- Hej, zabawę psujesz! – miauknął niezadowolony Kornik.
- Nie chcę by moje biedne już i tak krótkie łapy straciły jeszcze na długości – zażartowała.
- A może chciałabyś wywinąć komuś jakiś numer? – spytał czekoladowy, przykucając.
- Nie – odparła spokojnie Skoczek, już wiedząc, jakie słowa wypadną z pyszczka kocurka na jej odpowiedź.
- Nie umiesz się bawić – powiedział obrażony, po czym odszedł.
Kotka tylko dyskretnie przewróciła oczami.
Po chwili wstała, zaczynając czyścić swe futerko. Skoro tutaj nie było nic do roboty, to wyjdzie poza żłobek i czegoś poszuka. Ale najpierw musiała zadbać, aby prezentować się jak najlepiej. Wyczyściła wszystko, włącznie z przykrótkimi łapkami, po czym opuściła przednią część ciała, by stanąć na nich. Chciała wyglądać choć trochę mniej jak ofiara losu, żeby koty tak bardzo jej nie żałowały.
Wyszła z kociarni, aby zacząć chodzić sobie po obozie, szukając zajęcia.
Powolnym krokiem przemierzała siedzibę klifiaków na swych czterech łapkach, póki przed nią nie wyrósł pewien kot. Zrobiła wielkie oczy. Wpadła na samego lidera! Ależ ona miała szczęście! Spojrzała ukradkiem na swoje futerko czy aby na pewno jest czyste, po czym podeszła do Grzybowej Gwiazdy.
- Dzień dobry - ukłoniła się z szacunkiem siadając obok w pozycji surykatkowej.
Liliowy kocur spojrzał w dół na kocię, mrucząc pod nosem.
- Dzień dobry. Skoczek, prawda? Przykro mi z powodu twojego taty.
Spodziewała się, że na to padnie. W końcu koty, które spotykała często składały jej kondolencje, zazwyczaj także patrząc uporczywie na jej przednie łapy. Nie było to jej obce. Widocznie zasmuciła się przez ten temat. Mimo iż kochała ojca i chciała, żeby wyzdrowiał, to czasami wkładała w to jak wygląda także grę. W końcu przyzwyczaiła się do myśli, że nie może go odwiedzić… a także że ten może umrzeć.
- Mam nadzieję, że pan Niedźwiedzia Siła znajdzie lekarstwo - miauknęła smutno niebieska.
- Też mam taką nadzieję. – tygrysio pręgowany spojrzał w stronę wyjścia z jaskini. - Wyruszył dopiero wczoraj, ale był pewien swych słów. Zna kogoś kto ma lek.
Skinęła głową.
- Co to jest za choroba? - spytała. Sama nie do końca wiedziała. Odpowiedzi zazwyczaj nie otrzymywała, bo koty nie chciały smucić biednego, małego niepełnosprawnego kociaka bez mamy, co w tym przypadku utrudniało mocno zdobycie wiedzy na ten temat. Może przynajmniej lider jej to powie?
- Mh... Nie jest nam znana. Dawniej mieszkaliśmy gdzie indziej. Tutaj podobno zdarza się często. Dlatego Niedźwiedzia Siła poszedł do kogoś kto może nam pomóc.
Ah, a więc to o to chodziło. Koty nie chciały jej o tym mówić, bo to nie była taka zwykła choroba, tylko nieznana, na którą medycy nie mogli pomóc. To dlatego nie wybrali się po lek sami… i to dlatego jedyną nadzieją był ten Niedźwiedzia Siła, choć nie wiedziała, dlaczego akurat on. Postawiła sobie za kolejny cel odkrycie tego w niedalekiej przyszłości.
- A... wróci szybko, prawda? – zadała typowe pytanie, którym obdarzyłby kociak dorosłego, mimo iż zdawała sobie sprawę, że mogli nie mieć tyle szczęścia.
- Mam taką nadzieję. Nie przejmuj się tym. To za ciężkie tematy dla dziecka – mruknął.
Oh. Oczywiście. Znowu.
- Ale... jestem dzieckiem, lecz gdybym mogła, pomogłabym. Nie chce bezczynnie patrzeć, jak mój ojciec i reszta starszyzny odchodzi tak jak matka... ale tylko Niedźwiedź wie jak mu pomóc. – powiedziała zgodnie z prawdą. Lider kiwnął łbem.
- Medycy robią co mogą. Musimy czekać.
Skinęła mu głową.
- Wiem. Czereśniowa Gałązka mi mówiła. - powiedziała. - Przychodzi do żłobka by kontrolować nasz stan zdrowia.
- Dobrze się czujecie z rodzeństwem? - zapytał ze zmęczonym wyrazem pyska jej rozmówca. Widać było po nim, że ta sprawa go męczyła. I kotka doskonale wiedziała, dlaczego. Już w pierwszych tygodnia życia zauważyła, iż ona i reszta dzieci Piegowatej Mordki nie wpisywali się w standard. Kornik bez łapy, ona z krótkimi przednimi, i nieco nieskoordynowana Świstak, po której najmniej było widać to, jaka się urodziła.
- Tak. - odparła - Kornik i Świstak ganiają po całym żłobku.
- Są sprawni? - zdziwił się.
- Wprawdzie Kornik nie ma łapy a Świstak też ma chyba jakieś problemy, ale tacy się urodziliśmy więc jesteśmy przyzwyczajeni - odparła, poruszając swymi dwoma przednimi łapkami.
- Myślałaś już nad swoją przyszłością? - zaczął ostrożnie.
Wiedziała, czego chciała od życia. I co chciała zrobić dla klanu. Kim pragnęła być. Odpowiedź była prosta.
- Tak. Mogę stać i chodzić więc będę dążyć do zostania wojownikiem. – stwierdziła.
Rzucił na nią sceptycznym okiem.
- Wojownik... Będzie ci ciężko. Nie myślałaś może nad protektorem? Też dość ważna dla naszego klanu.
Tak, protektorem, protektorem… wszyscy tylko ciągle przy niej o tym protektorze, kiedy dowiadywali się, że chciała być tym kim chciała.
- Myślałam... ale chcę chociaż spróbować... być wojownikiem... - odparła, kładąc po sobie uszka. Miała nadzieję że to zrobi odpowiednie wrażenie na liderze. Naprawdę… chciała. Chciała być wojownikiem i te emocje były tutaj prawdziwe. Mimo, iż mogłaby sobie poradzić w pozycji protektora, to wolała tę bardziej wymagającą sprawności fizycznej rolę.
Lider pokazał iż przyjął jej słowa do wiadomości ruchem głowy.
- Będę miał to na uwadze...
Tak! Czyli miała szansę! Już się bała… że może powie jej, iż nie ma na to szans i że musi wybrać inną drogę, choć spodziewała się ubrania tego w miłe słówka, co miało na celu nie skrzywdzenie jej. Wolała jednak, kiedy koty nie owijały w bawełnę. Skinęła łebkiem, po czym spojrzała na własne łapki.
Mimo, iż to one były przyczyną jej problemu, nie była na nie zła. Ani trochę. To w końcu nie była ich wina… nie wybrały sobie „skurczmy się by zrobić na złość Skoczek” przed jej urodzeniem. Wyczuła że jej rozmówca również przeniósł wzrok na jej łapy.
- Możesz nimi ruszać?
Było dość głupie pytanie. Czy gdyby nie mogła nimi ruszać, to jak by na nich ustała albo chodziła? Myślała, że widział, jak do niego podchodzi… ale w sumie była jeszcze mała, więc pewnie jej nie zauważył.
- Mogę nawet na nich chodzić - odpowiedziała po czym schyliła się a jej dwie przednie łapki dotknęły ziemi. Następnie spokojnie obeszła lidera wokół, robiąc kółeczko. - Nie przeszkadza ci to? Musisz się bardzo schylać. Dość niewygodna pozycja - zauważył. - Nie bolą cię od podpierania takiego ciężaru?
- Tylko jak chodzę przez dłuższy czas. Na samych tylnych też mogę poza tym chodzić - odparła, po czym przebiegła na dwóch łapkach kolejne kółeczko.
Widziała, iż dziwił go ten widok. Ale nie zrażała się. Przyzwyczaiła się do takich spojrzeń. Liliowy strzepnął uchem.
- Masz dużo energii. Lepiej wracaj do rodzeństwa.
Szkoda, iż już kończyli rozmowę… Ale szanowała fakt, iż lider miał pewnie jeszcze dużo do zrobienia. W końcu miał opiekować się klanem wraz z resztą Rady Pięciu Wąsów, która została ustanowiona tuż przed jej urodzeniem, a to nie było łatwe zadanie.
Skinęła głową, odbiegając na dwóch łapkach w szybkim tempie.
***
Zajęczy Ogon opowiadała historię.- I wtedy kot upolował ptaka złotego ptaka. Koniec – zakończyła opowieść – A teraz wracajcie do zabawy.
Kociaki rozeszły się by zacząć znów psocić po żłobku. Kornik i Świstak wrócili do zabawy, a Skoczek pozostała przy karmicielce wraz z Paprotkiem i Szadzią.
- Opowiesz coś jeszcze, mamo? – spytał Paprotek, wtulając się głębiej w futro rodzicielki. Szadź… chciałaby też móc tak się przytulać do własnej. Albo do ojca, który na obecną chwilę chorował w legowisku starszych.
- Hm, muszę się zastanowić, o czym…
- Może pani opowiedzieć o tym, jak było dawniej w Klanie Klifu? Proszę – postanowiła włączyć się Skoczek, robiąc wielkie oczka. - Cóż… Mogę o czymś wam opowiedzieć. Więc, zanim została ustanowiona Rada Pięciu Wąsów…
- To pamiętamy – wtrącił Paprotek – byłem tam.
- Ale ona nie była – odparła matka kocurka, wskazując na srebrną nosem. – Więc, jak wiesz, Skoczek, rada została ustanowiona tuż przed twoim urodzeniem przez Grzybową Gwiazdę, by żaden zły kot nie przejął władzy. Wcześniej lider miał władzę absolutną i tylko sami Gwiezdni i ich Kodeks był ponad nimi. To sprawiało że lider mógł być złym kotem i rządzić źle klanem, dlatego zostało to zmienione, przez co takiego ryzyka już nie ma. – powiedziała kotka. Chciała dodać coś jeszcze, lecz do legowiska weszły Mroskie Oko i Czereśniowa Gałązka. Ta druga w pyszczku trzymała roślinę, którą Strzyżyk już poznała. Kotki często odwiedzały ich by kontrolować, jak kocięta się czują i jak niepełnosprawne rodzeństwo sobie radzi, przynosząc także właśnie ogórecznik dla Zajęczego Ogona, aby produkowała więcej mleka – Skoczek zapytała je o to do czego służy medykament podczas jednej z ich pierwszych wizyt, jak tylko była w stanie się wysłowić na tyle, by zadać im o to pytanie.
- Cześć! – przywitała się z nią córka Fioletowego Spojrzenia po odłożeniu medykamentu pod łapy córki Miętowej Gwiazdy. – Jak się masz Skoczek? Wszystko dobrze? Boli cię coś? – szylkretka zadała szereg znanych już młodej kotce, standardowych pytań.
- Czuję się dobrze. Wszystko jest w porządku – powiedziała. – A co u was? Co z moim tatom?
Chciała informacji z pierwszej łapy, bo możliwe, że medyczki jeszcze o czymś nie powiadomiły lidera albo ten jej tego nie powiedział, poza tym, one bardziej się na tym znały. Czereśni mina od razu nieco zrzedła.
- Niestety, choroba postępuje. – powiedziała, za co dostała karcące spojrzenie od karmicielki.
- Dziecka nie powinno się martwić takimi sprawami.
- Ale ja chcę wiedzieć, co się dzieje z tatom – powiedziała niewinnie Skoczek, wlepiając w niebieską szylkretkę swe wielkie, pomarańczowe oczy.
Po chwili ta westchnęła.
- Chyba nie mogę tego przed wami ukrywać, i tak zresztą wiecie… - stwierdziła kotka, po czym przyciągnęła do siebie srebrną, tuląc ją. Ta w odpowiedzi zamruczała lekko. Chwilę tak zostały bez ruchu, póki Zając nie puściła koteczki a ta nie powróciła do rozmowy z asystentką medyka.
- A jak ma się reszta klanu? Nikt poza starszyzną nie choruje?
- Na razie na szczęście nie – stwierdziła Czereśnia, a humor znowu jej wrócił – Na pewno wszystko będzie dobrze, zobaczysz, ani się obejrzysz już tata stanie zdrowy jak ryba w wejściu do żłobka! – stwierdziła rozmówczyni kotki. Córka Niedźwiedzia dostrzegła niezadowolone spojrzenie Zajęczego Ogona na takie zapewnianie kocięcia o pewnym rozwiązaniu problemu, które czarna zignorowała.
- Co u ciebie, Szadź? – padło pytanie z pyska Morskiego Oka.
- Ostatnio boli mnie łapa – powiedziała młodsza kotka.
- Faktycznie, utykałaś na nią. Zdawało mi się, że coś sobie w nią wbiłaś – stwierdziła Skoczek, podchodząc bliżej.
- To nic takiego – odparła starsza koleżanka.
- Pokażesz mi tą łapę? – poprosiła liliowa medyczka.
Szadź wyciągnęła kończynę przed siebie, a młodsza niebieska kociczka przysunęła się jeszcze trochę bliżej niej. Dość szybko zarówno ona, jak i uzdrowicielka zobaczyły, co było przyczyną – mały cierń był wbity tuż przy poduszeczce u łapki córki Oszronionego Słońca. Zielonooka szybko pozbyła się jednak ostrego przedmiotu, każąc córce Jeleniej Cętki wynieść to coś na zewnątrz i sprawdzić, czy nie ma gdzieś jeszcze innych kolców. Dość szybko okazało się, iż całe legowisko Skoczek było naszpikowane kolcami, a Szadź stwierdziła że chyba gdzieś właśnie tam wbił jej się ten kolec. Wszystkie spojrzenia skierowały się na Kornika, który miał jakąś dziwnie radosną minę.
- Co cię tak bawi? – spytała Czereśnia. – Pokaż łapy.
Na to kocurek nadął policzki i uciekł w kąt żłobka. Podeszła do niego jednak córka Gołębiego Puchu, która następnie mimo protestu przytrzymała czekoladowego kociaka. Asystentka medyka miała okazję dzięki temu obejrzeć łapki kocurka dokładniej.
- Masz na nich obtarcia od cierni.
- Korniku, czy to ty obłożyłeś nimi legowisko Skoczek? – spytała niezadowolona Zając.
- No co, chciałem zrobić jej mały kawał, to nic złego!
Zając westchnęła, po czym podeszła do kocurka wytłumaczyć mu, iż nie było to dobre zachowanie. Skoczek natomiast zaświtało, iż kocurek mógł to zrobić między innymi dlatego, że nie zgodziła się zrobić z nim komuś kawału. Niestety, ona nie zamierzała w ten sposób się bawić. Nie chciała nikomu zrobić przykrości. Wolała poza tym nie pakować się w kłopoty.
Dopiero po chwili medyczki wyszły po skończonym czyszczeniu legowiska z cierni.
Postaci NPC: Grzybowa Gwiazda, Czereśniowa Gałązka, Morskie Oko, Zajęczy Ogon, Szadź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz