Kuna coraz więcej czasu spędzała z bratankiem. Dawało jej to przyjemność. Mogłaby wielokrotnie powtarzać jaki to Lwia Grzywa nie jest pocieszny, pomocny i w każdym aspekcie świetny i nadal nie miałaby mało. Zainteresowany medyczną sztuką kocur stanowił dla niej dobre towarzystwo, które zawsze wprawiało ją w lepszy humor. Kunia Norka westchnęła. Goryczkowy Korzeń również sprawiała, że się tak czuła. A teraz zdawało jej się, że się od siebie wzajemnie oddalały. Oczywiście, Kuna robiła to co było w jej mocy, by to wszystko utrzymać, ale po ostatnim ponurym epizodzie Goryczki nie czuła do niej takiego samego zaufania co wcześniej. Teraz kotka wróciła do swojego szczęścia i promieniowania radością, ale Kuna czuła się bardziej wycofana. Nadal z tyłu głowy miała to, że Goryczka znalazła dla siebie partnera i nie chciała z nią o tym rozmawiać. A jej kruche serce nadal się po tym nie pozbierało.
— ...wtedy powiedziałem jej, że to niedorzeczne, ale ona nadal swoje. Ehh, rodzeństwo... — opowiadał jej historię Lew, której pilnie wysłuchiwała, jak wykładu od mentora. Kocurek sprawiał, że nie myślała tak wiele. Wolała unikać nadmiernego rozmyślania. Była świadoma, że wyląduje twarzą do legowiska, mocząc je łzami.
— Rodzeństwo potrafi być irytujące, ale uwierz mi, że nie warto robić z nimi wojen. Rodzeństwo jest bardzo ważne — miauknęła, myśląc przyjemnie o swojej relacji z Mysikrólikiem. Wspomnienia jednak przypomniały jej również o Czarnym Strumieniu. Włos się jej zjeżył na grzbiecie, a medyczka widocznie posmutniała — Gdy każdy inny cię opuści, twój brat czy siostra z miotu przy tobie zostaną. Zawsze cię wesprą. Braterska miłość jest najmocniejsza... — odwróciła wzrok, mając przed oczami jedynie burego, cichego i wycofanego kocura. Lwia Grzywa widocznie zauważył, że coś jest nie tak.
— Wszystko okej, ciociu?
Bura wzięła głęboki wdech.
— Nie wiem, czy Mysikrólik ci o tym opowiadał. Jeśli nie, mogę być pierwsza — miauknęła, owijając szczelnie ogon wokół łap.
— O czym?
— Masz jeszcze jednego wujka. Miałeś, właściwie — ściszyła głos.
— Naprawdę? — miauknął po tym jak otrząsnął się z zdziwienia. Mysikróliczy Ślad naprawdę mu nie powiedział? Być może nie miał okazji, albo nie chciał, by dzieci niepotrzebnie się martwiły. Musiał mieć powód.
— Nazywał się Czarny Strumień. To był dobry kot. Cichutki i marzycielski, ale z wielkim sercem. — Czarny słuchał uważnie i z zainteresowaniem. — Młodo pożegnał się z Klanem Wilka i rodziną. Byłam z nim na patrolu, wtedy, kiedy jeszcze Mroczna Gwiazda był wojownikiem. Dawne i dobre czasy... Bronił mnie przed borsukiem. Niestety, jego rany były zbyt głębokie. Zmarł — dodała szeptem ostatnie słowo.
— Oh — wydał z siebie cichy jęk. — To przykre. Z-znaczy, przykro mi.
Kunia Norka uśmiechnęła się w jego stronę.
— Jestem pewna, że chętnie by cię poznał — miauknęła i niespodziewanie została przytulona. Szybko wydarła się z osłupienia i odwzajemniła uścisk, uśmiechając się czule w jego stronę. To Lew był prawdziwym promyczkiem szczęścia w jej życiu.
***
Przechodziła z ziołami po mało uczęszcanej części obozu. Odebrała od Gęsiego Wrzasku pakunek z ziołami. Medyk zebrał samotnie całą kupkę różnych ziół za co mogła być mu wdzięczna. Zwłaszcza za odnowienie zapasów nagietka, który zawsze był przydatny. Liliowy kierował się prędko zmęczony do legowiska medyków, by pójść spać. Już miała zawracać w tą samą stronę co medyk, gdy dobiegły go znajome głosy. Mysikrólik? Podniesione, wrogie tony nie zwiastowały niczego przyjemnego. Zerknęła zza drzewa i ujrzała szarego, pręgowanego kocura i stojącą naprzeciwko burą kocicę, Jaszczurkę. Wojowniczka patrzyła na partnera z płonącą wściekłością.
— Jestem pewna, że wiedziałeś o tym!
— Nie wiedziałem. Z resztą, Lwia Grzywa jest już dorosłym wojownikiem, nie możesz już go tak kontrolować. Myszko –
— Zadaje się z nimi — syknęła nieprzyjemnie, przerywając partnerowi. — Nie tylko zwyczajnie zadaje. Również chodzi z nimi na patrole, by zbierać te chwasty.
Mysikrólik miał poważny wyraz pyska. Machnął ogonem z widocznym niezadowoleniem.
— Kunia Norka to jego ciocia, bliska rodzina.
— Darmozjad — poprawiła go.
— Nie jest darmozjadem — zaprzeczył. — Bez medyków mielibyśmy wszyscy o jedną kończynę mniej, okropnie bolące rany i najgorsze odmiany kaszlu. Dbają o nasze zdrowie.
Kunia Norka zniżyła się i ukryła bardziej za drzewem, przysłuchując się kłótni. Ukucnęła na drżących łapach. Wiedziała, że kiedyś Jaszczurka się zbulwersuje. Medyczka wykrzywiła pysk. Nigdy nie chciała, by przez nią jej brat się kłócił, a bratanek miał jeszcze dodatkowo ucierpieć.
— Bzdura. Nie potrzebuję medyków. Każdy silny kot ma dobrą odporność i sobie pomoże bez żadnych narkotykowych wspomagaczy — zjeżyła się Jaszczurzy Syk. — A co jak zmieni ścieżkę? Jest jeszcze młody, a wpadając w takie towarzystwo może pomyśleć, że to dobry pomysł.
— Jeżeli byłby szczęśliwy... — wymruczał Mysikrólik.
— Przestań! — uciszyła go. — Nawet nie chcę o tym słyszeć.
Po tupnięciu nogą i urwaniu zdania Kunia Norka szybko zrozumiała, że wojownicy już skończyli. Pośpiesznie uciekła, zaraz przed tym jak Jaszczurka z obrażoną mimiką szła do legowiska wojowników, niewzruszona wołaniem partnera. Położyła po sobie uszy. To była jej wina.
Musiała się położyć.
EVENT NPC: Lwia Grzywa, Jaszczurzy Syk, Mysikróliczy Ślad, Gęsi Wrzask
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz