- Jak wam idzie w treningu? - miauknęła Sroka, chowając łapy po siebie.
- Lepiej niż tobie - parsknęła najstarsza. Pozostali zignorowali jej chamską odzywkę, przyzwyczaili się już do takich tekstów.
- Wydaje mi się, że jest dobrze... - odparł kocur, pomiędzy liźnięciami. - Lamparci Krok jest dosyć chłodny, ale to dobry nauczyciel.
- Ah, Srebrna Łuska jest strasznie skomplikowana i zmienna. Nie mogę jej zrozumieć - mruknęła z oburzeniem Srocza Łapa. - Ale poza tym, myślę, że idzie mi całkiem dobrze.
Zapanowała cisza. Kocur wygładził jeszcze raz sierść na piersi. Zwinął się w kłębek. Sroka wtuliła pysk w bok brata, mrucząc cicho. Nie minęła dłuższa chwila i usnął.
Gdy otworzył oczy, sióstr przy nim nie było. W legowisku znajdowali się tylko on i Jałowcowa Łapa. Niebieski kot spał w rogu, zwinięty w kłębek. Dla kremowego, był to dosyć interesujący kocur. Syn Srebrnej Gwiazdy, tyle wiedział Drozd. Gdy na świat przyszedł miot Ciemnej Mordki, Jałowiec był jeszcze kociakiem, w końcu dzieliły ich tylko trzy księżyce. Młodszego ciekawiło czy miał rodzeństwo. Przez myśl przeszedł mu obraz martwego kota. Potrząsnał łbem. Wygiął grzbiet i wyciągnął łapy, chcąc rozprostować kości. Przetarł łapą pyszczek i pośpiesznym krokiem wyszedł poza legowisko. Może potem porozmawia z Jałowcową Łapą. Albo lepiej o tym zapomnieć.
Usiadł, zawijając ogon wokół łap. Jak na Porę Nagich Drzew było dziś wyjątkowo ładnie. Choć panował mróz, urocze, błękitne niebo wprawiało w dobry nastrój. Po deszczu ziemia wciąż była wilgotna, ale w powietrze pachniało świeżością.
- Droździa Łapo, idziemy dziś razem na polowanie! - usłyszał znajomy głos, więc odwrócił łeb. Ujrzał za sobą Fioletową Chmurę. Kąciki jej pyszczka jak zwykle uniesione były ku górze. Kocur zmarszczył nos.
- A co z Lamparcim Krokiem? - spytał cicho terminator. Machnął nerwowo ogonem i odwrócił się przodem do kotki.
- Miał coś do załatwienia - dla Droździej Łapy było to całkiem wiarygodne. Mentor był ostatnio strasznie zabiegany, ale starał się nie zaniedbywać ucznia. Widocznie dziś po prostu nie dał rady, trudno. Uczeń zmusił się do krzywego uśmiechu. - Sowi Szpon idzie z nami, na polowaniu zawsze przyda się ktoś doświadczony.
Ojciec nigdy nie był specjalnie surowy i nie oczekiwał od swoich dzieci zbyt wiele, ale kot wiedział, że musi się wykazać. Skinął pyskiem w stronę Fioletowej Chmury, po czym obydwoje skierowali się we właściwą stronę. Gdy uczeń zobaczył pręgowane futro przy wejściu, poczuł w gardle narastającą gulę. Mimo wszystko, przywitał się z wojownikiem.
Grupa wyszła z obozu. Podczas wspinaczki zboczem, szara kotka już starała się złapać zapach. Droździa Łapa postanowił pójść za jej przykładem. Otworzył lekko pysk, by łatwiej było mu wyczuć ofiarę. W tym miejscy jednak zbyt silne były zapachy kotów. Spojrzał wyczekująco na wojowników. Szybkim truchtem przedzierali się oni przez bezlistne krzewy. Sowi Szpon na przedzie był wyraźnie skupiony. Nastawione uszy, zmrużone oczy. Fioletowa Chmura wydawała się za to bardziej rozproszona. Spoglądała ukradkiem na kremowego kocura, jakby czegoś od niego oczekiwała.
<Fioletowa Chmuro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz