Ze sobą przyniosła dużą porcję - dwie myszy i tłustego gołębia. Karmicielki zawsze jadły jak szalone, tak jakby nie miało być jutra. Złotawa podała pożywienie wygłodzonej kultystce i usiadła obok niej, nie odzywając się ani słowem. Poczekała spokojnie na to, aby Bielik najadła się bez pośpiechu, jednakże nie wszystko poszło zgodnie z jej założeniami. Ciężarna kotka pochłonęła własną porcję w ciągu minuty, ledwo smakując soczyste mięso.
— Dzięki. Nigdy w życiu tyle jeszcze nie jadłam co teraz, a wciąż czuję się głodna. — zażartowała — Będziesz chciała je poznać?
Puszysta, biała łapa wylądowała na okrągłym brzuchu, który zdawał się być najbardziej zadbaną częścią ciała. A może rzeczywiście tak było? Skonsternowana Szakal przyjrzała się całokształtowi leżącej przed nią osoby.
— Powinnaś wylizać dobrze nie tylko partię, w której znajdują się twoje dzieci. — zwróciła jej grzecznie uwagę — Całe ciało potrzebuje pielęgnacji.
Bielicze Pióro kichnęła z poirytowania.
— O mnie się nie martw. — Wlepiła w uczennicę błękit oczu. — Błagam, nie uciekaj od krępujących pytań. Wiem, że ciężko ci jest w obecności kociąt i częściowo to rozumiem, lecz obiecuję ci - spod moich łap wyjdą wyłącznie same pocieszne maluchy. Naprawdę je polubisz! Nie bój się, zobaczysz jaką radością są te małe, niewinne istotki!
Szakal z poważną miną stała przed arlekinką, nie mogąc wydobyć już z zasychającego gardła ani jednego słowa. Nie chciała ranić własnej znajomej, z którą dogadywała się jak z nikim innym, lecz prawda pozostawała taka, iż nie cierpiała drobnych kociaków, a dodatkowo… bała się ich. Tak, dokładnie. Nowonarodzone potomstwo zawsze miało inną mentalność i spojrzenie na świat, co blokowało możliwość dogadania się z nimi. Opowiadały głupoty, pytały o masę rzeczy, gdy Szakal nie znosiła długich rozmów i wolała spędzać czas sama w ciszy, spokoju, wśród niezmiennej natury.
Ona i kocięta były jak dwa przeciwne żywioły, które w najgorszym przypadku zniszczą się nazwajem.
— Eee… — zacięła się — Przybiegnę do ciebie, gdy już przyjdą na świat. — Zdobyła się na wymuszony uśmiech. — Dam z siebie wszystko, by być dla nich najlepszą osobą.
Bielicze Pióro zamruczała melodyjnie.
— Dziękuję. Teraz tylko przestaw swoją mózgownicę na pozytywne myślenie.
Z brązowawego pyska uciekł cichy śmiech, piękny i fantastyczny jak ona sama. Szakal odwzajemniła reakcję łagodnym pataniem po główce burej. Pozostało wyłącznie czekać na to, co przyszłość przyniesie.
***
W klanie… zapanował koszmar, klątwa. Złe wypadki zaczęły się od tragicznej śmierci kociąt Bieliczego Pióra, które zniekształcone od samego początku nie miały szans przeżyć bez bezpośredniego dokarmiania. Córka Mrocznej Gwiazdy od tamtego czasu diametralnie zmieniła się - zdziczała i po odnalezieniu dwójki kociąt nie pozwalała większości podejść do żłobka, bojąc się ponownej utraty. Szakali Szał widząc zachowanie kotki, nie odwiedzała jej, spodziewając się szaleńczej reakcji. Obiecała, że pozna maluchy; obiecała, że zmieni własne nastawienie, lecz złamała daną przysięgę. Gdy szła z pierwszego treningu ucznia, westchnęła przeciągle, próbując uspokoić własne poddenerwowanie.
Właśnie - tak prędko stała się mentorem. Zdążyła zaobserwować, iż nowi wojownicy niemal od razu dostają kociaki pod opiekę i szczerze liczyła na jedno z dzieci kultystki. Chciała szkoleniem, tym nietypowym zabiegiem, pokazać Bielikowi własne starania i żal, jaki trzymała w szakalim sercu, jednakże zamiast Kukułki bądź Jadu otrzymała Olszową Łapę, kotkę calico o brązowym oczach. Nie była zła - zachowywała się całkiem grzecznie i okazywała bezgraniczne posłuszeństwo, aczkolwiek złotawa wyczuwała w jej działaniach fałsz oraz dwulicowość, co ją do cna niepokoiło. Dziś słodka szylkretka - jutro mogła zamienić się w potwora. Wojowniczka zatrzęsła futrem na samą myśl; będzie musiała ją mieć na swoim bystrym oku.
Ciche kroki stawały się coraz wyraźniejsze, gdy wnuczka Irgowego Nektaru docierała do lokalnego krzewu. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka, spotykając się z brykającymi kociakami. Ich masa na spokojnie dorównywała młodszym uczniom.
— Nieźle już wyrosły. — wymruczała do siebie i Bielika, w nadziei na jakąś odpowiedź. — Mogę wejść? Nie będę przeszkadzać?
<Bielicze Pióro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz