Przywódca wygrzewał się na słońcu. Świetliste promienie tego dnia były jaśniejsze niż kiedykolwiek w tym sezonie; dzień zwiastował się tak, jak każdy inny, przez jego większość żadnych oznak jakiejkolwiek zmiany. Skrzyżowane łapy towarzyszyły miarowemu podrygiwaniu ogona.
Dopóki w obozie nie rozległ się wrzask, który przerwał ciszę i spokój.
— ZABILI JĄ! ZABILI GAWRON! — zawył Krzaczasty Szczyt, wpadając do obozowiska jak nornica do nory. Dostrzegając przywódcę, rzucił się w jego stronę zaryczany jak bóbr. — Mroczna Gwiazdo. Musisz coś z tym zrobić. Musisz się zemścić. Nie pozwolę na to! Zabiję tego, kto to zrobił! Zabiję, spalę i wybebeszę jego pieprzone zwłoki!
Mroczna Gwiazda wymienił spojrzenie z Irgowym Nektarem. Podniósł się, najeżony niczym lis gotujący się do ataku.
— Spokojnie. Mów, co się stało.
Jaszczurzy Syk wyminęła kremowego kocura, spoglądając w oczy Mrocznej Gwieździe poważnym spojrzeniem.
— Ktoś zamordował Gawroni Lot i zostawił ją w lesie. Wypatroszoną, a jej narzady zwisały z drzewa. W pysku miała kwiat bylicy.
Na sekundę zwrócił wzrok w kierunku Stokrotkowej Polany, która wymieniła znaczące spojrzenie z Trójoką Wroną. Postąpiła krok do przodu.
— Powinniśmy się za to zemścić. Nie mamy zamiaru pozwalać na takie drwiny, prawda, Mroczna Gwiazdo?
Lider uciszył ją ogonem.
— Dość. Wiem, kto to zrobił.
Zainteresowane spojrzenia uniosły się ku kocurowi, jednak nikt się nie odezwał. Omen wskoczył na pień, chrząkając głośno.
— Klanie Wilka! — zaczekał, aż koty zbiorą się pod miejscem przemówień, po czym kontynuował. — Nikt z nas nie spodziewał się z pewnością takiego zwrotu wydarzeń i oczywistym jest, że nie pozostanie to bez reakcji. Trop, kim jest sprawca, nie jest w rzeczywistości trudny do odnalezienia. Ten, kto ośmielił się skrzywdzić jedną z nas, pozostawił po sobie bylicę — odczekał chwilę, aż szumy się uspokoją. — Nie mógł się tego dopuścić nikt inny, jak Bylica - samotniczka, której imię pierwszy raz wybrzmiało wśród klanów, gdy wywołała chaos na zgromadzeniu, przyprowadzając tam swoje dzieci. Wszystkie z nich zostały wtedy wyłapane i porwane do Klanu Nocy. Starsi członkowie Klanu Wilka z pewnością pamiętają te czasy. Bylica niejeden raz łamała nasze granice. Wielokrotnie przyłapałem ją na wkradaniu się na nasze terytoria. Za każdym razem jednak udawało się jej uciec. Tym razem na to nie pozwolimy — miauknął. — Samotniczka od zawsze miała zatargi z klanami i niektórzy z was byli tego świadkami, gdy wdała się w pościg z Klanem Nocy na jednym z burzliwych zgromadzeń, przerywając pokój — przerwał, rozglądając się po tłumie. — Możemy albo zignorować tą sytuację, pozostawiając w bezpiecznym obozie i pozwalając, by z nas drwiono — zmrużył oczy. — Albo zemścić się za igranie z Klanem Wilka. Pomścić naszą współklanowiczkę i zrobić z nimi to, co oni zrobili z nią. Pokażcie, że jesteście Wilczakami i umiecie walczyć o to, co wasze.
Przez jakąś chwilę koty patrzyły na siebie, zaskoczone niecodzienną sytuacją. Zaraz jednak podniosły się chóralne okrzyki aprobujące decyzję Mrocznej Gwiazdy. Jedynie nieliczni nie zgadzali się z jego zdaniem; Szczególnie Sarni Krok, która łkała na boku, opłakując przyjaciółkę.
W tym czasie czarny van zeskoczył z pnia, unosząc brodę wysoko do góry.
— Pójdą ze mną Krzaczasty Szczyt, Gęsi Wrzask, Chłodny Omen i Stokrotkowa Polana — miauknął. — Drugi oddział poprowadzi Oszronione Słońce, Dicza Siła, Trujący Bluszcz i Sosnowa Igła. Sprawdźcie tereny przy rzece, my pójdziemy za nią. Macie znaleźć srebrną niebieską pręgowaną dziko kotkę z zielonymi oczami lub samotników, którzy ją znają. Do dzieła.
Bez żadnych zbędnych wytłumaczeń ruszył do przodu przeskakując długość dorosłego lisa. Popędziła za nim reszta Wilczaków, którzy zostali wywołani do wykonania tego zadania.
Rozdzielili się, gdy na horyzoncie pojawiła się rzeka. Grupa Mrocznej Gwiazdy ruszyła wprzód, zaś Oszronionego Słońca rozpoczęła poszukiwania.
Bylica zniszczyła kamienne przejście na drugą stronę, ale kocur nie miał zamiaru się tym zrażać. Nie po tym, co zrobiła. Przodem puścił dawnego ucznia. Krzaczasty Szczyt skoczył najpierw na jeden kamień, potem na drugi, balansując przez rwące tafle wody. Jego desperacja i żądza zemsty górowała nad głosem sumienia; kremowy w jednej chwili przeskoczył odległość między ostatnim z kamieni, a rzeką. Objęcia prądu złapały jego ciało niemal przy samym brzegu, a rozgoryczony wojownik złapał się zebami jednej z grubszych gałęzi drzew.
Mroczna Gwiazda ruszył za nim.
* * *
Kły Gęsiego Wrzasku błysnęły w powietrzu. Przycisnął do ziemi jednego z samotników, uśmiechając się paskudnie, podczas gdy Krzaczasty Szczyt wbijał w niego morderczy wzrok.
— Gdzie. Jest. Kryjówka. Bylicy — wycedził przez zęby.
Obcy kot milczał, wbijając w nich ślepia.
— Potrafię być okrutny — zawarczał Mroczna Gwiazda. Biała łapa przygniotła zranionego już samotnika, odbierając mu dech. Lider wysunął pazury, jeżdżąc nimi po jego klatce piersiowej; wbijały się tak mocno, że krew zdążyła wsiąknąć w futro.
Samotnik zacisnął zęby, drąc się jak duszona sarna.
— Mieszkają w polu za drogą grzmotu! — Krzaczasty Szczyt podniósł uszy. — Nie wiem gdzie dokładnie, ale szukajcie tam!
Nie znali tych terenów.
— Pójdziesz z nami.
Nieznajomy kocur przełknął ślinę. Gęsi Wrzask odsunął się, pozwalając mu wstać; lider popchnął go, popędzając.
Nie przekraczał jeszcze Drogi Grzmotu; przywódca Klanu Wilka nie wiedział, czego się spodziewać, jednak jedną zasadę dobrze już znał - nie ufać niczemu, co ma związek z Dwunogami.
Dzięki szczodrości zastraszonego samotnika, wkrótce, podążając otwartymi terenami, dotarli do cuchnącej stęchlizną i oparami szerokiej czarnej drogi, która z pewnością nie była wytworem natury.
— Chcemy ryzykować życie dla tej jednej samotniczki?
— Jeśli się teraz cofniemy, to damy jej na to przyzwolenie! — zawarczał Krzaczasty Szczyt, wbijając pazury w ziemię. Jego oczy zabłysnęły ostro w kierunku samotnika. — Idź pierwszy.
Zanim nieznajomy zdążył zaoponować, został wepchnięty na drogę, przez którą co jakiś czas pędziły rozpędzone Potwory. Świst rozległ się za plecami obcego kocura, a lśniąca czerwienią machina omal go nie potrąciła. Mroczna Gwiazda skinął głową kompanem i wszyscy ruszyli przez drogę.
Poduszki łap szybko zapiekły go od goracej i twardej nawierzchni Drogi Grzmotu. Pędził przed siebie, by jak najszybciej znaleźć się na drugim krańcu drogi; w jednym momencie usłyszał ze swojej prawej strony pisk opon i głośny dźwięk, którego kocur nie słyszał jeszcze nigdy w życiu. Dwunożny wyhamował machinę z głośnym zgrzytem; centrymetry dzieliły przywódcę od śmierci.
Odetchnął, gdy znów postawił swoje łapy na znajomej już zielonej trawie i w mgnieniu oka pokochał, że ma to, a nie ten cuchnący bajzel pozostawiony przez Bezwłosych.
Kontynuowali drogę mimo chwilowego szoku.
* * *
— To gdzieś tutaj — miauknął ich towarzysz, rzucając okiem na pole złotych traw i drewnianą zaniedbaną szopę stojącą na jego skraju.
— Rozejrzyjcie się — rozkazał. — Chłodny Omen i Gęsi Wrzask pójdą szukać w polu, ja i Krzaczasty Szczyt rozejrzymy się po szopie — na moment zapadła cisza, nim białoczarny znów odezwał się do liliowego pointa. — Zanim pójdziesz, rozejrzyj się, czy nie ma tu żadnych trujących roślin.
Nie trzeba było powtarzać, by zięć zrozumiał przekaz.
Część kotów się rozproszyła, a on, nim dołączył do Krzaczastego Szczytu, został przy samotniku razem ze Stokrotkową Polaną. Skinął kotce głową, dając nieme przyzwolenie na to, co każdy wiedział, co miało się stać; wszak nieznajomy nie był już im ani trochę pożyteczny, a znając ich wygląd, mógł być zbyt dobrym informatorem dla Bylicy.
Stokrotkowa Polana w mgnieniu oka skoczyła na samotnika, rozdzierając mu gardziel.
— Weź go za kark.
Ruszyli w stronę szopy, zgodnie z tym, jak to zaplanowali. Nikogo w środku nie było, ale wzdłuż tego miejsca rozciągał się charakterystyczny zapach, który znał aż zbyt dobrze.
Krzaczasty Szczyt z warkotem już pustoszył to miejsce. Pozbył się ziół, a jego pazury stale drapały każdy obiekt w tym miejscu, jak gdyby wręcz oszalał. Van razen z córką Irgi położyli na ziemi truchło zamordowanego przed chwilą samotnika; ażeby zastali smród rozkładających się zwłok, gdy tu wrócą.
Oczywiście nie mogli być tak litościwi, by położyć tu po prostu zwłoki.
O nie.
tw: oprawianie zwłok i drastyczny opis
Po tym, jak Bylica raczyła oprawić Gawron, nie miał zamiaru być mniej kreatywny.
Wysunął pazury i we współpracy ze złotą wojowniczką wydłubał oko samotnikowi, który wcześniej pomagał Bylicy zamordować Wilczaczkę. Oślizgły narząd wyleciał z oczodołu, jednak van nie przerwał linii łączącej oko z orbitą, ażeby widok był jeszcze bardziej przerażający. To samo uczynili z drugim okiem, które jednak całkowicie oderwali. Stokrotkowa Polana zabrała się za łapę kota, odgryzając ją i łamiąc kości. Strumień krwi pociekł pod ich łapami, brudząc podłogę szkarłatną cieczą. Łapę z zakrwawionym mięsem, z którego wciąż raz po raz skapywała brudna krew, Stokrotkowa Polana położyła w miejscu, gdzie mech tworzył legowisko. Mroczna Gwiazda zacisnął szczęki na pysku trupa, ciągnąc je jak wilk powalający łosia. Oderwał mu i tą część ciała, kładąc tuż obok oka. Jakby zwłoki nie były już wyjątkowo przerażające, kocur zabrał się za odrywanie płatów skóry skrytej pod futrem. Stokrotkowa Polana w tym czasie to, co dawniej można było nazwać kotem, rozkładała na części pierwsze; oderwała ogon, uszy, resztę łap, Pazurem przejechała po czole trupa, rysując na nim koślawe "X".
Mroczna Gwiazda przewrócił ciało brzuchem do góry, plamiąc się przy tym cały we krwi. Złapał zębami brzuch, a łapami przycisnął zwłoki do ziemi, odrywając kawałek mięsa, który migiem zalał wszystko wodospadem krwi. Wyciągnął flaki z otwartego brzucha, wyrzucając je na powierzchnię. Narządy wewnętrzne wkrótce walały się już po każdym możliwym kącie; wyciągał wszystko po kolei, jedno za drugim, aż całe jego ciało nie pokryło się warstwą szkarłatnego metalicznie pachnącego płynu.
Znów przewrócił ciało na brzuch.
Zwłoki były tak zmasakrowane, że samotnika nie rozpoznałaby jego własna matka. Ubrudzone w krwi, wydalały z siebie odór, który szybko przyciągnął plagę much poczynającą zlatywać się, by pożywić się martwym kotem. Ciało było nienaturalnie powykrzywiane; mało tego, Stokrotkowa Polana i czarny van objęli zwłoki z obu stron, by końcowo rozerwać je na pół jak nic niewartą szmatę. Oderwany od reszty ciała jego przód ułożony był blisko tylniej części. Duszący odór powoli nie dawał im przebywać w tym miejscu.
— Znalazłem! Znalazłem trucizny! — miauknął Gęsi Wrzask, zwabiony najwyraźniej intensywnym zapachem.
— Otruj stos ze zwierzyną. Tak, na pierwszy rzut oka nie było czuć różnicy. Naszpikuj te piszczki cierniami czy cokolwiek tam przeniosłeś — odparł lider, aby dokończyć swoje dzieło wisienką na torcie.
Krwią namalował prowizorycznego wilka na podłożu. Następnie kolejno umieścił oderwane narządy; oko, uszy i pysk w odpowiednich miejscach. Ot... przestrzenny rysunek.
W takim stanie pozostawili to miejsce.
W istnym chaosie, skradając cały dobytek kotów.
* * *
Usłyszał wrzask. Natrafił w lesie pośród drzew na Błękitny Ogień. leżał na ziemi, a krew spływała z jego czoła.
— Co się stało?
Kocur wydawał się zaskoczony obecnością Mrocznej Gwiazdy; na moment wręcz zamilknął, szybko jednak otrząsnął się.
— Samotnik. Jakiś szalony samotnik mnie zaatakował!
— W którą stronę pobiegł?
— Nie wiem, nie widziałem dokładnie, chyba tam?
Van nie potrzebował kolejnego sygnału. Pobiegł we wskazanym przez wojownika kierunku, pędząc jak Burzak przez las. Faktycznie udało mu się dostrzec znikający w krzewach ogon; popędził za nim jak szaleniec i wyskoczył przed siebie, aż jego łapska nie złapały uciekiniera. Poturlał się i uderzył łbem w drzewo. Mroczki przed oczami na moment zasłoniły mu widoczność, ale to rozwścieczonego lidera nie powstrzymało, a jedynie napędziło. Wgryzł się w gardło obcego, wygryzając w nim dziurę z błyskiem furii w oczach. W amoku nawet się nie zorientował, kiedy, a zdekapitowana głowa już potoczyła się przez trawę, oderwana od ciała.
Van fuknął, czując jak jego łapy drżą z gniewu. Nie zorientował się, kiedy krew zaczęła spływać po jego szyi. Otarł ją o trawę, kierując się krokiem tam, skąd przybył.
Nigdy w życiu nie był tak wściekły.
Gdy wszedł do obozu, skierowało się na niego zaskoczone spojrzenie Gęsiego Wrzasku.
— Prosto od obozu jest głowa kota, zapach cię tam doprowadzi. Weź ją, zbierz kilku kultystów i, na litość Mrocznej Puszczy, zanieś tam, gdzie uprzednio byliśmy. Nie musisz się zbliżać. Ukryj w polu. Nabij na pal. Znajdą ją. Bylica chce wojny? To ją dostanie. Żaden samotnik nie atakuje bez celu, Gęsi Wrzasku. Żaden.
I odszedł.
Postaci NPC: Krzaczasty Szczyt, Jaszczurzy Syk, Stokrotkowa Polana, Gęsi Wrzask, Błękitny Ogień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz