- Stokrotko? – nagle usłyszało głos swojej siostry – Słuchasz mnie?
- Oj... Przepraszam Liliowa Łapo. Zamyśliłam się trochę – odparło cicho Stokrotka.
- Dość często tak masz – powiedziała ruda. Stokrotkowa Łapa pokiwała głową. Lilia miała rację. Ale takie siedzenie w swojej głowie jest lepsze niż dogryzanie nierudym. Nagle obie kotki usłyszały wołanie, a z legowiska wojowników wyszła Mała Koszatniczka, mentorka Liliowej Łapy.
- Muszę iść na trening – oznajmiła ruda kotka i pożegnała się z siostrą. Stokrotka obserwowało, jak odchodzi i po chwili zostało same. Rozejrzała się i wtedy zdało sobie sprawę, że nie licząc rodziny, nie ma w klanie żadnych przyjaciół. Nikogo w jego wieku. Westchnęło cicho. Może to przez to, że Klan Burzy tak się różnił od Klanu Wilka? Przez tę durną nierówność, że rudzi lepsi... Przez jego zachowanie względem nierudych w obozie? Pod tym względem Klan Wilka wydawał się całkiem fajny. Tam nikt nie jest inaczej traktowany. "Bierze się pod uwagę charakter i umiejętności" - pomyślało, przypominając sobie słowa zastępczyni sąsiedniego klanu. Szybko jednak pokręciło głową. "Tu jest mój dom i moja rodzina!" - powiedziało sobie w myślach. Może i Klan Burzy nie był idealny, ale to był jej dom. Na pewno kiedyś się zmieni, zwłaszcza, że Różana Przełęcz ukarała Płomyczka. Czyli nie uznaje, że rudy zawsze jest bezkarny! A sobą może być w samotności poza obozem, lub na zgromadzeniu. Wtedy do głowy wpadł jej pewien pomysł. Może przecież wyjść z obozu. Nie musi tu tkwić cały dzień! Od pomysłu szybko przeszła do jego realizacji i już po chwili znalazła się przy wyjściu z obozu. Pokonała tunel i znalazła się na wrzosowisku. Było tam tak ładnie! Pora Nowych Liści już minęła, a wraz z nią te wszystkie ulewy. Słońce grzało, a na ziemi nawet pojawiło się więcej kwiatów! Córka Lwiej Paszczy od razu ruszyła w stronę tych pięknych roślin, zrywając niektóre.
- Zaniosę je mamie, na poprawę humoru – oznajmiła cicho. Miało nadzieję, że mamie się prezent spodoba. Już po chwili w pysku miało pełno kolorowych kwiatów. Ruszyło dalej, rozglądając się dookoła. Naprawdę pogoda była cudowna. Szła tak przed siebie, w głowie układając jakąś historię z zauważonych dookoła roślin i różnych rzeczy. Nie przejmowała się za bardzo, dokąd idzie. W końcu minęła Kamiennych Strażników i postanowiło, że w drodze powrotnej chwilę tak posiedzi. W końcu Brzęczkowy Trel mówiła, że to miejsce jest magiczne! Zbliżała się do granicy z Klanem Wilka. Gdy była już bardzo blisko, postanowiła, że zawróci, jednak wtedy poczuła, jak coś chodzi jej po nosie. Jakby coś ją łaskotało. Od razu upuściło kwiaty, łapami starając się zrzucić robaka, który z roślin, przeszedł na jego nos. Potrząsało głową i machało łapami. Pewnie wyglądało to dość zabawnie, ze strony innego kota. W końcu udało mu się zrzucić małe zwierzątko. Odetchnęło z ulgą, ale wtedy zdało sobie sprawę, że mogło trochę zdeptać zebrane dla mamy kwiaty. Od razu spojrzało w ziemię. Niektóre kwiaty naprawdę były podeptane, jednak nie wszystkie. Szybko zaczęło zbierać te całe, gdy nagle zobaczyło przy granicy jakąś kotkę, która mu się przygląda. Momentalnie się podniosło, trzymając w pysku kilka, nieco zepsutych kwiatów. Nie spodziewało się spotkać tu jakiegoś kota. Miało nadzieję, że nieznajoma dopiero przyszła i nie widziała prób zrzucenia robaka z nosa. Po chwili zdało sobie sprawę z tej dość podejrzanej ciszy, więc postanowiło się odezwać.
- Ja... Nie mam złych zamiarów! Po prostu przechodziłam – powiedziało pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy, dalej trzymając kilka kwiatów – Już sobie idę.
<Nieznajoma kotko z Klanu Wilka?>
[651 słów]
[przyznano 13%]
Stokrotka ty brata ratuj i broń swej rodziny, a nie podrywasz Wilczaki, jak swoja matka za młodu.
OdpowiedzUsuń