Wyszedłem wraz z nim na polankę.
- Dziś będziesz miał egzamin - powiedział do mnie - musisz upolować jak najwięcej zwierzyny.
Kiwałem głową na jego słowa, planując w myślach, co będę robić.
- Oczywiście zrobisz to w obrębie Złotych Traw, tam powinno być najwięcej stworzeń. - Mruknął, a ja skinąłem jedynie głową.
Wyznaczył mi teren na połów, gdzie jest wysoka trawa. Pewnie będę musiał się wysilać, by znaleźć mysz.
Zaprowadził mnie do naszego celu, po czym odprawił. Sam znikł gdzieś, a ja ruszyłem wykonać moje zadanie.
Na początku myślałem, że pójdzie łatwo, obfita pora roku, dużo młodych myszy, pulchnych...jednak tak nie było.
Ku mojemu zdziwieniu niewiele gryzoni kryło się pomiędzy złotą trawą. Złapałem dwa gołębie oraz jedną mysz. Schowałem zdobycze, po czym poszedłem tropić dalej. Słońce było wysoko, a ja wciąż miałem raptem trzy piszczki.
Poczułem zapach nornicy, co ciekawe, nawet kilku. Zakradłem się w tamtym kierunku, a gdy już miałem skakać, nadepnąłem na suchą gałąź, przez co cała czwórka nornic rozbiegła się. Syknąłem ze złością.
Błądziłem w Złotej Trawie, aż do moich nozdrzy nie dotarł okropny smród. Instynktownie oddaliłem się od tamtego miejsca, zauważając, że nie znalazłem w jego obrębie ani jednego stworzenia. Strzyknąłem uszami, wychwytując szybkie kroki, to mogła być nornica! Może w końcu upoluję coś większego.
Poszedłem w tamtym kierunku, dostrzegając nie nornicę, a jakieś dziwne stworzenie. Wysokie, z merdającym ogonem. Nie widziało mnie, ale musiało poczuć, bo skierowało do mnie swoje kroki.
Nie wiem dlaczego, ale opanował mnie dreszcz strachu, co to za stworzenie? Był ledwie długość lisa ode mnie, widziałem, że był stary i trochę wyższy.
On też mnie dostrzegł, jednak zignorował i zawrócił, słysząc gwizd. Odetchnąłem, szybko odchodząc.
Przez następne długie uderzenia serca upolowałem drozda i następne dwie duże myszy oraz jedną nornicę.
Zaniosłem to, co mogłem w miejsce, gdzie rozdzieliłem się z mentorem, a on tam czekał.
- Spotkałeś dziś psa. - Mruknął.
- Co? To tamto stworzenie machające ogonem jakby miał mu odlecieć? - Zapytałem cicho, kładąc łupy. Zawróciłem po następne, po czym wraz z Kręciołkiem wróciliśmy do obozu. Powiedział, żebym zaniósł część starszym, a resztę na stos, więc tak zrobiłem.
Czekał na mnie na polanie, dlatego podszedłem, obdarzając go pytającym spojrzeniem.
- Na dzisiejszym egzaminie całkiem dobrze ci poszło. - Oznajmił, a ja uniosłem kącik ust.
- Ta, jak spłoszyłem nornice - burknąłem.
- Co z tego, skoro wyszedłeś cało z konfrontacji z psem? - Miauknął. - Zdałeś test i myślę, że jesteś gotowy do mianowania.
- Pójdę oznajmić to Brzoskwiniowej Gwieździe. - Powiedział.
~*~
- Jesteśmy tu, by mianować ucznia na wojownika. Mokra Łapo?
Swoje spojrzenie skierowała na mnie, było łagodne i ciepłe. Podszedłem do niej, stając przodem do kotów, które przypatrywały się.
- Ja, Brzoskwiniowa Gwiazda, przywódca Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam go jako kolejnego wojownika. Mokra Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- P-przysięgam. - Odparłem nieco głośniej, bo te wszystkie spojrzenia przytłaczały mnie. Rozejrzałem się; nie widziałem Niezapominajkowej Łapy, wciąż się nie odnalazła. A Szuwar zginął parę wschodów słońca temu, co napawało mnie smutkiem, nie potrafiłem należycie cieszyć się z mianowania.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Mokra Łapo, od tej pory będziesz znany jako Mokra Blizna. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i zapał oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy.
Wszystkie zebrane koty zaczęły wykrzykiwać moje nowe imię, a ja stałem tam i myślałem co robić. Podziękować jej? Zejść od tak bez żadnego słowa? Przecież to liderka!
- Gratuluję - podskoczyłem na głos Brzoskwinki, która skinęła głową i odeszła, a mnie otoczyły inne koty.
Deszczowy Poranek również mi pogratulował, więc Uśmiechnąłem się słabo.
- Od dziś masz nowe obowiązki - zaczął do mnie Zakręcony, gdy koty się rozeszły.
- Pomożesz mi? - Zapytałem, nim pomyślałem. Przecież skoro już nie jest moim mentorem, to wraca do swoich starych zadań. Dlaczego miałby brać na głowę ponowne uczenie mnie?
- Jeśli będziesz potrzebował pomocy - odparł, a ja posłałem mu wdzięczne spojrzenie. - Mokra Blizno.
Na dźwięk swojego nowego imienia poczułem dreszcze na kręgosłupie. Tylko takie przyjemne. Klanie Burzy, szykuj się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz