kilka dni po końcu tamtego opka
Był już wieczór. Cisowa Łapa właśnie pozbyła się irytującego kleszcza. Od czasu spotkania Medyków minęło już sporo czasu, więc emocje powoli opadły, zostawiając tylko czystą wściekłość na gwiezdnych. Chciała sobie to wszystko wyjaśnić z Topielcem, gdyż nie do końca wiedziała, dlaczego, ale jej na nim zależało. Za to wiedziała, gdzie może być. Nie było go nigdzie w obozie, a jego mentor akurat leżał w legowisku medyka w okropnym stanie. Więc musiał być gdzieś sam poza obozem. W jego własnym miejscu. Na jego polance.
- Idę po zioła! Wezmę ze sobą kogoś - oznajmiła Zarannej Zjawie i wyruszyła. Po drodze wzięła pierwszego lepszego kota, który okazał się Białą Łapą. Siostrą Topielcowej Łapy. Wyszły w las a szylkretowa prowadziła je w stronę polanki, o której powiedział jej żółtooki. Kiedy znalazła kępę jakiegoś zioła, które kojarzyła, nachyliła się nad nim i powiedziała do towarzyszki:
- Umówiłam się, że teraz przejmie mnie Topielcowa Łapa. Możesz iść zapolować i wrócić do obozu. Poradzę sobie - mruknęła, po czym kiedy uczennica sobie poszła, brązowooka weszła na polanę, gdzie zastała przyjaciela. Kocur wpatrywał się uważnie w coś pod jego łapami, przesuwając uważnie wzrok po całej powierzchni, gdy przerwała mu rozmyślania. Oderwał szybko wzrok od podłoża, najeżył futro i wysunął pazury, jakby w gotowości na walkę. Rozluźnił się jednak, widząc znajomą sylwetkę uczennicy medyczki.
- Oh... Uh... Cześć - przywitał się niemrawo. Niebieska podeszła do niego patrząc na to co miał pod łapami.
- Co my tu mamy? Jakieś sekrety? - zapytała z uśmieszkiem. Tylko się z nim droczyła. Tak jak za każdym razem kiedy spędzali razem czas poza obozem.
- Aaa, o to pytasz. - Dymny z powrotem skierował swój wzrok na ziemię. - Za kilka księżyców czeka mnie pewnie mianowanie, więc przeanalizowałem wszystkie umiejętności i dobre strony pozostałych uczniów. Nic takiego - odpowiedział jej, szybko zacierając jedno miejsce łapą, by to, co tam narysował, nie było widoczne. Brązowooka popatrzyła się na niego podejrzliwie, ale uznała, że nie ma za dużo czasu i że zapyta go o to innym razem. Popatrzyła na niego ze wzrokiem dumnego mentora oraz zbójeckim uśmieszkiem.
- Też bym tak zrobiła. Gdybym miała po co - zaśmiała się. Tak naprawdę w głębi nadal chciała być wojowniczką, ale już się z tym pogodziła. Jeżeli przyłoży się do treningów walki, o ile uda jej się je zdobyć, to będzie najlepiej walczącą medyczką w lesie.
- Jednak dalej mi jest przykro, że szkolisz się na medyczkę. Ale każdy ma swoje przeznaczenie.
Krótkoogoniasty przerwał na dłuższą chwilę, aż w końcu dodał:
- Wiedziałaś, że Tchórzliwą Łapę przeraża wspinaczka na drzewa?
Tygrysio pręgowana parsknęła śmiechem.
- No wiesz, tchórze tak mają - skomentowała, po czym lekko przesunęła temat. - W sumie sama chciałabym tego kiedyś spróbować. To musi być świetne. Czujesz wiatr, a jednocześnie jesteś ukryty, więc koty cię nie zauważą. W połączeniu z moim skradaniem byłabym cicha jak noc - powiedziała rozmarzonym głosem.
- A wiesz co? Możemy spróbować! - zaproponował syn Zapomnianego Pocałunku delikatnie i prawie niezauważalnie przechylając głowę. - Sam nauczyłem się tego jakiś czas temu.
- Czy jesteś pewien, że to bezpieczne? Wolałabym nie ryzykować śmiercią kolejnych kotów tylko dlatego, że zachciało mi się wspinaczki. - Córka Szeleszczącego Wiązu chciała się upewnić. Nie mogła być tak nierozważna. Przecież miała być medyczką!
- Jeśli będziesz robić to z wyczuciem - powiedział brat Bladej Łapy powoli i ostrożnie. - To tak.
Spojrzał jednak na zioła pod jej łapami, wzruszył ramionami i dodał:
- Chyba że musisz skończyć coś ważnego.
- Nie, po prostu nie mogę tu być jakoś bardzo długo, bo jestem na zbieraniu ziół, no i przy okazji chciałam z tobą pogadać. - Siostra Wierzby skłamała. Rzeczywiście było na odwrót. Zupełnie na odwrót.
- To podobnie jak ja - odpowiedział jej były uczeń Białej Śmierci i zerknął po raz kolejny na ziemię swoimi żółtymi oczami. - Z racji, że teraz Gronostajowy Taniec się kuruje, idę na polowanie. Coś czuję, że nos naprowadzi mnie do jemiołuszek! - zachichotał. Była uczennica Naparstnicowej Kołysanki zmarszczyła brwi.
- Hm? - Niezbyt rozumiała.
- To taki rodzaj ptaków - streścił jej szybko starszy. - I do tego ich upierzenie jest bardzo ładne!
- Nie jestem głupia, to wiem. Nie rozumiem twojej pewności - wyjaśniła koledze.
- Gdy jest już po wysokim słońcu, ale jeszcze nie zaczyna się ściemniać, jakoś zazwyczaj trafiam akurat na nie. Są trudne do upolowania, ale jednak warto - powiedział Topielcowa Łapa.
-Ciekawe, wiesz, ja to samo mogę powiedzieć o ziołach o różnych porach dnia. O ile zapamiętam, gdzie są - zażartowała Cisowa Łapa.
- Polowanie na trawę uważam za rozpoczęte - powiedział uczeń z idiotycznie kamienną miną. Tortie wywróciła oczami.
- Dobra idę zbierać zioła, bo mi Zaranna Zjawa uszy urwie jak za chwilę nie wrócę z medykamentami.
- Założę się, że to akurat nie był żart - powiedział pytająco srebrny, podnosząc lewą brew. - Czego dokładnie szukasz?
- Trochę wszystkiego…chodź za mną! - wykrzyknęła brązowooka i podreptała w tylko sobie znanym kierunku.
- Idę po zioła! Wezmę ze sobą kogoś - oznajmiła Zarannej Zjawie i wyruszyła. Po drodze wzięła pierwszego lepszego kota, który okazał się Białą Łapą. Siostrą Topielcowej Łapy. Wyszły w las a szylkretowa prowadziła je w stronę polanki, o której powiedział jej żółtooki. Kiedy znalazła kępę jakiegoś zioła, które kojarzyła, nachyliła się nad nim i powiedziała do towarzyszki:
- Umówiłam się, że teraz przejmie mnie Topielcowa Łapa. Możesz iść zapolować i wrócić do obozu. Poradzę sobie - mruknęła, po czym kiedy uczennica sobie poszła, brązowooka weszła na polanę, gdzie zastała przyjaciela. Kocur wpatrywał się uważnie w coś pod jego łapami, przesuwając uważnie wzrok po całej powierzchni, gdy przerwała mu rozmyślania. Oderwał szybko wzrok od podłoża, najeżył futro i wysunął pazury, jakby w gotowości na walkę. Rozluźnił się jednak, widząc znajomą sylwetkę uczennicy medyczki.
- Oh... Uh... Cześć - przywitał się niemrawo. Niebieska podeszła do niego patrząc na to co miał pod łapami.
- Co my tu mamy? Jakieś sekrety? - zapytała z uśmieszkiem. Tylko się z nim droczyła. Tak jak za każdym razem kiedy spędzali razem czas poza obozem.
- Aaa, o to pytasz. - Dymny z powrotem skierował swój wzrok na ziemię. - Za kilka księżyców czeka mnie pewnie mianowanie, więc przeanalizowałem wszystkie umiejętności i dobre strony pozostałych uczniów. Nic takiego - odpowiedział jej, szybko zacierając jedno miejsce łapą, by to, co tam narysował, nie było widoczne. Brązowooka popatrzyła się na niego podejrzliwie, ale uznała, że nie ma za dużo czasu i że zapyta go o to innym razem. Popatrzyła na niego ze wzrokiem dumnego mentora oraz zbójeckim uśmieszkiem.
- Też bym tak zrobiła. Gdybym miała po co - zaśmiała się. Tak naprawdę w głębi nadal chciała być wojowniczką, ale już się z tym pogodziła. Jeżeli przyłoży się do treningów walki, o ile uda jej się je zdobyć, to będzie najlepiej walczącą medyczką w lesie.
- Jednak dalej mi jest przykro, że szkolisz się na medyczkę. Ale każdy ma swoje przeznaczenie.
Krótkoogoniasty przerwał na dłuższą chwilę, aż w końcu dodał:
- Wiedziałaś, że Tchórzliwą Łapę przeraża wspinaczka na drzewa?
Tygrysio pręgowana parsknęła śmiechem.
- No wiesz, tchórze tak mają - skomentowała, po czym lekko przesunęła temat. - W sumie sama chciałabym tego kiedyś spróbować. To musi być świetne. Czujesz wiatr, a jednocześnie jesteś ukryty, więc koty cię nie zauważą. W połączeniu z moim skradaniem byłabym cicha jak noc - powiedziała rozmarzonym głosem.
- A wiesz co? Możemy spróbować! - zaproponował syn Zapomnianego Pocałunku delikatnie i prawie niezauważalnie przechylając głowę. - Sam nauczyłem się tego jakiś czas temu.
- Czy jesteś pewien, że to bezpieczne? Wolałabym nie ryzykować śmiercią kolejnych kotów tylko dlatego, że zachciało mi się wspinaczki. - Córka Szeleszczącego Wiązu chciała się upewnić. Nie mogła być tak nierozważna. Przecież miała być medyczką!
- Jeśli będziesz robić to z wyczuciem - powiedział brat Bladej Łapy powoli i ostrożnie. - To tak.
Spojrzał jednak na zioła pod jej łapami, wzruszył ramionami i dodał:
- Chyba że musisz skończyć coś ważnego.
- Nie, po prostu nie mogę tu być jakoś bardzo długo, bo jestem na zbieraniu ziół, no i przy okazji chciałam z tobą pogadać. - Siostra Wierzby skłamała. Rzeczywiście było na odwrót. Zupełnie na odwrót.
- To podobnie jak ja - odpowiedział jej były uczeń Białej Śmierci i zerknął po raz kolejny na ziemię swoimi żółtymi oczami. - Z racji, że teraz Gronostajowy Taniec się kuruje, idę na polowanie. Coś czuję, że nos naprowadzi mnie do jemiołuszek! - zachichotał. Była uczennica Naparstnicowej Kołysanki zmarszczyła brwi.
- Hm? - Niezbyt rozumiała.
- To taki rodzaj ptaków - streścił jej szybko starszy. - I do tego ich upierzenie jest bardzo ładne!
- Nie jestem głupia, to wiem. Nie rozumiem twojej pewności - wyjaśniła koledze.
- Gdy jest już po wysokim słońcu, ale jeszcze nie zaczyna się ściemniać, jakoś zazwyczaj trafiam akurat na nie. Są trudne do upolowania, ale jednak warto - powiedział Topielcowa Łapa.
-Ciekawe, wiesz, ja to samo mogę powiedzieć o ziołach o różnych porach dnia. O ile zapamiętam, gdzie są - zażartowała Cisowa Łapa.
- Polowanie na trawę uważam za rozpoczęte - powiedział uczeń z idiotycznie kamienną miną. Tortie wywróciła oczami.
- Dobra idę zbierać zioła, bo mi Zaranna Zjawa uszy urwie jak za chwilę nie wrócę z medykamentami.
- Założę się, że to akurat nie był żart - powiedział pytająco srebrny, podnosząc lewą brew. - Czego dokładnie szukasz?
- Trochę wszystkiego…chodź za mną! - wykrzyknęła brązowooka i podreptała w tylko sobie znanym kierunku.
***
Po tym jak zebrała jeszcze trochę ziół, a kocur zaliczył swoje upragnione polowanie na jemiołuszki, wracali do obozu. Nie minęło jakoś bardzo długo czasu, ale i tak się spieszyli. Na wejściu usłyszeli małe zamieszanie. Kiedy Córka Olszowej Kory tupnęła głośniej usłyszeli cichutkie “Ćśś! Idą!”. Weszli powoli do obozu. Przy wejściu stało kilka uczniów najwyraźniej czymś bardzo rozemocjonowanych. Na ich czele stała Biała Łapa. Podeszli do nich bliżej i zaczęli cicho mówić rzeczy typu “Zakochana para, Cis i Topielcowa Łapa!” albo “No to kiedy pierwsza randka?”. Do uczennicy Zarannej Zjawy podeszła Biała Łapa i powiedziała coś w stylu:
- Ooo taka młoda, a już sobie kogoś znalazłaś…ja rozumiem, ale że mojego brata? - zamurowało ją. Że co?! Przecież byli tylko przyjaciółmi! Prawda…? Na pewno tak! I niczym więcej! Na te myśli lekko ją kłuło w sercu, ale nadal z kamienną miną stała tam, gdzie stała wiercąc uczennicy dziurę w pysku lodowatym wzrokiem. Widziała, że do Topielca też ktoś podszedł, bo miał podobną do niej reakcję. Jak ona chciała teraz ich rozszarpać.
“Wy głupie mysie móżdżki! O co wam chodzi!?” tyle myśli tłoczyło się w jej głowie. Była już okropnie zmęczona. Teraz chciała już tylko pójść spać.
wyleczeni: Cisowa Łapa
<Topielcu? Help>
[959 słów]
[959 słów]
[przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz