To jest właśnie początek historii Pszenicy. Każda dobra historia zawiera w sobie intrygujący, ciekawy początek. Na szczęście okoliczności narodzin naszej protagonistki nie były szczególnie spektakularne.
Urodziła się w towarzystwie matki i ojca, a jakby tego było mało, to również brata. Co więcej, już w pierwszych chwilach życia Pszenica zaczęła przejawiać objawy bycia zdrowym i silnym kocięciem. Oddychała, piszczała i piła mleko tak intensywnie, jak gdyby nigdy w życiu nie miała w pyszczku jedzenia - co właściwie nie mijało się tak bardzo z prawdą.
Otoczona miłością i pielęgnowana, rosła jak grzyby po deszczu, rosły także jej zdolności. I tak z dnia na dzień słyszała coraz więcej, chodziła coraz lepiej, a nawet otworzyła po raz pierwszy ślepia. Zyskanie umiejętności wzroku było swego rodzaju przełomem w jej życiu, bo właśnie wtedy poczuła, że jest gotowa do eksploracji, zaś świat stoi przed nią otworem.
Więc zaczęła odkrywać! Najpierw odkryła matkę - okazało się bowiem, że matula składała się nie tylko z zapachu, miękkości i mleka, ale także z kolorowego futra i z pewnego kształtu. Była olbrzymia! Odkrywanie matki zajęło bardzo długo, bo nie licząc jej rozmiarów, miała także wiele skomplikowanych elementów. Pszenica spędziła prawie połowę swojego dotychczasowego życia na dogłębnej analizie członków rodzicielki - i takim sposobem zidentyfikowała części ciała takie jak pysk, uszy, nos, brzuch, łapy i ogon. Wszystkie bardzo jej się podobały.
Następnie przeanalizowała swojego brata. Cykoria na szczęście okazał się być o wiele bardziej przystępnych rozmiarów, toteż wystarczyło na niego popatrzeć. A także obmacać łapkami, obślinić i stratować co najmniej kilka razy. Po dokładnym obcowaniu z obiektem badań doszła do wniosku, że Cykoria ma wszystkie elementy, które posiada również matka, jednak w jego przypadku były one jakieś… małe i niekształtne. Uszy niewielkie, pyszczek jakby spłaszczony, nogi krótkie, ogon zaś sztywny. Nie uważała, że jest brzydki, ale miała nadzieję, że wyglądem przypomina bardziej mamę niż brata. W swoim osobistym rankingu piękności umiejscowiła go na drugim miejscu.
Bardzo spodobało jej się odkrywanie, więc kontynuowała swe badania. I tak przeanalizowała też ojca (trafił na drugie miejsce w rankingu piękności, jednocześnie zrzucając Cykorię na trzecie), przeanalizowała czwórkę dużych kotów, które zamieszkiwały drugi kąt jej legowiska (kocica o imieniu Żmija była bardzo ładna, toteż zajęła miejsce zaraz po tacie. Zaraz po niej znalazły się jej dzieci, czyli kolejno Modlitwa, Firka i Samal… Salal… Saraland… Ta trzecia. Biedny Cykoria coraz bardziej oddalał się od blasku pierwszego miejsca w rankingu), chętnie analizowała także gości - niestety, ci z reguły należeli do kotów dużych rozmiarów i przebywali w legowisku zbyt krótko, by Pszenica mogła ich przestudiować od czubka nosa do koniuszka ogona. W związku z tym nie wszyscy trafili do rankingu piękności, w końcu umieszczanie na nim niedokładnie zbadanego kota byłoby niesprawiedliwe w stosunku do innych…
I tak właśnie mijały jej dni. Była radosna i ciekawa świata, całymi dniami albo spała, albo jadła, albo bawiła się z bratem. Nim się obejrzała, minął księżyc od jej przyjścia na świat i była już całkiem sprawna! Jej łapki nie rozjeżdżały się we wszystkie strony, wizja była czysta i klarowna, a pyszczek wcale nie był już taki bezzębny. Jej rosnące zdolności umysłowe pozwoliły jej także na szybszą analizę kotów! Ochoczo więc czaiła się na potencjalnych gości. Wciąż bawiła się i dokazywała, ale zawsze kątem oka obserwowała wejście do legowiska, a gdy zobaczyła, że przechodzi przez nie ktoś nie do końca znajomy, odrywała się od harców i skupiała wzrok na przybyszu. Tak też było i teraz - odwiedziła ich jakaś nieznajoma jej jeszcze persona. Pszenica od dłuższego czasu lustrowała ją wzrokiem, a gdy w końcu uznała, że wystarczająco napatrzyła się na jej futro (bardzo puchate i o intensywnym odcieniu! Pszenica już wiedziała, że nieznajoma zdobędzie wysokie miejsce w rankingu), postanowiła dokonać dogłębniejszej inspekcji. Niezdarnym krokiem i z uśmiechem na pysku podeszła do rudej, spojrzała na nią wielkimi ślepiami, mrugnęła jednym okiem, potem drugim, aż w końcu oznajmiła:
— Muszę poczuć czy masz ładny kształt. Cykoria nie ma ładnego kształtu. Ja mam kształt bardziej mamy i taty niż Cykorii — i wypowiedziawszy te słowa, zaczęła obmacywać łapę kotki. Hm, zdecydowanie była to łapa… Nie taka jak mamy, ale wciąż bardzo ładna i ciekawa.
Urodziła się w towarzystwie matki i ojca, a jakby tego było mało, to również brata. Co więcej, już w pierwszych chwilach życia Pszenica zaczęła przejawiać objawy bycia zdrowym i silnym kocięciem. Oddychała, piszczała i piła mleko tak intensywnie, jak gdyby nigdy w życiu nie miała w pyszczku jedzenia - co właściwie nie mijało się tak bardzo z prawdą.
Otoczona miłością i pielęgnowana, rosła jak grzyby po deszczu, rosły także jej zdolności. I tak z dnia na dzień słyszała coraz więcej, chodziła coraz lepiej, a nawet otworzyła po raz pierwszy ślepia. Zyskanie umiejętności wzroku było swego rodzaju przełomem w jej życiu, bo właśnie wtedy poczuła, że jest gotowa do eksploracji, zaś świat stoi przed nią otworem.
Więc zaczęła odkrywać! Najpierw odkryła matkę - okazało się bowiem, że matula składała się nie tylko z zapachu, miękkości i mleka, ale także z kolorowego futra i z pewnego kształtu. Była olbrzymia! Odkrywanie matki zajęło bardzo długo, bo nie licząc jej rozmiarów, miała także wiele skomplikowanych elementów. Pszenica spędziła prawie połowę swojego dotychczasowego życia na dogłębnej analizie członków rodzicielki - i takim sposobem zidentyfikowała części ciała takie jak pysk, uszy, nos, brzuch, łapy i ogon. Wszystkie bardzo jej się podobały.
Następnie przeanalizowała swojego brata. Cykoria na szczęście okazał się być o wiele bardziej przystępnych rozmiarów, toteż wystarczyło na niego popatrzeć. A także obmacać łapkami, obślinić i stratować co najmniej kilka razy. Po dokładnym obcowaniu z obiektem badań doszła do wniosku, że Cykoria ma wszystkie elementy, które posiada również matka, jednak w jego przypadku były one jakieś… małe i niekształtne. Uszy niewielkie, pyszczek jakby spłaszczony, nogi krótkie, ogon zaś sztywny. Nie uważała, że jest brzydki, ale miała nadzieję, że wyglądem przypomina bardziej mamę niż brata. W swoim osobistym rankingu piękności umiejscowiła go na drugim miejscu.
Bardzo spodobało jej się odkrywanie, więc kontynuowała swe badania. I tak przeanalizowała też ojca (trafił na drugie miejsce w rankingu piękności, jednocześnie zrzucając Cykorię na trzecie), przeanalizowała czwórkę dużych kotów, które zamieszkiwały drugi kąt jej legowiska (kocica o imieniu Żmija była bardzo ładna, toteż zajęła miejsce zaraz po tacie. Zaraz po niej znalazły się jej dzieci, czyli kolejno Modlitwa, Firka i Samal… Salal… Saraland… Ta trzecia. Biedny Cykoria coraz bardziej oddalał się od blasku pierwszego miejsca w rankingu), chętnie analizowała także gości - niestety, ci z reguły należeli do kotów dużych rozmiarów i przebywali w legowisku zbyt krótko, by Pszenica mogła ich przestudiować od czubka nosa do koniuszka ogona. W związku z tym nie wszyscy trafili do rankingu piękności, w końcu umieszczanie na nim niedokładnie zbadanego kota byłoby niesprawiedliwe w stosunku do innych…
I tak właśnie mijały jej dni. Była radosna i ciekawa świata, całymi dniami albo spała, albo jadła, albo bawiła się z bratem. Nim się obejrzała, minął księżyc od jej przyjścia na świat i była już całkiem sprawna! Jej łapki nie rozjeżdżały się we wszystkie strony, wizja była czysta i klarowna, a pyszczek wcale nie był już taki bezzębny. Jej rosnące zdolności umysłowe pozwoliły jej także na szybszą analizę kotów! Ochoczo więc czaiła się na potencjalnych gości. Wciąż bawiła się i dokazywała, ale zawsze kątem oka obserwowała wejście do legowiska, a gdy zobaczyła, że przechodzi przez nie ktoś nie do końca znajomy, odrywała się od harców i skupiała wzrok na przybyszu. Tak też było i teraz - odwiedziła ich jakaś nieznajoma jej jeszcze persona. Pszenica od dłuższego czasu lustrowała ją wzrokiem, a gdy w końcu uznała, że wystarczająco napatrzyła się na jej futro (bardzo puchate i o intensywnym odcieniu! Pszenica już wiedziała, że nieznajoma zdobędzie wysokie miejsce w rankingu), postanowiła dokonać dogłębniejszej inspekcji. Niezdarnym krokiem i z uśmiechem na pysku podeszła do rudej, spojrzała na nią wielkimi ślepiami, mrugnęła jednym okiem, potem drugim, aż w końcu oznajmiła:
— Muszę poczuć czy masz ładny kształt. Cykoria nie ma ładnego kształtu. Ja mam kształt bardziej mamy i taty niż Cykorii — i wypowiedziawszy te słowa, zaczęła obmacywać łapę kotki. Hm, zdecydowanie była to łapa… Nie taka jak mamy, ale wciąż bardzo ładna i ciekawa.
<Stokrotkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz