Dzień mianowania Czajki
— Twoim mentorem zostaje Czerwiec. — Słowa Sówki uniosły się w powietrzu i zawisły tam na jakiś czas. Czerwiec był zaskoczony decyzją babci. Czajkę poznał całkiem przypadkiem, ale nie sądził, by ten został jego uczniem. Właściwie nie spodziewał się, że w ogóle tak szybko dostąpi zaszczytu jako mentor. W końcu on sam wcale nie tak dawno temu skończył swój własny. Podszedł do kocurka.
— Najwidoczniej przyszło nam współpracować — miauknął, ale ten zdawał się nie reagować, na co Czerwiec machnął ogonem z dezaprobatą. — Dziś wprowadź się do legowiska uczniów. Jutro zaczniemy, bo na obejście terenu potrzebujemy całego dnia — rzucił w odpowiedzi, a następnie się obrócił, by odejść w swoją stronę.
— Dobrze — odpowiedział mu młodszy i lekkim skinieniem głowy pożegnał się z kocurem. Czerwiec westchnął, a następnie ruszył do swojego legowiska i posłania. Po drodze jednak pogadał z Miodunką przez parę chwil. Coraz częściej z nią przebywał i podobało mu się to.
Następnego dnia po mianowaniu
Pręgowany zwiadowca już czekał na ucznia. Musiał dać przykład młodemu, a także wyznaczyć czas na ich treningi. Regularne spotkania o podobnej porze to było to, czego było mu trzeba.
— Spóźniłeś się — poinformował krótko, a następnie westchnął. Kiedyś myślał, jakby to było mieć ucznia, ale teraz gdy faktycznie go miał, to czuł jakieś dziwne napięcie w ciele. Zaraz jednak pokręcił łebkiem. Nie czas na takie zastanawianie.
— Wybacz... — mruknął przyszły zwiadowca, ale czekoladowy jedynie skomentował to westchnieniem.
— Zatem już oficjalnie mogę powitać cię jako mojego ucznia. Jak doskonale wiesz, nazywam się Czerwiec i od teraz to do mnie należy wychowanie cię na porządnego kota. Co więcej, w jakiejkolwiek sprawie zgłaszasz się do mnie. Rozumiemy się? — spytał, ale tak naprawdę już podążał w stronę wyjścia z obozu. Mieli sporo do zrobienia, a czas nie był ich zwolennikiem.
— Oczywiście — odpowiedział. Niemalże od razu ruszył za pręgusem.
— Mam nadzieję, że się wyspałeś — mruknął nieco chłodno. Zwiadowca musiał być szybki i to już na początku treningu. Nie było innej rady. — Czy wiesz, jaki powinien być zwiadowca? — zapytał jeszcze. Oczywiście miał zamiar zobaczyć, jak młodzian radził sobie pod każdym względem. Jednak nie wszystko naraz. Nie mógł przecież wykluczyć, że by to młodszego nie spłoszyło. Jednak wtedy od razu poleciłby mu wybór roli stróża. Wszak na tchórzy nie było miejsca wśród znamienitych zwiadowców.
— W miarę — odparł na jego pytanie młodszy. — Co nieco, Kajzerka mi opowiadała o zwiadowcach — dodał jeszcze, nim umilkł. Czerwiec westchnął bezgłośnie. Nie o takiej odpowiedzi myślał. Raczej sądził, że młodszy faktycznie powie mu coś więcej. Najwidoczniej przecenił go.
— Inaczej. Dlaczego akurat obrałeś ścieżkę zwiadowcy, a nie na przykład wojownika czy stróża? — Prowadził młodszego w stronę owocowego lasku.
— Szczerze to sam do końca nie wiem, jednak czuję, że byłbym kiepskim wojownikiem lub stróżem — odpowiedział mu Czajka. Zwiadowca lekko się skrzywił. Nie wiedział? To dopiero niezły żart. Sam Czerwiec czuł powołanie do tej rangi. No dobra, poniekąd chciał zaimponować Czereśni. Jednak to był tylko szczegół.
— Ach tak? Cóż zobaczymy czy nadajesz się na zwiadowcę. W razie co zawsze możesz jeszcze prosić Sówkę o przemianowanie na ucznia stróża czy wojownika — rzucił wyraźnie niezadowolony z takiej odpowiedzi. Oczekiwał nieco więcej. Westchnął i przyśpieszył kroku. W końcu po marszu dotarli do Owocowego Lasku.
— To pierwszy cel naszej podróży. Dobrze się przyjrzyj, bo to miejsce będzie teraz często przez ciebie odwiedzane — dodał i przystanął pomiędzy drzewami. Nie doczekał się odpowiedzi, bo młodszy po prostu zatrzymał się w ciszy niedaleko niego. — Nieważne — mruknął w końcu, a następnie przysiadł. Skinieniem głowy zachęcił młodszego, by zrobił to samo. — Owocowy Lasek jest złożony z grusz, jabłoni, śliw i czereśni. Co więcej, w tym miejscu przebywają spore ilości ptaków. Możesz tu również spotkać jaskółki czy jerzyki — rzekł, a następnie wsłuchał się przez chwilę w odgłosy gaju.
— Rozumiem — odparł niebieski i skinął łebkiem. Oba kocury przez chwilę słuchały odgłosów Owocowego Lasku.
— Jeżeli nie ma pytań, idziemy dalej — dodał, podnosząc się.
— Czego będę się uczyć jako zwiadowca? — zapytał go młodszy, zatrzymując czekoladowego w miejscu.
— Zwinności, szybkości, maskowania czy rozpoznawania gatunków drzew i ich chorób. Jako zwiadowca będziesz musiał poradzić sobie w każdych warunkach pogodowych. Nasze treningi będą głównie na drzewach. Odkryte przestrzenie to nie do końca nasza bajka. Zrozumiesz to wkrótce — wyjaśnił, a następnie ruszył dalej.
— Dobrze — odparł Czajka, a następnie ruszył za starszym. Czerwiec parł naprzód, podczas gdy młodszy rozglądał się na boki. Zwiadowca pokazał kocurowi Wrzosową Polanę i Śliwowy Gaj. Co jakiś czas się zatrzymywał i tłumaczył to i owo. Na sam koniec zostawił Dębową Ostoję.
— To jedyny skrawek lasu, gdzie nie zobaczysz drzew owocowych. Głównie dominują tutaj dęby, ale także kasztanowce czy jawory. Warto wspomnieć, że tutaj najlepiej poluje się na gryzonie. Musisz pamiętać, że tutaj dość często przychodzą lisy w tym samym celu. Zatem nie zapominaj o tym, by być uważnym, Czajko — mruknął, a jego żółte spojrzenie było naprawdę poważne.
— Dobrze — rzekł młodszy. Czerwiec westchnął cicho, a następnie skinął łebkiem. Kilka uderzeń serca później skierował ich do obozu.
— Dobrze, wracajmy. — Nie czekając na kocura, przyśpieszył kroku. Był ciekaw czy ten za nim nadgoni. — Masz jeszcze jakieś pytania? — dodał po chwili, nie zwalniając kroku.
— Chyba nie. Przynajmniej nie na ten moment — przyznał Czajka. Zwiadowca przyjął to milczeniem. Po jakimś czasie dotarli do obozu.
— Spotykamy się tu jutro o tej samej porze, co dziś. Nie spóźnij się — rzekł tylko pręgus i nie czekając na odpowiedź, odszedł w swoją stronę.
Chwila obecna
Czerwiec od niedawna miał partnerkę. W każdej wolnej chwili przebywał z Miodunką. Normalnie wyrabiał się na czas, ale dziś prowadził z nią pewną rozmowę, która się przeciągała.
— Skarbie, wrócimy do tego później. Twój uczeń na ciebie czeka — miauknęła czule Miodunka. Kocur spojrzał za siebie. Miała rację.
— Dobrze, na ciebie też czeka twój uczeń. Kocham cię i do potem — wymruczał pręgowany. Kotka liznęła go w policzek.
— Ja ciebie też. Do zobaczenia — rzuciła za zwiadowcą. Czerwiec zatrzymał się przy uczniu.
— Wybacz mi to opóźnienie. Miałem coś ważnego do załatwienia. Chodźmy — mruknął starszy. Na dziś zaplanował wchodzenie i schodzenie z drzew. Chciał, by Czajka czuł się pewnie.
— Nic się nie stało, co będziemy dziś robić? — dopytał starszego.
— Poćwiczymy wchodzenie i schodzenie z różnych drzew. Chciałbym, byś czuł się na drzewie, jak i pod nim, niczym ryba w wodzie, a ptak w locie — rzekł ze spokojem pręgus. Od jakiegoś czasu traktował Czajkę nieco łagodniej niż na początku. Wciąż jednak wyznaczał granicę między nim a przyszłym zwiadowcą.
<Czajko? Zaczynamy?>
[1020 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz