Dzień był raczej pochmurny - słońce tylko co jakiś czas pojawiało się w prześwitach między szarymi obłokami, a wtedy zamykałam oczy i rozkoszowałam się jego promieniami na pyszczku. Przeważnie jednak po prostu szłam przed siebie, co jakiś czas zmieniając kierunek i pozwalając myślom płynąć.
Z zamyślenia wyrwał mnie średniej wielkości kamień, o który się potknęłam i prawie upadłam. Zaskoczona rozejrzałam się po okolicy i przeklęłam w myślach, bo oto właśnie znajdowałam się parę kroków od medycznego składziku, czyli miejsca, gdzie rozpoczęłam swój spacer. Po chwili jednak zaśmiałam się sama z siebie. Musiałam instynktownie kierować swoje kroki do domu.
Korzystając z okazji, poszłam sprawdzić czy przypadkiem podczas mojej nieobecności ktoś nie potrzebował pomocy, ale nie zastając nikogo w jaskini, usiadłam na kamieniu przed jej wejściem. Właśnie wtedy dostrzegłam wystające zza innej skały czarne uszy, które odcinały się na tle szarości.
-Kto tam jest? - zawołałam. Medyk nigdy nie ma wolnego. - Potrzebujesz pomocy?
Nastawiona na przyjęcie nowego pacjenta wstałam i ruszyłam w stronę postaci. Kiedy dotarłam do odpowiedniego głazu, cicho na niego wskoczyłam, po czym spojrzałam z góry na kota, który okazał się być... małym, czarno-białym kociakiem, patrzącym na mnie z lekko przekrzywionym łebkiem. Z jego spojrzenia wyzierała ciekawość i swego rodzaju ekscytacja.
-Cześć - przywitałam się. - Zgubiłeś się?
-Nie. Sam tu przyszedłem. - Kocurek wypiął dumnie pierś, zapewne niezwykle zadowolony z tego, że mógł pokazać jaki jest samodzielny.
Rozpłynęłam się w myślach na ten uroczy widok, po czym zeskoczyłam z kamienia, na którym stałam.
-Jak nazywają się twoi rodzice? - spytałam. Co jak co, ale kociak prawie na pewno przebywał tu bez ich wiedzy.
-Wilcza Dusza i Bzowy Błysk - oznajmił niepewnie maluch. - Kim ty jesteś?
Czyżby ten kotek był Samotnikiem? Wszystko na to wskazywało...
-Nazywam się Fenkułowe Serce. - Uśmiechnęłam się ciepło.
-Fen...
-Możesz do mnie mówić Fenkułka - dodałam, widząc problemy kocurka z zapamiętaniem całości. - A co z tobą?
-Mam na imię Motyl - przedstawił się z uśmiechem na pyszczku. - Jaka jest twoja praca? Możesz mi ją pokazać? - wykrzyknął radośnie malec, pokazując łapką na moją jaskinię.
-A co z twoimi rodzicami? Nie będą się martwić, że tak zniknąłeś? - zapytałam, nie ruszając się z miejsca. - Chyba powinniśmy im najpierw powiedzieć, że tu jesteś.
-Nie będą się martwić, już dużo razy chodziłem sam! - zaprotestował, śmiesznie przy tym podskakując. - Chodźmy tam! - Ponownie wskazał wejście do składziku. Z westchnieniem, wciąż nieprzekonana zaczęłam iść w tamtym kierunku.
-Jestem medykiem i zajmuje się leczeniem chorych kotów - oznajmiłam, kiedy tylko przekroczyliśmy próg. W tym samym czasie Motyl zdążył się dobrać do sterty ziół, w które od razu wetknął swój ciekawski nosek. Niemal natychmiast mocne kichnięcie odrzuciło go do tyłu, na co zaśmiałam się cicho.
-Chcesz zobaczyć coś fajnego? - powiedziałam z błyskiem w oku, a kocię skwapliwie pokiwało łebkiem. - Chodź.
Zabierając po drodze kilka ususzonych roślin, zbliżyłam się do kamienia, który służył za coś w rodzaju misy na wodę. Do wgłębienia na jego wierzchu skapywały z kamiennego sufitu jaskini przejrzyste krople, wykorzystywane przeze mnie do ułatwienia podawania niektórych leków.
Ponieważ tym razem wody było niewiele, bez wyrzutów sumienia wrzuciłam do niej ziółka oraz kwiaty, a następnie wymieszałam, po czym spojrzałam z uśmiechem na towarzyszącego mi kota.
-Spróbuj - zachęciłam Motyla, któremu nie trzeba było dwa razy powtarzać.
-Pycha! - zawołał, oblizując pyszczek. Zaczął ochoczo chłeptać zrobiony przeze mnie napój.
Kiedy w kamiennej misie nie pozostała już ani kropelka płynu, zwrócił się do mnie ze świecącymi oczkami.
-Pokaż mi coś jeszcze - poprosił, opierając się na mojej klatce piersiowej przednimi łapkami.
Zastanowiłam się. Co jeszcze mogłoby zainteresować takiego małego kocurka..? Nagle do głowy przyszedł mi pomysł.
-Chcesz nauczyć się sam przyrządzać takie pyszne rzeczy? - spytałam.
Z zaskoczeniem zauważyłam, że mina Motyla nagle zrobiła się niechętna.
-Nauka jest nudna - odpowiedział naburmuszony.
-Obiecuję ci, że moje taka nie będzie - zapewniłam go z uśmiechem.
Postawiłam sobie za cel pokazanie temu kocurkowi, jak ciekawym zajęciem jest medycyna.
<Motyl? Hehe i co powiesz na to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz