Szliśmy po kocimiętkę. Pierwszy raz będę na terenie Klanu Wilka. Nie byłem pewien czy nikt nas nie zatrzyma i nie zaatakuje. Jeżeli już mamy kogoś spotkać to oby medyka.
Weszliśmy na wrogie terytorium. Zapach Klanu Wilka od razu stał się mocniejszy. Do tej pory szliśmy w pewnej odległości od granicy.
- Postaraj się skradać. - szepnęła Fenkułkowe Serce. O nie! Chyba treningi jej się pomyliły! Przecież skradanie należy do treningu na wojownika, a nie koniecznie na medyka. Kotka szła trochę niżej nisz normalnie. Zrobiłem to samo. Chyba na tym polegało skradanie się?
Po dłuższej chwili usłyszałem szelest... drugi... trzeci... i czwa-o nie! Jakiś kot przed nami wyskoczył. Był młody, ale sporej wielkości. Jego srebrna, pręgowana sierść połyskiwała w bladych promieniach słońca. Miał nastroszoną sierść, a jego miętowe oczy wyrażały zaskoczenie i gotowość do walki. Zdecydowanie przyszły wojownik, ale co jeżeli wlaśnie ma trening? Przecież w takim razie gdzieś tu w okolicy musi być jego mentor... prawdziwy wojownik! Przeszedł mnie deliiatny dreszcz na tą myśl.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Chemy pójść do Siedliska Owiec, żeby nazbierać kocimiętki. - wyjaśniła spokojnym tonem medyczka, jednak jej ogon drgał nerwowo.
- Czemu mam wam wierzyć? - zapytał, wiedziałem, że nie wie do końca jak się zachwać.
- Bo jestem medykiem, a to mój uczeń. - mówiąc 'mój uczeń' kocica wskazała na mnie.
<Fenkułkowa? Łosoś?>
Weszliśmy na wrogie terytorium. Zapach Klanu Wilka od razu stał się mocniejszy. Do tej pory szliśmy w pewnej odległości od granicy.
- Postaraj się skradać. - szepnęła Fenkułkowe Serce. O nie! Chyba treningi jej się pomyliły! Przecież skradanie należy do treningu na wojownika, a nie koniecznie na medyka. Kotka szła trochę niżej nisz normalnie. Zrobiłem to samo. Chyba na tym polegało skradanie się?
Po dłuższej chwili usłyszałem szelest... drugi... trzeci... i czwa-o nie! Jakiś kot przed nami wyskoczył. Był młody, ale sporej wielkości. Jego srebrna, pręgowana sierść połyskiwała w bladych promieniach słońca. Miał nastroszoną sierść, a jego miętowe oczy wyrażały zaskoczenie i gotowość do walki. Zdecydowanie przyszły wojownik, ale co jeżeli wlaśnie ma trening? Przecież w takim razie gdzieś tu w okolicy musi być jego mentor... prawdziwy wojownik! Przeszedł mnie deliiatny dreszcz na tą myśl.
- Co tu robicie? - zapytał.
- Chemy pójść do Siedliska Owiec, żeby nazbierać kocimiętki. - wyjaśniła spokojnym tonem medyczka, jednak jej ogon drgał nerwowo.
- Czemu mam wam wierzyć? - zapytał, wiedziałem, że nie wie do końca jak się zachwać.
- Bo jestem medykiem, a to mój uczeń. - mówiąc 'mój uczeń' kocica wskazała na mnie.
<Fenkułkowa? Łosoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz