– Teraz przeskoczymy na tamten daszek, a z niego na drzewo. Potem na ten niższy budynek, na sosnę i znajdziemy się na ziemi. – miauknęła Jeżyk, wskazując trasę ogonem.
– Okej. – zawołał Diament z entuzjazmem.
Lubił takie treningi, w których trzeba było się trochę poruszać. Między innymi dlatego szkolił się na wojownika, a nie na medyka, chociaż jego mentorka oczywiście musiała mu też zrobić wiele lekcji o ziołach. Pobiegł przed siebie i pozwolił swoim łapom ześlizgnąć się z czerwonych dachówek na nieco niżej położony dach, który jednak wciąż należał do tej samej budowli. Stanął najbliżej drzewa, jak tylko się dało i wymierzył odległość. Wybił się tylnymi łapami i poszybował w powietrze. Zahaczył pazurami o gałąź i zawisł na niej. Szybko się podciągnął i otrzepał futro z liści. Przeszedł po konarze na drugą stronę drzewa, tą, która była bliżej następnego punktu na jego trasie. Wyskoczył i zgrabnie wylądował na dachu niskiego budynku, które było albo jakimś małym gniazdem dwunożnych, albo podziemnym garażem, w których przebywały śpiące potwory. Już po chwili znalazł się na sośnie i zszedł z niej na ziemię.
– Już! – zawołał do mentorki, która podążała za nim.
– Nieźle. – miauknęła ta z aprobatą w głosie. – A teraz wracajmy do bazy. Będziesz mógł trochę odpocząć i potem kontynuujemy trening.
Co prawda Diament nie był zmęczony i mógłby jeszcze sobie poskakać po dachach i drzewach, ale nic nie mówił i grzecznie podążył za Jeżyk w kierunku ogrodu dwunożnych Cynamonki. Pieszczoszka niestety już nie żyła, ale jej właściciele polubili Kamienną Sektę i pozwolili jej członkom zostać. Szli w ciszy, którą srebrny po chwili przerwał. Musiał się spytać kotki o coś, co dość często nie dawało mu spokoju.
– Jeżyk… – zaczął cicho.
– Tak?
– Kiedy zostanę mianowany?
– Niedługo. – odparła szylkretka.
Adept westchnął. Naprawdę chciał już skończyć szkolenie i robić inne ciekawsze rzeczy, które zaplanował dla siebie na resztę życia.
– Ciągle mówisz, że niedługo. – zauważył.
– Diamencie… Już prawie wszystko wiesz. Muszę cię jeszcze nauczyć paru informacji przydatnych w mieście i porozmawiam o tym ze Skowronek. Dobrze?
– Dobrze. – przytaknął niechętnie.
Nie wiedział, ile dla Jeżyk jest “parę informacji”. Nie był na nią zły, bardziej na siebie. Że tak długo mu to szło. Nie mógł się jakoś zmobilizować i skończyć ten bezsensowny trening. Spuścił głowę i utkwił wzrok w łapy, którymi smętnie szurał po trawie. Po chwili niezręcznej ciszy dotarli do ogrodu dwunożnych, a kiedy Diament zobaczył Pliszkę idącą mu na spotkanie, od razu nieco się rozchmurzył.
– Hej, jak tam? - miauknęła kotka łagodnie, kiedy do siebie doszli.
– Dobrze, a co u ciebie? - odparł srebrny.
– Dzień jak dzień.
– Chcesz się pobawić? - spytał kocur.
Wskazał na swoją piłeczkę, którą przyniósł, ponieważ wiedział, że po treningu nie wróci do piwnicy, tylko wpadnie do ogrodu dwunożnych, a nie chciał jej zostawiać na tak długo samej.
– Jasne.
Już po chwili z szopy dało się słyszeć różne szelesty, brzęczenie piłeczek i sapanie dwójki młodych kotów.
– Okej. – zawołał Diament z entuzjazmem.
Lubił takie treningi, w których trzeba było się trochę poruszać. Między innymi dlatego szkolił się na wojownika, a nie na medyka, chociaż jego mentorka oczywiście musiała mu też zrobić wiele lekcji o ziołach. Pobiegł przed siebie i pozwolił swoim łapom ześlizgnąć się z czerwonych dachówek na nieco niżej położony dach, który jednak wciąż należał do tej samej budowli. Stanął najbliżej drzewa, jak tylko się dało i wymierzył odległość. Wybił się tylnymi łapami i poszybował w powietrze. Zahaczył pazurami o gałąź i zawisł na niej. Szybko się podciągnął i otrzepał futro z liści. Przeszedł po konarze na drugą stronę drzewa, tą, która była bliżej następnego punktu na jego trasie. Wyskoczył i zgrabnie wylądował na dachu niskiego budynku, które było albo jakimś małym gniazdem dwunożnych, albo podziemnym garażem, w których przebywały śpiące potwory. Już po chwili znalazł się na sośnie i zszedł z niej na ziemię.
– Już! – zawołał do mentorki, która podążała za nim.
– Nieźle. – miauknęła ta z aprobatą w głosie. – A teraz wracajmy do bazy. Będziesz mógł trochę odpocząć i potem kontynuujemy trening.
Co prawda Diament nie był zmęczony i mógłby jeszcze sobie poskakać po dachach i drzewach, ale nic nie mówił i grzecznie podążył za Jeżyk w kierunku ogrodu dwunożnych Cynamonki. Pieszczoszka niestety już nie żyła, ale jej właściciele polubili Kamienną Sektę i pozwolili jej członkom zostać. Szli w ciszy, którą srebrny po chwili przerwał. Musiał się spytać kotki o coś, co dość często nie dawało mu spokoju.
– Jeżyk… – zaczął cicho.
– Tak?
– Kiedy zostanę mianowany?
– Niedługo. – odparła szylkretka.
Adept westchnął. Naprawdę chciał już skończyć szkolenie i robić inne ciekawsze rzeczy, które zaplanował dla siebie na resztę życia.
– Ciągle mówisz, że niedługo. – zauważył.
– Diamencie… Już prawie wszystko wiesz. Muszę cię jeszcze nauczyć paru informacji przydatnych w mieście i porozmawiam o tym ze Skowronek. Dobrze?
– Dobrze. – przytaknął niechętnie.
Nie wiedział, ile dla Jeżyk jest “parę informacji”. Nie był na nią zły, bardziej na siebie. Że tak długo mu to szło. Nie mógł się jakoś zmobilizować i skończyć ten bezsensowny trening. Spuścił głowę i utkwił wzrok w łapy, którymi smętnie szurał po trawie. Po chwili niezręcznej ciszy dotarli do ogrodu dwunożnych, a kiedy Diament zobaczył Pliszkę idącą mu na spotkanie, od razu nieco się rozchmurzył.
– Hej, jak tam? - miauknęła kotka łagodnie, kiedy do siebie doszli.
– Dobrze, a co u ciebie? - odparł srebrny.
– Dzień jak dzień.
– Chcesz się pobawić? - spytał kocur.
Wskazał na swoją piłeczkę, którą przyniósł, ponieważ wiedział, że po treningu nie wróci do piwnicy, tylko wpadnie do ogrodu dwunożnych, a nie chciał jej zostawiać na tak długo samej.
– Jasne.
Już po chwili z szopy dało się słyszeć różne szelesty, brzęczenie piłeczek i sapanie dwójki młodych kotów.
***
– A więc Diamencie, co zrobisz, zanim przejdziesz przez Drogę Grzmotu? – spytała Jeżyk.
Dzisiejszy trening miał polegać na nauczeniu się prawidłowego przechodzenia przez ulice, co dla adepta wydawało się zbędne, jednak jego mentorka nie odpuściła, mówiąc, że to bardzo ważna wiedza. Stali przed długim pasmem czarnego głazu. Szylkretka na trening wybrała oczywiście jak najmniej hałaśliwą Drogę Grzmotu, z czego srebrny był zawiedziony, bo prawie w ogóle nie mógł poczuć jakiegoś dreszczyku emocji. Przecież nawet jakby potwór biegł szybko, zdążyłby mu uciec. A odrobina adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
– Rozejrzę się i sprawdzę, czy nie ma żadnego potwora w zasięgu wzroku. Mogę też nasłuchiwać, bo czasami jeśli na Drodze Grzmotu jest wiele zakrętów, to widoczność jest ograniczona. – odparł zadowolony ze swojej wiedzy na ten temat.
Oczywiście w teorii był dobry, jednak jeśli przychodziło co do czego, gnał przed siebie, nie zamierzając tracić czasu na jakieś rozejrzenie się.
– Dobrze, zaprezentuj mi to. – poleciła Jeżyk.
Diament pokiwał głową i rozejrzał się. Z żadnej strony nie biegł ani jeden potwór. Szkoda. Chciał się zabawić. Udając ostrożność, wszedł na Drogę Grzmotu. Czarna posadzka w nieprzyjemny sposób kłuła poduszeczki jego łap. Jeszcze raz się rozejrzał. Nastawił też uszu, ale nic. Skierował wzrok przed siebie i długimi susami w mgnieniu oka znalazł się po drugiej stronie.
– Dokładnie tak. Widzę, że na tym się znasz. – powiedziała szylkretka po tym, jak sama też przebiegła ulicę. – Chodź za mną. – powiedziała i skierowała się w głąb miasta.
Adept posłusznie podążył za mentorką, zastanawiając się, co teraz będą robić. Może… polowanie? To by było super! Albo nie, wspinaczka na drzewa, jeszcze lepiej! Spojrzał błyszczącymi oczami z nadziei na kotkę, która zatrzymała się przed jakimś klonem i zaczęła na niego wchodzić.
– Co będziemy robić? – spytał podekscytowany, wdrapując się za szylkretką.
– Ćwiczyć obserwację. – odparła ta.
Diament westchnął. Oczywiście, obserwowanie. Czyli znowu siedzenie w miejscu i nic nie robienie przez cały dzień. Do czego mu to było przydatne? Po co miał umieć obserwować? Niby na kogo miał patrzeć?
– No i co, przecież wszystko widzę! Ptaki, drzewa, budowle, dwunożni… To co zawsze. – prychnął kocur.
Jeżyk pokręciła głową z dezaprobatą. Co tym razem zrobił nie tak?
– Skupiasz się nie na tym, co trzeba. Czy drzewa są dla ciebie czymś zwyczajnym?
– Taaaak. – odparł niepewnie.
– Dokładnie. W obserwacji najważniejsze jest przede wszystkim zapewnienie sobie dobrych warunków. Z miejsca, w którym właśnie jesteś, wszystko widzisz, ale widać również ciebie. Musisz ukryć się za liśćmi tak, aby cię przysłaniały, ale jednocześnie nie zagradzały pola widzenia. – oznajmiła szylkretka.
Diament prychnął jeszcze raz naburmuszony, ale musiał mentorce wyznać, że miała rację. Nie kłócił się już więcej, tylko grzecznie schował się za gęstą kępką jemioły.
– Dokładnie tak. Zwykle obserwujemy w celu poznania terenu, polowania, patrolowania lub szpiegowania. Czym się zajmiesz dzisiaj? – spytała Jeżyk.
– No… Nie wiem. – odparł kocur, analizując sytuację.
Ten teren bardzo dobrze znał, nie miał za bardzo kogo szpiegować, nie chciało mu się też patrolować. Jednak polowanie wydawało się dobrym pomysłem. Chętnie by się poruszał i pobiegał za jakąś zwierzyną.
– Polowanie. – odparł po chwili.
– A więc na czym się będziesz skupiać?
– Na zdobyczy.
***
Słońce już zachodziło za horyzontem, kiedy Diament wrócił do opuszczonej piwnicy. Położył piłeczkę na swoim posłaniu i zajął się czyszczeniem futra. Na chwilę pogrążył się we własnych myślach. Usłyszał czyjeś kroki za sobą. Zaciekawiony nastawił uszu, wstał i się odwrócił. Jego oczom ukazała się Pliszka.
– Cześć. – miauknęła kotka.
– Hej. – odparł.
– Myślisz, że mogę dzisiaj spędzić tutaj noc?
– Na pewno możesz! – zawołał srebrny zadowolony.
Zabrał z każdego posłania kępkę mchu, połączył wszystko, co udało mu się ukraść i powstało posłanie dla liliowej. Ułożył je obok swojego.
– Proszę bardzo. – powiedział.
– Dzięki.
Kotka położyła się. Diament zrobił to samo. Szybko zauważył, że liliowa wygląda dziwnie. Jakoś inaczej. Jakby chciała mu o czymś powiedzieć, ale nie wiedziała jak. Jakby ją coś trapiło. Tylko ciekawe co?
– Coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
– No… Tak, właściwie to tak. Jestem w ciąży. Będziemy mieli kocięta, Diamencie. Zostaniesz ojcem, a ja matką.
[1109 słów + przechodzenie przez ulicę, umiejętność obserwacji, poruszanie się po drzewach/dachach]
[przyznano 22% +5% +5% +5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz