Księżyce mojego życia płynęły nieubłaganie. Miałam ich trochę powyżej stu. Przestałam liczyć. Wiedziałam, że mój czas się zbliża.Z każdym dniem byłam słabsza. Traciłam pamięć. Zapominałam o najważniejszych rzeczach. Czy tego chciał Gwiezdny Klan? Żebym długo żyła, ale przy tym cierpiała? Nie. Nie mogło tak być. Gwiezdny Klan zesłał na Burzę wiele zła i cierpienia, ale nie robił tego tylko dlatego, żeby mnie karać za moje słabości. Na pewno nie.
Przeciągnęłam się, czując, jak każda z moich starych kości strzyka, przypominając mi, że nie jestem już taka młoda i zdrowa. Że nie jestem już w formie. Że niedługo odejdę z tego świata. Wiedziałam o tym. Ale nie chciałam zostawiać Klanu Burzy bez dobrego przywódcy. Dawałam z siebie wszystko, byle tylko nie umrzeć zbyt wcześnie. Wiedziałam, że moje życie trwa bardzo długo, zbyt długo. Wdech. Wydech. Wstałam, czując, jak drżą mi łapy. Przed oczami mignął mi obraz Klanu Gwiazd. Wyszłam powoli z legowiska, patrząc na nasłonecznioną polanę. Moje zimne, zmęczone oczy dojrzały Białą Mgłę. Kotka radziła sobie bardzo dobrze z rangą zastępczyni. Byłam pewna, że to sam Gwiezdny Klan zesłał mi ją, gdy Waleczne Serce znikał w oczach. Była idealna do roli przywódcy, choć pewnie nadal nie była tego taka pewna.
***
Sprawa Malinowej Gwiazdy była przynajmniej denerwująca. Jak można przychodzić do obozu obcego klanu tylko po to, żeby rozpowiadać kłamstwa? Ufałam mojemu klanowi i raczej zauważyłabym, jakby działo się coś, co zmusiłoby ich do przekraczania granic. A skoro nic takiego się nie działo, to chyba oczywistym jest, że Burzowce nie przekroczą granicy! Proste? Chyba, że jakiś uczeń, ale to nie od razu powód do odkrywania obozu innego klanu. Skandal! Wysłuchałam kolejnych słów Białej Mgły. Skinęłam głową i zamknęłam na chwilę oczy, żeby wszystko jeszcze raz przemyśleć.
- Zwiększ liczbę patroli na granicy z Klanem Nocy. Musimy wiedzieć wcześniej, jeśli mamy być zaatakowani. Ustaw też nocnych obrońców przy wejściu. Niech stoją i pilnują, jakby Malinowej Gwieździe znowu przyszło do głowy zaatakować w nocy, jak niegdyś Czarnej Gwieździe. - spojrzałam na środek obozu, patrząc, jak część wojowników i uczniów rozchodzi się do legowisk, a część wychodzi, czy to na polowanie, czy to po to, żeby przypilnować delegacji Nocnych. - I pamiętaj, żeby zawsze w obozie było przynajmniej trzech wojowników, lub czterech uczniów. Lub jakkolwiek. Nie możemy dać się zaatakować. A na to się zapowiada. - wstałam i ruszyłam do legowiska. - Biała Mgło, jutro o świcie ruszamy do Księżycowej Zatoczki. Weź jednego wojownika, lub ucznia. Wyruszymy przed wschodem słońca. - skończyłam i weszłam do legowiska. Miałam zamiar odpocząć po tym wszystkim. Już jutro ja i moja zastępczyni skonsultujemy się z Gwiezdnym Klanem. Tylko tak możemy mieć pewność, czy mamy rację.
***
Zbudziłam się przed świtem, gdy dopiero się rozjaśniało. Medyczka dała mi medykamenty na podróż, zjadłam coś szybko i czekałam przed wyjściem, napawając się chłodnym wiatrem. Biała Mgła parę chwil później wyszła wraz z Lamparcim Krokiem. No oczywiście. Zauważyłam, że wraz ze swoim uczniem stworzyła specyficzną więź. To nie było zwykłe uczeń-mentor, to była taka prawdziwa przyjaźń. To dobrze. Bardzo dobrze. Jeśli moja zastępczyni będzie miała oddanego sobie wojownika, to cały klan ją polubi. Mam taką nadzieję.
- Gotowi? - spytałam na wszelki wypadek. Czułam się o wiele lepiej, niż zazwyczaj. Niebieskooka skinęła głową i wyruszyliśmy w stronę Zwalonego Drzewa. Lampart i Biała trzymali się z tyłu i rozmawiali. Nie dziwiłam się im. W końcu mieliśmy masę drogi przed sobą, musieli jakoś spożytkować czas. Ja miałam tylko jeden cel - dojść do Księżycowej Zatoczki.
***
Wreszcie dotarliśmy. Słońce prawie zaszło, a księżyc już był wysoko na niebie. Zrobiliśmy krótką przerwę. Czekaliśmy teraz tylko na zajście słońca. Spojrzałam na Białą Mgłę, rozmawiającą z Lamparcim Krokiem. Byli tacy młodzi. W przeciwieństwie do mnie. Mój czas się zbliżał. Bardzo szybko. Miałam nawet pewność, że nie dożyję pory szczytowania księżyca. Nie miałam już sił. W dodatku ufałam zastępczyni. Na pewno zajmie się klanem.
Księżyc wreszcie był najwyżej na niebie. Nadeszła ta chwila. Podeszłam do wody i zamoczyłam przednie łapy. Nagle zobaczyłam Gwiezdny Klan. Rozejrzałam się. Było tu tak cicho i spokojnie, choć wokół było sporo kotów. Pierwszym, który wyszedł z tłumu był Bury Grzbiet. Tak za nim tęskniłam. Wiedziałam, że mając z nim kocięta ryzykowałam jego pozycją w oczach Gwiezdnych, ale wyszło dobrze. Przywitałam się z nim, ocierając się policzkiem o jego pysk.
- Widziałeś, co się działo, prawda? - spytałam i spojrzałam mu w oczy. Najbardziej interesowały mnie teraz sprawy klanu. Medyk skinął głową, a zza niego wyłoniły się dwa znajome koty - Waleczne Serce i Uschnięty Liść, pierwsza medyczka Klanu Burzy.
- Wszyscy widzieliśmy. - odparł mój pierwszy zastępca. Niespodziewanie spostrzegłam, że siedzi za nim jego partnerka - Beżowa Dusza, wraz ze swoją córką, Beżową Łapą. Dalej od całej grupy siedzieli dawni wojownicy i inni członkowie klanu. Z boku, przyglądając się wszystkiemu ze stoickim spokojem siedziały inne klany.
- Doradzicie mi? Co... Co ja mam zrobić? Nie chcę znów ryzykować wojną z Klanem Nocy... Oni... mieli być sojusznikami... - spuściłam wzrok. Nie miałam pojęcia, czemu tak się wszystko potoczyło. Najpierw wojownik Klanu Nocy oddał nam swoje kocięta, potem pierwsza wojna, którą wygraliśmy. Następnie zagrożenie drugą. Miałam dość. Klan Burzy miał być ostoją spokoju od wojen, klanem neutralnym, niewtrącającym się w kłótnie. Tymczasem został wplątany w jedną z większych walk.
- Rób co uważasz za słuszne. - odpowiedziała pierwsza medyczka. Spojrzałam na nią.
- Właśnie o to chodzi, że nie mam pojęcia, co uważam za słuszne! - zawołałam na wpół z wyrzutem. Od dawna nie byłam pewna swoich decyzji, ale starałam się robić to, co wydawało mi się najlepsze. Czasem było to kompletnie nietrafione, ale klan jakoś żył. Nastała chwila ciszy. Bury Grzbiet zamknął oczy.
- W takim razie już nigdy więcej nie będziesz musiała decydować, pomiędzy złem, a złem. - powiedział w końcu. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale nagle znów byłam w Księżycowej Zatoczce, a Klan Gwiazd zniknął. Rozejrzałam się niespokojnie i powoli wyszłam z wody.
- Biała Mgło? Lamparci Kroku? - spytałam, jeszcze nie do końca świadoma, że jestem znowu w rzeczywistości.
- Tutaj jesteśmy. - usłyszałam głos zastępczyni i podeszłam do niej lżejszym, niż podczas podróży krokiem.
- Ruszamy do obozu. - zdecydowałam i ruszyłam. Młodsi szli za mną. Czułam się... inaczej. Lepiej.
Jednak w połowie drogi, w wąwozie pomiędzy Klanem Nocy a Klanem Klifu nagle wszystko zaczęło wirować. Upadłam, a wszystkie zmysły powoli zaczęły znikać. Najpierw węch, czułam coraz mniej. Potem i dotyk, czułam tylko, jak ktoś mnie podnosi, a potem już nic. Następny był smak, a potem powoli zaczął odchodzić wzrok.
- Biała Mgło... opiekuj się... moim klanem... - zdążyłam jeszcze powiedzieć, zanim przed oczami zrobiło mi się kompletnie ciemno, a słyszane, zdenerwowane głosy zaczęły się powoli oddalać i znikać...
I nagle rozbłysło światło.
Zobaczyłam Białą Mgłę i Lamparci Krok, jak zdenerwowani nie wiedzą, co robić, a pomiędzy nimi leży moje ciało. To wszystko zaczęło się oddalać, aż znów zobaczyłam Gwiezdny Klan.
- Czy... czy to miałeś na myśli? - spytałam Burego Grzbietu, który wciąż siedział na przedzie. Skinął głową. I wtedy wiedziałam.
Umarłam.
<Biała Mgło? :UUU>
- W takim razie już nigdy więcej nie będziesz musiała decydować, pomiędzy złem, a złem. - powiedział w końcu. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale nagle znów byłam w Księżycowej Zatoczce, a Klan Gwiazd zniknął. Rozejrzałam się niespokojnie i powoli wyszłam z wody.
- Biała Mgło? Lamparci Kroku? - spytałam, jeszcze nie do końca świadoma, że jestem znowu w rzeczywistości.
- Tutaj jesteśmy. - usłyszałam głos zastępczyni i podeszłam do niej lżejszym, niż podczas podróży krokiem.
- Ruszamy do obozu. - zdecydowałam i ruszyłam. Młodsi szli za mną. Czułam się... inaczej. Lepiej.
Jednak w połowie drogi, w wąwozie pomiędzy Klanem Nocy a Klanem Klifu nagle wszystko zaczęło wirować. Upadłam, a wszystkie zmysły powoli zaczęły znikać. Najpierw węch, czułam coraz mniej. Potem i dotyk, czułam tylko, jak ktoś mnie podnosi, a potem już nic. Następny był smak, a potem powoli zaczął odchodzić wzrok.
- Biała Mgło... opiekuj się... moim klanem... - zdążyłam jeszcze powiedzieć, zanim przed oczami zrobiło mi się kompletnie ciemno, a słyszane, zdenerwowane głosy zaczęły się powoli oddalać i znikać...
I nagle rozbłysło światło.
Zobaczyłam Białą Mgłę i Lamparci Krok, jak zdenerwowani nie wiedzą, co robić, a pomiędzy nimi leży moje ciało. To wszystko zaczęło się oddalać, aż znów zobaczyłam Gwiezdny Klan.
- Czy... czy to miałeś na myśli? - spytałam Burego Grzbietu, który wciąż siedział na przedzie. Skinął głową. I wtedy wiedziałam.
Umarłam.
<Biała Mgło? :UUU>
Śmiechłam przy "opiekuj się... moim klanem..."
OdpowiedzUsuńTo było takie dramatyczne i teatralne :V
Ikr, skoro Srebrna była MS, to musiała jak najdramatyczniej odejść XDD
UsuńAle nie, serio, opiekuj się nimi, bo zejdę z GK i cię rozszarpię >:C
Srebrna dba o nas X3
Usuń