząc niewyraźne rozmowy.
Z kolei w strumieniu rosły gęsto pałki wodne i inne zielsko, co mogłoby zakryć moją postać...ale tak wejść do wody...
- Szybko! - Burknęła ostro, wpychając mnie z głośnym pluskiem do strumienia, gdzie woda sięgała mi niemal grzbietu.
Odrzuciłem na bok to nieprzyjemne uczucie, chowając się w gąszczu zielska, ignorując łaskotanie ryb na łapach. Jeśli miałbym się tak czuć codziennie, to podziękuję. Zamilkłem, widząc idące w naszym kierunku dwie kocice. Nie zwracałem uwagi na ich rozmowę z liliową kocicą, bo bardziej martwił mnie mój biały brzuch. który teraz będzie szary. W dodatku zaśmiardnę rybą, jak ja się wytłumaczę reszcie?
- Możesz wyjść. - Mruknęła, szukając mnie wzrokiem.
Syknąłem, gdy woda chłonęła na mój pysk, ale wyszedłem bez większych problemów. Otrzepałem ociekające cieczą futro.
- To było straszne - Mruknąłem do siebie, a po chwili krzywiąc się na własny smród. Jadę rybą!
Liliowa kocica ruszyła przed siebie, skręcając na zachód, bo tam było Wielkie Drzewo, czyli ziemia niczyja.
- Jestem Mokry. - Rzuciłem po chwili.
- Widzę przecież - odparła z rozbawieniem.
Chyba nie załapała. Mniejsza z tym.
Dotarliśmy do naszego celu, a w trawach poruszyły się stworzenia. Ciekawe czy uciekły, gdy poczuły mój rybi zapach?
Ignorując kocicę, ruszyłem, węsząc w powietrzu przed siebie.
- Nie czuję zająców. - Oznajmiłem właściwie sam sobie, bo liliowa i tak nie słuchała.
Po chwili wyczułem coś innego, chyba nornica. Przywarłem do ziemi, skradając się, po chwili skacząc na stworzenie i zabijając je. Była spora i ciężka, dlatego wróciłem do miejsca, gdzie widziałem ostatnio kocicę.
To miejsce pachnie różnymi kotami, wyczułem tu też Klan Burzy. Czy to jest miejsce zgromadzeń?
- To nie jest zając. - Rzuciła, widząc mnie.
Położyłem zdobycz między nami, przenosząc spojrzenie na nią.
- Wyobraź sobie, że wiem. - Burknąłem do niej. O wszystko musi się czepiać?
- Jesz czy nie? - Zapytałem, czekając.
Kotka rzuciła mi zdziwione spojrzenie, a ja polizałem bliznę na ramieniu, czekając na jej decyzję.
<Wierzbowy Brzeg? Poczęstujesz się? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz