Czemu on musiał wypominać jej głupotę… Nie lubiła myśleć o tym, że kiedyś zachowywała się jak idiota i udawała, że nie ma ilorazu inteligencji. To było tak żenujące… Aż jej się płakać chciało jak o tym słyszała po raz kolejny. Do tego jeszcze cierpiała przez jej głupotę! To było jakieś jedno wielkie nieporozumienie.
- Tato! Byłam dzieckiem! Nie chciałam tak mówić! A potrzebuję teraz pomocy, bo nie wytrzymam z nim!
Ojciec mruknął pod nosem, wracając do wylizywania swoich łap. Strasznie był obrażalski, jako dzieciak się mówi różne debilne rzeczy a on jej to wypominał… Była już całkowicie inna.
- To idź jęczeć dziadkowi. Skoro to od niego zależy decyzja, to jak ładnie poprosisz to ci zmieni.
- Niezbyt chcę z nim rozmawiać, bo jest... Przerażający. Cholernie mądry. Tak jakby miał mi za chwilę wbić pazury w gardło.
Chłodny Omen uśmiechnął się pod nosem. Co go tak bawiło? Nie czuł żadnego respektu w stosunku do lidera? Dziwne, ale i poniekąd chyba zrozumiałe. Ona też się nie bała swojego taty nawet jeżeli był mistrzem.
- Tak... Mądrala... Ja się go za to nie boję. Gdy byłem w twoim wieku, psioczyłem na niego gorzej niż ty na mnie. Może i to nie chwalebne się tak o tym chwalić, ale to ja zrobiłem mu tą bliznę co ma na oku.
Podniosła jedną brew. Nie wiedziała czy może uwierzyć na słowo kocurowi, bo jednak nie brzmiało to zbytnio realnie. Jeżeli to zrobił, to znaczy, że był jakiś głupi… Kto by chciał zadzierać z kimś takim jak Mroczna Gwiazda?
- Jakbym mogła ci uwierzyć... Po za tym zachowywałeś się w takim razie bezsensownie. Po co się narażać? Miałeś w tym jakiś cel?
- Wtedy nie był liderem i owszem... miałem. Porwał mnie z klanu, który był moim domem... Nie uważałem go wtedy za ojca. Stare dzieję. Wiem, że to było zachowanie godne mysiego móżdżka. Żałuje, że tyle sprowadziłem na niego bólu oraz nerwów. - wyjaśnił. - Dlatego też jestem dla ciebie wyrozumiały, Wieczór. Przypominasz mnie z młodości. Tą... moją destrukcyjną część.
Parsknęła śmiechem. Była jak on w młodości? Zabawne. Strasznie śmieszne. Nie była ani trochę do niego podobna, no może jeżeli to wszystko było prawdą… To odrobinę. Ale zachowywała się przecież całkowicie inaczej, nie była ani destrukcyjna ani tak głupia jak on. W sumie tą całą wzmiankę o porwaniu z klanu trochę olała, ale było to jednak ciekawe. Był w innym klanie, lecz to tutaj dostał taką ważną rangę i w ogóle był ważny… Jako syn lidera mógł mieć jakieś przywileje, ale nie sądziła by z tego jakoś korzystał i pewnie do tego wszystkiego doszedł sam. Chciałaby być kiedyś taka jak on… Poważana przez innych i uznawana za kogoś lepszego.
- Ale ja nie przeorałam pazurami po pysku ojca. Jak na razie nie sięgam do przemocy, chyba, że to Koszmar. Koszmara mogę bić. Jest gnojkiem, więc...
- Nie bij brata. To dobrze, że potrafisz się powstrzymać. Ja nie potrafiłem, więc dostawałem po grzbiecie. Mimo to... I tak się go nie boję. Tyle księżyców z nim przeżyte, że przywykłem do jego sposobu bycia. Ważne, aby go nie denerwować, a będzie miły.
- Tak? Ale skąd mam wiedzieć co go denerwuje niby? Wkurzę go błahostką i będzie ze mną źle. Chociaż nie wiem czy może mnie spotkać coś tak okrutnego jak danie mi tego leszcza za mentora...- zażartowała, chociaż zdawała sobie sprawę, że to był słaby żart. Albo i nie? Tata uśmiechnął się mimo marnej jakości tego jakże zabawnego przytyku.
- Możesz mu się kłaniać i całować łapy. Ciekawe jaką miałby minę... - rzucił. - Jeżeli chcesz mogę pójść z tobą. Ale ty będziesz mówić. Ja pomogę, gdy uznam to za stosowne.
Skrzywiła się lekko. No chyba sobie żartował… Treningi z Mysikrólikiem nie były jednak takie złe, wolała się nie poświęcać… Nigdy by nie pocałowała łap dziadka, bo pewnie śmierdziały.
- Kłanianie się to już przesada. Zapytałabym się go o to, ale czy nie uzna za niestosowne podważanie decyzji lidera?
- Tato! Byłam dzieckiem! Nie chciałam tak mówić! A potrzebuję teraz pomocy, bo nie wytrzymam z nim!
Ojciec mruknął pod nosem, wracając do wylizywania swoich łap. Strasznie był obrażalski, jako dzieciak się mówi różne debilne rzeczy a on jej to wypominał… Była już całkowicie inna.
- To idź jęczeć dziadkowi. Skoro to od niego zależy decyzja, to jak ładnie poprosisz to ci zmieni.
- Niezbyt chcę z nim rozmawiać, bo jest... Przerażający. Cholernie mądry. Tak jakby miał mi za chwilę wbić pazury w gardło.
Chłodny Omen uśmiechnął się pod nosem. Co go tak bawiło? Nie czuł żadnego respektu w stosunku do lidera? Dziwne, ale i poniekąd chyba zrozumiałe. Ona też się nie bała swojego taty nawet jeżeli był mistrzem.
- Tak... Mądrala... Ja się go za to nie boję. Gdy byłem w twoim wieku, psioczyłem na niego gorzej niż ty na mnie. Może i to nie chwalebne się tak o tym chwalić, ale to ja zrobiłem mu tą bliznę co ma na oku.
Podniosła jedną brew. Nie wiedziała czy może uwierzyć na słowo kocurowi, bo jednak nie brzmiało to zbytnio realnie. Jeżeli to zrobił, to znaczy, że był jakiś głupi… Kto by chciał zadzierać z kimś takim jak Mroczna Gwiazda?
- Jakbym mogła ci uwierzyć... Po za tym zachowywałeś się w takim razie bezsensownie. Po co się narażać? Miałeś w tym jakiś cel?
- Wtedy nie był liderem i owszem... miałem. Porwał mnie z klanu, który był moim domem... Nie uważałem go wtedy za ojca. Stare dzieję. Wiem, że to było zachowanie godne mysiego móżdżka. Żałuje, że tyle sprowadziłem na niego bólu oraz nerwów. - wyjaśnił. - Dlatego też jestem dla ciebie wyrozumiały, Wieczór. Przypominasz mnie z młodości. Tą... moją destrukcyjną część.
Parsknęła śmiechem. Była jak on w młodości? Zabawne. Strasznie śmieszne. Nie była ani trochę do niego podobna, no może jeżeli to wszystko było prawdą… To odrobinę. Ale zachowywała się przecież całkowicie inaczej, nie była ani destrukcyjna ani tak głupia jak on. W sumie tą całą wzmiankę o porwaniu z klanu trochę olała, ale było to jednak ciekawe. Był w innym klanie, lecz to tutaj dostał taką ważną rangę i w ogóle był ważny… Jako syn lidera mógł mieć jakieś przywileje, ale nie sądziła by z tego jakoś korzystał i pewnie do tego wszystkiego doszedł sam. Chciałaby być kiedyś taka jak on… Poważana przez innych i uznawana za kogoś lepszego.
- Ale ja nie przeorałam pazurami po pysku ojca. Jak na razie nie sięgam do przemocy, chyba, że to Koszmar. Koszmara mogę bić. Jest gnojkiem, więc...
- Nie bij brata. To dobrze, że potrafisz się powstrzymać. Ja nie potrafiłem, więc dostawałem po grzbiecie. Mimo to... I tak się go nie boję. Tyle księżyców z nim przeżyte, że przywykłem do jego sposobu bycia. Ważne, aby go nie denerwować, a będzie miły.
- Tak? Ale skąd mam wiedzieć co go denerwuje niby? Wkurzę go błahostką i będzie ze mną źle. Chociaż nie wiem czy może mnie spotkać coś tak okrutnego jak danie mi tego leszcza za mentora...- zażartowała, chociaż zdawała sobie sprawę, że to był słaby żart. Albo i nie? Tata uśmiechnął się mimo marnej jakości tego jakże zabawnego przytyku.
- Możesz mu się kłaniać i całować łapy. Ciekawe jaką miałby minę... - rzucił. - Jeżeli chcesz mogę pójść z tobą. Ale ty będziesz mówić. Ja pomogę, gdy uznam to za stosowne.
Skrzywiła się lekko. No chyba sobie żartował… Treningi z Mysikrólikiem nie były jednak takie złe, wolała się nie poświęcać… Nigdy by nie pocałowała łap dziadka, bo pewnie śmierdziały.
- Kłanianie się to już przesada. Zapytałabym się go o to, ale czy nie uzna za niestosowne podważanie decyzji lidera?
<Chłód?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz